sobota, 31 stycznia 2015

One Shot

Opowiem wam historie pewnej dziewczyny. Tą dziewczyną jest niejaka Laura Marano. To niewysoka brunetka, która ma 18 lat. Ma chłopaka, dla którego liczy się tylko sex, a ją traktuje jak lalkę do pieprzenia. Laura chodzi do 3 liceum. Miała problem z historią, ale od miesiąca udziela jej korepetycji nauczyciel historii. Jest to młody chłopak, który ma 23 lata. Jest to Ross Lynch. Jest bardzo przystojny i wszystkie jego uczennice się w nim kochają. On jednak nie zwraca na nie uwagi. Dobrze przejdźmy do rzeczy. Laura właśnie szykuje się na kolejne prywatne lekcje historii, ze swoim przystojnym nauczycielem. Lubi te lekcje, ponieważ może bez konsekwencji droczyć się z Rossem i nie musi mówić do niego na pan. Chodzi nigdy tego nie robi. Uważa, że to chore mówić do 23 letniego chłopaka. Na pan, a jeszcze bardzie jak jest tak nie wielka różnica wieku. Dotarła do domu Rossa i zapukała. Otworzył jej on we własnej osobie. Uśmiechnął się na jej widok.
- Dzień doberek.- powiedziała i też się do niego uśmiechnęła.
- Dzień dobry, zapraszam.- powiedział i wpuścił ją do środka. Dziewczyna szybko udała się do salonu.
- Chcesz coś do picia?- zapytał blondyn stając w przejściu do kuchni.
- Myślałam, że mamy się uczyć, a ty mnie chcesz opić. No nie ładnie.- powiedziała oburzona, a on zaśmiał się pod nosem.
- No niestety dzisiaj masz do wyboru albo soczek, albo wodę. Więc co wybierasz?- zapytał ponownie.
- To poproszę soczek.- powiedziała i rozsiadła się wygodnie na kanapie. Ross wrócił po dwóch minutach. Dając Laurze sok ich ręce się zetknęły. Przeszedł po nich przyjemny dreszcz, lecz szybko wycofali swoje ręce.
- To co dzisiaj przerabiamy?- zapytał przerywając cisze między nimi.
- Chyba to coś o wojnach.- powiedziała tym samym wywołując śmiech Rossa.
- Co cię tak cieszy?!- zapytała zdenerwowana.
- Nic już jest dobrze.- powiedział, ale nadal się śmiał.
- Dobra to ja się obrażam!- krzyknęła i pokazała mu język. Chłopak chcąc ją rozweselić zaczął ją łaskotać. Lau śmiała się jak nienormalna, ale nie tylko ona.
- Haha dobra przestań już!- krzyczała przez śmiech.
- Nie będziesz się już obrażała?- zapytał Ross nadal ją gilgotając.
- Nie będę!- krzyknęła, a on przestał ją torturować.
- Zabieramy się za lekcję.- powiedział blondyn i wyjął książkę. Lekcja trwała już dwie godziny, a Laura nadal nic nie pamiętała. Ross nigdy jej nie wypuszcza jak nic nie umie.
- Dziewczyno weź, że się skup bo do rana będziemy tutaj siedzieć!- krzyknął już zirytowany Ross.
- Nie krzycz na mnie!- krzyknęła dziewczyna i się od niego odsunęła.
- Przepraszam nie chciałem. Tylko dziwi mnie to, że nadal nic nie pamiętasz. Zawsze już po pierwszej godzinie wszystko rozumiesz, a dzisiaj po dwóch i ani jednej daty.- powiedział, a brunetka na niego spojrzała.
- Nie wiem co mi jest. Nie mogę się skupić gdy ciągle się na mnie gapisz.- powiedziała Lau, a blondyn się zarumienił. To była prawda tego dnia Ross, ani na chwilę nie spuścił oka z brunetki. Co ją strasznie rozpraszało.
- Już nie będę.- powiedział zawstydzony.
- Ładnie się rumienisz.- powiedziała Laura.
- Ty za to masz piękne oczy.- powiedział patrząc na nią. Lau zaraz zrobiła się cała czerwona. - I ładnie się rumienisz również.- dodał, a dziewczyna szybko spuściła głowę.
- Nie zawstydzaj mnie.- powiedziała szeptem. Ross tylko się słodko uśmiechnął.
- Czemu przecież ja mówię samą prawdę?- brnął w to dalej odrobinę przysuwając się do Laury.
- Czy pan mnie podrywa?- Lau postanowiła pobawić się razem z nim i też odrobinę się do niego przysunęła.
- Ja nie. No może tak troszeczkę.- powiedział i o kolejne kilka centymetrów się do niej przysunął.
- Ale tak nie można!- krzyknęła, ale sama się do niego przysunęła. byli już tylko kilka milimetrów od siebie. Popatrzyli sobie w oczy i zatonęli w swoich oczach. Zaczęli się do siebie zbliżać. Dobrze wiedzieli jak to się skończy. Jednak, ani na chwilę nie przestali się do siebie zbliżać. W końcu Ross wykonał ostatni ruch i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Czuli się jak w niebie. Oboje w tedy zrozumieli, że się kochają. Całowali się coraz namiętniej. Gdy Laura chciała się oderwać on pogłębił pocałunek. W końcu się od siebie oderwali. Brunetka popatrzyła na niego przerażona. Wyszeptała ciche "przepraszam" i wybiegła z jego domu. Biegła przed siebie w ogóle nie myśląc gdzie biegnie. Myślała o tym co wydarzyło się w domu blondyna. Jak mogła do tego dopuścić. Dobiegła do domu swojego chłopka. Weszła bez pukania i pobiegła do jego sypialni. To co tam zobaczyła bardzo ją zaskoczyło. O tuż zastała tam swojego jeszcze chłopaka uprawiającego sex z narzeczoną Rossa.
- Laura, co ty tu robisz?!- Krzyknął zdziwiony jej wizytą.
- Przyszłam coś zrobić, a to- pokazała rękami na łóżko- ułatwia mi tylko sprawę. Z nami koniec!- krzyknęła i chciała wyjść, ale zatrzymał ją głos chłopka.
- Ale jak koniec?- zapytał zdziwiony.
- Normalnie nie rozumiesz po ludzku. Nie chcę cie znacz.- powiedziała i wyszła. Zdziwiło ją to, że wcale nie czuła bólu tylko ulgę. Jakby pozbyła się ciężkiego bagażu. Szybko udała się po domu. Nie spała przez całą moc, bo myślała tylko o swoim nauczycielu, który zawrócił jej w głowie. Następnego dnia w szkole próbowała unikać jakiegokolwiek spotkania z Rossem więc siedziała w łazience, a na historię w ogóle nie przyszła. Tak było przez miesiąc. W końcu musiała iść na historię, żeby jej nie oblać. Weszła do klasy, ale bardzo się zdziwiła, że na miejscu nauczyciela nie było przystojnego blondyna. Tylko stary zgred, który miał minę starego pedofila.
- O jak miło, że panna Marano zaszczyciła nas swoją obecnością. Siadaj.- powiedział oschle, a ona pokazała mu środkowy palec. Usiadła obok swojej przyjaciółki.
- Gdzie jest Ross?- zapytała szeptem.
- To ty nie wiesz? Zwolnił się miesiąc temu, ale nikt nie wiem z jakiego powodu. Chodzą plotki, że go wywalili bo sypia z uczennicami.- powiedziała jej koleżanka.
- To nie prawda!- krzyknęła na całą klasę i z niej wybiegła. Minęło pół roku. Ross ani Laura nie widzieli się od pamiętnego pocałunku. Dziewczyna była święcie przekonana, że jest już po ślubie ze swoją narzeczoną. Już prawie o nim zapominała. Nadszedł dzień balu dla ostatnich klas. Laura nie spodziewała się, że na bal pójdzie sama, ale niestety tak jest. Na balu bardzo dobrze się bawiła. Już w ogóle nie myślała o niejakim blondynie imieniem Ross. Nie wiedziała tylko, że dzisiaj wydarzy się coś co zapamięta do końca życia. W pewnym momencie postanowiła się przewietrzyć. Wyszła przed budynek. Siedziała przez chwile z opuszczoną głową myśląc o tym co by teraz było gdyby nie uciekła od Ross. Jej myśli przerwał odgłos samochodu, który właśnie podjechał pod szkołę. Podniosła głowę i zobaczyła przed sobą dobrze jej znane auto. Po chwili wysiadł z niego przystojny blondyn imieniem Ross. Zauważył dziewczynę i do niej szybko podszedł.

- Hej.- powiedział siadając koło niej na ławce. Laura spojrzała na niego, ze łzami w oczach.
- Hej. Tylko głupie "hej" masz mi do powiedzenia?!- zaczęła na niego się drzeć.
- Ejj, o co ci chodzi?- zapytał nie rozumiejąc wybuchu dziewczyny.
- Ty się jeszcze pytasz! Chodzi mi o to, że najpierw mnie w sobie rozkochałeś, a później zniknąłeś na pół roku. Gdy zdążyłam już o tobie prawie zapomnieć to się pojawiasz i mówisz głupie "hej"! O to właśnie mi chodzi!!- Lau zaczęła płakać. Chłopak widząc to od razu ją przytulił. Ona na początku się w niego wtuliła, ale po chwili znów odsunęła.
- Zostaw mnie!! Słyszysz nie chce cię znać!! Idzi do swojej narzeczonej, która pieprzy się z pierwszym lepszym na ulicy!!- powiedziała, a bardziej krzyknęła znów.
- Ja już nie mam narzeczonej. Zerwałem z nią pół roku temu.- powiedział spokojnie blondyn. Lau już się trochę uspokoiła i spojrzała na niego uważnie.
- Czemu? Czemu w ogóle odszedłeś ze szkoły?- zapytała, bo to jej najbardziej nie dawało spokoju.
- Złamałem zasady. Zakochałem się w swojej uczennicy. Nie dałbym rady pracować z myślą, że coś mnie z nią łączy lub może łączyć. I jakby się dowiedzieli sami by mnie zwolnili, więc wolałem sam odejść.- powiedział i uśmiechnął się do Lari. Ona jednak nie zrozumiała przesłania.
- To czemu siedzisz tu ze mną, a nie pójdziesz  do niej?- zapytała poważnie, ale dało się wyczuć u niej smutek. Ross zaśmiał się cicho pod nosem. - Z czego się śmiejesz ja mówię poważnie.- dodała.
- Ty serio nie rozumiesz?- spytał dalej się śmiejąc.
- No nie za bardzo.- powiedziała już trochę zła.
- Chodzi o ciebie głuptasku. To w tobie się zakochałem i ciebie nadal kocham. Dlatego tu dzisiaj przyjechałem. Musiałem ci w końcu to powiedzieć. Nikogo tak nie kochałem jak ciebie. Jesteś dla mnie powietrzem. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Te pół roku było dla mnie koszmarem. Kocham Cię!!- powiedział Ross, a Laura nie wiedząc co zrobić po prostu go pocałowała. Blondyn trochę zdziwił się tym gestem, ale tylko na chwile bo po sekundzie zaczął oddawać wszystkie pieszczoty dziewczyny. Całowali się bardzo długo i namiętnie. Ten pocałunek wcale nie przypominała tego pierwszego. Ten był bardziej odważniejszy i wkładali w tego "całusa" całych siebie, i całą miłość do siebie. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im już powietrza.
- Kocham cię.- szepnęła mu brunetka na ucho, a on znów ją pocałował.
Od tej pory byli już razem. Dwa lata później wzięli ślub. Mają córeczkę o imieniu Nicola. Są szczęśliwym małżeństwem, które spodziewa się kolejnego dziecka.
~~*~~
Hahaha, napisałam tego OS na konkurs na tym blogu: http://mydilemma-raura.blogspot.com/. Więc tak dodaje tak wcześnie po później nie będę miała czasu. Mam nadzieje, że się nie zawiedliście na czyś tam u góry. Przypominam o konkursie na OS bo jak na razie to mam jeden. Więc wysyłajcie. Błagam.

czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4

- Musisz się tak skradać?- zapytałam nawet się nie odwracając.
- Tak.- powiedział, a raczej szepnął mi na ucho. Zaczął po chwili całować mnie po szyj.
- Ross dziecko jest za ścianą.- powiedziałam odsuwając się od niego.
- Czemu przed wyjazdem nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży?- zapytała, a mnie zatkało. Skąd on wie, że Nikki to jego córka.
- Skąd ty to wiesz?- zapytałam odwracając się do niego twarzą.
- Bo jest do mnie podobna, a cztery lata temu byłaś ze mną.- odpowiedział jakby mówił to codziennie.
- Może dlatego, że bałam się twojej reakcji. W tedy jeszcze do zakładania rodziny ci się nie spieszyło. I musiałam wyjechać nie miałam innego wyjścia.- wytłumaczyłam mu.
- Mogłaś powiedzieć mi prawdę i zostać.- powiedział i się do mnie przysunął. Już chciał mnie pocałować, ale przerwał mu dzwonek do drzwi.
- Pójdź otworzyć, a ja pójdę zobaczyć co robi Nikki.- powiedział i poszedł do salonu, a ja w stronę drzwi. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam tam tą dziewczynę z biura blondyna.
- Dzień dobry. Czy jest Ross?- zapytała uśmiechając się.
- Jasne już go wołam. Ross do ciebie!!- krzyknęłam, a po chwili pojawił się roześmiany Ross z Nikolom na rękach.
- Monica, co tu robisz?- zapytał nadal się śmiejąc pod nosem.
- Przyniosłam te dokumenty, które chciałeś jeszcze dzisiaj.- powiedziała i podała mu jakieś papiery.
- Tato, kim jest ta pani?- spytała Nikola pokazując palcem na Monicę.
- Nikki nie pokazuje się palcem.- trzepnęłam jej palec na co ona się zaśmiała razem z całym towarzystwem.
- Jestem Monica. Pracuje razem z twoim tatą i mamą.- powiedziała blondynka i się do niej uśmiechnęła.
- Jak chcesz to jutro możemy cię tam zabrać.- powiedział Ross.
- Jutro nie bo obiecałam Mattowi, że nauczę go rysować.- powiedziała, a blondyn spojrzał na nią z niedowierzaniem, ale nic się nie odezwał.
- To ja już pójdę. Do jutra.- powiedziała Monica i poszła. Zamknęłam za nią drzwi, a Nikki pobiegła do salonu. Ross jak cień poszedł za mną.
- Będziesz tak na de mną stał?- zapytałam.
- Mogę też robić to.- powiedział i zaczął mnie całować po szyj znów. Przerwał mu kolejny raz dzwonek do drzwi. Tym razem Nikola nas wyprzedziła i to ona otworzyła drzwi. Poszliśmy zobaczyć, kto przyszedł.
- Dzień dobry, kim pani jest?- zapytała mała.
- Cześć, jestem Rydel siostra Rossa.- odpowiedziała jej trochę zmieszana blondynka, ale się uśmiechała.
- Fajnie, a ja jestem Nikola.
- A mogę wejść?- zapytała Delly, a my się schowaliśmy w kuchni. Po chwili weszła do pomieszczenie blondynka imieniem Rydel. Jakie było jej zdziwienie jak mnie zobaczyła. Myślałam, że zaraz jej oczy z orbit wyjdą.
- Delly siostra żyjesz?- zaczął jej machać przed oczami ręką.
- Bierz tą łapę, bo ci ją odgryzę.- warknęła przez zęby blondynka. - Lari, to naprawdę ty?- zapytała Rydel.
- Na to wygląda.- powiedziałam, a Ross się zaśmiał. Dziewczyna ignorując swojego brata podeszła do mnie i mocno przytuliła, a ja to oczywiście odwzajemniłam.
- Mamusiu głodna jestem.- powiedziała Nikola wchodząc do kuchni.
- To twoja córka, a kto jest tatą tej ślicznotki?- zapytała Ryd, a dziewczynka się słodko uśmiechnęła.
- Tak. Wiem, że jest śliczna, a jej ojciec stoi obok ciebie.- powiedziałam, a dziewczyna się nieźle zdziwiła.
- I jak siostra dobrze się spisałem co nie?- zapytał chłopak, a ja się cicho zaśmiałam, ale widząc minę blondynki przestałam.
- Dells co się stało?- spytałam trochę przerażona.
- Nic po prostu zastanawiam się jak na to zareaguje Emily.-powiedziała patrząc wymownie na Rossa.
- Ja chyba czegoś nie rozumiem, kim do cholery jest Emily?- zapytałam nie kryjąc zdenerwowania.
~~*~~
Tak wiem rozdział do dupy jak zawsze, ale przynajmniej jest. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piszcie w komentarzach jak myślicie kim jest Emily? Jestem ciekawa czy odgadniecie. Następny rozdział pojawi się po ogłoszeniu wyników na OS. Więc od razu przypominam o konkursie. Więcej informacji na ten temat znajdziecie pod spodem. Więc komentujcie jeśli wam się podoba, a jak się nie podoba to też, a co tam krytykę też przyjmę. Nie zanudzam więcej bo idę robić co innego. Papa.

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 3

- Dobra masz jakieś specjalne życzenia, żebym cię tam zawiózł. Czy jedziemy do mnie?- zapytał, a ja teraz przypomniałam sobie o Nikoli.
- Tak jakbyś mógł to do przedszkola.- błagam tylko o nic nie pytaj.
- To w drogę wskakuj.- powiedział otwierając mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego dziękująco i wsiałam. Jak jechaliśmy to gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Gdy dojechaliśmy szybko wysiadłam i pobiegłam po córkę. Ross oczywiście się uparł, że poczeka, bo musi mi udowodnić, że sam mieszka.
- Mama!!!- krzyknęła Nikola jak mnie tylko zobaczyła. - Czemu tak długo cię nie było?- zapytała.
- Przepraszam, ale musiałam coś załatwić, a teraz zbieraj się szybko i idziemy.- powiedziałam puszczając moją kruszynkę. Gdy już się przebrała wyszliśmy przed budynek, gdzie czekał Ross tak jak obiecał. Podeszłyśmy do niego.
- Cześć. Jestem Ross, a ty ślicznotko?- zapytał chłopak kucając przy małej, która zaczęła się wstydzić.
- Kochanie nie wstyć się.- powiedziałam do niej z uśmiechem.
- Jestem Nikola.- powiedziała, ale nie śmiało.
- Powiem ci coś w tajemnicy dobrze?- zapytał blondyn.
- Dobrze.- odpowiedziała już pewniej.
- Masz bardzo ładną mamę i ty też jesteś śliczna.- powiedział i się do nas uśmiechnął, a ja się zarumieniłam zresztą jak zawszę.
- Ale mi tajemnica, wiem że taj jest.- powiedziała i machnęła rączką.
- Dobra to jedziemy czy nie?- zapytałam.
- Jedziemy, wsiadać załoga.- zaśmiał się Ross i wziął małą na ręce wsadzając do samochodu. Później i mi otworzył drzwi. Podróż nie trwała długo, a tym bardziej jak dziewczynka i dorosły chłopak śpiewają piosenki dla dzieci.
- Ejj, to nie było śmieszne!- oburzył się Ross jak po raz setny włączyłam sobie nagranie z ich "koncertu".
- Ależ było.- powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
- Mamusiu, to nie jest nasz dom.- powiedziała zdziwiona Nikky.
- Tak bo jesteśmy u Rossa.- powiedziałam blondynce, a blondyn o którym była mowa właśnie wyłonił się z garażu.
- Zapraszam do środka.- powiedział otwierając drzwi.
- Masz jakieś bajki?- zapytała Nikola.
- Tak chodzi, wybierzesz  sobie coś.- powiedział i zabrał małą do salonu. Ja w tym czasie poszłam do kuchni zobaczyćco blondyn ma w lodówce i tak jak się spodziewałam tylko światło.
- Ross przydało by cię się zrobić zakupy!- krzyknęłam, a chłopak zaraz pojawił się za mną.
- No fakt.- powiedział tuż nad moim uchem.
~*~
Tak wiem rozdział nie jest wspaniały, ale cóż. Piszcie jak wam się podoba i czy w ogóle jest sens dalej prowadzić tego bloga. Jak chcecie to wpadajcie na mojego drugiego bloga: http://a-dreamer-fell-down.blogspot.com/. To tyle ode mnie komentujcie.

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 2

- Laura, moja Laura?- zapytał mnie chłopak.
- Na to wygląda.- powiedziałam, a on dalej stał. Gdy zrozumiał, że to nie jest sen podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Też się cieszę, że cię widzie, ale nie musisz mnie dusić Ross.- powiedziałam ze śmiechem.
- Przepraszam bardzo, ale ja tu umierałem z tęsknoty, a ty nie pozwalasz się przytulić.- powiedział oburzony i mnie puścił.
- Jeszcze żyjesz, więc nie jest tak źle.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Wiesz co teraz to się obrażam.- powiedział i podszedł do biurka, a ja zaczęłam się śmiać. - Co cię tak bawi?- zapytał, ale sam też zaczął się śmiać.
- Ty, bo nic się nie zmieniłeś. Jesteś zupełnie taki jak cztery lata temu.- powiedziałam i podeszłam do niego.
- No nie zupełnie. Mam własną firmę i mieszkanie.- powiedział kładąc swoje ręce na moich biodrach.
- Na prawdę nie uwierzę puki nie zobaczę.- zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- To mogę ci pokazać nawet dzisiaj. Chcesz?- zapytał przysuwając mnie bliżej siebie.
- Wiesz nie wiem czy będę miała czas.- powiedziałam, a on się zaśmiał.
- To ci go znajdziemy.- uśmiechnął się i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam. popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie jesteśmy już razem, a po drugie przyszłam tu w sprawie pracy.- powiedziałam, a on posmutniał, albo mi się wydawało.
- Więc już ją masz.- uśmiechnął się do mnie.
- Serio. To chyba nie tak działa.- popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- No tak, wiem przecież o tobie wszystko.- powiedział jakby to było normalne. "A jednak nie wszystko" pomyślałam.
- Więc co mam robić szefie?- zapytałam słodko się uśmiechając.
- Nic na dzisiaj ty i ja kończymy pracę.- uśmiechnął się tajemniczo.
- Ale tak nie można szefie.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Mi wszystko wolno.- uśmiechnął się znów i założył marynarkę. po czym wyszliśmy z jego gabinetu.
- To szef już wychodzi?- zapytała ta dziewczyna, która mnie wpuściła.
-Tak. Poznaj to twoja nowa współpracownica Laura, a teraz wychodzimy.- powiedział i wziął mnie za rękę. Udało mi się jeszcze zobaczyć jak blondynka się do mnie uśmiecha.

~*~
 Dobra kochani rozdział jest trochę dłuższy. Więc jest okay. Mam nadzieję, że wam się podoba i nie bujdzie się sielanki jak na razie nie będzie. Tak więc powodzenia jutro w szkole. Mamo ja nie chcę. Proszę zostawcie jakiegoś koma. Więc tyle miłego wieczoru.