*Oczami narratora (nowość)*
Gdy Ross dojechał już do swojego domu szybko do niego wszedł, a na
wejściu od razu przywitała go wściekła Emily.
- Możesz mi powiedzieć gdzie byłeś?!- zapytała cała czerwona.
- Może najpierw dasz mi wejść do domu?- zapytał chłodno blondyn.
- Nie najpierw mi powiesz gdzie byłeś i z kim, albo możesz sobie
spać w samochodzie!- krzyknęła już wściekła dziewczyna.
- Chcesz wiedzieć gdzie byłem. To proszę bardzo. Byłem za miastem z
Laurą i moją córką. Jeszcze coś?- powiedział wściekły blondyn, a
Emily nie wiedziała co powiedzieć. Dobrze wiedziała, że jej
narzeczony nie jest u rodziców, ale nie spodziewała się, że powie
jej prawdę.
- Co?!- zapytała w końcu jak idiotka.
- To co słyszałaś byłem z Lau i Nikolom za miastem.- powiedział już
spokojniej.
- Zdradziłeś mnie z tą szmatą czy nie!?- zapytała pewna, że powie
prawdę. Chłopak jednak się trochę już uspokoił, ale Emily oleju do
ognia dodała tym jak nazwała Laure.
- Ty jesteś szmatą i nie, nie zdradziłem cie z Laurą.- powiedział
przez zęby. Powiedział to tak łatwo jakby to mówił codziennie.
Emily trochę się zdziwiła, że Ross jest na nią taki wściekły, ale
nie wiedziała czemu.
- No dobrze już wszystko wiem. Tylko następnym razem mi powiedz jak
będziesz chciał pojechać na wakacje ze swoją byłą dziewczyną.
Dobrze?- powiedziała, a on tylko pokiwał głową. Emily się ucieszyła
i chciała go przytulić, ale on szybko się od niej odsunął.
Dziewczyna spojrzała na blondyna nie ukrywając swojego zdziwienia.
Ross oczywiście zauważył, że Emily się na niego dziwnie patrzy, ale
nic sobie z tego nie zrobił i poszedł do łazienki wsiąść prysznic.
Emily dalej stała tak zdziwiona zachowaniem swojego
"ukochanego". Nie rozumiała czemu jeszcze dwa dni temu
był dla niej taki kochany i ciepły, a teraz jest szorstki, niemiły
i oschły w stosunku di niej. Tego nie potrafiła zrozumieć. "Co
takiego stało się przez te dwa dni, że się tak zmienił?" - to
pytanie non stop chodziło jej po głowie. Postanowiła, że znajdzie
na nie odpowiedź, chodzi by miała kogoś zabić. Z tą myślą położyła
się spać.
*Następnego dnia (Oczami Laury)*
Obudziła się dzisiaj o siódmej. Trochę się zdziwiłam, bo na dole
nie było słychać żadnych głosów tylko jakieś ciche próby
szczekania. No tak przecież ja od dwóch dni mam psa, z którym
trzeba wyjść na dwór. Szybko wstała z łóżka i biorąc ubrania
poszłam do łazienki. Tam się umyłam ubrałam i lekko umalowałam.
Zeszłam na dół, a tam Van śpiąca na kanapie jakby nie miała
własnego pokoju i łóżka.
- Vanessa pali się wstawaj i ratuj swoją dupę!!- krzyknęłam jej do
ucha, a ona tak się przestraszyła, że aż spadła z kanapy. Ja za to
stałam nad nią i się śmiałam.
- Bardzo śmieszne wiesz. Chyba muszę powiedzieć Rossowi, żeby znowu
cie gdzieś wywiózł to będę miała spokój.- mówi Van, a ja nadal się
cicho śmiałam.
- Dobra później pomyślisz jak mnie zabić, a teraz obudzi moją córę
i daj jej śniadanie, a ja idę z Toffikiem na spacer.- powiedziałam
do Van, a ona tylko pokiwała głową ze zrozumieniem, a ja poszłam
zapiąć małego rozrabiaka na smycz i z nim wyszłam. Było bardzo
ciepło jak na ranną porę, ale cóż się dziwić to w końcu LA. Gdy tak
szłam, a raczej byłam ciągnięta przez Toffika wpadłam na kogoś. Jak
się okazało był to jakiś strasznie zadufany w sobie frajer.
- Hej piękna może dasz się zaprosić na kawę?- zapytał i uśmiechnął
się tak, że mogłam zobaczyć jego żółte zęby.
- Nie dzięki, mój mąż na mnie czeka.- powiedziałam i już chciałam
od niego zwiać, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. O
nie teraz jest bardzo blisko mnie, aż za blisko.
- Mała nie przejmuj się jakimś głupim frajerem i chodź z fajnym
gościem na randkę.- powiedział, a jego ohydny oddech miałam na
twarzy i myślałam, że zaraz puszcze pawia.
- Po pierwsze to mała może być twoja pała, po drugie zostaw mnie
pieprzony frajerze, po trzecie rzygać mi się chce!- powiedziałam, a
raczej wywrzeszczałam w jego ohydną mordę, ale on nie dawał za
wygraną.
- Już nie udawaj takiej niedostępnej przecież wiem, że tego
chcesz.- powiedział zbliżając do mnie swoją twarz. Już by mnie
pocałował, gdyby nie Toffik, który go ugryzł w nogę. Dobry piesek.
- Głupi szczeniak!- wrzasnął ten pojeb jakby takie małe słoneczko
mogło mu coś zrobić.
- Na drugi raz radze ci posłuchać jak dziewczyna mówi nie i ciesz
się, że nie przyszłam z mężem tylko psem.- powiedziałam mu jeszcze
i wróciłam do domu. Tak już była Van, Riker (?) i Nikola.
- Mama, a gdzie ty byłaś?- zapytała mnie Nikki.
- Byłam z Toffikiem na spacerze.- powiedziałam małej i pocałowałam
ją w czoło.
- Jesz naleśniki?- zapytała moja kochana siostra.
- Tak tylko najpierw pójdę się przebrać, bo zaraz muszę wychodzić,
bo się Ross wnerwi, a i co tu robi Riker?- zapytałam patrząc na
Lyncha.
- Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę.- powiedział i dał mojej
siostrze całusa w policzek. Ejj, ja też tak chce.
- Jesteście razem? Czemu mi nie powiedziałaś?- mówiłam i ich mocno
przytuliłam.
- Tak jesteśmy i chcieliśmy powiedzieć wszystkim jutro na kolacji u
Rydel.- wyjaśniła mi czarnowłosa, a ja jeszcze raz ją przytuliłam i
poszłam się przebrać. Postanowiłam się ubrać w czarną, krótką spódniczkę, a do tego białą koszule z dekoltem. Poprawiłam jeszcze
makijaż i zeszłam z powrotem na dół.
- Wow! Lau jak Rossiu cie taką zobaczy to chyba oszaleje.-
powiedział Rik na mój wygląd.
- No mam nadzieje, że nie skoro niedługo bierze ślub.- powiedziałam
tak jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.
- Laura on cie nadal kocha.- powiedział nagle, a ja tak się
zdziwiłam, że wyplułam kawę, którą właśnie piłam na Vanesse.
- Fuu!- krzyknęła 'poszkodowana'.
- Coś ty powiedział?- zapytałam, gdy już to do mnie dotarło.
- To widać, a ty się o tym przekonasz już niedługo.- mówił bardzo
poważnie, aż zaczęłam się bać.
- Dobra ja wiem swoje i ty też ale zobaczymy później, kto miał racje, bo teraz muszę iść do pracy, bo twój młodszy klon mnie
zabije. Van zawieziesz Nikole prawda?- zapytałam jeszcze siostrę
przed odejściem.
- Tak jasne i wiesz co mam to samo zdanie co Rikeruś.- powiedziała
i objęła blondyna. Ja tylko przekręciłam oczami, pożegnałam się z
córką i szybko wyszłam. Wzięłam samochód Van i ruszyłam Do pracy.
Na szczęście nie było korków to zdążyłam na czas. Ja weszłam do
biura to zastałam tam moją kochaną Monice.
- Lau, jak ja dawno cie nie widziałam.- powiedziała uradowana i
mnie mocno przytuliła.
- Tak wiem też się stęskniłam.- powiedziałam oddając przytulaska.
- Opowiadaj jak było na wakacjach z szefem?- zapytała.
- Normalnie, a będąc przy temacie to jest już?- zapytałam.
- Wiesz, że i tak wyciągnę od ciebie wszystko Marano.- powiedziała
patrząc na mnie groźnie.
- Tak wiem, ale jest czy nie?- zapytałam ponownie.
- Tak jest i chciał, żebyś do niego przyszła jak tylko
przyjdziesz.- powiedziała na luzie.
- To czego mi tego od razu nie mówisz?- zapytałam ze śmiechem.
- Bo jak sobie trochę poczeka to nic mu się nie stanie.- zaczęła
się śmiać jak nienormalna, a ja patrząc na nią jak na idiotkę
udałam się do gabinetu blondyna. Szybko weszłam bez pukania, bo po
co. Przecież nic niestosownego nie robi.
- Cześć, chciałeś, żebym przyszła to jestem. Co jest?- zapytałam, a
chłopak zamiast mi odpowiedzieć zlustrował mnie od stóp do głów
przegryzając przy tym dolną wargę.
- Ross możesz przestać się na mnie tak gapić?- zapytałam, a blondyn
dopiero teraz raczył oderwać wzrok od moich hmm cycków.
- Nie, nie mogę.- powiedział podchodząc do mnie bliżej i łapiąc
mnie za talie.
- Czemu?- zapytałam.
- Bo wyglądasz niezmiernie sexownie i jakbym mógł to bym
przeleciał cie teraz, tutaj na tym o to biurku.- wyszeptał mi na
ucho i wskazał przedmiot, który stał za nim.
- Bardzo mi przykro panie Lynch, ale musi się pan obejść smakiem.-
odsunęłam go od siebie.
- Jeszcze zobaczymy panno Marano.
- Dobra po co chciałeś, żebym przyszła?- zapytałam już całkiem poważnie.
- Po pierwsze się za tobą stęskniłem- powiedział i ponownie
przyciągnął mnie go siebie. - A po drugie to musisz ze mną zostać
po godzinach.- powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- Ale czemu ja nie może Monica?- zapytałam z nadzieją. Tak bardzo
nie chce siedzieć sama w tym biurze do nocy.
- Nie może, bo jest umówiona z Rockym i oboje mnie o to prosili, a
wiesz jaki ja jestem dobry.- powiedział posyłając mi swój niewinny
uśmieszek.
- Tak bardzo, a tym bardzie jak chcesz mnie samą tu zostawić, na
cały wieczór.- prychnęłam urażona.
- Kto powiedział, że zostaniesz sama?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- No to chyba logiczne, ale skoro tak, to proszę niech zostanie ze
mną jakiś przystojniak.- powiedziałam.
- Twoje życzenie zostało spełnione.- uśmiechnął się bardzo słodko.
- Tak kto to znam go, na którym piętrze pracuje?- zasypywałam go
głupimi pytaniami, a on tylko coraz dziwniejszą miał minę.
- Pracuje na tym samym piętrze co ty, znasz go doskonale. Coś
jeszcze?- wytłumaczył mi, a ja chciałam się z nim jeszcze bardziej
podroczyć. Zobaczymy czy jest o mnie zazdrosny.
- Ale na tym piętrze jedyny mężczyzna, którego znam to ty, ale ty
nie jesteś aż tak przystojny.- powiedziałam robiąc smutną minkę.
- Jak to nie jestem przystojny?- zapytał odsuwając się ode mnie.
- No po prostu, a tak w ogóle to miałam nadzieje, że zostanie ze
mną ten Josh z piętra Delly. On to dopiero ciacho.- mówiłam
rozmarzonym głosem, a Ross robił się coraz bardziej czerwony.
- To on już od jutro tu nie pracuje.- powiedział bardzo poważnie, a
ja już postanowiłam przerwać tą zabawę, bo ten chłopak na serio
zostanie bez pracy.
- Ross, ale ty wiesz, że ja sobie jaja robię?- zapytałam, a blondyn
popatrzył na mnie niepewnie.
- Czyli, że ty sobie ze mnie tylko żartujesz?
- No tak troszeczkę.- powiedziałam uśmiechając się do niego jak
najsłodziej umiałam.
- Nie ładnie, bardzo nieładnie panno Marano.- powiedział
przybliżając mnie do siebie.
- Mi tam się podobało.- powiedziałam jeszcze bardziej się do niego
uśmiechając.
- No dobra powiedzmy, że już nie jestem na ciebie zły.- powiedział
i już chciał mnie pocałować. No właśnie chciał, ale go odepchnęłam.
Trochę się zdziwił, ale to nie ważne.
- Co jest?- zapytał zdziwiony.
- Nie tutaj, bo jeszcze ktoś wejdzie i nas zobaczy.- powiedziałam,
a Ross zrobił smutną minę.
- Nikt tu nie wejdzie.- powiedział i znowu się do mnie przybliżył.
- Powiedziałam nie tu i nie teraz, a i jak tylko tyle miałeś mi do powiedzenia to wracam do pracy.- powiedziałam, a blondyn pokiwał
głową więc wyszłam. Z Monicą siedziała Delly. W sumie to wcale mnie
nie zdziwiło.
- Hej Rydel.- powiedziałam i ją przytuliłam.
- No cześć. Dobra opowiadaj jak było na 'wakacjach'?-
zapytała bardzo hmm podniecona blondynka.
- Jak miało być, było normalnie.- powiedziałam i miałam nadzieje,
że dadzą sobie już spokój, ale niestety nie takie rzeczy z dwoma
blondynkami.
- Weź mnie wkurwiaj i mów jak było i co robiliście!- krzyknęła
wściekła Delly, chyba ma dzisiaj zły dzień, albo pokłóciła się z
Ellem.
- Dobra lepiej ty mów co jest?- zapytałam, a Rydel chciała mnie
zabić wzrokiem.
- Nic tylko mam dzisiaj taki dzień, że mnie wszystko wkurwia więc
lepiej nie zaczynaj i gadaj jak było.- powiedziała już spokojniej,
ale nadal z jadem.
- Jak było, było tak normalnie. Nic niestosownego się nie stało.
Ross kupił Nikoli pieska. Było fajnie nawet bardzo, ale to tylko
iluzja.- powiedziałam, a dziewczyny popatrzyły na mnie z takim nie
wiem smutkiem? Chyba tak.
- Czyli żadnego pieprzenia, ani nawet małego pocałunku nie było?-
spytała z żalem Moni.
- No nie było. On jest tak wierny Emily, że mi nawet tak nie był.
No ale cóż to co było kiedyś nie powróć. Mówi się trudno i żyje się
dalej.- powiedziałam, a dziewczyny mnie przytuliły.
- Ja nie rozumiem ciebie. Takiego anioła zdradził, a tej jędzy nie.
To jest niedorzeczne. Jego musieli podmienić w szpitalu, albo
dostał urazu mózgu.- powiedziała Delly, a ja się cicho zaśmiałam.
- Kochanie takie jest życie.- wytłumaczyła jej Moni.
- Dobra, a co on od ciebie chciał tak z samego rana?
- Powiedzieć mi, że muszę zostać po godzinach z nim i pomóc mu z
jakimiś papierami.- wytłumaczyłam im.
- Czemu akurat ty, a nie Monica?- podejrzenia Delly kiedyś
zaprowadzą mnie do grobu.
- Kochanie weź przestań smuć domysły. Dobrze?- zapytałam ją.
- Dobrze, ale dlaczego ty?- ponowiła pytanie patrząc na mnie
uważnie.
- Bo Monica ma dzisiaj randkę z Rockym i oboje go o to prosili.-
wytłumaczyłam patrząc na wspomnianą dziewczynę. Monica jak
usłyszała te słowa to się zaczerwieniła i spuściła głowę. Czyli to
jednak prawda. Dobrze wiedzieć.
- Co??- krzyknęła zdziwiona Delly. No w sumie nic dziwnego by nie
było w tym, że sobie krzyknęła, ale jak z gabinetu wybiegł
przerażony Ross to już było dziwne.
- Siostra co się stało, że tak krzyczysz?- zapytał patrząc po nas.
- Jej nic tylko dowiedziała się o randce twojego starszego brata i
Monici.- wytłumaczyłam mu.
- Aa chyba, że tak. To już tak nie krzycz, bo nie mogę się skupić
na pracy.- powiedział i zniknął w gabinecie.
- Powiesz mi jak to się stało, że ty i Rocky jesteście razem?-
zapytała już spokojniej blondynka.
- My nie jesteśmy razem, a to tylko wyjście dwójki przyjaciół.-
zaczęła się głupio tłumaczyć i myślała, że jej w to uwierzymy.
- Tak, a ja jestem królową Wielkiej Brytanii.- powiedziałam.
- Nie wiedziałam pani wysokość.- powiedziała i się ukłoniła.
- Dobra bez jaj. Nas nie oszukasz kochanie.
- Tak wiem i tego boje się najbardziej.- po tych słowach Delly
musiała wracać do siebie, a my z Monicą zaczęłyśmy w końcu
pracować. Gdy wybiła piąta każdy zaczął się zbierać do domu, a ja
sobie spokojniej siedziałam.
- Cześć Moni... Laura?- zapytał zaskoczony Rocky, który właśnie
przyszedł po moją przyjaciółkę.
- Cześć Rocky.- powiedziałam, a chłopak mnie przytulił.
- Kiedy wróciłaś?- zapytał.
- Jakiś miesiąc temu.
- I mnie nie odwiedziłaś. Wstyd.- powiedział oburzony.
- Przepraszam, ale ty i Ell mieliście się dowiedzieć jutro na
kolacji u twojej siostry, że wróciłam.- wytłumaczyłam mu.
- Dobra czegoś nie rozumiem. Ross wie, bo z nim pracujesz, Delly
też, a Riker jak się dowiedział?
- Vanessa kiedyś na niego wpadła i teraz Rik jest częstym gościem w
moim domu.
- Dobra gdzie moja dziewczyna?- wreszcie zakumkał, że jej tu nie ma.
- Czekaj ty powiedziałeś dziewczyna? Tak wiedziałam, że Monica
kłamie.
- Powiesz mi w końcu gdzie jest.- zapytał nie ukrywając zdziwienia
moim zachowaniem.
- Lau możesz mi z tym pomóc. O cześć brat.- jak zawsze Ross wiem
kiedy przyjść.
- Cześć, czemu się nie pochwaliłeś, że twoja wielka miłość
wróciła?- zapytał Rocky. Serio wielka miłość.
- Bo byłbyś znowu zazdrosny braciszku.- powiedział uśmiechnięty i
objął mnie ramieniem.
- Rocky już jesteś?- wreszcie wróciła Monica.
- Tak i dowiedziałem się bardzo dużo ciekawych ciekawostek.-
powiedział patrząc to na mnie to na Rossa. Tylko nie rozumiem o co
mu z tym chodziło.
- Dobra to idziemy?- zapytała Moni, a brunet przytaknął. Pożegnali
się i wyszli.
- To w czym miałam ci pomóc?- zapytałam blondyna.
- Bo szukam takich papierów, a nie mogę znaleźć.- poskarżył się
robiąc smutną minę.
- Dobra chodź znajdziemy w tym bałaganie twoim.- powiedziałam i
pociągnęłam go do gabinetu. Tylko nie myślałam, że z szukaniem
jednego durnego papierku zejdzie mam dwie godziny.
- Jest! Znalazłem!- krzyknął uradowany blondyn.
- No nareszcie ile tego szukać można.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Długo. Chcesz kawy?- zapytał, a ja zdjęłam buty, bo moje nogi już
nie wytrzymują.
- Tak, bardzo chętnie.- powiedziałam wstając i podchodząc do
niego. Podał mi kawę, a ja zaczęłam ją pić. Po chwili Ross zaczął
się cicho śmiać.
- Co cie tak bawi?- zapytała, a on jeszcze bardziej zaczął się
śmiać. - No co?- zapytałam jeszcze raz, bo zaczął mnie wkurzać. On
jednak nic nie odpowiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i
pocałował. Nawet nie zdążyłam odwzajemnić pocałunku, bo już się ode
mnie oderwał, ale nadal był blisko.
- Miałaś czarne wąsy od kawy.- powiedział, a jego słodki oddech
odbił się od moich ust.
- To mogłeś powiedzieć.
- Po co jak już ich nie masz?- zapytał.
- No wiesz może ja nie chciałam się z tobą całować.- powiedziałam
tak, żeby zabrzmiało poważnie i chyba mi się udało wnioskując po
jego minię.
- Ależ czy na pewno jesteś tego pewna?- zapytał i przybliżył się
jeszcze bliżej mnie. Skubaniec jeden wie co robić.
- Tak jestem tego pewna.- powiedziałam, a raczej szepnęłam. Ross za
to się słodko uśmiechnął i zbliżył jeszcze.
- A mi się jednak wydaje, że chcesz.
- Po czym to wnioskujesz?- zapytałam prawie nie słyszalnie, ale on
to usłyszał.
- Po tym.- powiedział i pocałował mnie bardzo stanowczo. Ja szybko
oddałam pocałunek. Ross jak tylko poczuł, że odwzajemniał
przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Ja zarzuciłam mu ręce na
szyje i wplotłam we włosy, a on swoje położył na mojej tali. Bez
butów byłam jeszcze niższa od niego i musiałam stać na palcach, ale
cóż. Nasz pocałunek chodzi od samego początku był namiętny to co
rusz był jeszcze bardziej łapczywy i namiętny. W końcu zmęczyłam
się staniem na palcach. Więc podskoczyłam do góry obejmując
blondyna nogami w okół bioder. Jego ręce za to powędrowały pod moją pupę. Chłopak zaczął ze mną gdzieś iść ciągle całując. Jak się
okazało po hałasie to chyba na biurko. Po chwili już siedziałam
nadal obejmując go nagami na biurku. Ross zaczął już ściągać moją
koszule, a ja jego, ale niestety ktoś zapukał do drzwi. Na początku
Ross się tym nie przejął, ale ja tak.
- Ross, ktoś puka.- powiedziałam między pocałunkami.
- Miech sobie puka.- on w ogóle się tym nie przejmuje i nadal mnie
całuje.
- Ross, a jak to Emily.- powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No dobra niech już będzie.- powiedział i mnie puścił. Ja szybko
zeszłam z biurka i zapięłam koszule, którą Ross rozpiął.
- A ty nie masz zamiaru zapinając swojej?- zapytałam, gdy zobaczyłam,
że on się mi ciągle przygląda. Po moich słowach się otrząsnął i
zaczął zapinać koszule. Gdy już skończył do gabinetu wleciała
wściekła Emily.
~`*~`
Hej, tak wiem znowu nie było długo rozdziału, ale naprawdę nie dałam rady. Bardzo przepraszam. Mam nadzieje, że nie jesteście źli i moje wypociny wam się podobają.
Rozdział tak dzień przed świętami. Więc tak: Wesołych Świąt. Wesołego Alleluja i mokrego dyngusa.
Rozdział jest Cudowny!
OdpowiedzUsuńTak bardzo kocham tego bloga :3
Czekam na next ♥
Świetny :* czekam na nexta :* szybko szybko :*
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział (tak jak wszystkie). Ciekawe, co będzie dalej? Z niecierpliwością czekam na nexta.
OdpowiedzUsuń~Nacia
PS. Na święta życzę Ci dużo weny, wesołego jajka i mokrego poniedziałku. :-)
Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Ross zaraz zerwie z ta Emily i będzie sobie z Laurą. Bo to oczywiste, że oni do siebie bardziej pasują i mają razem dziecko, a Emily do wiedźma.
Czekam na nexta.
P.S
Nominowałam cię do TB http://nie-konczoca-sie-milosc-raura.blogspot.com/
Genialny *o* Emily mnie wnerwia Wrrrrrrr =/
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next ;D
Super rozdział kiedy następny?
OdpowiedzUsuńTeż mnie Emily wnerwia
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny! ^^
OdpowiedzUsuń+ nominowałam Cię do TB :D
http://muzyka-w-naszych-sercach-raura.blogspot.com/2015/04/moj-pierwszy-raz_5.htmlOdpowiedzUsuń
Ty wiesz, że dopiero dzisiaj znalazłam tego bloga? Kufa ja nie wiem jakim cudem. Ale kufa po przeczytaniu wszystkich rozdziałów w jeden dzień to kufa stwierdzam, że kufa to jest genialna historia. Kufa spodobał mi soę taki Ross ;-; Jejku a ta Emily mnie tak cholernie wkurza, bosssz ;-; weź niech ją kurde samolot przejedzie ;-; bosz zakochałam się w tym blogu, no nie mogę. *-* i jeszcze Raura taka mraśna, jejku no podbiłaś moje serce tym blogiem :') a i dzięki za nominację do TB, ehh chociaż tyle że dałaś dużo czasu ;-; no ale dobra, odbiegam od tematu kufa. Masz mega talent dziewojo i nie zmarnuj go, jasne? Mam nadzieje że tak ^^ Jeszcze raz muszę pochwalić cię za genialny pomysł na blog! Kufa no nie moge znaleść słów opisujących tego bloga, ugh. ;-; Życzę ci pełnooo weny i wgl czekam na kolejny cudny next skarbie ❤
OdpowiedzUsuń