niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 19 i ostatni!!

Proszę tylko o to, żeby każda osoba, która przeczyta rozdział go skomentowała.
Przeczytajcie też notkę pod rozdziałem. To dla mnie naprawdę ważne.
~*~
W drzwiach stał Ross. Maia doskonale wiedziała jak on wygląda, bo Lau z Van nie raz jej pokazywały jego zdjęcia.
- Przepraszam chyba pomyliłem drzwi.- powiedział zmieszany blondyn widząc w drzwiach nie znana brunetka.
- Niestety, ale się nie pomyliłeś. To te drzwi.- powiedziała uśmiechając się do niego.
- Ty wiesz kim ja jestem?- był bardzo zdziwiony zachowaniem nie znanej mu dziewczyny.
- Tak jesteś Ross i przyleciałeś do Laury. Mojej przyjaciółki, która tu mieszka. Tylko teraz aktualnie usypia Nikole. Więc wybieraj wchodzisz czy mam ją zawąłać?- wytłumaczyła mu, a on nie mógł w to uwierzyć, że obca dziewczyna, która pierwszy raz na oczy widzi wie kim jest i wie po co tu przyjechał.
- Chyba będzie lepiej jak ją zawąłasz.- wydusił z siebie po jakiś dziesięciu minutach. Maia się tylko uśmiechnęła kręcąc głową. Pokazała mu, żeby poczekał, a sama weszła do mieszkania i skierowała się do pokoju Nikoli.
- Maia, kto przyszedł?- zapytała Lau widząc przyjaciółkę.
- Twój ukochany. Leci z nim pogadać, bo czeka na klatce, a ja później muszę ci uświadomić to, że zawsze jest tak jak ja powiem. Teraz leć, bo ci zawieje.- powiedziała, bardzo uśmiechnięta, ale Laura tylko patrzyła na nią jak na idiotkę i  nic nie robiła. - Może byś się chodzisz ruszyla zobaczyć czy mówię prawdę, a nie od razu za idiotkę mnie brać.- powiedziała obużona zachowaniem swojej przyjaciółki.
- Dobra niech ci będzie.- powiedziała zrezygnowania i podeszła do drzwi. Zobaczyła w nich bardzo dobrze znaną jej postać. Nie chciała z nim rozmawiać, ale też nie mogła nic nie robić. Chciała się też dowiedzieć czy przemyślenia Mai się spełnia. Była przerażona, nie wiedziała co może o tym myśleć. Denrwowała się i to bardzo. Nie wiedziała czy podejść do niego czy sobie odpuścić i wrócić do domu. Jednak dobrze wiedziała, że jak go nie posłucha to będzie tego żałowała do końca życia. Dlatego jednak postanowiła do niego wyjść. Gdy Ross ją zobaczył. Zaczął szczerzyć się jak głupi. Nie wiedział co powiedzieć bał się jej pierwszy raz w życiu. Jednak bardzo się cieszył, że jednak do niego wyszła i jak narazie go nie wygania.
- Ross? Co ty tutaj robisz?- zapytała w końcu Laura. Chłopak nadal się tylko jej przyglądał i w ogóle nie reagował na jej pytania. - Ross!- krzyknęła w końcu po jakiś pięciu minutach.
- Co? A tak to ja. Przyjechałem, bo muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego.- powiedział w końcu, ale nadal jej się przyglądał tak jakby ją widział po raz pierwszy.
- No to słucham. Co jest takie ważne, że mnie nawiedzasz w środku nocy?- zapytała z ironią.
- Bardzo przepraszam, ale to ty ode mnie nieodbierałaś.- powiedział urażony.
- Dobra jak przyleciałeś się kłócić to może daj sobie spokój.- powiedziała i już chciała wrócić do swojego mieszkania. Jednak Ross szybko zmienił jej zamiary tym, że przyciągnął ją mocno do siebie i bez żadnych ostrzeżeń wpił się jej w usta. Dziewczyna na początku nie wiedziała co ma robić, ani do końca co się dzieje. Nie wiedziała co chłopak chce przez to powiedzieć. Jednak po chwili postanowiła się poddać i zaczęła odwzajemniać każdy kolejny pocałunek blondyna. Czuli się jak za pierwszym razem. To było jak chodzili do liceum. Lau w tedy założyła się ze swoimi koleżankami, że na wycieczce pocałuje jakiegoś chłopaka i padło na Rossa. Tylko nie spodziewała się, że przez jeden głupi pocałunek może się zakochać w swoim przyjacielu, o którym wie wszystko. Ross też się tego nie spodziewał. Chciał tylko jej pomóc wygrać zakład. Jednak skończyło się zupełnie inaczej niż planowali. Zakochali się w sobie bez pamięci. Po wycieczce przez parę dni omiiali się szerokim łukiem, aż w końcu Ross zdał się na to, żeby poprosić ją o chodzenie. Pomyślcie  jakie było zdziwienie wszystkich w szkole jak dwójka przyjaciół, którzy zachowywali się przez całe życie jak rodzeństwo nagle jest parą. Dla każdego to było nie możliwe, ale jak to mówią naukowcy. Prawdziwa miłość rodzi się z przyjaźń. Dopiero jak poznasz całkowicie tą osobę jesteś wstanie się w niej zakochać. Gdy znasz ją tylko z widzenia i podoba ci się pod względem wyglądu to jest zwykle zauroczenie. Miłość jest w tedy, gdy nie patrzysz na wygląd, bo on przemija. Tylko na to co ta osoba ma w środku. Jaka jest dla ludzi, znajomych i rodziny. Jaki ma charakter. Jak poznasz już te wszystkie cechy i coś poczujesz. To dopiero wtedy można mówić o prawdziwej miłość. Miłość przychodzi z czasem i po wielu klęskach, ale jak już przyjdzie to przetrwa wszystko, każdą burzę. Gdy Lau z Rossem już się od siebie oderwali to Ross patrzył na nią z uśmiechem, a ona na niego z przerażeniem.
- Możesz mi powiedzieć co to miało znaczyć?- zapytała oddalając się od niego na bezpieczną odległość.
- To miało znaczyć, że Cię kocham. Rozumiesz kocham tylko ciebie i zawsze tylko ciebie kochałem. Zerwałem z Emily i starałem się ciebie znaleźć, ale mi nic nigdy nie wychodzi. Dziewczyny za nic nie chciały mi powiedziec gdzie jesteś. Dopiero dzisiaj przekonałem do tego tylko Monice, bo nasze siostry mnie olały. Wiem też, że jesteś w ciąży. Błagam wróć do mnie. Ja nie mogę bez ciebie żyć. Błagam uwierz mi, a jak mi nie uwierzysz to będę Cię nawiedzał do puki mi nie wybaczysz. Ja Cię tak bardzo mocno kocham i jeszcze mamy kochana Nikole i jedno dziecko w drodze. Błagam wróć. Stworzymy dla nich kochająca się rodzinę, bo taka będziemy i piękny duży domu z ogródkiem. Tylko błagam wróć.- blondyn mało co brakowało, a by ją o to błagał na kolanach. Dziewczyna jak słuchała przemówienia chłopaka to zaczęła płakać. Nigdy jeszcze od niego tak pięknych słów nie powiedział. Nie powiedział w jednym zdaniu, aż tyle razy, że ją kocha. Laura nie mogła w to uwierzyć, że on tak się zmienił. Długo nie odpowiadala, bo nie była w stanie, ani za bardzo nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Nie była jeszcze do końca pewna czy może mu znów zaufać i czy on dotrzma słowa. Nie wiedziała czy na prawdę się tak zmienił i na stałe. Czy tylko na pewnie czas. Musiała sobie to na spokojnie przemyśleć, ale chciała, żeby blondyn też był blisko nie. Ross zrezygnowany zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Ross.- zatrzymał go cichy, łamiący się głos. Głos, który on kocha nad życie. Od razu się odwrócił.
- Tak?- zapytał z promykami nadziej w oczach.
- Muszę to przemyśleć. Proszę daj mi czas do jutra.- powiedziała ukrywając swój drżący głos. Rossowi cała nadzieja znikła tak szybko jak się pojawiła. Nie miał już po co tu wracać, bo był świecie przekonany, że jak tak mówi to nic z tego. Tak jak mówiła Monica tak samo on pomyślał, że za bardzo ją zranił i to nie pierwszy raz.
- Dobrze jak chcesz.- powiedział opuszczając głowę w dół chcąc ukryć swój smutek.
- Proszę nie smuć się, bo mi też będzie smutno. Jak nie masz gdzie iść to możesz zostać u mnie na noc, a jutro sobie jeszcze na spokojnie porozmawiamy. Dobrze?- zapytała widząc jak chłopaka zabolały jej słowa.
- Dobrze.- powiedział, a brunetka odruchowo dała mu całusy w usta. Ross tylko się lekko uśmiechnął i tym razem to on ją pocalowal tylko odrobinę dużej.
- Dobra starczy ci tego. Wchodzi tylko nie obudzi mi Nikoli.- powiedziała i weszła do mieszkania, a za nią Ross.
- I co pogodziliście się już? Będzie ślub? Będę środkowa? No mówcie no.- na samym początku naskoczyła na nich podekscytowana Maia. Oczywiście starała się nie krzyczeć, żeby nie obudzić Nikoli.
- Nie jeszcze nie.- odpowiedziała jej Lau, a Maia posmutniała.
- Czemu??- dopytywała się brunetak.
- Bo nie. Daj spokój Maia jutro ci wszystko opowiem, a i Ross zostaje na noc.- powiedziała jeszcze Laura swojej przyjaciółce.
- No okay, ale gdzie on gdzie spał?- zapytała zaskoczona, bo z tego co wiedziała to Lau na swój pokój w pokoju Van śpi Nikola, a ona na kanapie w salonie.
- Jak to gdzie na kanapie. Ja pójdę do Nikoli, a ty do mnie. Tak w ogóle Ross to moja przyjaciółka Maia. Poznłyśmy się cztery lata temu jak się tu przeprowadziłam. Maia ty o Rossie wiesz wszytko. Dobrze nie wiem jak Wy, ale ja idę spać. Dobranoc. Ross kanapę masz już poslaną. Więc możesz już iść spać. Maia ty też ja idę do mojej księżniczki. Dobranoc.- powiedziała i poszła zostawiając Ross i Maie samych. Ross czuł się trochę nie zręcznie w towarzystwie dziewczyny, o której nie wie zupełnie nic, a ona za to o nim wszystko. Nie wiedział co ma przy niej robić. Pierwszy raz był bardzo niepewny przy dziewczynie.
- Dobra chłopie ja spadam spać. Jutro się poznamy lepiej i jestem pewna, że będziecie razem. I zapamiętaj ja mam zawsze rację. Więc dobranoc.- powiedziała brunetka i już jej nie było. Ross trochę się zdziwił tym co mu powiedziała, ale cieszył się też, że mi kibicuję tak samo jak Monica. Chłopak by już zmęczony całym tym dziewnym dniem i też postanowił się już położyć. Jak postanowił tak też zrobił. Położył się i prawie od razu zasnął z nadzieją, że jutro jego ukochana do niego wróci i będą szczęśliwa rodziną.
Rano pierwsza obudziła się Nikola. Co się dziwić ona poszła na wcześniej spać. Wyszła jeszcze zaspana ze swojego pokoju trzymając swojego misia za jedną łapkę. Przecierała jeszcze swoją małą rączką swoje zaspane oczka. Wyglądała bardzo uroczo. Taka mała zagubiona dziewczynka ze swoim misiem. Gdy weszła do salonu zauważyła swojego ukochanego tatusia na kanapie. Na początku nie wiedziała czy to, aby na pewno on. Jednak jak podeszła bliżej to już go rozpoznają. Szybko na niego wskoczyła i tym o to sposobem go obudziła. Ross nie wiedział co się dzieje, ale jak zobaczył swoją córkę na swoim brzuchu zrozumiał o co chodź.
- Część mała.- powiedział uśmiechnięty.
- Część Tata. Wiesz ja wiedziałam, że przyjedziesz po nas. Tylko mama nie wierzyła, ale zabierzemy ją ze sobą. Prawda??- zapytała z uśmiechem.
- No nie wiem muszę się zastanowić.- odpowiedział jej udając zamyslonego. Nikola tylko dziwnie na niego popatrzyła, bo nie rozumiała o co mu chodzi.
- Cyli, bo cie tatuś nie rozumiem.- dopytywała się dziewczynka.
- Tak kochanie. Mamusie zabieramy ze sobą.- powiedział już normalnie, a mała tak się ucieszyła, że przytulila go z całej siły.
- To dobrze, bo ja bez mamuś się nigdzie nie ruszam.- powiedziała tak jakby to miała być groziba.
- Dobrze kochanie. Teraz chodź zrobimy dla mamy i cioci śniadanie.- powiedział, a mała z niego od razu zaskoczyła.
- Ale robimy naleśniki.- krzyknęła radośnie i zostawiając misia na kanapie pobiegła to kuchni. Za nią wlukł się uśmiechnięty Ross.
Gdy Laura się obudziła, a tak właściwie obudziły ją śmiechy z kuchni. Wstała i udała się tam. Zastała tam bardzo słodki widok. Otóż Ross trzymał małą Nikole na kolanach i jej rączkami mieszał masę na naleśniki. Brunetka nie mogła się nie uśmiechnąć na ten widok. Przyglądała się im bardzo długo. Była jak w trasie, z którego wybudziła ją dopiero Maia, która objęła ją od tylu.
- Słodka rodzinka tylko ciebie tam do kompletu brakuje.- wyszeptała jej na ucho.
- Wiem i wiem też co zrobić z tym, żebym miała takie widoki codziennie.- odpowiedziała jej także szeptem i pociągnęła ją do kuchni. Brunetka nic jej już nie odpowiedziała tylko się słodko uśmiechnęła.
- Mama! Zobaczy robie naleśniki!- krzyknęła zadowolona Nikola, gdy tylko zobaczyła swoją mamę.
- Widzę kochane.- powiedziała i pocalowała ją w policzek. Mała tylko się uśmiechnęła jeszcze bardziej i dalej wpatrywala w swoje rączki prowadzone przez blondyna.
- Hej, ksiezniczko.- Maia postanowiła dać o sobie znać.
- Hej ciocia. Widzisz robie naleśniki!- widać, że dziewczynka bardzo się z tego powodu cieszyła.
- To rób szybciutko, bo chce zabrać Cię na basen.- mówiła uśmiechnięta australijska. Nikola jak tylko usłyszała słowa cioci zeskoczyła z taty i pobiegła do Mai. Rzuciła jej się na szyję czym skutecznie ubrudziła jej sukienkę.
- Nikki ubrudziłaś ciocie.- powiedziała ze śmiechem Laura.
- Upss.
- Moja droga chyba będziesz musiała mi wybrać nową.- powiedziała uśmiechnięta brunetka, a Nikki pociągnęła ją do pokoju swojej mamuś. Ross z Laura zostali sam na sam. Nie wiedzieli jak zacząć rozmowę. Ross nie był pewien czy Lau jest już gotowa dać mu odpowiedź czy może jeszcze chce poczekać, albo w ogóle nie chce z nim być. Tego obawiał się najbardziej. Odrzucenia przez osobę, którą kocha nad życie.
- Wiesz, bo ja już chyba podjęłam decyzję.- nie zreczna ciszę przerwała brunetka.
- Tak, a jaką?- zapytał blondyn z iskierka nadziej.
- Chyba spróbuję dać ci szansę.- powiedziała bardzo spokojnie patrząc prosto na niego. On jednak jak usłyszał jej słowa nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Nie wiedział czy to tylko jego głupia wyobraźnia czy naprawdę się dzieje to, że ona nadal chce z nim być. Być z idiotą, ktorego kocha.
- Czy ja dobrze słyszałem?- zapytał dla uprawnienia. Lau wstała ze swojego miejsca i usiadła mu na kolanach. Ross jak tylko to zrobiła od razu się szeroko uśmiechnął.
- Tak dobrze słyszałeś. Chce być z tobą, bo cie kocham i chce dla naszych dzieci jak najlepiej.- powiedziała, a on już nie wytrzymując pocałowała ją namiętnie w usta. Gdy tylko ich usta się ze sobą znaczyły to święta przestał istnieć. Nie było zupełnie nic dookoła nich. Czuli się tak jak nastolatkowie. Całowali się namiętnie, ale zarazem delikatnie. Odbywali się tylko na parę sekund, żeby zaczerpnąć powietrza. Nie mogli się od siebie oderwać, ale nawet wcale nie chcieli. Nie zauważyli nawet, gdy przyszła Nikola razem z Maia. Maia, gdy tylko zobaczyła co się z nimi dzieje uśmiechnęła się do siebie. Przyglądała im się dość długo, aż w końcu postanowiła Nikole zabrać na lody. Więc wzięła mała i wyszły zostawiając naszą szczęśliwą parę sam na sam. Australijska dobrze wiedziała, że się pogodzą. Była wręcz tego pewna. Teraz tylko Laura musi się nauczyć, żeby zawsze słuchać Mai, bo jej przypowieść się sprawdzają.
Wracając do naszych gołąbeczków w kuchni to w końcu po gdzieś tak pół godzinie z przerwami co minutę na oddech. W końcu się od siebie oderwali. Oparli swoje czoła o siebie i patrzyli sobie prosto w oczy próbując umiarkowac oddech. Nic nie mówili w tej chwili nie potrzebowali słów, żeby wyrazić swoje szczęście jakie ich otacza. To dało się wyczuć na kilometr.
- Czyli teraz jesteś cała moja i tylko moja?- zapytał nadal głęboko lapiąc oddech.
- Tak jestem tylko twoja i nikogo więcej.- odpowiedziała i musnęła delikatnie jego usta.
- Czyli teraz zostało tylko wrócić do LA.- powiedział, a ona przytaknęła. Teraz byli szczęśliwi tak jak na początku swojej miłosnej historii. Wiedzieli, że jak już tyle przeszli to już nic ich nie będzie w stanie rozdzielić. Wiedzieli, że mają już ze sobą za dużo wspólnego, że za dużo ich łączy, żeby znowu mogli siebie stracić. Wiedzieli po prostu, że już nigdy siebie nawzajem nie skrzywdza, bo za bardzo im na sobie zależy.

~*~
Tak jak mówiła to ostatni rozdział na tym blogu. Wiem, że duża liczba was chciała, żebym nie kończyła tego bloga, ale przepraszam bardzo. Fabuła tego bloga dobrneła do końca. Drugi sezon były po prostu bez sensu. Bardzo się cieszę, że aż tak bardzo polubiliście tego bloga. Nawet nie wiedzie ile to dla mnie znaczyło. Bardzo wam dziękuję, za to, że czytaliście to coś. Dziękuję za wszystkie komentarze jakie zostawiliście. Dziękuję w ogóle za ten wasz czas, który marnowaliscie na czytanie tego bloga. Oczywiście założę nowego bloga. Mam już cała fabułę, będzie trochę dłuższa od tej, a przynajmnie mam taką nadzieje. Dobrze z resztą podziękowań zrobię jeszcze osobana notkę. Kocham was :*
~ Wasza Alex :*

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 18

BŁAGAM PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.
~*~
×Oczami narratora×<Tydzień pozniej>

Pewnie zastanawiacie się czy Laura w końcu wyjechała. Dam wam odpowiedź na to trudne jak dla was pytanie. Tak Laura wyjechała. Wyprzedze od razu wasze drugie pytanie. Nie, nie powiedziała o tym Rossowi, ani tym bardziej o ciąży. Blondyn non stop od tygodnia próbuje się do niej dodzwonić, bo chce jej powiedzieć coś bardzo ważnego. Jednak co tak ważnego chce jej powiedzieć dowiecie się później. Jednak brunetka nie chce z nim rozmawiać i nieodbietra, bo tak jak mówiła na samym początku chce w końcu o nim zapomnieć raz na zawsze. Jednak nie pomaga jej w tym myśl, że nosi jego dziecko pod sercem, Nikola, która cały czas pyta o tatę i telefony od Rossa, który nie daje jej spokoju.
Jednak wrócimy do Rossa, który nie może znów się dodzwonić do Laury choć ma iść z Emily na jakąś durną kolację przed ślubną.
- Ross do cholery jasnej złaź na dół, bo nie ręczę za siebie!!- darła się tak blondynka od jakiejś godziny, a Ross nie zwracał na to uwagi. Nie obchodziło go to, że są już bardzo spoznieni. Obchodziło go teraz tylko to czemu jego ukochana nie odezwała się do niego od tygodnia. Jednak mało tego jak był u niej w domu to otworzyła jakaś obca baba i powiedziała, że żadna Laura tu nie mieszka. Zaczął się wtedy zastanawiać czy wyjechała bez słowa czy tylko się przeprowadziła. Zadajecie sobie pewnie pytanie czemu nie zapyta Rydel lub Vanessy, albo jeszcze Monici, ale on nie jest taki głupi tylko one nie chcą być nieuczciwe wobec przyjaciółki. Pytał nie raz, ale one mówiły, że też niewiedzą i też się do niech w ogóle nie odzywała. One to umią kłamać. Oczywiście, że z nią rozmawiają i to codziennie. Laura żali im się, że ma już dość tego, że Ross cały czas do nich wydawania. Jednak one nie mogą nic z tym zrobić, bo Lau nie chce, żeby wiedział, że wyjechała. Więc dziewczyny są bez silne. Wrócimy do bardzo zdenerwowaniej Emily i zmartwionego Rossa.
- Ross ty jesteś głuchy czy jakiś nienormalny?!- zapytała całą czerwoną ze złość stając nad nim.
- Nie czemu?- zapytał tak jakby nie wiedział o czym dziewczyna w ogóle mówi.
- Nie no ja z tobą zwariuje! Wołam Cię już od godziny, bo jesteśmy spóźnieni na kolację z moimi rodzicami i siostrą, a ty sobie nadal siedzisz jakby nic nie było! Masz pięć minut i jesteś na dole!- już miała wyjść, ale zatrzymały ją słowa blondyna, które bardzo ją zaskoczyły.
- Może ja nie chce w ogóle z tobą być, a ty każesz mi iść do twoich rodziców i słuchać jaka to z nas idealna para, a tak naprawdę nic nas nie łączy.- powiedział, a jej zaczęły się w oczach zbierać łzy. Jednak Ross za dobrze znał jej wszystkie gierki jakie na nim stosowała.
- Co? Jak możesz mi mówić coś takiego? Przecież ja Cię tak mocno kocham i jeszcze do naszego ślubu zostało tylko parę dni, a ty mi mówisz, że nie chcesz tego ślubu i w ogóle mnie nie kochasz? Jak możesz?- powiedziała płacząc. Jedno jest pewne jest bardzo świetna aktorka, ale tylko jak chce, żeby wyszło na jej.
- Normalnie. Powiem ci jeszcze, że już dawno miałem taki zamiar, ale byłem zagłupi, żeby zrozumieć jaką jesteś zołzą, i że Cię wcale nigdy nie kochałem. Zawsze byłaś tylko kimś przy kim mogłem zapomnieć o Laurze, ale tak się nie stało i z tego się bardzo cieszę. Teraz bardzo Cię proszę wyjdzi z mojego domu.- powiedział patrząc jej prosto w oczy. Ona nagle przestała już płakać i mówić jak ona to go nie kocha. Po prostu dała sobie spokój, bo Ross był pierwszym facetem, który powiedział jej to patrząc prosto w oczy.
- Dobra skoro tego chcesz to proszę bardzo. Tylko nie przychodzi do mnie jak kolejny raz Pani idealna złamie ci serce. Część!- powiedziała co wiedziała i już jej nie było. Ross jak tylko Emily znikła odetchnał z ulgą i znów próbował się dodzwonić do Lau, ale i tym razem bez skutku.
Dobrze teraz powiemy trochę co się dzieje u Laury w NY. Tak więc Lau właśnie siedziała sobie z Nikolom w lodziarni koło ich osiedla. Postanowiła małą tam zabrać, żeby chodzi przez pięć minut nie pytała czy dzwonił tata. Jednak ona wolała mówić, że Ross wcale nie dzwonił iż tłumaczyć jej bezsensu to, że dzwonił tylko mama nie chce od niego odbierać. Zastanawiała się nawet co by jej wtedy powiedziała pewnie coś takiego: "Tatuś dzwonił. Tylko mamusia nie chce z nim rozmawiać, bo próbuje od niego uciec. Choć tak naprawdę kocha go nad życie." To jest bezsensu, żeby takie coś mówić czterolatce. Więc nie dziwcie się brunetce, że woli kłamać.
Powrócimy z powrotem do Rossa, bo w sumie u niego się teraz najwięcej dzieje. Więc tak po tym jak się nie dodzwonił kolejny raz do brunetki postanowił zadzwonić do swojej siostry. Jednak ona mu tylko szybko powiedziała, że nie może gadać, bo jest u lekarza.
No tak moja skreloza! Rydel od dwóch tygodni jest w ciąży z pierwszym dzieckiem i dzisiaj ma badania kontrolne.
Ross zrezygnowany próbował się skontaktować z Vanessa, ale ona krótko mówiąc go olała. Jego kołem ratunkowym została Monica, która jako jedyna postanowiła się nad nim zlitować i spotkać się z nim w tej sprawie dotyczącej życia lub śmierci blondyna. Długo Ross nie czekał na blondynke, bo Moni była u Rockyego, który mieszka koło naszej blondyneczki.
- Dobra mów szybko co jest takie ważne, że po pracy rujnujesz mój święty spokój?- zapytała od razu na wstępie. Ona nie lubi jak ktoś jej w czymś przerywa. Więc nie miała zamiaru być miła dla blondyna, a tym bardziej po tym jak zranił jej przyjaciółkę.
- Dobra bez owijania w bawełnę. Wiem, że wiesz co się dzieje z Laura i proszę Cię, żebyś mi to wreszcie powiedziała.- on też umie mówić prosto z mostu.
- Skoro wiesz, że wiem to powinieneś wiedzieć też, że w życiu ci tego nie powiem.- powiedziała śmiejąc się z biednego chłopaka, który tylko chce się dowiedzieć co się dzieje z dziewczyną, która kocha od zawsze i jego oczkiem w głowę czyli Nikolom.
- Monica błagam Cię ja muszę wiedzieć co się z nią dzieje i czemu ode mnie nie odbiera. I dlaczego w jej domu mieszka jakąś starsza pani.- teraz to jej nie kazał tylko ją po prostu błagał.
- Nie mogę. Laura mnie zabije jak się dowie, że ją wydałam, a nie chce stracić przyjaciółki na zawsze.- tłumaczyła mu. Choć tak naprawdę widząc to jak chłopak ją błaga o to zaczęła chcieć mu powiedzieć, że wyjechała. Że jest z nim w ciąży i zniknęła tylko dlatego, że za bardzo go kocha, żeby patrzeć na to, że jest z Emily.
- Monica ona się nie dowie. Jak coś to zrzuce to na Van albo Delly, które wcale nie chciały mi pomóc. No proszę. Ja muszę powiedzieć jej coś bardzo ważnego.- to się chłopina wkopał.
- Powiem ci, ale najpierw ty powiesz mi co jej chcesz powiedzieć.- blondynka nigdy nic nie robi za darmo. Walczy dotąd, aż w końcu będzie miała z tego jakieś pożądne zyski.
- Dobra. Chce jej powiedzieć, że zerwałem z Emily. Jeszcze to, że chcę z nią być już na zawsze i najważniejsze chce jej w końcu powiedzieć jak bardzo ją kocham. Że nie mogę bez niej żyć, że za nią tęsknię i to bardzo. Po prostu chce tworzyć z nią i Nikolom prawdziwą rodzinę. Taką prawdziwą i kochająca się. Tylko jest mi do tego potrzebne  to gdzie one się podziały i czemu ode mnie nie odbierają.- Monica jak słuchała jak chłopaka mówi o swoich uczuciach do Laury z takim uczuciem i miłością. To po prostu się popłakała. Nie mogła się powstrzymać.
- Laura wyjechała z Nikolom do NY. Tak w sumie to wróciły tam  skąd tu przyjechały.- powiedziała pomijając najważniejszy powód.
- Czemu wyjechała i czemu mi o ty nie powiedziała?- Moni właśnie bała się tego pytania. Tego pytania nie chciała mieć zadanego, ale wiedziała również to, że Ross ma charakter taki jak Rydel i nigdy nie odpuść tak ważnej rzeczy.
- Wyjechała, bo dowiedziała się, że znowu jest z tobą w ciąży. Jednak to nie koniec, bo przyłożył  się do tego również to, że ty wcale nie okazaywałeś jej uczuć tylko skakałeś wokoło tej suki. Nie mogła znieść tego, że chłopak z którym będzie miała drugie dziecko i kocha go nad życie, a on traktuje ją jak panienke do łóżka.- wytłumaczyła mu Monica, a on był tak zaskoczony tym co usłyszał, że stał tylko z otwartą buzia nic nie mówiąc. Minęło tak jakieś dziesięć minut, a on nadal wpatrywał się w osupieniu w blondynkę przed nim. Jednak ją zaczęło to już trochę denerwować więc nie czekając na nic dała mu w twarz. On tylko podskoczył łapiac się za obolały policzek.
- Za co to? Ja nic nie zrobiłem.- mówił cały czas trzymając się za czerwony policzke. Teraz Ross wie jak czuję się jego starszy brat jak nadepnie swojej dziewczynie na odcisk. Monica ma to do siebie, że jest bezpośrednią. Nie patrzy czy to osoba, która kocha nad życie czy jej największy wróg. Po prostu mówi co myśli i za to ją większość osób nienawidzi, ale te które ją kochają wiedzą, że nie zawsze jest taka. Bo to prawda Monika jest taka tylko wtedy, gdy ktoś ją wkurzy.
- No wiesz mogę powiedzieć, że za to, że się zaciąłeś, ale to by było bezsensu. Więc po wiem, że za to, że jesteś idiotą i jak się nie ockinesz stracisz już nie dwie tylko trzy osoby, które kochasz. Mogłam też powiedzieć, że za to, że kolejny raz zraniłeś moją najlepsza przyjaciółkę, ale chce żeby była szczęśliwa i ty w sumie też, bo cie lubię. Więc ci pomogę w tym, żeby Lau do Ciebie w końcu odebrała.- wyznała mu bardzo poważnie.
- Dziękuję jesteś kochana. Mój barat wiedział w jakiej dziewczynie się zakochać.- powiedział i przytulil dziewczyne.
- Tylko jest jeszcze jeden mały warunek.- powiedziała, a on trochę się przeraźł.
- Jak?- zapytał ze strachem, bo po niej wszystkiego można się spodziewać.
- Jeśli jeszcze raz skrzywdzisz Laura, albo co najgorsze, któreś z dzieci, a ja się o tym dowiem, bo dowiem na pewno. Nie będziesz miał już życia na tym świecie. Po prostu Cię zabije, bo nie pozwolę, żeby znowu przez Ciebie niewinna dziewczyna płakała. Rozumiesz?- mówiła jak rasowy ojciec, który ostrzega zięcia przed ślubem. Tylko po to, żeby zobaczyć czy nadaje się na kandydata jego księżniczki.
- Tak zrozumiano.- powiedział i zasalutował przy tym.
- Dobra teraz daj telefon i ja spróbuję do niej zadzwonić.- powiedziała Moni, a blondyn tylko popatrzył na nią zdziwiony.
- Monica, ale ty wiesz, że żeby Lau odebrała to musisz zadzwonić od siebie?- zapytał bardzo ostrożnie.
- No chyba głupia nie jestem. Czekaj chwilę.- powiedziała oburzona blondyna i wyciągnęła swój telefon. Szybko wybrała numer swojej przyjaciółki. Laura po paru sygnałach odebrała.
- Hej Lau.- powiedziała bardzo radośnie.
- Część kochana. Po co dzwonisz?- zapytała zdziwiona brunetka, bo rozmawiały ze sobą jakąś godzinę temu.
- To nie ja do Ciebie dzwonię.- tak blondynka nie umie mówić zrozumiałe.
- Moni nie rób ze mnie idiotki, bo dobrze wiem, że to ty.- ups brunetka się chyba zdenerwowana.
- Ale to naprawdę nie ja tylko Ross, ale on boi się, że z nim nie porozmawiasz dlatego niby ja dzwonię. To jak chcesz go czy nie?- to cała Monica. Ona jak załatwi sprawę to nie ma odwrotu. Ross jak tylko usłyszał co powiedziała Moni walnął się w czoło otwartą dłonią, a Lau za to potukła szklankę, która trzymała.
- Monica po co zadajesz takie głupie pytanie jak wiesz dobrze, że nie!- krzyknęła brunetka i się szybko rozłączyła. Ross się załamał, a Moni nie widziała w tym nic złego, bo miała lepszy pomysł 
- Chłopie co tak siedzisz na dupie?- zapytała podchodząc do niego.
- A co niby mam robić. Ona nigdy już ze mną nie pogada. Pewnie w NY znajdzie chłopaka, który od razu powie jej, że ją kocha i będzie szczęśliwa, a moje dzieci o mnie nie będą widzieć. To znaczy to drugie, a Nikki o mnie zapomnie. Bo będzie miała lepszego tatusia.- urzalał się nad sobą blondasek, a Moni w tym czasie sprawdzała coś na telefonie.
- Zamiast tyle pierdolić o jakiś w ogóle nieprawdopodobnych rzeczach, to idź się lepiej parkuj, bo za godzine masz samolot do NY.- poinformowała go, a on mądry za miast iść jak najszybciej się spakować i pędzić na lotnisko to patrzył na dziewczynę jak idiota. - Możesz mi powiedzieć na co jeszcze czekasz? Może na to jak naprawdę ktoś ci ją zabierze jak nie zdążysz na samolot?- dopytywała się blondynka. Dobrze wiedziała, że Laura ją zabije jak się dowie, że ona wszystko wymyśliła, ale to ją nie obchodziło tylko szczęście przyjaciół. Nie chciała, żeby ani Ross, a co najważniejsze Laura cierpieli tylko dlatego, że nie chcą ze sobą pogadać. To znaczy tylko brunetka nie chce. Ross jak już przeanalizował wszystkie słowa Moni i jego mózg zaczął pracować. Pędem pobiegł na górę. Zabrał wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i zbiegł na dół. Już miał wychodzić, a raczej wybiegać, ale zatrzymała go Monica.
- Ross, a ty w ogóle wiesz gdzie ona mieszka?- zapytała choć doskonale znała odpowiedzi. Chłopak zaczął się zastanawiać co ma odpowiedzieć, a Monica w tym czasie napisała mu adres brunetki i schowala mu w kurtce.
- Monica jak mi się uda odzyskać Lau to normalnie chyba nigdy w życiu ci się nie odpłace.- powiedział jeszcze zanim wyszedł.
- Najlepiej będzie jak zrobisz mnie chrzestna dziecka. To już będę miała powód do szczęścia.- mówiła uśmiechając się szeroko.
- Masz to jak w banku, bo mój syn musi mieć ciocie, która zawsze mu pomoże.- powiedział i ją mocno przytuli. - Dziękuję.- szepnał jej na ucho i puścił.
- Dobra idź, bo się spóźnisz i będzie sad zakończenie, a nie happy. A ja zdecydowanie chce to drugie.- powiedziała i dosłownie wykonała go z własnego domu. Blondyn bardzo szybko udał się na lotnisko. Tam żeby tylko biegł taranując przy tym ludzi, ale to go nie obchodziło. O jednym, o czym myślał to, to że w końcu będzie mógł zobaczyć Laure. Porozmawiać z nią, a ona go nie wyrzuć, bo ma za dobre serce. Gdy już siedział w samolocie postanowił się przespać, bo ten dzień był dla niego bardzo męczący.
Teraz może przejdziemy do naszej kochaniej Laury, która siedziala ze swoją przyjaciółką Maią, która dopiero dzisiaj wróciła do NY po rocznym pobycie w Australii u rodziców.
- Lau, ale on Cię na pewno kocha.- brunetka opowiadala właśnie Mai co się działo w LA i dlaczego wróciła.
- Nie sądzie.- oczywiście Lau upierała się przy swoim.
- Kochanie, ale zobacz, gdyby mu na tobie nie zależało to szukał by Cię, wydzwaniał co pięć minut z nadzieja, że w końcu odbierzesz? Czy by prosił twoją przyjaciółkę o to, żeby do Ciebie zadzwoniła i próbowała namówić na rozmowę z nim? Laura wiesz, że Cię kocham, ale nie mogę patrzeć jak ty sama próbujesz spieprzyć sobie życie. Przecież ten idiota Cię kocha i mu bardzo na tobie zależy. Jeszcze jedno. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tu jeszcze dzisiaj przyleciał i powiedział ci, że wie o dziecku, zerwał z tą dziwka i kocha Cię nad życie. W sumie to Ciebie i dzieciaki.- Maia zawsze dawał dobre rady brunetce przez całe trzy lata, w który była jeszcze w NY. Jeszcze zanim wyjechała rozmawiala z Laura na temat Rossa. Własne też kluczowo dzięki Mai brunetka myślała o tym, że chyba lepiej jak Ross dwie się przynajmniej o dziecku. Maia jest jej wielkim wsparciem.
- Masz niezłą wyobraźnię Mais, ale to nie możliwe. Jakby chciał z nią zerwać to zrobiły to już dawno, a nie parę dni przed ślubem. Kocham Cię, ale ja nie wieże w takie brednie.- Lau nigdy na początku nie lubiła słuchać Mai, a jak przychodziło coś do czyjegoś. To zawsze stawało się tak jak australijska mówiła. Niestety Lau jeszcze się nie nauczyła, że to Maia ma zawsze rację nie ona. Rozmawiały o tym jeszcze długo. Przerwała im w końcu Nikola, która się przewidziała i poznała od razu głos cioci. Bo Maia przyszła dosyć późno i mała już spala.
- Cioci!- krzyknęła i mocno ją zaczęła ściskać.
- Część kochanie. Tęskniłaś, bo ja bardzo?- zapytała brunetka biorąc ją na kolana.
- No pewne, ale w LA poznałam mojego tatusia, ciocie Monice i Rydel, wujka Rikera, Rockiego i Ellusia, a i jeszcze panią Emily, ale jej to nie lubię, bo jest nie miła.- Nikola zawzięcie zaczęła opowiadać Mai co robiła w LA, a dziewczyna z zaciekawieniem słuchała dziewczynki. Co się dziwić, że Nikki jest oczkiem w głowie Mai jak ona ją wychowywala razem z Vanessą i Laurą. Maia jest z Nikola od jej pierwszego oddechu. Maia po prostu traktuje Nikole jak swoją własną córkę. Więc nikt nie powinien się dziwić, że dziewczynka bardzo kocha swoją ciocie i tęsknią za nią bardzo. Co z tego, że się do tego nie przyznawała. Tęskniła i nic nikomu do tego. Maia oczywiście też tęskniła za naszą małą księżniczką.
- Dobra to może chodzi podłoże Cię spać, bo ciocia jest zmęczona. Co?- zapytala Laura jak tylko zobaczyła jak Nikki ziewa.
- Dobrze. Dobranoc ciociu.- powiedziała jeszcze podchodząc do Mai i całując ją w policzek. Lau z małą udała się do królestwa Nikoli, a Maia zaczęła myśleć o sprawie w jakiej znajduje się jej przyjaciółka. Będzie miała już drugie dziecko z tym samym chłopakiem. Może ona go kocha, a on ją, ale już nie raz ją skrzywdził. Nie raz brunetka przez niego płakała, ale prawdziwa miłość przetrwa przecież wszystko. Czy nie tak mówią ci, którzy lubią mieć marzenia. Maia myślała tak długo, aż w końcu przerwał jej dzwonek do drzwi. Zobaczyła najpierw czy Lau przypatkem nie idzie, ale nie więc ona poszła otworzyć. Gdy zobaczyła, kto jest za drzwiami powiedziała sobie w myślach: "Znowu jest po mojemu." Za drzwiami stał...

~*~
Hej. Rozdział jest wcześniej z czego bardzo się cieszę. Chciałam wam powiedzieć dwie bardzo ważne rzeczy.
1. Martwi mnie mała ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Wiem, że większość z was też posiada własne blogi więc mnie zrozmunie. Zrozumie jakie to jest dla mnie ważne. Chce po prostu wiedzieć ile osób lub to co pisze i mu się to podoba tak samo jak ta historia. Jeśli naprawdę się wam podoba to proszę napiszcie cokolwiek, ale napiszcie. Wszystko mnie ucieszy. Jeśli wam się nie podoba to mam dobrą wiadomość, bo blog dobiega końca.
2. To jest ta druga sprawa. Ten rozdział jest przedostatnim. Mam już napisany początek rozdziału ostatniego i mam nadzieje, że wstawię go jeszcze w tym tygodniu. O ile będę miała czas. Epilog nie wiem czy będzie. Jak uda mi się to napisać to może będzie, a jak nie to przyjęcie bez. Dobra jest jednak jeszcze jedna.
Mam pomysł na kolejnego bloga, ale nie wiem czy w ogóle ktoś by to czytał. Jeśli chcecie, żebym dalej pisała jak zakończę tego to piszcie w komentarzach. Jak nie chcecie to też piszcie, że nie i wtedy pomyślę. Tylko proszę komentujcie ten rozdział, bo to jest naprawdę dla mnie bardzo ważne.
PS. Jeśli są jakieś błędy to bardzo przepraszam, ale jestem na telefonie, bo kompa mam popsutego. Kocham was i życzę miłej nocy lub dnia. Zależy o której to czytasz. :*
~ Alex

środa, 20 maja 2015

Rozdział 17

 KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!!
~*~
 
×Dwa tygodnie później×
Dzisiaj postanowiłam odejść z pracy u Rossa. Tak wiem już dawno miałam to zrobić, ale nie miałam odwagi. Nie chciałam, żeby się czegoś zaczął domyślać. Dziewczyny mówią, że i tak się kiedyś dowie, ale nie teraz i nie tutaj. Dzisiaj odchodzę, a jutro wracam do NY. Tak już postanowiłam nie mogę tu zostać, bo nie chcę, żeby Ross kiedykolwiek dowiedział się o dziecku. No może kiedyś jak bardzo będzie mnie to dziecko prosić to może mu powiem, ale jak na razie to nie. Oczywiście dziewczyny cały czas próbują mnie namówić do tego, żebym mu o tym powiedziała, a on w tedy zostawi Emily i będzie ze mną. One to serio mają dziwne pomysły i marzenia. Przecież jakby chciał zostawić Emily to już dawno by to zrobił, a nie czekał do momentu ślubu. Naprawdę też bym chciała chciała to wierzyć, ale to nigdy się nie stanie. Po prostu on już zawsze będzie dla mnie nie osiągalny. Dobra czas tam wejść i to załatwić i zakończyć to już na zawszę. Już nigdy tu nie wracać. Nawet jak będą mnie błagać nie mogę tu zostać i wrócić.
- Lau chciałaś ze mną porozmawiać czy co, bo Monica mi tak powiedziała?- moje przemyślenia przerwał Ross wychodzący ze swojego gabinetu.
- Co? A tak faktycznie chciała z tobą pogadać. Masz teraz czas?- zapytałam, a on tylko wziął mnie ze sobą do gabinetu. Tam nie odzywaliśmy się długo.
- To owczym chciałaś porozmawiać?- zapytał przerywając tym samym ciszę między nami.
- Chodzi o to, że chciałabym odejść z pracy.- powiedziałam cicho, ale na tyle głośno, by mógł mnie usłyszeć.
- Jak to chcesz odejść z pracy? Co się stało?- a ja głupia myślałam, że nie będzie się dopytywał.
- Normalnie. I nic się nie stało po prostu to nie moje marzenia pracować w takiej firmie jako sekretarka. Ja chce się po prostu rozwijać.- no dobra tak naprawdę to wcale nie kłamałam.
- To może powiedz mi co chcesz robić, a mi może uda mi się ciebie przenieś lub awansować?- on chyba serio nie da za wygraną.
- Wiesz ja nie chce pracować w takiej firmie. Nie chce być zależna od przełożonych, nie chce mieć nad kimś kontroli. Chce być niezależna. Robić co mi się podoba, a nie patrzeć na to co robią inni, albo bać się, że ktoś na mnie nakabluje. Przepraszam, ale serio muszę odejść.- wytłumaczyłam mu bardzo spokojnie. Nie mam czym się denerwować jak na razie.
- No dobrze jeśli tego chcesz to podpiszę ci to wymówienie i możesz już wracać do domu. Szukając swojej wymarzonej pracy. Tylko jak ją już znajdziesz to mam nadzieję, że do mnie zadzwonisz i pochwalisz.- teraz mu się na żarty zebrało.
- Na pewno będziesz pierwszą osobą do której zadzwonię i pierwszą która mnie w nowej pracy odwiedzi, a teraz lecę odebrać Nikole.- powiedziałam i już chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.
- Lau, a mogę do was dzisiaj wpaść, bo dawno się z małą nie widziałem, a teraz nie ma Emily, bo pojechałam do rodziców, więc mała nie będzie się dziwnie czuć?- serio nie mogłeś wcześniej. Dobra nie ważne zgodzić się czy nie. Dobra Nikola musi się pożegnać z tatą więc muszę się zgodzić.
- Jasne czemu nie. Nikola i tak za tobą tęskni więc, nie będzie jej mówić i zrobisz jej niespodziankę. To ja już lecę po małą. Pa.- pocałowałam go w policzek i szybko wyszłam. Już chciałam wychodzić z firmy, ale zatrzymała mnie Monica.
- I co jesteś już wolna czy nie?- zapytała nie owijając w bawełnę.
- Tak jestem wolna i właśnie idę po moją córkę do przedszkola. Pa widzimy się jutro.- powiedziałam i wyszłam z tego miejsca, które jeszcze dzisiaj rano nazwałam pracą. Szłam wolno, bo mi się nie spieszyło, bo było jeszcze wcześnie. Teraz tylko muszę powiedzieć Nikoli jakoś o tym, że musimy wrócić do NY. Pewie będzie chciała się odwiedzić czemu i czy tata jedzie z nami. I co ja jej w tedy powiem, że mamusia jest w ciąży z tatusiem i będzie miała braciszka, albo siostrzyczkę. Dlatego musimy wyjechać. Muszę jej to powiedzieć dopiero jak Ross sobie pójdzie, bo znając jej długi język to zaraz już na wstępie mu o tym powie, a tego nie chce i to na pewno. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam ja już doszłam do przedszkola. Z tego co zauważyłam to dzieci są dzisiaj na placu zabaw.
- Dzień dobry.- przywitałam się z opiekunką Nikoli.
- O dzień dobry Pani Lauro. Zwołać Nikole?- zapytała Pani Merii.
- Tak.- powiedziałam bardzo szybko, a Pani poszła po moją małą księżniczkę.
- Mama!- krzyknęła ucieszona Nikki.
- Cześć kochanie.- powiedziałam biorąca ją na ręce.
- Mamusiu przyjdzie dzisiaj do nas tatuś prawda?- zapytała z iskierkami nadziej w oczach.
- Nie wiem kochanie, ale pewnie tak, a co stęskniłaś się za tatusiem?- zapytałam, a ona tylko pokiwała główką na tak. Już nic nie powiedziałam tylko zabrałam ją do domu. Szliśmy nie spiesząc się, ale i tak doszliśmy do domu w jakieś 10 minut. Co mnie najbardziej zdziwiło jak doszliśmy do domu to, to że dom był zamknięty czyli nie ma Vanessy.
- Mama czemu nie ma w domu cioci i wujka?- zapytała gdy zauważyła, że ich nie ma.
- Nie wiem kochanie, ale pewnie mieli coś do załatwienia i niedługo wrócą. Teraz chodzi zrobimy coś dobrego do jedzenia.- gdy weszliśmy już do kuchni zauważyłam kartkę na stole, a pisało na niej to:

"Lau jesteśmy z Rikerem u państwa Lynch i wrócimy w nocy więc będziemy spać u Rikera. W lodówce macie naleśniki więc sobie jej przygrzej, a my przejdziemy z resztą się jutro z wami pożegnać. Kocham Van." Ta ona nigdy nie przestanie mnie traktować jak małe dziecko. Dla niej to ja jestem dzieckiem, które ma dziecko i będzie mieć jeszcze jedno dziecko. Tak jak kazała Ness podgrzałam te naleśniki sobie i Nikoli.
- Mamusiu co teraz będziemy robić?- zapytała Nikola cała brudna w dżemie z naleśników.
- Najpierw kochanie to umyjemy ci buzie, a później obejrzymy bajkę. Dobrze?- mała nic nie odpowiedziała tylko ucieszona wzięła ręcznik i zaczęła czyścić swoją piękną buziunie. Gdy już była czysta poszła włączyć jakąś bajkę, a ja w tym czasie pozmywałam naczynia. Jak już wszystko było posprzątane to już miałam iść do Nikoli, ale niestety musiałam iść otworzyć drzwi. Jak zapewne Rossowi. I tak jak myślałam był to blondyn.
- Cześć.- powiedział i już chciał mnie pocałować w usta, ale w porę przekręciłam głowę tak, że musnął tylko mój policzek. Gdy się ode mnie odsunął nie krył swojego zdziwienia.
- Co się tak patrzysz? Przecież między nami już nic nie ma. Dobra właź Nikola jest w salonie.- powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi. On nic nie mówiąc wszedł do mojego domu i poszedł do Nikoli, a ja zaraz za nim.
- Nikki kochanie masz gościa.- powiedziałam, a mała się odwróciła w moją stronę.
- Tatuś!- krzyknęła i rzuciła się mu na szyję.
- Cześć kochanie.- ledwo co powiedział, bo Nikola za bardzo go dusiła.
- Nikki, a może tak byś puściła tatę, bo go udusisz?- zapytałam, a mała go puściła.
- Tato, obejrzysz z nami bajkę?- zapytała.
- Pewnie, a jaką?
- Kopciuszka.- powiedziała uśmiechnięta.
- Dobrze Nikuś ty włącz bajkę, a ja pójdę zrobić ci popcorn.- powiedziałam, a mała się szeroko uśmiechnęła. Szybko uporałam się z przekąską i wróciłam do salonu.
- O mamusiu choć bajka się właśnie zaczyna.- powiedziała Nikola i zrobiła mi miejsce siadając Rossowi na kolanach. Ja usiadłam koło nich. Bajka trwała tak gdzieś godzinę, no może dwie. Jak się już skończyła to Nikola spała jak zabita na kolanach Rossa.
- To co teraz robimy?- zapytał szeptem, żeby nie obudzić małej.
- Najlepiej będzie ja zaniesiesz ja na górę do pokoju, a ja tu posprzątam.- powiedziała mu, a blondyn już nic nie mówią zaczął z małą kierować się w stronę jej pokoju. Ja za to zajęłam się sprzątaniem wszystkiego, bo jutro nie będę miała na to czasu. Jeszcze muszę powiedzieć Nikoli o wyjeździe. Myślałam, że zrobię to już dzisiaj jak Ross wyjdzie, ale zasnęła. No cóż takie życie. Powiem jej jutro i już na pewno nie wygada Rossowi, bo nie będzie miała jak. Więc to nawet lepiej, że zasnęła. Właśnie myłam naczynia, gdy poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tylu. Oczywiście był to Ross, bo kto by inny.
- Ross puść.- powiedziałam cicho, ale on nie posłuchał, a na dodatek zaczął mnie całować po szyj. - Ross! Puść mnie!- tym razem już krzyknęłam i tym razem już podziałało. Stanął obok mnie i zaczął mi się dziwnie przyglądać.
- Jakoś dziwnie się zachowujesz od kolacji u Rydel.- serio blondi. Serio Amerykę po prostu odkryłeś.
- Wydaje ci się.- ta ja to umiem kłamać nie ma co.
- Wcale mi się nie wydaje. Zachowujesz się inaczej. Nie pozwalasz się całować, ani nawet przytulić. O co chodzi?- on jest serio takim idiotą czy tylko udaje.
- Może chodzi o to, że masz narzeczoną i bierzesz z nią za tydzień ślub i chcesz się ze mną całować. To się mylisz kochanie.- powiedziałam jak na razie spokojnie, ale coś czuję, że to nie potrwa długo.
- Przecież ty dobrze wiesz, że ja nie chce być z Emily tylko z tobą.- serio blondi serio. W to, to chyba już nigdy nie uwierzę.
- Jak nie chcesz z nią być to czemu jeszcze z nią nie zerwałeś?- jestem bardzo ciekawa co odpowie na to pytanie.
- No wiesz... Nie było jeszcze dobrej okazji.- powiedział bardzo pewnie siebie. Tylko szkoda, że ja w to już nie uwierzę.
- Proszę Cię nie rób ze mnie idiotki i z siebie przy okazji też.-powiedziałam, a on na to już nic nie odpowiedział, a ja się bardzo z tego cieszyłam. Nie chciałam już ciągnąć tego tematu. Najlepiej to by było gdyby sobie już poszedł, ale on tak łatwo mi nie odpuść. Skończyłam w końcu myć te naczynia i odwróciłam się do Rossa, który cały czas mi się przyglądał.
- To co masz zamiar teraz tak stać?- zapytałam patrząc na niego dziwnie.
- No wiesz, mogę też robić co innego.- powiedział bardzo zadziornie. Tak jak jeszcze cztery lata temu próbował mnie zaciągnąć do łóżka, gdy tylko moich rodziców i Vanci nie było w domu. Ach te wspomnienia.
- No wiesz wydaje mi się, że jednak nie możesz.- powiedziałam i wymieniam go kierując się do salonu. On oczywiście jak cień szedł za mną.

- Jak to nie mogę jak mogę. Tylko popatrz.- powiedział i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć on mnie przyciągnął do siebie i pocałował. Na początku za bardzo nie wiedziałam co mam robić, ale po chwili postanowiłam się od niego oderwać. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Oderwałam się od niego szybko i jeszcze dla bonusa dostał ode mnie w twarz. Musiałam go bardzo mocno uderzyć, bo zapiszczał i złapał się za cały czerwony policzek.
- Czemu to zrobiłaś?- zapytał jak skończony idiota.
- Już ci mówiłam czemu, a teraz najlepiej będzie jak już pójdziesz.- powiedziałam i pokazałam mu ręką drzwi. On jednak stał w miejscu i patrzył na mnie jakbym była jakaś upośledzona ub nienormalna. W końcu po jakiś dwóch minutach chyba doszło do niego, że ze mną nie wygra i po prostu wyszedł. Ja chwilę jeszcze stałam w salonie, ale w końcu zamknęłam za Rossem drzwi od domu na klucz i postanowiłam iść spać. Gdy byłam już w mojej sypialni popatrzyłam jeszcze na moje walizki. Jutro rano muszę powiedzieć Nikoli, że jedziemy na "wycieczkę", która będzie trwała bardzo długo. Z taką myślą poszłam spać, bo następny dzień będzie bardzo ciężki.
~*~
Hej misiaki!
Mam nadzieje, że nie jesteście źli, że tak długo nie było rozdziału,
ale mam usprawiedliwienie, że jest koniec roku i muszę wszystko po zaliczać.
Jest jeszcze powód taki, że Ross jest z Courtney i trochę mi będzie dziwie połączyć teraz Raurę,
ale zrobię to i będzie w tedy koniec tego bloga, ale mam już pomysł na nowego więc mnie nie zabraknie.
Tak więc kończę tą swoją bezsensowną notkę.
I tylko poproszę was jak zwykle o komentarze i się z wami żegnam.
Życzę spokojnego wieczoru/dnia.
~ Alex :*

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 16

 KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!

~*~

×Dwa tygodnie później×
- Jak to jesteś w ciąży?- tak dobrze czytacie. Jestem w ciąży i Van się o tym dowiedziała. Tylko jak ja jej teraz to wytłumaczę? Dobra po prostu powiem jej prawdę. Tylko jak jej powiem prawdę to znają życie poleci zaraz do Delly, a blondi do Rossa, który za parę tygodni ma ślub. Jak jesteśmy przy temacie Rossa to staram się go unikać od kolacji u Rydel. W pracy nie pozwalam mu się do mnie zbliżyć. Jak na razie jest dobrze. Tak jest dobrze, bo mi jeszcze brzucha nie widać, ale niedługo się to zmieni, a Ross nie jest głupi i zaraz się domyśli.
- Laura!- krzyknęła mi do ucha Vanessa.
- Co?- zapytałam chcąc wybrnąć z tego trudnego pytania.
- Powiesz mi wreszcie z kim będziesz miała drugie dziecko.- mówiła o wiele spokojniej niż na początku.
- Nie wiem, może jestem wiatropylna?- tak, ta odpowiedź na sto procent nie przejdzie.
- Tak, a ja wierze w kosmitów. Mów z kim, a nie.- ona nigdy nie da za wygraną.
- Z Rossem.- mruknęłam pod nosem.
- Powiedz głośniej, bo nie słyszałam.
- Z Rossem.- powiedziałam już głośniej, a wnioskując po jej minię to usłyszała.
- Z kim?- zapytała dla pewność.
- Nie przesłyszałaś się. Drugie dziecko też będę miała z blond-głupkiem.- jej mina zaczyna mnie przerażać.
- Ale jak to? Przecież ty mówiłaś, że on jest wierny tej szmacie.- i jak jej tu teraz powiedzieć, że kłamałam.
- No nie zupełnie.
- Dobra powiedz mi wszystko od początku.- to tak jak Van mi kazała zaczęłam wszystko poklej jej opowiadać. Od pierwszego dnia w LA. Ona ja słuchała tej "historii" to z minuty na minute miała dziwniejszą minę.
- Musisz mu o tym powiedzieć teraz!- wydarła się jak idiotka jak skończyłam historie.
- Chyba cie pojebało. Nigdy mu o tym nie powiem. W ogóle źle zrobiłam wracają tutaj. Było zostać w NY tak jak mi kazałaś, a nie zachciało mi się tworzyć z nimi dla Nikoli prawdziwy dom. To były tylko moje marzenia, a teraz zostanę z dwojgiem dzieci i bez faceta. Czy to nie jest wspaniałe?- próbowałam nie krzyczeć, żeby nie obudzić Nikoli, która właśnie spała.
- Może on cie też kocha, a nie tą żmije. Może też chce być z tobą i Nikolom.- ta na pewno.
- Vanessa wiem, że razem z dziewczynami bardzo chcecie żeby Ross był ze mną, ale to nie jest możliwe, bo on kocha Emily. Proszę daj mi już z tym spokój.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Czemu Vanessa nie może zrozumieć, że jakby mnie kochał to by zostawił Emily już na początku, a teraz zostało tylko parę tygodni do ich ślubu. Mnie i Rossa nic już nie łączy. No może oprócz pracy, Nikoli, przyjaciół i tego dziecka co go nosze pod piersią. Zaczynam się coraz częściej zastanawiać czy przypadkiem nie wrócić do NY, im wszystkim dać spokój. Rossowi w ogóle nie mówić, że jestem z nim w ciąży i po prostu spakować Nikole i zniknąć z ich życia. Tak samo jak cztery lata temu. Tylko blondyn i wszyscy już wiedzą o Nikoli, a Van ze mną nie wyjedzie, bo jest szczęśliwa z Rikerem, a z tego co blondyn mi mówił to ma zamiar jej się już jutro oświadczyć. Nikola za bardzo by przeżyła to, że już nie zobaczy taty, bo bardzo się z nim zżyła. Czasami wydaje mi się, że aż za bardzo skoro Ross niedługo będzie miał własną rodzinę. Nikola przeżyje jeszcze bardziej to jak on ją od siebie będzie odpychał. Sama nie wiem co zrobię. Jednego jestem pewna jutro rano Ross dostanie moje wymówienie na biurku. Nie mogę z nim pracować i codziennie patrzeć na to jak obściskuje się z Emily. Nie mogę, a w moim stanie nie mogę się denerwować. Sprawę wyjazdu jeszcze omówię z Vanką, ale jak będzie znowu mnie namawiać do tego, że mam powiedzieć Rossowi to nie wiem co jej zrobię. Mam tylko nadzieje, że Van nie zdążyła już zadzwonić od Rydel i powiedzieć jej o jakże "wesołej" nowinie. No dobra ciesze się z tego, że będę miała kolejnego bobasa w domu i będzie on mój. Jednak jak myślę o tym, że sama będę z dwójka dzieci trochę się boje, że sobie nie poradzę. Ta boje ja jestem tego przerażona. Boje się tego, że Nikola powie temu dziecku w przyszłość, że ona poznała ojca, a mu już nie dałam tej możliwość i mnie za to obydwoje znienawidzą. Boje się tego najbardziej, że moje własne dzieci będą mnie nienawidzić. Myślałam tak i myślałam, aż w końcu poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Była to Nikola.
- Kochanie co się stało? Czemu nie śpisz?- zapytałam głaskając ją po włoskach.
- Nie wiem tak jakoś, a która jest godzinka?- zapytała i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. Spojrzałam na zegarek była dopiero trzecia w nocy.
- 3.00 idź jeszcze spać co?- zapytałam całując ją w główkę.
- Mogę z tobą?- uśmiechnęła się słodko.
- Tak możesz.- odpowiedziałam jej i mocno od siebie przytuliła. Nikola jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Jest moim oczkiem w głowie. Jest bardziej z charakteru podobna do Rossa, a z wyglądu do mnie. Kocham ją i nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez tego małego szkraba. Przez te cztery lata wychowałam ją sama z małą pomocą Vanki. To z tym małym brzdącem też mi się uda tylko teraz z pomocą Nikoli. Mojej małej kruszynki. Z taką miną zasnęłam. Obudziła mnie dopiero Nikki, która bawiła się moimi włosami. Zawsze tak mnie budziła gdy byłyśmy jeszcze w NY.
- Mamusiu, która godzinka?- zapytała, gdy zobaczyła, że otwarłam już oczy.
- 7.30.- powiedziałam spokojnie, bo jak się spóźnię raz to nic się nie stanie.
- Ciocia tu była i powiedziała, że wychodzi do wujka i nie odbierze mnie dzisiaj z przedszkola, bo jadą na wycieczkę.- powiedziała uśmiechnięta.
- Co ty na to, żeby dzisiejszy dzień spędzić tak jak kiedyś w NY tylko my we dwie jak ciocia była w pracy?- zapytałam córkę, a ona na moje słowa miała coraz większy uśmiech.
- Super!- krzyknęła siadając mi na brzuchu i mocno przytulając.
- To wstajemy i robimy naleśniki, a później idziemy do wesołego miasteczka.- na moje słowa Nikola od razu zeskoczyła z łóżka i popędziła na dół, a ja zaraz po niej. Widząc bardzo zadowoloną Nikole sama mam dobry humor i nikomu, ani niczemu nie uda się tego zepsuć.
- To z czym mają być naleśniki dla mojej księżniczki?- zapytałam uśmiechnięta.
- Z truskawkami i nuttelą!- krzyknęła. Tak moja córka ma podobny gust do mnie. Zrobiłam szybko naleśniki i podałam mojej kruszynce. Wsunęła je tak szybko jak nigdy. Dopiero teraz przypomniało mi się, że muszę zadzwonić do Rossa, że dzisiaj nie przyjdę. Korzystając z okazji, że Nikola przekopywała swoją półkę. Szybko do niego zadzwoniłam.
- Cześć Lau, co tam?- zapytał wesołym głosem.
- Cześć. Dzwonie, żeby ci powiedzieć, że dzisiaj nie będzie mnie w firmie.- mówiłam bardzo spokojnie.
- Czemu coś się stało?- ta jego troska trochę mnie dołuje.
- Nie tylko chciałam spędzić dzień z Nikolom. I korzystając z okazji, że nie ma Van to, to robię.- wytłumaczyłam mu.
- No dobrze. To widźmy się jutro. Pa.- powiedział takim jakby zawiedzionym głosem, a w sumie sama nie wiem. Gdy tylko odłożyłam telefon na stolik przybiegła do mnie w podskokach Nikola.
- Mamusiu, a może tatuś pójdzie z nami?- zapytała z płomykami nadziej w oczach.
- Kochanie dzisiaj muszę wystarczyć ci tylko ja, bo tata nie może wyjść z pracy. To co mogę być tylko ja?- zapytała, a ona w odpowiedzi pokiwała głową i mnie mocno przytuliła.
- To co idziemy?- mała tylko szybko pobiegła zakładać buty na korytarzu. Poszłam za nią, a jak już tam byłam to Nikki była gotowa do drogi. Pociągnęła mnie za rękę i szybko zaczęła biec. Zwolniła dopiero za zakrętem.
- Kochanie zwolnij trochę, bo nie nadążam.- powiedziałam trochę zdyszana, a Nikki w końcu zaczęła iść, a nie biec. Szłyśmy tak gdzieś z godzinę, a mała non stop marudziła, ale u mniej to normalne. Gdy byłyśmy na miejscu mała nie mogła się na to wszystko napatrzyć. Zaciągnęła mnie na karuzele i non stop wybierała coś innego.
- Nikola, a ty nie jesteś głodna?- zapytałam, bo dochodziła już piąta na wieczór.
- Nie bardzo.- tak ona jest bardzo dużym niejadkiem.
- Czyli nie masz ochoty na gofry?
- No może dam się namówić.- dobrze wiedziałam, że gofrów nie odmówi w końcu to maja mała córeczka. Zabrałam ją do mojej ulubionej cukierni, do której chodziłam z Rossem. Zamówiłam nam po dwa gofry z owocami i do tego gorącą czekoladę. Nikoli chyba zasmakowało, bo chciała jeszcze. Gdy była już najedzona postanowiłam zabrać ją do kina.
- Mamusiu, a na jaką bajkę idziemy?- zapytała.
- Na jaką tylko chcesz słoneczko.- powiedziałam i ją przytuliłam. Wypadło na to, że poszłyśmy na Króla Lwa. Co się dziwić to jej ukochana bajka. Tylko mała chyba była już śpiąca, bo pod koniec usnęła. Zamówiłam taksówkę i wróciłyśmy do domu. To jest bardzo dziwne, że Nikki jeszcze się nie obudziła. Jak weszłam do domu to się jeszcze bardziej zdziwiłam, bo zamiast Rikera z Van zastałam Dellcie i Monie.
- Co ty robisz?- zapytała mnie Monica jak zobaczyła, że dźwigam Nikole.
- Cicho bądź, bo mi dziecko obudzisz.- z gardziłam ją szeptem i zaniosłam moją księżniczkę do pokoju. Położyłam ją na łóżku i pocałowałam ją w czoło. Gdy tylko zeszłam na dół zakatowały mnie dziewczyny.
- Laura ty nie powinnaś w tym stanie nosić Nikoli.- powiedziała tym razem Rydel. Dzięki Van, że już im powiedziałaś.
- Nie dźwigałam jej tylko jechałam z nią taksówką. I dzięki Vanessa, że już im powiedziałaś.- wytłumaczyłam im, a drugą część powiedziałam z żalem do siostry.
- Bardzo cie przepraszam, ale one mnie torturowały.- ta na pewno.
- Uważaj, bo ci uwiężę. Za to wy.- pokazałam na dwie blondynki. - Piśniecie choć słówko Rossowi to będzie z wami źle.- pogroziłam im, a one pokazały jak zamykają buzie na kłutki.
- Tak z ciekawość to co zrobisz jak zobaczy twój brzuch?- zapytała Delly.
- Nic, bo już mnie tu nie będzie.- tak dobrze myślicie. Przemyślałam to i wracam za tydzień do NY.
- Jak to nie będzie cie już tu?- zapytały wszystkie ze zdziwieniem.
- Bo wracam do NY.- mówiłam bardzo spokojnie, a dziewczyny nadal nie mogły tego pojąć. Przez jakieś dziesięć minut tylko się we mnie wpatrywały.
- Czekaj, a co powiesz Nikoli?- zapytała w końcu Monica.
- Że musimy się przeprowadzić, bo coś tam. Jeszcze nie wiem co, ale wymyśle.- no to mnie zagięła całkowicie nie wiem co powiem Nikoli, ale coś wymyśle.
- Dobra, a co jej powiesz jak zacznie pytać o tatę?- teraz zaczyna Van. No dzięki siostra ty jedyna powinnaś mnie rozumieć, ale nie bo po co.
- Dziewczyny nie wiem co jej powiem, ale tutaj na pewno nie zastane. Nie teraz.- chciałam na nie krzyknąć, ale nie chciałam obudzić Nikoli.
- Czemu tutaj nie zostaniesz i nie powiesz Rossowi o drugim dziecku?
- Po co mam mu to mówić jak on i tak bierze ślub z Emily? Po co mam się starać jak byłam dla niego tylko zabawką. Taki odrywnikiem. Po co mam znowu przez niego cierpieć? Po co ma przez niego cierpieć Nikola jak naglę Emily zajdzie w ciąże? Nie chce, żeby Nikola przez niego cierpiała tak jak ja. Nie chce żeby w ogóle cierpiała. Więc wole, że by tego nie przechodziła. Teraz zaczynam żałować, że w ogóle tu wróciła. Ubzdurałam sobie, że jak wrócę to z Rossem będziemy szczęśliwą rodzinką dla Nikoli. Żałuje, że nie posłuchałam Vanessy z jej radami, żebym najpierw się upewniła czy ma kogoś czy nie, ale ja oczywiście musiałam postawić na swoim. Żałuje tego, bo teraz bym sobie siedziała w moim domu w NY i się niczym nie przejmowała, a Nikoli nadal bym wciskała kit, że tata mieszka z LA i nie może do nas przyjechać.- gdy tak mówiłam to zaczęłam też trochę płakać.
- Kochanie nie płacz. Ten kretyn cie kocha i Nikole też. On nie widzi po za wami świata. Dzisiaj jak nie było cie w firmie to non stop wyłaził do mnie i pytał czy dzwoniłaś, bo od niego nie odbierałaś. Nie wiedział co ze sobą zrobić, bo nie było ciebie. Nawet jak przyszła Emily to szybko ją spławił mówiąc, że ma prace. On cie kocha kobieto!- tłumaczyła mi Monica. Ostatnie zdanie to wykrzyknęła.
- Dzięki dziewczyny za starania, ale ja już podjęłam decyzje. Jutro Ross zobaczy na swoim biurku moje wymówienie, a ja zniknę z jego życia już na zawsze. Tylko proszę nie mówicie mu nic. Teraz przepraszam, ale jestem zmęczona. Dobranoc.- powiedziała całując każdą w policzek. Weszłam na górę do swojego pokoju. Szybko wykonałam wieczorne czynność, a jak wróciłam do pokoju to zastałam Nikole na moim łóżku. Spała tak słodko, że postanowiłam jej już nie budzić z pytaniem co tu robi. Z uśmiechem na ustach położyłam się koło niej. Gdy tylko się położyłam to mała się przebudziła, ale jak zobaczyła, że to ja to tylko się do mnie przytuliła i znowu zasnęła. Popatrzyłam na nią chwile, ale zaraz sama zasnęłam.

~*~

Tak rozdział dzisiaj. Jest! Mam nadzieje, że wam się podoba.
Cieszycie się, że Lau jest w ciąży, bo ja bardzo.
Mam dla was smutną wiadomość, bo ten blog dobiega końca.
Zostało tylko parę rozdziałów, ale nie martwcie się, bo mam już pomysł na nową historię.
Dobra ja lecę, a wy komentujcie, bo jak nie będzie komentarzy nie będzie rozdziału.
Pozdrawiam
~ Alex