sobota, 21 marca 2015

Rozdział 11

Rano obudziłam się bardzo wcześnie, ale nie to mnie tak bardzo zdziwiło jak to, że nie było ze mną Rossa. Postanowiłam się tym nie przejmować i wstałam z łóżka. Zapominając o tym, że jestem naga. Szybko założyłam na siebie bieliznę i koszule blondyna. Gdy schodziłam na dół zajrzałam jeszcze do pokoju Nikoli, ale ona jeszcze sobie spała razem z Toffikiem. Weszłam do kuchni, a tam tak jak się spodziewałam był Ross. Robił jak mi się dobrze wydaje naleśniki. Oparłam się o futrynę drzwi i chwile mu się przyjrzałam. Miał na sobie tylko bokserki i spodnie, które z resztą mu spadały. Chyba mnie nie zauważył, bo nawet się nie odwrócił. Więc postanowiłam to wykorzystać. Podeszłam do niego bardzo cicho i przytuliłam go od tyłu. Jakie było moje zaskoczenie jak się w ogóle nie zdziwił, ani nie przestraszył.
- Lau jak chciałaś mnie przestraszyć to trzeba było wymyślić coś straszniejszego.- powiedział ze śmiechem, nawet się nie odwracając.
- Haha, bardzo śmieszne. Co będzie na śniadanie?- zapytałam, a blondyn dopiero teraz na mnie spojrzał. I tak troszeczkę się zawiesił. Poczekałam tak trochę i wcale mi to by nie przeszkadzało, ale pięć minut to już przesada. Zaczęłam mu machać przed oczami, ale on nadal nawet nie mrugał. Zaczęłam się już denerwować więc nic chyba dziwnego, że walnęłam go z liścia.
- Auu!! Za co?- zapytał tak jakby serio nie wiedział.
- Było się na mnie nie gapić przez dziesięć minut.- powiedziałam, a on nadal trzymał się za policzek.
- To nie moja wina, że się tak ubrałaś.- powiedział łapiąc mnie za talie.
- To nie upoważnia cie do gapienia się na mnie.- postanowiłam się trochę z nim podroczyć.
- Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało.- zaczął się ze mnie śmiać.
- To był cios po niżej pasa.- powiedziałam robiąc smutną minę.
- Kochanie, ale to jest szczera prawda.- powiedział i się do mnie przybliżył.
- Weź się ode mnie odsuń!- powiedziałam odpychając go ode mnie.
- Laura weź się nie wygłupiaj.- powiedział znów mnie do siebie przysuwając. Ja się cicho zaśmiałam i znowu go odepchnęłam. Tak droczyliśmy się jakieś piętnaście dopóki Ross się nie znudził. Wtedy przyciągnął mnie do siebie i nie czekając na to czy to mi się podoba czy nie po prostu mnie pocałował. Ja już się nie wyrywałam tylko oddałam pocałunek. Nasz pocałunek z minuty na minute stawał się coraz bardziej namiętny. Chłopak w pewnym momencie podniósł mnie do góry i posadził na blacie. Ja za to wplotłam palce w jego miękkie włosy. Ross zaczął powoli rozpinać guziki koszuli, którą miałam na sobie. Już chciał ją zdjąć, ale mu przerwałam.
- Co jest?- zapytał patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nikola zaraz wstanie, a po za tym to co było wczoraj musi ci wystarczyć.- powiedziałam i zeskoczył z blatu zapinając koszule.
- Jeszcze się przekonamy kochana.- uśmiechnął się do mnie, a ja pokazałam mu język.
- Lepiej uważaj, bo spalisz naleśniki.- zaczęłam się śmiać, a on popatrzył na mnie jak na idiotkę bo już dawno wyłączył ogień. Ja nic już nie mówiłam i odwracając się na pięcie poszłam się ubrać jak normalny człowiek, który ma małe dziecko w domu. Ja byłam w pokoju to zobaczyłam, że Rossa telefon wibruje. Z ciekawość zobaczyłam kto do niego dzwoni. Jakie było moje zdziwienie jak na wyświetlaczu pisało Emily. W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo to przecież jego narzeczona, ale jednak. Może dlatego, że miała być u siostry przez dwa tygodnie. Bardzo mnie ciekawiło co też chciała powiedzieć blondynowi, ale jednak postanowiłam nie odbierać. Szybko zabrałam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki się umyć. Tam szybko się ubrałam i zrobiłam to co zazwyczaj robi się rano w łazience. Jak zeszłam na dół to moja mała księżniczka była w kuchni i karmiła Toffika.
- Mama, zobacz Toffik je mi z rączki.- powiedziała jak tylko mnie zobaczyła. Nie powiedziała tego jak każde inne zdanie. Tylko tak inaczej z taką radością w głosie.
- Widzę kochanie.- nie mogłam się nie uśmiechnąć na widok mojej córki takiej szczęśliwej jaj nigdy. Jednak o czymś mi się przypomniało.
- Ross telefon ci dzwonił jak byłam na górze tylko nie zdążyłam cie zawołać.- powiedziałam do chłopaka.
- Dobra później sprawdzę co było takie ważne, a teraz zapraszam do stołu.- powiedział stawiając na stole duży talerz naleśników.
- Tatusiu muszę ci powiedzieć, że się postarałeś.- powiedziała nadal wesolutka Nikola i szybko zabrała się za zjadanie naleśników.
~ Oczami Emily ~
Jestem już w domu od wczoraj, a Rossa jak nie było tak nie ma. Nie odbiera ode mnie telefonu. Jak coś mu się stało to co ja zrobię. Jeszcze nie byłam w tej jego wielkie firmie. Może mi tam coś powiedzą co się dzieje z moim kochanym Rossy. Jak już tak dotarłam to chciałam jak najszybciej wyjść. Czemu? Temu, że była tam sama Monica. Ta jędza jedna. Już bym wolała tą całą Marano. Choć nie jestem pewno, bo Marano chce mi zabrać Rossiego, a Monica ma tego bruneta. Starszego brata Rossiego. Tylko nie pamiętam jak on ma na imię no nie ważne.
- O co za miła niespodzianka. Co cie do nas sprowadza?- powiedziała blondi jak mnie zobaczyła.
- Przyszłam do Rossa jest u siebie?- zapytałam od niechcenia nawet na nią nie patrząc.
- Nie, nie ma.- powiedziała z miną 'wypierdalaj'.
- Jak to nie ma?- zapytałam, a ona spojrzałam na mnie jak na idiotkę.
- Nie rozumiesz słowa nie ma. Może miał cie już dość i postanowił uciec jak najdalej stąd.- powiedziała, a ja myślałam, że zaraz jej przywalę. Choć nie paznokcie dopiero miałam robione. Więc przywalenie jej odpada.
- Ty szmato. Jak ty możesz się tak do mnie odzywać. Ja jeszcze mogę na ciebie tak Rossowi nagadać, że to będzie ostatni dzień w tym biurze.- powiedziałam groźnie, a ta dziwka tylko się zaczęła głupio śmiać.
- Złociutka jakby Ross słuchał ciebie, kto ma tu pracować to firma już dawno by nie istniała. Na szczęście Ross tych na których nagadałaś przeniósł tylko na inne piętro, żebyś ich nie widziała i żeby on żył sobie w spokoju. Więc tak naprawdę gówno możesz. I z tego co wiem to twój kochany blondasek jest na urlopie, a gdzie i z kim to już nie do mnie. Wiesz już wszystko więc już dowodzenia pani i mam nadzieje, że pomogłam.- wypchnęła mnie za drzwi, a ja postanowiłam pójść do Rydel. Może ona wie gdzie jest mój Rossy i z kim. Szybko dotarłam do biura blondynki. Jak mnie zobaczyła zrobiła przerażoną minę.
- Hej Em, co tam u ciebie?- zapytała tym swoim wesołym głosem.
- Hej Dells. Chciałam się zapytać czy przypadkiem nie wiesz gdzie jest Ross.- powiedziała siadając na przeciw blondynki. Ona tylko uśmiechnęła się niemrawo.
- Wiesz Emily, że nie mam zielonego pojęcia. Coś mówił o urlopie, i że zamierza jak najszybciej na niego pojechać, ale gdzie i z kim to już nie wiem. Może spróbuj do niego zadzwonić.- powiedziała zakłopotana. Wiedziałam, że wie dobrze, gdzie jest Rossy i z kim, ale ich kryje. Nie ważne sama się dowiem.
- Dziękuje za rade zaraz do niego zadzwonię. No to tyle już nie przeszkadzam i zmykam do domu. Pa.- powiedziałam i szybko opuściłam to obrzydliwe miejsce. I pomyśleć, że na tu kiedyś pracowałam na trudno.
~ Oczami Laury ~
Dzisiaj nie chciało nam się ruszać więc zostaliśmy w domu. Dobrze, że jest ładna pogoda i basem przed domem. Ja się opalam, a Ross uczy Nikole pływać. Jak dla mnie to jest głupi pomysł, bo ona ma dopiero cztery lata. Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. Tylko tym razem mój. Na wyświetlaczy pojawił się numer Delly więc szybko odebrałam.
- Halo... A gdzie jakieś cześć, albo coś w tym stylu... No już lepiej... Co jak to... No dobra już mu mówię... Spokojnie będzie dobrze... No pa.- to co mi powiedziała blondynka nie mało mnie zdziwiło.
- Ross choć tu na chwile.- powiedziałam, a chłopaka wyszedł z wody razem z Nikolom.
- Kochanie idź pobawić się z Toffikiem, a mamusia porozmawia z tatusiem. Dobrze.- powiedziałam całując mała w czoło, a ona w podskokach zaczęła ganiać szczeniaczka.
- Mam się bać?- zapytał rozbawiony blondyn. Jednak mi nie było do śmiechu.
- No tak troszeczkę. Właśnie dzwoniła do mnie Rydel i powiedziała, że twoja narzeczona już wróciła, a jakby tego było mało to jeszcze pyta o ciebie wszystkich w firmie. I masz do niej zadzwonić, że wyjechałeś na parę dni do rodziców i już wracasz.- powiedziałam, a chłopak patrzył na mnie jakbym mówiła po chińsku.
- Żartujesz prawda?- zapytał przerażony.
- Nie, nie żartuje. To koniec naszych bajki. Pora wracać do rzeczywistość, w której nie jest tak kolorowo, i w której masz narzeczoną, ale nie jestem nią ja. Idę powiedzieć Nikoli, że wracamy już do domu, a ty zadzwoń do Emily.- powiedziałam i udałam się w stronę biegającej blondynki. Złapałam ją od tyłu i zaczęłam się z nią kręcić. Mała śmiała się bardzo radośnie jak nigdy. Widać, że przez te dwa dni była naprawdę szczęśliwa. Szkoda, że już muszę ją zabrać z tej krajny radość. W sumie sama bym chciała w niej zostać, ale cóż życie jest takie jakie jest i nic na to nie poradzimy. Tak się zamyśliłam, że zapomniałam się kręcić.
- Mamusiu coś się stało?- zapytała Nikola swoim słodkim głosem.
- Nie kochanie tylko musimy już wracać do domu.- powiedziała, a Nikola spojrzała na mnie swoimi smutnymi oczami.
- Musimy? Tu jest nam źle? Ja nie chce wracać.- dopytywała się, a ja nie potrafiłam jej odpowiedzieć.
- Kochanie musimy. Tu nie jest źle, ale pomyśl o cioci pewnie tęskni, a ja z tatą musimy wrócić do pracy.- powiedziała.
- Ale jak wrócimy do domu to już nie będzie tak fajnie jak tu. Nie będziemy się z tatą tak fajnie bawić i tata nie będzie miał dla mnie tyle czasu co tutaj. I ty nie będziesz ciągle uśmiechnięta. Tylko czasami. W sumie to i tak w LA więcej razy się uśmiechasz niż w NY.- powiedziała moja córka, a ja sama nie mogłam uwierzyć w to, że moja córka jest taka mądra i spostrzegawcza, a ma dopiero cztery latka.
- Kochanie tatuś zawsze znajdzie dla ciebie czas i będzie się z tobą bawił, a ja będę się ciągle uśmiechać, a teraz ty się uśmiechnij i pomyśl o tym, że Toffik w końcu zobaczy swój nowy dom. Co już lepiej?- zapytałam, a mała się uśmiechnęła i mocno mnie przytuliła, a ja ją.
- Kocham cię mamusiu.- powiedziała mi na ucho.
- Też cię kocham księżniczko.- powiedziałam i ją puściłam. - A teraz chodź idziemy spakować wszystkie rzeczy do samochodu i się przebrać co.- powiedziałam ze śmiechem, a Nikki tylko się zaśmiała biegnąc z pieskiem do domu. Jak wszystkie rzeczy były już w samochodzie. Postanowiłam iść po Rossa, który nadal siedział w domu. Nikola zajęła się żegnaniem ze wszystkim po kolej w domu. Więc mogłam chwile porozmawiać z blondynem.
- Ross co się dzieje. Odkąd ci powiedziałam o telefonie Ryd i o tym, że musimy wracać nie odezwałeś się do mnie słowem. Co się dzieje?- spytałam go patrząc na niego pytającym wzrokiem.
- Nic po prostu nie mogę uwierzyć w to, że to były tylko dwa dni i już nigdy więcej się nie powtórzą.- powiedział. Ja o tym wiedziała, ale w głębi duszy nadal mam nadzieje, że jednak nie weźmie tego ślubu z Emily, ale jego wypowiedź dała mi jasno do zrozumienia, że jednak byłam tylko jego zabawką na dwa dni. Tylko nadal nie wiem co tym chciał osiągnąć. Mam tylko nadzieje, że nie bawił się uczuciami Nikoli tak samo jak moimi. Bo ja to przeżyje już nie raz się na nim zawiodłam, ale gorzej będzie z małą. Nie chce, żeby cierpiała i to przez niego.
- Takie życie. Wszystko już spakowane możemy jechać.- powiedziałam udawanym spokojem i szybko wyszłam z pokoju.
- Mama Toffik zrobił kopkę.- powiedziała mała pokazując na kopę na podłodze. Zabrałam się do sprzątania tej kupki i jak już kończyłam przyszedł Ross.
- Co to?- zapytał widząc, że niosę w rękach coś.
- Kupka Toffika, bo mamusia ją posprzątała.- wyręczyła mnie w wypowiedzi Nikola.
- Kiepsko.- powiedział.
- Ciesz się, że tobie tego nie zostawiłam.- powiedziałam wycierając mokre ręce.
- Dobra moje dziewczyny wracamy do domu. Pakować się do samochodu.- powiedział blondyn, a my posuszni wsiadłyśmy do samochodu. Jakie było zdziwienie blondyna jak usiadłam z tyłu koło Nikoli.
- Lau, a ty nie wolisz siedzieć z przodu?
- Nie, bo pewnie i tak zaraz usne. Więc dobranoc.- powiedziałam poprawiając się wygodnie na siedzeniu, a Nikola się do mnie przytuliła. I miałam racje bo zaraz zasnęłam. Obudziłam się dopiero gdy Nikki zaczęła mnie szturchać, że już jesteśmy na miejscu. Nikola szybko pobiegła pokazać pieska Vance, a ja zostałam sam na sam z Rossem.
- Więc widzimy się jutro w pracy?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedział patrząc na mnie takim dziwnym wzrokiem.
- To pa.- już chciałam odejść jak blondyn przyciągnął mnie do siebie i wpił w usta z taką pasją jak nigdy. Z przyjemnością oddałam pocałunek. Nie myślałam o tym, że Vanessa może nas zobaczyć. Czy ktokolwiek inny. Po prostu dałam się ponieść przyjemność. Po jakiś pięciu minutach chłopak się ode mnie odessał, a ja czułam to co zawsze czyli niedosyt, ale musiałam się opanować.
- Teraz możesz już mówić to swoje pa.- powiedział uśmiechając się do mnie szeroko.
- Pa.- powiedziałam całując go w policzek i zabierając swoje torby. Poszłam do domu. Jak już w nim byłam to wyjrzałam przez okno. Ross nadal tam jeszcze stał.
- No, no siostra nie wiedziałam, że kręcisz z zajętym kolesiem.- powiedziała uśmiechnięta Van.
- A gdzie jakieś cześć? I wcale z nim nie kręcę o co ci chodzi?- zapytałam bo miałam nadzieje, że stała w oknie i nie widziała tego całego zajścia.
- Cześć.- powiedziała i mnie mocno przytuliła. - Może stąd, że najpierw zabiera was na wakacje, daje Nikoli słodkiego pieska i z tego co mi mała opowiadała to nieźle między wami iskrzy.- powiedziała cała w skowronkach czarnowłosa.
- Dał Nikoli pieska, bo jest jej tatą i ma prawo, i wcale między nami nie iskrzy. On jest wierny Emily jak mało komu.- powiedziała choć było zupełnie inaczej, ale Vanessa jak narazie nie musi o tym wiedzieć.
- Dobra nie wnikam, ale idź już spać, bo widzie, że jesteś zmęczona.- powiedziała jak mama kiedyś i pocałowała mnie tak samo jak ona w czoło, a ja posuszni poszłam spać.

 ~*~
Hej, mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za to, że rozdziału długo nie dodawałam, a jak już dodaje to taki bez sensu.

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest po prostu świetny ! ♥♥♥♥
    Coraz bardziej mnie ciekawi ta historia ! Z niecierpliwością czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Czekam na next!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na następny ma byc szybciorem

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy next? Twoje opowiadanie jest świetne!!!

    OdpowiedzUsuń