sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 12

*Oczami narratora (nowość)*
Gdy Ross dojechał już do swojego domu szybko do niego wszedł, a na wejściu od razu przywitała go wściekła Emily.
- Możesz mi powiedzieć gdzie byłeś?!- zapytała cała czerwona.
- Może najpierw dasz mi wejść do domu?- zapytał chłodno blondyn.
- Nie najpierw mi powiesz gdzie byłeś i z kim, albo możesz sobie spać w samochodzie!- krzyknęła już wściekła dziewczyna.
- Chcesz wiedzieć gdzie byłem. To proszę bardzo. Byłem za miastem z Laurą i moją córką. Jeszcze coś?- powiedział wściekły blondyn, a Emily nie wiedziała co powiedzieć. Dobrze wiedziała, że jej narzeczony nie jest u rodziców, ale nie spodziewała się, że powie jej prawdę.
- Co?!- zapytała w końcu jak idiotka.
- To co słyszałaś byłem z Lau i Nikolom za miastem.- powiedział już spokojniej.
- Zdradziłeś mnie z tą szmatą czy nie!?- zapytała pewna, że powie prawdę. Chłopak jednak się trochę już uspokoił, ale Emily oleju do ognia dodała tym jak nazwała Laure.
- Ty jesteś szmatą i nie, nie zdradziłem cie z Laurą.- powiedział przez zęby. Powiedział to tak łatwo jakby to mówił codziennie. Emily trochę się zdziwiła, że Ross jest na nią taki wściekły, ale nie wiedziała czemu.
- No dobrze już wszystko wiem. Tylko następnym razem mi powiedz jak będziesz chciał pojechać na wakacje ze swoją byłą dziewczyną. Dobrze?- powiedziała, a on tylko pokiwał głową. Emily się ucieszyła i chciała go przytulić, ale on szybko się od niej odsunął. Dziewczyna spojrzała na blondyna nie ukrywając swojego zdziwienia. Ross oczywiście zauważył, że Emily się na niego dziwnie patrzy, ale nic sobie z tego nie zrobił i poszedł do łazienki wsiąść prysznic. Emily dalej stała tak zdziwiona zachowaniem swojego "ukochanego". Nie rozumiała czemu jeszcze dwa dni temu był dla niej taki kochany i ciepły, a teraz jest szorstki, niemiły i oschły w stosunku di niej. Tego nie potrafiła zrozumieć. "Co takiego stało się przez te dwa dni, że się tak zmienił?" - to pytanie non stop chodziło jej po głowie. Postanowiła, że znajdzie na nie odpowiedź, chodzi by miała kogoś zabić. Z tą myślą położyła się spać.


*Następnego dnia (Oczami Laury)*
Obudziła się dzisiaj o siódmej. Trochę się zdziwiłam, bo na dole nie było słychać żadnych głosów tylko jakieś ciche próby szczekania. No tak przecież ja od dwóch dni mam psa, z którym trzeba wyjść na dwór. Szybko wstała z łóżka i biorąc ubrania poszłam do łazienki. Tam się umyłam ubrałam i lekko umalowałam. Zeszłam na dół, a tam Van śpiąca na kanapie jakby nie miała własnego pokoju i łóżka.
- Vanessa pali się wstawaj i ratuj swoją dupę!!- krzyknęłam jej do ucha, a ona tak się przestraszyła, że aż spadła z kanapy. Ja za to stałam nad nią i się śmiałam.
- Bardzo śmieszne wiesz. Chyba muszę powiedzieć Rossowi, żeby znowu cie gdzieś wywiózł to będę miała spokój.- mówi Van, a ja nadal się cicho śmiałam.
- Dobra później pomyślisz jak mnie zabić, a teraz obudzi moją córę i daj jej śniadanie, a ja idę z Toffikiem na spacer.- powiedziałam do Van, a ona tylko pokiwała głową ze zrozumieniem, a ja poszłam zapiąć małego rozrabiaka na smycz i z nim wyszłam. Było bardzo ciepło jak na ranną porę, ale cóż się dziwić to w końcu LA. Gdy tak szłam, a raczej byłam ciągnięta przez Toffika wpadłam na kogoś. Jak się okazało był to jakiś strasznie zadufany w sobie frajer.
- Hej piękna może dasz się zaprosić na kawę?- zapytał i uśmiechnął się tak, że mogłam zobaczyć jego żółte zęby.
- Nie dzięki, mój mąż na mnie czeka.- powiedziałam i już chciałam od niego zwiać, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. O nie teraz jest bardzo blisko mnie, aż za blisko.
- Mała nie przejmuj się jakimś głupim frajerem i chodź z fajnym gościem na randkę.- powiedział, a jego ohydny oddech miałam na twarzy i myślałam, że zaraz puszcze pawia.
- Po pierwsze to mała może być twoja pała, po drugie zostaw mnie pieprzony frajerze, po trzecie rzygać mi się chce!- powiedziałam, a raczej wywrzeszczałam w jego ohydną mordę, ale on nie dawał za wygraną.
- Już nie udawaj takiej niedostępnej przecież wiem, że tego chcesz.- powiedział zbliżając do mnie swoją twarz. Już by mnie pocałował, gdyby nie Toffik, który go ugryzł w nogę. Dobry piesek.
- Głupi szczeniak!- wrzasnął ten pojeb jakby takie małe słoneczko mogło mu coś zrobić.
- Na drugi raz radze ci posłuchać jak dziewczyna mówi nie i ciesz się, że nie przyszłam z mężem tylko psem.- powiedziałam mu jeszcze i wróciłam do domu. Tak już była Van, Riker (?) i Nikola.
- Mama, a gdzie ty byłaś?- zapytała mnie Nikki.
- Byłam z Toffikiem na spacerze.- powiedziałam małej i pocałowałam ją w czoło.
- Jesz naleśniki?- zapytała moja kochana siostra.
- Tak tylko najpierw pójdę się przebrać, bo zaraz muszę wychodzić, bo się Ross wnerwi, a i co tu robi Riker?- zapytałam patrząc na Lyncha.
- Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę.- powiedział i dał mojej siostrze całusa w policzek. Ejj, ja też tak chce.
- Jesteście razem? Czemu mi nie powiedziałaś?- mówiłam i ich mocno przytuliłam.
- Tak jesteśmy i chcieliśmy powiedzieć wszystkim jutro na kolacji u Rydel.- wyjaśniła mi czarnowłosa, a ja jeszcze raz ją przytuliłam i poszłam się przebrać. Postanowiłam się ubrać w czarną, krótką spódniczkę, a do tego białą koszule z dekoltem. Poprawiłam jeszcze makijaż i zeszłam z powrotem na dół.
- Wow! Lau jak Rossiu cie taką zobaczy to chyba oszaleje.- powiedział Rik na mój wygląd.
- No mam nadzieje, że nie skoro niedługo bierze ślub.- powiedziałam tak jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.
- Laura on cie nadal kocha.- powiedział nagle, a ja tak się zdziwiłam, że wyplułam kawę, którą właśnie piłam na Vanesse.
- Fuu!- krzyknęła 'poszkodowana'.
- Coś ty powiedział?- zapytałam, gdy już to do mnie dotarło.
- To widać, a ty się o tym przekonasz już niedługo.- mówił bardzo poważnie, aż zaczęłam się bać.
- Dobra ja wiem swoje i ty też ale zobaczymy później, kto miał racje, bo teraz muszę iść do pracy, bo twój młodszy klon mnie zabije. Van zawieziesz Nikole prawda?- zapytałam jeszcze siostrę przed odejściem.
- Tak jasne i wiesz co mam to samo zdanie co Rikeruś.- powiedziała i objęła blondyna. Ja tylko przekręciłam oczami, pożegnałam się z córką i szybko wyszłam. Wzięłam samochód Van i ruszyłam Do pracy. Na szczęście nie było korków to zdążyłam na czas. Ja weszłam do biura to zastałam tam moją kochaną Monice.
- Lau, jak ja dawno cie nie widziałam.- powiedziała uradowana i mnie mocno przytuliła.
- Tak wiem też się stęskniłam.- powiedziałam oddając przytulaska.
- Opowiadaj jak było na wakacjach z szefem?- zapytała.
- Normalnie, a będąc przy temacie to jest już?- zapytałam.
- Wiesz, że i tak wyciągnę od ciebie wszystko Marano.- powiedziała patrząc na mnie groźnie.
- Tak wiem, ale jest czy nie?- zapytałam ponownie.
- Tak jest i chciał, żebyś do niego przyszła jak tylko przyjdziesz.- powiedziała na luzie.
- To czego mi tego od razu nie mówisz?- zapytałam ze śmiechem.
- Bo jak sobie trochę poczeka to nic mu się nie stanie.- zaczęła się śmiać jak nienormalna, a ja patrząc na nią jak na idiotkę udałam się do gabinetu blondyna. Szybko weszłam bez pukania, bo po co. Przecież nic niestosownego nie robi.
- Cześć, chciałeś, żebym przyszła to jestem. Co jest?- zapytałam, a chłopak zamiast mi odpowiedzieć zlustrował mnie od stóp do głów przegryzając przy tym dolną wargę.
- Ross możesz przestać się na mnie tak gapić?- zapytałam, a blondyn dopiero teraz raczył oderwać wzrok od moich hmm cycków.
- Nie, nie mogę.- powiedział podchodząc do mnie bliżej i łapiąc mnie za talie.
- Czemu?- zapytałam.
- Bo wyglądasz niezmiernie sexownie i jakbym mógł to bym przeleciał cie teraz, tutaj na tym o to biurku.- wyszeptał mi na ucho i wskazał przedmiot, który stał za nim.
- Bardzo mi przykro panie Lynch, ale musi się pan obejść smakiem.- odsunęłam go od siebie.
- Jeszcze zobaczymy panno Marano.
- Dobra po co chciałeś, żebym przyszła?- zapytałam już całkiem poważnie.
- Po pierwsze się za tobą stęskniłem- powiedział i ponownie przyciągnął mnie go siebie. - A po drugie to musisz ze mną zostać po godzinach.- powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- Ale czemu ja nie może Monica?- zapytałam z nadzieją. Tak bardzo nie chce siedzieć sama w tym biurze do nocy.
- Nie może, bo jest umówiona z Rockym i oboje mnie o to prosili, a wiesz jaki ja jestem dobry.- powiedział posyłając mi swój niewinny uśmieszek.
- Tak bardzo, a tym bardzie jak chcesz mnie samą tu zostawić, na cały wieczór.- prychnęłam urażona.
- Kto powiedział, że zostaniesz sama?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- No to chyba logiczne, ale skoro tak, to proszę niech zostanie ze mną jakiś przystojniak.- powiedziałam.
- Twoje życzenie zostało spełnione.- uśmiechnął się bardzo słodko.
- Tak kto to znam go, na którym piętrze pracuje?- zasypywałam go głupimi pytaniami, a on tylko coraz dziwniejszą miał minę.
- Pracuje na tym samym piętrze co ty, znasz go doskonale. Coś jeszcze?- wytłumaczył mi, a ja chciałam się z nim jeszcze bardziej podroczyć. Zobaczymy czy jest o mnie zazdrosny.
- Ale na tym piętrze jedyny mężczyzna, którego znam to ty, ale ty nie jesteś aż tak przystojny.- powiedziałam robiąc smutną minkę.
- Jak to nie jestem przystojny?- zapytał odsuwając się ode mnie.
- No po prostu, a tak w ogóle to miałam nadzieje, że zostanie ze mną ten Josh z piętra Delly. On to dopiero ciacho.- mówiłam rozmarzonym głosem, a Ross robił się coraz bardziej czerwony.
- To on już od jutro tu nie pracuje.- powiedział bardzo poważnie, a ja już postanowiłam przerwać tą zabawę, bo ten chłopak na serio zostanie bez pracy.
- Ross, ale ty wiesz, że ja sobie jaja robię?- zapytałam, a blondyn popatrzył na mnie niepewnie.
- Czyli, że ty sobie ze mnie tylko żartujesz?
- No tak troszeczkę.- powiedziałam uśmiechając się do niego jak najsłodziej umiałam.
- Nie ładnie, bardzo nieładnie panno Marano.- powiedział przybliżając mnie do siebie.
- Mi tam się podobało.- powiedziałam jeszcze bardziej się do niego uśmiechając.
- No dobra powiedzmy, że już nie jestem na ciebie zły.- powiedział i już chciał mnie pocałować. No właśnie chciał, ale go odepchnęłam. Trochę się zdziwił, ale to nie ważne.
- Co jest?- zapytał zdziwiony.
- Nie tutaj, bo jeszcze ktoś wejdzie i nas zobaczy.- powiedziałam, a Ross zrobił smutną minę.
- Nikt tu nie wejdzie.- powiedział i znowu się do mnie przybliżył.
- Powiedziałam nie tu i nie teraz, a i jak tylko tyle miałeś mi do powiedzenia to wracam do pracy.- powiedziałam, a blondyn pokiwał głową więc wyszłam. Z Monicą siedziała Delly. W sumie to wcale mnie nie zdziwiło.
- Hej Rydel.- powiedziałam i ją przytuliłam.
- No cześć. Dobra opowiadaj jak było na 'wakacjach'?- zapytała bardzo hmm podniecona blondynka.
- Jak miało być, było normalnie.- powiedziałam i miałam nadzieje, że dadzą sobie już spokój, ale niestety nie takie rzeczy z dwoma blondynkami.
- Weź mnie wkurwiaj i mów jak było i co robiliście!- krzyknęła wściekła Delly, chyba ma dzisiaj zły dzień, albo pokłóciła się z Ellem.
- Dobra lepiej ty mów co jest?- zapytałam, a Rydel chciała mnie zabić wzrokiem.
- Nic tylko mam dzisiaj taki dzień, że mnie wszystko wkurwia więc lepiej nie zaczynaj i gadaj jak było.- powiedziała już spokojniej, ale nadal z jadem.
- Jak było, było tak normalnie. Nic niestosownego się nie stało. Ross kupił Nikoli pieska. Było fajnie nawet bardzo, ale to tylko iluzja.- powiedziałam, a dziewczyny popatrzyły na mnie z takim nie wiem smutkiem? Chyba tak.
- Czyli żadnego pieprzenia, ani nawet małego pocałunku nie było?- spytała z żalem Moni.
- No nie było. On jest tak wierny Emily, że mi nawet tak nie był. No ale cóż to co było kiedyś nie powróć. Mówi się trudno i żyje się dalej.- powiedziałam, a dziewczyny mnie przytuliły.
- Ja nie rozumiem ciebie. Takiego anioła zdradził, a tej jędzy nie. To jest niedorzeczne. Jego musieli podmienić w szpitalu, albo dostał urazu mózgu.- powiedziała Delly, a ja się cicho zaśmiałam.
- Kochanie takie jest życie.- wytłumaczyła jej Moni.
- Dobra, a co on od ciebie chciał tak z samego rana?
- Powiedzieć mi, że muszę zostać po godzinach z nim i pomóc mu z jakimiś papierami.- wytłumaczyłam im.
- Czemu akurat ty, a nie Monica?- podejrzenia Delly kiedyś zaprowadzą mnie do grobu.
- Kochanie weź przestań smuć domysły. Dobrze?- zapytałam ją.
- Dobrze, ale dlaczego ty?- ponowiła pytanie patrząc na mnie uważnie.
- Bo Monica ma dzisiaj randkę z Rockym i oboje go o to prosili.- wytłumaczyłam patrząc na wspomnianą dziewczynę. Monica jak usłyszała te słowa to się zaczerwieniła i spuściła głowę. Czyli to jednak prawda. Dobrze wiedzieć.
- Co??- krzyknęła zdziwiona Delly. No w sumie nic dziwnego by nie było w tym, że sobie krzyknęła, ale jak z gabinetu wybiegł przerażony Ross to już było dziwne.
- Siostra co się stało, że tak krzyczysz?- zapytał patrząc po nas.
- Jej nic tylko dowiedziała się o randce twojego starszego brata i Monici.- wytłumaczyłam mu.
- Aa chyba, że tak. To już tak nie krzycz, bo nie mogę się skupić na pracy.- powiedział i zniknął w gabinecie.
- Powiesz mi jak to się stało, że ty i Rocky jesteście razem?- zapytała już spokojniej blondynka.
- My nie jesteśmy razem, a to tylko wyjście dwójki przyjaciół.- zaczęła się głupio tłumaczyć i myślała, że jej w to uwierzymy.
- Tak, a ja jestem królową Wielkiej Brytanii.- powiedziałam.
- Nie wiedziałam pani wysokość.- powiedziała i się ukłoniła.
- Dobra bez jaj. Nas nie oszukasz kochanie.
- Tak wiem i tego boje się najbardziej.- po tych słowach Delly musiała wracać do siebie, a my z Monicą zaczęłyśmy w końcu pracować. Gdy wybiła piąta każdy zaczął się zbierać do domu, a ja sobie spokojniej siedziałam.
- Cześć Moni... Laura?- zapytał zaskoczony Rocky, który właśnie przyszedł po moją przyjaciółkę.
- Cześć Rocky.- powiedziałam, a chłopak mnie przytulił.
- Kiedy wróciłaś?- zapytał.
- Jakiś miesiąc temu.
- I mnie nie odwiedziłaś. Wstyd.- powiedział oburzony.
- Przepraszam, ale ty i Ell mieliście się dowiedzieć jutro na kolacji u twojej siostry, że wróciłam.- wytłumaczyłam mu.
- Dobra czegoś nie rozumiem. Ross wie, bo z nim pracujesz, Delly też, a Riker jak się dowiedział?
- Vanessa kiedyś na niego wpadła i teraz Rik jest częstym gościem w moim domu.
- Dobra gdzie moja dziewczyna?- wreszcie zakumkał, że jej tu nie ma.
- Czekaj ty powiedziałeś dziewczyna? Tak wiedziałam, że Monica kłamie.
- Powiesz mi w końcu gdzie jest.- zapytał nie ukrywając zdziwienia moim zachowaniem.
- Lau możesz mi z tym pomóc. O cześć brat.- jak zawsze Ross wiem kiedy przyjść.
- Cześć, czemu się nie pochwaliłeś, że twoja wielka miłość wróciła?- zapytał Rocky. Serio wielka miłość.
- Bo byłbyś znowu zazdrosny braciszku.- powiedział uśmiechnięty i objął mnie ramieniem.
- Rocky już jesteś?- wreszcie wróciła Monica.
- Tak i dowiedziałem się bardzo dużo ciekawych ciekawostek.- powiedział patrząc to na mnie to na Rossa. Tylko nie rozumiem o co mu z tym chodziło.
- Dobra to idziemy?- zapytała Moni, a brunet przytaknął. Pożegnali się i wyszli.
- To w czym miałam ci pomóc?- zapytałam blondyna.
- Bo szukam takich papierów, a nie mogę znaleźć.- poskarżył się robiąc smutną minę.
- Dobra chodź znajdziemy w tym bałaganie twoim.- powiedziałam i pociągnęłam go do gabinetu. Tylko nie myślałam, że z szukaniem jednego durnego papierku zejdzie mam dwie godziny.
- Jest! Znalazłem!- krzyknął uradowany blondyn.
- No nareszcie ile tego szukać można.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Długo. Chcesz kawy?- zapytał, a ja zdjęłam buty, bo moje nogi już nie wytrzymują.
- Tak, bardzo chętnie.- powiedziałam wstając i podchodząc do niego. Podał mi kawę, a ja zaczęłam ją pić. Po chwili Ross zaczął się cicho śmiać.
- Co cie tak bawi?- zapytała, a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać. - No co?- zapytałam jeszcze raz, bo zaczął mnie wkurzać. On jednak nic nie odpowiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nawet nie zdążyłam odwzajemnić pocałunku, bo już się ode mnie oderwał, ale nadal był blisko.
- Miałaś czarne wąsy od kawy.- powiedział, a jego słodki oddech odbił się od moich ust.
- To mogłeś powiedzieć.
- Po co jak już ich nie masz?- zapytał.
- No wiesz może ja nie chciałam się z tobą całować.- powiedziałam tak, żeby zabrzmiało poważnie i chyba mi się udało wnioskując po jego minię.
- Ależ czy na pewno jesteś tego pewna?- zapytał i przybliżył się jeszcze bliżej mnie. Skubaniec jeden wie co robić.
- Tak jestem tego pewna.- powiedziałam, a raczej szepnęłam. Ross za to się słodko uśmiechnął i zbliżył jeszcze.
- A mi się jednak wydaje, że chcesz.
- Po czym to wnioskujesz?- zapytałam prawie nie słyszalnie, ale on to usłyszał.
- Po tym.- powiedział i pocałował mnie bardzo stanowczo. Ja szybko oddałam pocałunek. Ross jak tylko poczuł, że odwzajemniał przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Ja zarzuciłam mu ręce na szyje i wplotłam we włosy, a on swoje położył na mojej tali. Bez butów byłam jeszcze niższa od niego i musiałam stać na palcach, ale cóż. Nasz pocałunek chodzi od samego początku był namiętny to co rusz był jeszcze bardziej łapczywy i namiętny. W końcu zmęczyłam się staniem na palcach. Więc podskoczyłam do góry obejmując blondyna nogami w okół bioder. Jego ręce za to powędrowały pod moją pupę. Chłopak zaczął ze mną gdzieś iść ciągle całując. Jak się okazało po hałasie to chyba na biurko. Po chwili już siedziałam nadal obejmując go nagami na biurku. Ross zaczął już ściągać moją koszule, a ja jego, ale niestety ktoś zapukał do drzwi. Na początku Ross się tym nie przejął, ale ja tak.
- Ross, ktoś puka.- powiedziałam między pocałunkami.
- Miech sobie puka.- on w ogóle się tym nie przejmuje i nadal mnie całuje.
- Ross, a jak to Emily.- powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No dobra niech już będzie.- powiedział i mnie puścił. Ja szybko zeszłam z biurka i zapięłam koszule, którą Ross rozpiął.
- A ty nie masz zamiaru zapinając swojej?- zapytałam, gdy zobaczyłam, że on się mi ciągle przygląda. Po moich słowach się otrząsnął i zaczął zapinać koszule. Gdy już skończył do gabinetu wleciała wściekła Emily.

~`*~`
Hej, tak wiem znowu nie było długo rozdziału, ale naprawdę nie dałam rady. Bardzo przepraszam. Mam nadzieje, że nie jesteście źli i moje wypociny wam się podobają.
Rozdział tak dzień przed świętami. Więc tak: Wesołych Świąt. Wesołego Alleluja i mokrego dyngusa.

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest Cudowny!
    Tak bardzo kocham tego bloga :3
    Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :* czekam na nexta :* szybko szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział (tak jak wszystkie). Ciekawe, co będzie dalej? Z niecierpliwością czekam na nexta.
    ~Nacia
    PS. Na święta życzę Ci dużo weny, wesołego jajka i mokrego poniedziałku. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział.
    Mam nadzieje, że Ross zaraz zerwie z ta Emily i będzie sobie z Laurą. Bo to oczywiste, że oni do siebie bardziej pasują i mają razem dziecko, a Emily do wiedźma.
    Czekam na nexta.
    P.S
    Nominowałam cię do TB http://nie-konczoca-sie-milosc-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny *o* Emily mnie wnerwia Wrrrrrrr =/
    Z niecierpliwością czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział kiedy następny?
    Też mnie Emily wnerwia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zwykle genialny! ^^
    + nominowałam Cię do TB :D
    http://muzyka-w-naszych-sercach-raura.blogspot.com/2015/04/moj-pierwszy-raz_5.htmlOdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty wiesz, że dopiero dzisiaj znalazłam tego bloga? Kufa ja nie wiem jakim cudem. Ale kufa po przeczytaniu wszystkich rozdziałów w jeden dzień to kufa stwierdzam, że kufa to jest genialna historia. Kufa spodobał mi soę taki Ross ;-; Jejku a ta Emily mnie tak cholernie wkurza, bosssz ;-; weź niech ją kurde samolot przejedzie ;-; bosz zakochałam się w tym blogu, no nie mogę. *-* i jeszcze Raura taka mraśna, jejku no podbiłaś moje serce tym blogiem :') a i dzięki za nominację do TB, ehh chociaż tyle że dałaś dużo czasu ;-; no ale dobra, odbiegam od tematu kufa. Masz mega talent dziewojo i nie zmarnuj go, jasne? Mam nadzieje że tak ^^ Jeszcze raz muszę pochwalić cię za genialny pomysł na blog! Kufa no nie moge znaleść słów opisujących tego bloga, ugh. ;-; Życzę ci pełnooo weny i wgl czekam na kolejny cudny next skarbie ❤

    OdpowiedzUsuń