czwartek, 23 kwietnia 2015

Nowy blog!!

Hej. Chciałam wam tylko powiedzieć, że założyłam nowego bloga. On nie jest o Raurze tylko o Ellingtonie i zwykłej dziewczynie. Wymyślonej przeze mnie. Mam nadzieje, że wejdziecie na niego i jak wam się spodoba to zostaniecie na dłużej. Zapraszam: http://will-be--strong.blogspot.com/

Rozdział 15

 KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!

 ~`*~`


Gdy byliśmy już pod domem blondynki wyszedł szybko Rocky przywitał się z każdym.
- A co to za ślicznotka?- zapytał kucając przy małej.
- Rocky to moja córka Nikola.- powiedziałam, a on widać było, że jest zaskoczony, ale też szczęśliwy.
- Cześć księżniczko jestem wujek Rocky.- powiedział, a mała go przytuliła.
- Kochanie po co wszyłeś?- zapytała go Monica.
- Bo zameldowałem Dellci, że nie będzie dwóch osób na kolacji, bo idziemy na romantyczną kolacje dla dwojga.- powiedział. Boże jakie to słodkie. Ja też tak chce.
- Van, a może my też pójdziemy na romantyczną kolacje?- co nie zostawiajcie mnie samej.
- Bardzo chętni.- powiedziała uśmiechnięta. I ty Brutusie przeciwko mnie.
- Mamusiu gdzie wszyscy idą?- zapytała mnie Nikola.
- Do domu bo chcą pobyć sami, a ty chodzi do cioci Dellci.- powiedziałam i weszłam do domu blondynki bez pukania.
- Rydel jesteś!?- krzyknęłam, a zamiast blondynki pojawiła się jej druga połowa.
- Lau musisz się tak drze... Laura Marano to ty!?- krzyknął Ell.
- Ell co tak drzesz tą japę?- po chwili pojawiła się z mami blondynka.
- On chyba drze się ma mnie.- powiedziałam.
- Ell kochanie nie drzyj się przy dziecku.- skarciła, go blondynka. - Gdzie Vanessa z moim bratem?- zapytała mnie.
- Uciekli mówiąc, że chcą być sami.- powiedziałam.
- Ciociu, kto to?- zapytała Nikola blondynkę.
- To jest mój mąż czyli wujek Ellington.- odpowiedziała jej blondynka.
- Czyje to dziecko?- w końcu zauważył moją córkę.
- To moja córeczka.- powiedziałam, a on zrobił przerażoną minę nawet nie wiem czemu.
- Dobra Nikola chodzi do cioci, a wy chodźcie za mną.- rozkazała nam blondynka biorąc Nikki na ręce. Poszliśmy za Dellcią do salonu.
- Kochanie pobaw się z wujkiem, a ja pogadam z mamą.- odezwała się Ryd, a mała pobiegła do Ella.
- O czym chcesz pogadać?- zapytałam, bo nie wiedziałam na co mam się przygotować.
- Raczej o kim.- powiedziała. To już wiemy o kim chce gadać.
- Jeśli chodzi ci o to co czuje go twojego brata to nic. Już dawno mi przeszło i nie zamierzam psuć jego związku.- mówiłam chodź sama siebie oszukiwałam.
- Wmawiaj to sobie szujo jedna, ale ja i tak wiem, że coś między wami jest i prędzej czy później się dowiem.- to jest groźba czy ostrzeżenie. Jednak już nic nie mówiłam, bo to może się źle skończyć. Siedziałyśmy tak jeszcze chwile do póki nie przyszedł Ross ze swoją panią.
- Cześć już jesteśmy!- krzyknął jeszcze z korytarza.
- Tatuś!- krzyknęła Nikola i pobiegła do niego na korytarz. Brunet tylko stał nadal na środku salonu z otwartą buzią.
- Ell dobrze się czujesz?- zapytałam zmartwiona.
- Ona mnie zostawiła dla farbowanej blondynki i jeszcze krzyknęła "tatuś". Czemu wszyscy mnie zostawiają?- zaczął płakać, a ja go przytuliłam. W tym samym momencie pojawił się Ross z Nikolom na rękach.
- Mamusiu czemu wujcio płacze?- zapytała moja córa.
- Bo jest mu smutno, bo go porzuciłaś.- powiedziałam, a mała zeskoczyła z rąk blondyna i podbiegła do bruneta.
- Wujku nie płakań zawsze już będziesz moim ukochanym, śmiesznym wujkiem.- powiedziała i go przytuliła. Chłopak od razu przestał płakać i się uśmiechnął odwzajemniając gest dziewczynki.
- Już dobrze?- zapytałam, a on tylko pokiwał głową na tak i wyszczerzył jak mysz do sera.
- Tak w ogóle to cześć Rossy i witam szanowną panią Emily.- powiedział o ukłonił się przed blondynką. Ona zrobiła obojętną minę, a ja się zaśmiałam.
- Cześć stary i Lau.- powiedział i chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
- Mamusiu czemu nie pocałujesz taty jak kiedyś w usta?- zapytała Nikola. No to wpadłam.
- Co ty powiedziałaś kochanieńka?- nie no teraz ta wiedźma będzie mi dziecko straszyć.
- Ona powiedziała uwaga cytuje: "Mamusiu czemu nie pocałujesz taty tak jak kiedyś w usta?". Zrozumiałaś czy mam powtórzyć?- wyręczył moją córkę Elluś.
- Zrozumiałam. Ross musimy porozmawiać.- powiedziała cała czerwona, ale w tym momencie przyszła Dellcia.
- Dobra jak jesteśmy już wszyscy to zapraszam do stołu.- powiedziała, a my pokierowaliśmy się do stołu. Usiadłam koło Nikoli, a obok mnie siedział Ross, a koło niego Emily. Po drugiej stronie siedział Ell z Rydel. Przy kolacji była trochę napięta atmosfera, ale czego mogłam się spodziewać. Nawet Ell, bał się zrobić coś głupiego. Po kolacji Ryd zniknęła znowu w kuchni, bo przygotowywała deser ja poszłam jej pomóc.



×Oczami narratora×
- Ross musimy porozmawiać.- zasyczała Emily do blondyna.
- Jak już macie rozmawiać to idźcie do pokoju gościnnego.- powiedział im Ell, a dziewczyna pociągnęła blondyna za sobą do pokoju.
- Możesz mi to wytłumaczyć!- krzyknęła, bo chciała dać upust swoim emocją.
- Co mam ci wytłumaczyć.- próbował udawać głupka, ale trochę mu to nie wychodziło.
- To co powiedziała twoja córka!- nie przestawała krzyczeć.
- Co mam ci powiedzieć kiedyś się pocałowaliśmy tak przez przypadek, ale to nic nie znaczyło. Kocham tylko ciebie. Nigdy cie nie zdradziłem. Czemu nie możesz mi zaufać?- powiedział łapiąc ją za ręce.
- Tylko jeden tak?- zapytała, a on tylko pokiwał głową. - Przepraszam tylko Rydel mówiła mi jak bardzo kochałeś Laure, i że jak byś mógł to zrobiłbyś dla niej wszystko. Jeszcze ty na początku cały czas o niej mówiłeś. I nagle się pojawia i to jeszcze z twoim dzieckiem. Pomyśl co ja miałam myśleć o tym wszystkim. Po prostu się bałam, że nadal ją kochasz, a tego bym nie przeżyła, bo bardzo mocno cie kocham.- powiedziała, a on nic nie mówiąc ją pocałował. Całowali się długo i namiętnie, ale przerwała im Nikola wchodząca do pokoju.
- Tatusiu czemu całujesz tą panią?- zapytała jak tylko to zobaczyła.
- Kochanie to moja narzeczona.- odpowiedział jej, a w oczach małej pojawiły się łzy.
- Myślałam, że kochasz mnie i mamusie, ale ty mnie nie kochasz i ranisz mamusie.- powiedziała, a jej oczu popłynęły słone łzy.
- Mała oczywiście, że cie kocham. Nie możesz tak myśleć. Jesteś najważniejsza.- podszedł do niej i chciał ją przytulić, ale ona się odsunęła.
- Nie prawda. Za pomniesz o mnie jak będziesz miał nowego dzidziusia, tak miała mama i ciocia.- powiedziała i wybiegła z pokoju płacząc. Szybko podbiegła do Laury i się mocno do niej przytuliła.
- Kochanie co się stało? Czemu płaczesz?- zapytała przestraszona brunetka.
- Bo tata zapomni o mnie tak samo jak dziadek o tobie.- powiedziała i jeszcze mocniej wtuliła się w swoją mamę.
- Kochanie skont ci to przyszło do głowy?- zapytała zmartwiona dziewczyna.
- Bo tata całował się z panią Emily i będzie z nią, bo ją kocha, a później będą mieli dzidziusia i o mnie tata już nie będzie pamiętał.- ledwo co mówiła, bo płacz jej nie pozwalał.
- Maluchu tata cie kocha i nigdy o tobie nie zapomni mogę się założyć.- próbowała ją pocieszyć, ale na nic.



×Oczami Laury×
Niech on tylko zejdzie, a tak mu wpierdolę, że jego kochana Emily już nie pomoże.
- Mała nie płacz, bo ja zaraz też zacznę.- prosił Elluś już od pięciu minut, ale to na nic. Tak samo jak jego wygłupy. Ona nigdy tak nie płakała.
- Ell weź ją, a ja pójdę do Rossa i z nim poważnie pogadam.- powiedziałam szeptem do bruneta i podałam mu dziewczynkę. Pocałowałam ją tylko w główkę i starłam nowe łzy. Poszłam najpierw do Rydel do kuchni.
- I jak moja księżniczka?- tak ona też już wie co jej braciszek nawyprawiał.
- Nic non stop płacze, a teraz idę do jej pożal się boże tatusia i sobie z nim poważnie pogadam.- odpowiedziałam jej.
- Jak będziesz potrzebowała pomocy to wołaj.- krzyknęła tylko za mną, a ja pokiwałam głową i poszłam na górę. Trochę się boje w jakiej sytuacji im przeszkodzę, ale trudno. Weszłam, a oni całowali się leżąc na łóżku.
- Możecie łaskawie przestać?- zapytałam zła. Jego córka płacze na dole i to przez niego, a on ma to w dupie.
- Oo kochana mamusia przyszła.- wyjęczała ta szmata.
- Możesz się łaskawie zamknąć i wyjdź muszę porozmawiać z tym śmieciem.- powiedziałam jak na razie spokojnie.
- Nie nie mogę.- powiedziała.
- Wypierdalaj stąd, ale to już!- wydarłam się, bo nie mam zamiaru się z nią bawić.
- Już się tak nie gorączkuj.- zaśmiała się bezczelnie, ale wyszła.
- To o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał Ross jakby nigdy nic.
- Ty się jeszcze pytasz o czym. Ty serio jesteś nie normalny. Twoja córka przez ciebie płacze na dole od pół godziny, a ty się tu zabawiasz z tą dziwką!- myślałam, że on jest inny, ale się pomyliłam.
- Kochanie to ona się na mnie rzuciła gdy chciałem iść za Nikolom.- zaczął się bronić.
- Nie mów do mnie kochanie i jakoś specjalnie się nie broniłeś!- straciłam już do niego nerwy.
- Przecież ty dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie i Nikole, a Emily to nic ważnego.- nie no on jest gorszym od gówna.
- Przestań robić z siebie takiego idioty. Myślałam, że już choć trochę dorosłeś, a tu gówno. Jesteś jeszcze gorszym gówniarzem niż cztery lata temu. I każdy mi się dziwi, że wolałam wyjechać niż mówić ci o dziecku.- powiedziałam, a on do mnie podszedł.
- Przecież ja kocham Nikole i ciebie też.- nadal gadał swoje.
- Co do Nikoli to nie wątpię, ale co do mnie to nie musisz już ściemniać, a teraz zejdziemy na dół i powiesz Nikoli jak bardzo ją kochasz i zrobisz tak, żeby przestała płakać. Jasne?- zapytałam, a on tylko się uśmiechnął. Chciałam już wyjść, ale przyciągnął mnie do siebie i chciał pocałować.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam i go odepchnęłam. Zeszłam na dół. Za mną zeszedł głupi idiota zwany Rossem.
- Lau Nikki usnęła.- powiedział mi szeptem Ell.
- Dzięki byś mógł ją gdzieś położyć?- zapytałam patrząc na czerwone policzki od łez mojej córki.
- Tak jasne będzie w pokoju gościnnym.- powiedział uśmiechnięty.
- Dziękuje jesteś kochany.- powiedziałam całując go w policzek. Spojrzałam na Rossa, a on zrobił się cały czerwony. Dobrze mu tak. Ell poszedł zanieść moją księżniczkę do pokoju.
- Laura chodzi tu na chwilę!!- krzyknął brunet z góry. Serio za raz ją obudzi.
- Ell co się tak drzesz?- zapytałam wchodząc do pokoju.
- No, bo Nikola się obudziła i chciała, żebym ciebie zawołał. Dobra to ja będę na dole.- powiedział i wyszedł.
- Co się stało kochanie?- zapytałam się mojej księżniczki siadając przy niej.
- Możemy już wrócić do domu?- zapytała.
- Czemu chcesz już wrócić?- zdziwiłam się.
- Bo nie chce siedzieć z tatą i jego narzeczoną.- powiedziała, a w jej oczach znowu pojawiły się łzy.
- Kochanie tata cie kocha, a teraz nie płacz i chodzi idziemy do cioci, bo jest jej smutno.- powiedziałam przytulając ją do siebie.
- Dobrze.- powiedziała przytulając się do mnie bardzo mocno.
- To teraz się dla mnie ładnie się uśmiechnij.- powiedziałam, a ona się w ogóle nie uśmiechała. Dlatego zaczęłam ją łaskotać. Zaczęła się śmiać tak jak wcześniej.
- Co tu tak wesoło?- zapytał Ross. Nikola jak usłyszała jego głos od razy przestała się śmiać.
- Nic próbuje ją tylko rozweselić. Pomożesz?- zapytałam, a on tylko pokiwał głową i podszedł do nas. Zaczął ją tak samo jak ja wcześniej łaskotać. Ona śmiała się tak jak wcześniej. W końcu po jakiś 10 minutach Ross ją puścił i klapnął obok mnie na łóżku.
- Ale ty o mnie nie zapomnisz?- zapytała Nikola.
- Nie zostawię nigdy.- powiedział, a ona go przytuliła.
- Aww, jakie to słodkie. Nikola chodzi mam pyszne lody na deser.- powiedziała ucieszona Rydel. Mała ucieszona wskoczyła na ręce blondynki i poszły na dół.
- Lau, a między nami okay?- zapytał jak idiota.
- Tak czy z nami było źle?- zapytałam.
- Czyli dasz mi buzi?- ta jeszcze czego debilu.
- Nie o buziaka poproś swoją narzeczoną.- powiedziałam i zeszłam na dól. Tam cała reszta już zajadała się lodami.
- Gdzie mój braciszek?- zapytała Delly.
- Jeszcze nie zszedł, ale pewnie zaraz zejdzie.- powiedziałam, a jak usiadłam to zeszedł chłopak. Usiadł koło mnie i zaczął jeść swoją porcje lodów. Elluś zaczął się ścigać z Nikolom kto zje więcej lodów.
- Kochanie, bo będziesz chora.- powiedziałam, a Nikola przestała jeść lody, bo już nie mogła. Ell jak zwykle zaczął robić głupie miny. Nagle poczułam na swoim udzie rękę Rossa. Zaraz ją zrzuciłam. On jednak nie dawał za wygraną i kładł jeszcze parę razy, a ja ją zrzucałam. Dopiero po paru razach dał sobie spokój.
- Siemaneczko ludziska!- krzyknął Rocky trochę podpity wchodząc do domu blondynki.
- Coś ty ze sobą zrobił!- wydarła się na niego Rydel.
- Ja nic.- powiedział jak idiota.
- Tylko tak się kończą twoje zawody z Rikerem na picie piw, a tak w ogóle chłopaki pomóżcie Vance, bo sama ledwo dźwiga Rikera.- powiedziała Monica. Chłopaki szybko wybiegli przed dom. Po chwili wrócili z nieprzytomnym blondynem i moją siostrą zgiętą w pół.
- Błagam cie Lau chodzimy do domu zanim on się obudzi.- powiedziała Van patrząc na swojego ukochanego.
- Czemu nie chcesz jeszcze zostać?- chciałam się z nim podroczyć.
- Bo mam już go serdecznie dość, bo jest opity w trzy dupy.- powiedziała bardzo wnerwiona.
- Dobra. Już idziemy. Nikki pożegnaj się z tatusiem, wujkami w sumie tylko z jednym. Ciociami i panią Emily.- powiedziałam, a Nikki z śmiechem zaczęła się z każdym żegnać czyli przytulać. Tylko do jednej Emily w ogóle nie podeszła.
- Już.- powiedziała uśmiechnięta.
- To idziemy!- krzyknęła Van.
- Pa wszystkim i Ross, Delly i Moni widzimy się w pracy!- krzyknęłam, bo Ness ciągnęła mnie tak szybko, że by mogli nie usłyszeć. Gdy doszłyśmy do domu, a raczej dobiegłyśmy Van nadal nie dawała sobie spokoju.
- Van on już cie nie dogoni. Możesz sobie już odpocząć.- powiedziałam.
- Bardzo śmieszne wiesz.- oburzyła się.
- Wiem. Nikola idziemy spać.- powiedziałam biorąc małą na ręce. Położyłam ją na łóżku i chciałam już wyjść, ale mnie zatrzymała.
- Mamusiu przeczytaj mi bajkę.- powiedziała, a ja położyłam się koło niej i zaczęłam czytać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam czytając jej tą bajkę.


~`*~`

Hej rozdział dodaje dzisiaj, bo jutro nie będę miała czasu. Więc jutro go nie będzie. W sumie nie wiem kiedy będzie następny, ale jak będzie dużo komentarzy to postaram się naprawdę szybko dodać. Tylko musi być dużo. Tak więc ja się już żegnam.

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 14

 KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!
 ~`*`~

Zostałam obudzona w bardzo brutalny sposób, a mianowicie. Tak gdzieś 20 kilo skoczyło mi na brzuch. Mówiąc jaśniej moja córcia już się obudziła.
- Nikola nie ma jakiś łagodniejszych pobudek w twoim wykonaniu?- zapytałam pół głosem.
- Przepraszam, ale tego pana nie da się inaczej obudzić.- powiedziała oburzona, a no tak Ross ma bardzo mocny sen. Jednak mam na to sposób.
- Nikola idź przynieś mi ten gwizdek cioci.- powiedziałam, a małej już nie było. Jednak po chwili wróciła ze sprzętem. Przejęłam od niej broń i zagwizdałam do ucha blondynowi, a on aż spadł z łóżka. Śmiałyśmy się z Nikolom jak wariatki.
- Dzięki za miłą pobudkę.- powiedział podnosząc się z podłogi.
- Tatku ciebie inaczej nie da się obudzić.- powiedziała Nikola nadal się śmiejąc z biednego blondyna.
- To za kare pomagasz robić mi śniadanie.- powiedział i wziął ją na ręce i zniknęli na dole. Zaczęłam szukać ubrań na dzisiaj i postawiłam na prostą czarną sukienkę przed kolano. Z takim zestawem powędrowałam do łazienki. W pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze i zwymiotowałam. Na pewno wczoraj musiałam zjeść coś nieświeżego. Z taką myślą wyszykowałam się i powędrowałam na dół. Tak Nikola z Rossem właśnie kończyli śniadanie. Czyli grzanki z nutellą i dżemem.
- Zapraszamy do stołu.- powiedziała Nikki, a blondyn odsunął mi krzesło. Co oni kombinują.
- Dobra co jest grane?- zapytałam prosto z mostu.
- Nic się nie stało, a czy my nie możemy być grzeczni bez powodu?- zapytała dziewczynka bardzo piskliwym głosem. Czyli już wiemy, że czegoś się boj.
- Może ty mi powiesz co żeście zrobili?- popatrzyłam na blondyna przeszywającym wzrokiem. Zawsze ulegał i tym razem też.
- Nikola zbiła twoją filiżankę.- powiedział przestraszony. Dobra rozumiem ja mogę być groźna, ale żeby na własne dziecko to zrzucać. To nie frei.
- Mamusiu bardzo jesteś zła?- zapytała smętnie Nikola.
- Nie kochanie, nie jestem zła wcale, a wiesz czemu?- zapytałam, a ona pokiwała twierdząco główką. - No to dlaczego?- zapytałam i wzięłam sobie ją na kolana.
- Bo to tylko nic nie warta rzecz i ważne, że mi nic nie jest, bo ja jestem dla ciebie najważniejsza.- powiedziała, a ja ją mocno przytuliłam.
- Widzisz jaka jesteś mądra, a ile razy ci to powtarzałam?- popatrzyłam na nią, a ona liczyła na palcach.
- Cały czas jak coś zepsuje lub sknocę.- powiedziała uśmiechnięta i popatrzyła na Rossa, który tylko nam się przypatrywał.
- Więc już nie bój się mi mówić o czymś takim, bo ty jesteś najważniejsza tak?- Nikola tylko pokiwała uśmiechnięta główką na tak. - To teraz zabieramy się za jedzonko, a ty się tak nie patrz tylko siadaj.- dodałam całując małą w czoło. Chwile po śniadaniu przyszła Van z oczywiście jak by mogło być inaczej z Rikerem. Przywitaliśmy się z nimi, a oni tylko zabrali Nikole i pojechali ją zawieść. Zdążyłam tylko Nessce powiedzieć, że ja małą odbiorę.
- Dobra to zaraz będziemy się zbierać tylko trzeba trochę w kuchni posprzątać.- powiedział Ross patrząc na ten cały bałagan. Był taki wielki jak nigdy. Nagle poczułam jak całe moje śniadanie znów chce wrócić na świat. Szybko pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chwilę po wszystkim przybiegł zmartwiony Ross.
- Laura nic ci nie jest?- zapytał pomagając mi wstać.
- Wszystko dobrze. To pewnie tylko jakaś niestrawność.- powiedziałam siląc się na uśmiech, ale bardziej wyszedł mi grymas.
- Na pewno? Może zostań dzisiaj w domu?- jak ja nie lubię tego typu pytani. Od razu przez nie przypomina mi się szkoła i czas jak była w pierwszych tygodniach ciąży z Nikolom. Co ciąża?! Ja przecież nie mogę być w ciąży to na pewno tylko jakaś niestrawność i tyle. JESTEM TEGO PEWNA. Albo i nie jestem, ale ja nie mogę być w ciąży. To niemożliwe. Nie na pewno nie jestem.
- Lau słyszysz mnie?- dopytywał się Ross. No tak zapomniałam mu odpowiedzieć.
- Przepraszam. Tak na pewno wszystko dobrze i nie, nie chce zostać w domu. Możemy już iść?- zapytałam, a on tylko pokiwał głową z zrezygnowaniem, bo dobrze wie, że ze mną nie wygra. Do firmy dotarliśmy w ciszy. Mi się już całkowicie polepszyło więc jestem pewna, że to niestrawność i obym miała racje. W biurze była już jak zwykle Monica z Dellcią i plotkowały beze mnie.
- Cześć dziewczyny!- krzyknęła, bo nawet nas nie zauważyły, a to żmije.
- Boże kobieto nie strasz ludzi.- powiedziała Rydel.
- Widzę, że dzisiaj masz bardzo dobry humor.- powiedziałam i ją przytuliła.
- Tak i to za bardzo.- zaśmiała się odwzajemniając mój gest.
- On mnie to już nikt nie myśli.- oburzyła się Moni.
- Kochanie o tobie nie da się nie myśleć.- odpowiedziałam jej i ją też przytuliłam. Jak się od siebie oderwałyśmy dopiero teraz dziewczyny zobaczyły, że jest z nami Ross.
- Brat, a ty co tu tak stoisz i się skradasz?- zapytała Dellcia. - Nie zaraz. Wy przyszliście razem!!- krzyknęła bardzo podniecona, aż za bardzo.
- Błagam cie siostra nie podniecaj się tak, bo to nic nie ma wspólnego z twoimi myślami.- powiedział blondyn i zniknął w gabinecie. Delly tak jakby trochę posmutniała, albo mi się zdawało. No trudno spróbuje z niej to wyciągnąć dzisiaj wieczorem.
- Dora ja spadam do siebie i widzimy się dzisiaj u mnie!- krzyknęła i już jej nie było.
- Mów jak było na randce z Rockym.- powiedziałam do Monici.
- Było bardzo fajnie.- chciała się wymigać od odpowiedź, ale nie ze mną taka gra.
- Kochana mów konkretnie, a nie będziesz mi tu chrzanić bzdury.- powiedziałam.
- Dobra, dobra. Było bardzo no nie wiem jak to nazwać, ale czułam się tak jak nigdy.- wreszcie powiedziała coś konkretnego.
- Ja wiem jak to się nazywa. Po prostu miłość!- krzyknęłam bardzo podniecona (bez skojarzeń~od aut.).
- Lau serio teraz ty zamieniasz się w moją siostrę.- powiedział Ross wychodzący z gabinetu.
- Ja aż tak się niedrę jak Dellcia. Więc się odwal.- pokazałam mu język.
- Bardzo śmieszne. Jak się czujesz?- zapytał. Jakie to słodkie, że się tak o mnie martwi.
- Już dobrze. Mówiłam, żebyś się tak nie martwił.- powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dobra ja czegoś nie rozumiem. Co jest tej pani? I wy serio przyszliście razem a w dodatku ty byłeś u niej rano?- zadawała pytanie Monica. Jak tak dalej pójdzie to nie przeżyje z nadopiekuńczą Monicą i jeszcze pewne powie o tym Rydel. Więc mam przesrane.
- Nic mi nie jest. I Ross u mnie nocował, bo jego narzeczona go wyrzuciła.- powiedziałam tylko nie wiedziałam, że Emily stała za drzwiami i wszystko słyszała.
- Ross jak mogłeś!?- wydarła się jak nienormalna.
- Ale co on mógł?- zapytała nic nie rozumiejąca Monica. Nie no ona zawsze wie kiedy się wtrącić.
- Ty się łaskawie nie odzywaj, bo nikt cie o zdanie nie pyta.- powiedziała wielka pani do Monici, a moja przyjaciółka nic sobie z tego nie robiła.
- Emily uspokój się i powiedz o co ci chodzi!- krzyknął zdenerwowany Ross.
- Chodzi mi o to, że spałeś u tej idiotki za miast wrócić do domu!- darła się nadal. Jej mądrość mnie przeraża. Przecież sama go wyrzuciła, a teraz zachowuje się jakby tego nigdy nie było.
- Jak miałem wrócić jak na mnie się wydarłaś i nie chciałaś mnie widzieć!- nadal krzyczał. Zastanawiałam się czy może wyjść. Spojrzałam na Monice, ale ona była tak zapatrzona w kłócącą się parę, że nawet nie kontaktowała. Postanowiłam zostać więc usiadłam obok niej i przysłuchiwałam się parze.
- Normalnie. Wiesz, że zawsze zaraz mi przechodzi, a teraz jaką mam pewność, że mnie z nią nie zdradziłeś?- zapytała już spokojniej. Myślałam, że to dobra okazja dla blondyna do powiedzenie jej prawdy, ale to co zrobił to mnie bardzo zdziwiło i zabolało.
- Zrozumiesz w końcu, że kocham ciebie, a do niej nic nie czuje. Jak mam ci to udowodnić, żebyś w końcu mi uwierzyła!- krzyknął, a ja poczułam ukłucie w sercu. Takie same jak kiedyś.
- Nie wiem. Przestań się z nią spotykać, a jak będziesz chciał się spotkać ze swoją córką. To będę z tobą. Wtedy nie będę miała powodów do zazdrość.- powiedziała. Myślałam, że się na to nie zgodzi, ale się pomyliłam.
- Dobrze. Niech ci będzie, ale nie rób już takich scen. Dobrze?- ona tylko pokiwała głową, a on ją pocałował. Monica spojrzała na mnie. Chcąc wyczytać z mojej twarzy co czuje. W moich oczach zebrały się łzy, ale nie chciałam, żeby ten debil zobaczył jak mnie zranił. Monica jak to zobaczyła to wstała i podeszła do całującej się pary.
- Możecie iść gdzie indziej się pieprzyć my tu próbujemy pracować!- wydarła się im do ucha, a oni od razu się od siebie oderwali.
- Już się tak nie gorączkuj kochanieńka. Co Rockuś cie już zostawił?- zapytała jak jadowity wąż Emily.
- Nie, a ty lepiej uważaj, żeby twój kochany i idealny Rossiu cie nie zostawił.- odgryzła jej, a Emily oburzona wyszła. Szybko poszło.
- Lau możemy porozmawiać?- zapytał nie kto inny jak Ross.
- Nie. Mam jeszcze sporo pracy, a chce dzisiaj wcześniej wyjść, bo muszę odebrać Nikole.- odpowiedziałam, a on nie dawał jednak za wygraną.
- Prace możesz skończyć jutro, a teraz proszę pogadaj ze mną.- prawie mnie błagał.
- Chłopie zrozum, że ta oto pani nie ma ochoty z tobą rozmawiać.- powiedziała mu Monica, a ten dopiero teraz zrozumiał.
- Dobra. Ja będę już wychodzi wy w sumie też już możecie, a i widzimy się u Rydel.- powiedział szybko. Pocałował Monice w policzek i tak samo chciał zrobić ze mną, ale w porę się odsunęłam. Nie zamierzam się już z nim "zabawiać". Na pewno nie po tym co powiedział. Spojrzał się na mnie dziwnie, ale po chwili dał sobie spokój i wyszedł.
- Dobra, a teraz mi powiesz czemu jesteś taka wściekła na blondyna po tym co powiedział.- powiedziała Monica, ale ja nie mam zamiaru jej nic mówić.
- Nic po prostu myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale najwyraźniej nie.- nagle zrobiło mi się strasznie smutno, nawet nie wiem czemu.
- Dobra nie przejmuj się tym idiotą, a teraz chodzi idziemy po moją księżniczkę, bo dawno jej nie widziałam.- powiedziała bardzo szczęśliwa na myśl, że zobaczy się z moją córeczką. Ja tylko się zaśmiałam i pociągnęłam blondynkę za sobą. Całą drogę do przedszkola Monica się wydurniała jakby była jeszcze nastolatką.
- Mama!- krzyknęła uśmiechnięta Nikola i mnie przytuliła.
- Cześć kochanie. Dzień dobry pani.- powiedziałam przytulając małą.
- Dzień dobry pani Lauro. Dawno pani nie widziałam.- powiedziała uśmiechnięta opiekunka Nikoli.
- Tak wiem, ale muszę pracować, a Vanessa siedzi w domu to się do czegoś przydaje.- zaśmiałyśmy się obie.
- Ciocia!- tak Nikola właśnie zobaczyła swoją ukochaną ciocie.
- Przepraszam ona tak cały czas.- powiedziałam do pani Marii.
- Nic nie szkodzi. Ja już muszę wracać do reszty dzieciaków. Więc odwidzenia.- powiedziała i odeszła.
- Dobra Moni ty idziesz do nas, a od nas pojedziemy do Dellci.- zarządziłam, a one tylko przytaknęły i pojechaliśmy do nas. Gdy już byłyśmy w domu musiałam zrobić małej jeść, bo była głodna zresztą nie tylko ona. Monica tylko dziwne na mnie patrzyła. No fakt coś dzisiaj jem wyjątkowo dużo. No może nie aż tak dużo, ale więcej niż zwykle. Gdy już byłyśmy najedzone przygotowałam sukieneczkę dla Nikoli, a Monica zaczęła ją czesać i ubierać. Znając życie zaraz przyleć Vanessa krzycząc, że się nie wyrobi.
- Ja się nie wyrobie!!- o wilku mowa.
- Spokojnie mamy jeszcze dwie godziny, a ubrania już ci przygotowałam!- odkrzyknęłam jej. W tym samym momencie przybiegła do mnie Nikola ubrana w śliczną białą sukieneczkę.
- I jak wyglądam mamusiu?- zapytała obracając się w okół własnej osi.
- Jak prawdziwa księżniczka. Teraz pomóż mamuś wybrać sukienkę co?- zapytałam, a ona tylko powędrowała do mojej szafy z uśmiechem. Szukała tak jak kiedyś Rydel jak pomagała mi się ubrać na randkę z Rossem.
- Masz założyć tą!- krzyknęła podając mi białą sukienkę w kolorowe kwiatki na ramiączkach przed kolanko.
- Dobrze kochanie. Chyba ty teraz będziesz ze mną chodzić na zakupy, a nie ciocia. Ja idę się przebrać, a ty wybierz coś dla cioci Moni.- powiedziałam całując ją w policzek. Mała znowu zagłębiła się w mojej szafie, a ja zniknęłam w łazience. Tam poprawiłam makijaż i jak już miałam zakładać sukienkę znów zrobiło mi się niedobrze. Po wszystkim umyłam zęby i wreszcie ubrałam sukienkę. Gotowa wróciłam do mojej córci.
- I jak wyglądam?- zapytałam dziewczynkę robiąc to co ona wcześniej.
- Jak królowa, bo ja jestem księżniczką.- powiedziała przytulając się do mnie.
- Nikki, a kto będzie królem?- zapytała Monica wchodząc do mnie do pokoju z Vancą.
- Jak to kto oczywiście, że tata. Bo tatuś po nas przyjedzie prawda?- drugą część zdania skierowała do mnie.
- Nie kochanie z tatą zobaczysz się dopiero u cioci.- powiedziałam przytulając ją.
- Ciociu masz tu sukienkę mamy i się przebież.- rozkazała Monice Nikola. Blondynka nic nie mówiąc zniknęła w łazience. Długo tam nie była, bo zaraz wyszła.
- Zapomniałam wam powiedzieć, że przyjedzie po nas Riker.- powiedziała Ness, która siedziała na moim łóżku. Jak to powiedziała to zaraz trzasnęły drzwi.
- Dziewczyny jesteście?!- tak to był Rik, bo kto inny.
- Tak już idziemy!- odkrzyknęła mu czarnowłosa i wzięła Nikole na ręce. Udałyśmy się wszystkie na dół.
- Cześć kochanie.- powiedziała moja siostra, a on ją pocałował.
- Błagam nie przy dzieciach.- powiedziałam, a oni się od siebie oderwali.
- Cześć Lau i Moni. Jedziemy?- zapytał, a my pokiwałyśmy tylko głowami i wyszłyśmy z nim. Ja jeszcze zamknęłam dom i ruszyliśmy do domu Ratliffów.


~`*~`
Mam nadzieje, że cieszycie się, że rozdział jest już dzisiaj. Dzisiaj już na pewno wstawię jeszcze 15. Tylko komentujcie błagam was. Chce też wam podziękować za komentarze pod rozdziałem 14. Jak tak dalej będziecie komentować to rozdziały będą o wiele częściej.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 13

Przepraszam, że mnie długo nie było, ale reszta na dole. Błagam przeczytajcie notkę!
~`*~`

Emily cała czerwona stała nad blondynem nic nie mówiąc. Widziałam po minie Rossa, że boj się, że mogła nas widzieć, ale blondynka nawet mnie nie zauważyła.
- Emily co się stało?- zapytał przestraszony.
- No, bo byłam dzisiaj w salonie gdzie kupuje suknie.- zaczęła, ale Ross jej przerwał.
- No i co się tam stało?- mówił coraz bardziej przerażony.
- Przecież mówię. Byłam tam, a oni do mnie, że nie będzie mojej sukni na nasz, ślub bo nie mają takiego materiału i nie zdążą takiej zrobić, a inne są dla głupich idiotek co są biedne jak kapcie.- skończyła mówić, ale zaczęła płakać. Ross widząc to szybko ją przytulił i pocieszał. Ja nie wiedziałam co nam robić. Jednak to było dla mnie głupie płakać o jakąś durną sukienkę. Jak masz możliwość wybrania sobie innej, ale cóż z głupotą nie wygrasz. Stałam tam jeszcze kilka minut i patrzyłam na tych "zakochaniców", ale w końcu postanowiłam o sobie przypomnieć.
- Ross jak już skończyliśmy to mogę wrócić do domu?- zapytałam blondyna, a on się oderwał od swojej "ukochanej", a ona dopiero teraz mnie zauważyła.
- Tak, ale jak chcesz to mogę cie podwiesić.- zaproponował uśmiechnięty. Już miałam odmówić, ale przerwał mi krzyk wściekłej Emily.
- No ty chyba sobie żarty robisz?!- krzyknęła tak głośno, że dam sobie rękę uciąć, że było ją słychać w całej firmie. I dzięki Bogu nikogo nie ma.
- Nie czemu?- zapytał Ross nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Temu, że ta dziwka próbuje mi ciebie zabrać! Jeszcze masz z nią dziecko i jest twoją byłą! I ty się kurwa pytasz czemu!!- darła się jak pojebana, ale jej się nie dziwie. Skoro go naprawdę kocha to chyba na prawo.
- Emily przestań! Nie chce dzisiaj słuchać twoich wybuchów zazdrość! Zrozum to w końcu, że Laura jest tylko moją przyjaciółką i nic do niej nie czuje!- krzyknął, a mnie to zabolało. Tak wiem, że nie powinnam się w to angażować, ale ja go nadal kocham i już nie mogę tego dalej ciągnąć.
- Ross nie musisz mnie odwozić, bo przyjechałam samochodem Van więc dzięki za propozycje, ale nie skorzystam. Tak więc cześć widzimy się jutro w pracy i na kolacji u Rydel.- powiedziałam i wyszłam szybko. Już chciałam odjechać, ale zatrzymam mnie nie kto inny jak Ross. Co on tu jeszcze robi? Chyba powinien pocieszać Emily? No czego on jeszcze chce? Pokazałam mu, żeby wsiadł. Tak też zrobił.
- To o co chodzi?- zapytałam, gdy blondyn siedział wygodnie koło mnie.
- No, bo Em tak się wnerwiła, że powiedziała, żebym dzisiaj do domu nie wracał i pomyślałem, że przenocujesz mnie jedną noc.- poprosił, a raczej stwierdził, a mnie zatkało.
- A nie pomyślałeś, że jak dowie się, że spałeś u mnie to jeszcze bardziej się wnerwi?- zapytałam.
- Nie, bo się nie dowie.- powiedział pewnie. - No proszę. Przygarnij mnie na tą jedną noc.- dodał i zrobił minę szczeniaczka, której nie umiem się oprzeć.
- Dobra niech ci będzie, ale jak twoja narzeczona zechce mnie zabić to Van zabije ciebie.- powiedziałam i ruszyłam do domu. Przez całą drogę Ross mnie rozpraszał i mówił, że chce się przytulić i buzi.
- Ross do jasnej cholery ty coś ćpałeś czy co??- zapytałam, gdy byliśmy już przed moim domem.
- Nie tylko strasznie mnie kręcisz w tych ciuszkach.- powiedział, a ja się zaśmiałam i pociągnęłam go do domu.
- Mama!- krzyknęła Nikola już z kuchni i szybko przybiegła.
- Cześć kochanie.- powiedziałam i ją mocno przytuliłam.
- Tatuś!?- zapytała z niedowierzaniem, gdy zobaczyła blondyna.
- Cześć księżniczko.- powiedział i wziął ją na ręce. Weszliśmy do kuchni, a tam była Vanessa i mogłam się tego spodziewać, bo z Rikerem.
- Mogłam się spodziewać, że zastane ciebie Rik u mnie.- powiedziałam i go przytuliłam.
- No, a ja się nie spodziewałem, że spotkam dzisiaj u ciebie mojego młodszego braciszka.- powiedział zadziornie.
- Przyszyłem do córki.- powiedział młodszy blondynek na swoją obronę. No fajnie wiedzieć, że mnie się już wstydzi.
- Proszę się nie kłócić przy dziecku, a ty blondi powiedz prawdę dlaczego tutaj jesteś.- powiedziała Van jak zwykle niezawodnie.
- No dobra, Emily coś odwaliło i wywaliła mnie z domu, ale tylko na dzisiaj.- powiedział uśmiechnięty. Ta na pewno na tylko dzisiaj, a tym bardziej jak się dowie gdzie nocował.
- Myślałam, że powiesz coś w stylu, że przejrzałeś na oczy i wolisz Lau i Nikki od tej całej Emily, ale jak chcesz.- powiedziała Van. Ja ją kiedyś zabije. Obiecuje!
- Vanessa przestań.- skarciłam ją, bo mogła powiedzieć o słowo za dużo.
- Dobra naleśniki macie na talerzu. Nikola już jest wykąpana i wszystko to tylko niech obejrzy jakąś bajkę i może iść spać, a teraz na razie wrócę rano, jak będziecie iść do pracy.- powiedziała mi siostra, a ja nie wiedziałam o czym ona mówi.
- Zaczekaj, a ty gdzie idziesz?- zapytałam.
- Ja idę do Rikusia, żebyście mogli być tylko we trojkę, a tak na serio to nie wiedziałam, że przyjdziesz z Rossim. Pa.- wyjaśniła całując mnie w policzek.
- Ciociu, a przyjdziesz z wujkiem jutro mnie zaprowadzić do przedszkola?- zapytała jeszcze Nikola.
- Jasne smerfetko, że przyjdę i może jutro już nie weźmiemy wujka co??- zapytała czarnowłosa. Ta na pewno już to widzie jak ona wytrzymuje bez boskiego Rikera. Tak samo jak wytrzymywała bez niego w NY.
- Ale wujek może się obrazić.- mówiła moja córcia, a ja nie mogłam wytrzymać, ze śmiechu.
- No właśnie wujek się obrazi.- powiedział oburzony Riker. Nikola już chciała coś powiedzieć, ale zatkałam jej usta ręką, bo ona jak się rozgada to nie ma końca.
- Dobra idźcie już, bo się zaraz jeszcze pokucie czy co. Bawcie się dobrze.- powiedziałam.
- Wy też. Tylko pamiętaj Ross, że dziecko jest w domu.- powiedział Rik. Dzięki za ostrzeżenie jak bym nie wiedziała. Jednak on nic się nie zmienił. Nadal jest takim debilem jakim był.
- Dzięki brat będę o tym pamiętał.- powiedział Ross i tak jakby wypchnął go z domu. Ja się tylko cicho zaśmiałam i znów weszłam do kuchni, bo była bardzo głodna.
- Dobra to kto chce naleśniki?- zapytałam, gdy Nikola i Ross weszli do kuchni.
- Ja!!- krzyknęli chórem, a ja zaczęłam podgrzewać nasze pyszne danie. Jak je przygotowywałam to Nikki poszła do swojego pokoju. Więc zostałam sama z Rossem. I już po chwili chłopak stał za mną i obejmował mnie w pasie. Jak na razie mi to nie przeszkadzało, ale do czasu jak zaczął mnie całować po szyj. To już było trochę za dużo, a tym bardziej jak Nikola była w domu.
- Przestań.- powiedziałam odsuwając go od siebie. Jednak on się nie poddawał i znów zaczął mnie całować.
- Powiedziałam przestań!- teraz już krzyknęłam.
- Dobra już się tak nie denerwuj.- powiedział jak zwykle spokojnym głosem. Ja w tym samym czasie skończyłam podgrzewać naleśniki.
- Nikola chodzi jeść!- krzyknęłam, a dziewczynka po chwili była już z nami w kuchni.
- Mamusiu, a czemu wcześniej krzyknęłaś na tatę?- zapytała, a ja byłam zaskoczona, że w ogóle to słyszała, ale mogłam się tego spodziewać.
- Bo tatuś był nie grzeczny.- powiedziałam trącając ją w nosek, a ona na to się słodko zaśmiała.
- Czyli jak ja też będę nie grzeczna to też będziesz na mnie krzyczeć?- nie no ona to czasami potrafi wymyślić pytanie.
- Tak i będę też bardzo zła jak nie zjesz wszystkich naleśników.- powiedziałam udając zły ton, a Nikola zabrała się za jedzenie. Jak już wszyscy byli najedzeni Nikola powiedziała, że chce obejrzeć bajkę, więc się zgodziliśmy. Zasiedliśmy na kanapie, a Nikola oczywiście w środku i oglądaliśmy bajkę. Jak bajka się już kończyła, zauważyłam, że mała zaczęła usypiać przytulona go Rossa. Blondyn się tylko uśmiechnął i wziął ją na ręce. Zaniósł ją do pokoju, a ja ją pocałowałam w czoło i jak chcieliśmy już wyjść Nikki przebudziła się na chwilkę.
- Chcę, żeby już zawsze było tak jak jest dzisiaj.- powiedziała i zasnęła. Bardzo mnie zaskoczyły te słowa, ale wiem jak bardzo brakuje jej ojca. Nie to, że Ross jest zły, albo co, ale sama wychowałam się tylko z mamą, a ojca miałam tak jak Nikola Rossa. I wcale to nie jest przyjemne. Na początku było całkiem fajnie, bo tata często do nas przychodził, ale później zaczął coraz mniej i mniej, aż w końcu przestał całkowicie. Mama też nie wiedziała czemu. Dowiedziałyśmy się dopiero na świętach u babci czyli mamy taty, że ma nowe dziecko z tą żmiją, z którą zdradził mamę. Dlatego też Van cały czas mnie namawiała do powrotu do LA. Nie chciała, żeby Nikki też miała takie życie bez ojca. Więc muszę bardzo się starać, żeby Ross jej nie skrzywdził. Ona jest całym moim światem nie może cierpieć za moje błędy. Więc postaram się ze wszystkich sił żeby nie przeżywała tego co ja.
- Lau wszystko dobrze?- zapytał chłopak przytulając mnie od tyłu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że stoję cały czas wpatrzona w blondyneczkę, która słodko i niewinnie śpi na łóżku.
- Tak tylko przypomniał mi się ojciec, ale to nic takiego.- powiedziałam, a on obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił.
- Nie myśl już o tym. To był skończony idiota, żeby zostawić takie trzy piękne kobiety w sumie to ty i Van jeszcze byłyście małymi dziećmi, ale co z tego. Dla jakiejś szmaty.- tak Ross zawsze tak mówił, bo miał wyjątkowo dobre kontakty z moją mamą, ale nie widzieli się od mojej przeprowadzki. No, ale mówi się trudno, a ojca nigdy nie poznał. I to mnie najbardziej cieszy.
- Dziękuje jesteś kochany.- powiedziałam, a on nachylił się i mnie delikatnie pocałował. Po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- I co już lepiej?- zapytał uśmiechnięty.
- Tak i to bardzo.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To co idziemy spać?- zapytał, a ja pokiwałam głową na tak. Wyszliśmy z pokoju małej i poszliśmy do mojej sypialni. Ja szybko jeszcze poszłam pod prysznic i wróciłam do pokoju już w piżamie. Byłam wyjątkowo zmęczona więc po chwili zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy przyszedł Ross.

 ~`*~`

Napisałam nam nadzieje, że się cieszycie. Więc tak chce się zapytać czemu nikt nie skomentował mojego ostatniego posta z TB. Wiecie jak mi jest smutno widzieć dużą ilość wyświetleń, a ani jednego komentarza. To naprawdę smutne. Proszę tylko ten skomentujcie. To dla mnie bardzo dużo znaczy, bo przynajmniej mam motywacje do dalszego pisania. Do końca tego bloga nie zostało dużo rozdziałów. Wiem też długo mnie tu nie było, ale szkoła i tak dalej. Nadrobię obiecuje. Jak mi się uda dokończyć rozdział 14 to dzisiaj postaram się do jeszcze dodać, ale nic nie obiecuje. Jak coś pojawi się jutro.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!!

sobota, 11 kwietnia 2015

TBx2

Zostałam nominowana przez dwie osoby do TB, a były nimi Niki i Zyziu.
Zasady: Trzeba napisać OS na temat podany przez nominującego, ale na telefonie i nie wolno poprawiać błędów. Nominuje się też osiem osób i podaje temat na opowiadania.

Nominuje:
King JuLien
Jools Lynch
Mary Jane
Veronica Fenty
Laura Maranch
Szylwia
Delly Anastasia Lynch
Isabelle Grace

Temat: Macie dwa do wyboru
1. Zboczone opowiadanie z Raurą.
2. Słodkie opowiadanie z Raurą.

Czas: Do końca miesiąca tego.

A to są moje opowiadanie. Miałam jedno na temat: Śmieszne opowiadanie o Raurze od Niki. Tylko bardzo chciałam przeprosić, bo zbytnio śmiesznie nie wyszło:

Była sobie piękna brązowowłosa dziewczynka. Miała ona na imię Laura, a na nazwisko Marano. Miała ona jakieś 18 lat. Miała kiedyś przyjaciela, którego zapamiętała jako. Głupak o blond włosach i pięknych brązowych oczach. Był nim niejaki Ross Lynch. Przyjaźnili się jak byli dziecimi, ale ich przyjaźń rozpadła się z niewiadomych przyczyn. Lau właśnie szła sobie na spacer do parku. Przechodziła właśnie przez plac zabaw dla dzieć. Tak się zapatrzyła na bawiące się dzieciaki, że nie zauważyła chłopaka, który przednią stał. Wpadła na niego, a on na chodnik. Trochę to dziwnie wyglądało ponieważ ona miała głowe w jego kroczu. Chłopak zaczął się śmiać, a Lau podniosła swoją główkę.
- Czemu już podniosłaś? Tak jak miałaś było zabawniej.- mówił przez śmiech blondyn. Brunetka nic nie mówiła tylko mu się przyglądała. Wiedziała, że skąś go zna, ale nie mogła sobie przypomieć skąd.
- Czy ty czasme nie miałeś takiej słodkiej małej przyjaciółeczki kiedyś?- zapytała prosto z mastu.
- Miałem, a co?- zapytał nie rozumiejąc o co jej chodź.
- To dobrze pamiętam. Jesteś moim jednorożcem, którego zgubiłam jak byłam mała.- powiedziała Laura, ale bardziej do siebie niż do niego.
- Hej czy ty aby napewno się dobrze czuejsz?- zapytał, bo po jej wypowiedzi o jednorożcu. Uznał ją za wariatke.
- Tak czuje się świetnie, a ty jesteś Ross Lynch mój przyjaciel z dzieciństwa.- powiedziała i wstała z chodnika, bo nadak na nim siedzieli.
- Czekaj skoro ty jesteś zdrowa i znasz moje imię. To ty musisz być Laura, moja pierwsza miłość.- powiedział, ale jak się zoriętował, co przed chwilą powiedział. Zrobił przerażoną mine i zaczął się modlić i to dosłownie, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.
- Jak to ma cie pocieszyć, to słyszałam i słysze też twoją nieudaną modlitwę. Jeszcze nie oguchłam.
- Bardzo śnieszne wiesz. Ja ci tu poniekąt miłość wyznaje, a ty się bezczelnie śmiejesz.- powiedział oburzony.
- Nie moja wina, że mam dobry głos, a ty z siebie teraz idiote robisz. Już się nie bocz, bo cię nie przytuke na przywiranie.- Ross jak usłyszał te słowa od razu ją przytulił. Za mocno.
- Bobra puścić wielkoludzie, bo mnie zmiażdżysz.- zaczęła się śmiać, choć ledwo co łapała oddech.
- Dobra jak nie chcesz się tulić do takiego przystojniaka jak ja, to twoja strata.- powiedział oburzony jej negatywnym zachowaniem.
- Ta, a gdzie ty jesteś taki przystoimjny. Chyba z dupy strony.
- Tam też. No zobacz jaka piękna. Teraz możesz podziwiać przez spodnie, ale jak zostaniemy sam na sam. To może pokaże ci coś więcej.- powiedział wypijnając do niej swoje cztery litery. Lau tylko przegryzła wargę patrząc na jego zgrabyny tyłek.
- Dupe masz nie najgorszą, ale z tym sam na sam to nie masz na co liczyć.- powiedziała pewnie.
- Jesteś tego pewna?- zapytał zbliżając się do niej.
- Tak, a teraz zabieraj ode mnie swoją zakaźną buzike.
- To nie fier jak byliśmy dziecimi nie dałaś się pocałwać, bo to obrzydliwe, a teraz to też nie.- rozpaczał załamany blondynek.
- Bardzo mi przykro blondyneczko, ale z dziewczynkami dię nje całuje.
- Ja jestem 100% facetem.
- Tak to udwodnij.
- Ale że tu i teraz?- zapytał jak skończony idiota.
- Nie za rok. Wiesz inteligęcją to ty nie grze...- dzieczyna nie dkończyła swojej wypowiedzi, ponieważ zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. Całowali się bardzo długo, aż w końcu blondyn się od niej odessał.
- I co?
- Ale, że co co?- zapytała dziewczyna nie rozumiejąc ruszpunki.
- Nadal uważsz, że z dziewczynkami się nie całuejsz.
- Hahabhhha właśnie się przyznałęś, że jesteś dziewczunką.- zaczęła się śmiać jak opentana.
- Wiesz co nie lubie cie. Bo jesteś nie miła.
- Dobra już jestem poważna, tylko już nie udawaj zakompleksionej dziewczynki. Dobrze?
- Dobrze, ale kce buzi na zgose.
- Dobra chodzi tu.- powiedziała i go pocalowała od tamtego momentu sa szczesliwa para.
Happy End.




A drugi był na temat: Kryminalne opowiadanie o Raurze. Też za bardzo kriminalne nie jest, ale cóż.

Dziewczyna właśnie wracała do swojego domu od przykaciółki. Gdy do niego weszła przeraźła się strasznie, ponieważ zobaczyła jak jej ojciec cały we krwi z podciętym gardłem. Leży nieżywy na podłodze. Zaczęła przeraziliwie płakać i krzyczeć, aż usłyszała ją sąsiadka. Kobieta szybko zadzwoniła po karetke i policje. Oni zjawili się po 15 minutach. Karetka zabrała ciało jej ojca, a policja stwierdziła, że to było morderstwo i przekazali sprawe w ręcę komisji śledczej. Dziewczyną jest 23 letania brunetka Laura Marano. Miała tylko ojca, bo jej mama umarła rok po jej porodzie na jakąś chorobe. Laura była bardzo zżyta z ojcem i nie mogła sobie poradzić z jego śmiercią. Gdy pojawił się w jej domu komisarz z komisji śledczej. Nie mogła się pozbierać. Komisarzem był też młody chłopak tylko o rok od niej starszy Ross Lynch. Zaczął ją wypytywać o to czy jej ojciec miał jakiś wrogów, czy nie. Niestety dziewczyna nic nie wiedziała. Chłopak nie poddawał się jednak i postanowił doprowadzić tą sprawe do końca. Przychodził do Laury bardzo często i siedział u niej do późna. Zaczęli się zaprzyjaźniać. Mieli ze sobą bardzo dużo wspólnego. Jak szef Rossa postanowił, że nie mam sensu prowadzić dalej tej sprawy. To blondyn myślał, że Laura nie będzie chciała się z nim już spotykać, ale stało się inaczej.
- Czyli już nie będziesz do mnie przychodził?- zapytała dziewczyna ze smutkiem.
- Nie, ale jeśli chcesz to mogę nadal przychodzić. Decyzja należy do ciebie.- powiedział jej, a ona się lekko uśmiechnęła pod nosem.
- Bardzo chętnie. Przychodź kiedy będziesz tylko chciał.- powiedziała uśmienięta i go przytuliła co chłopak odwzajemnił. Dzisiaj po raz pierwszy został u niej na noc, bo nie chciała go puścić do domu.
*Miesiąc później*
Ross z Laurą nadal są najlepszymi przyjaciółmi, ale zachowują się jak para. Oni jednak są święcie przekonani, że nic do siebie nie czują, ale czy napewno. Pewnego dnia Ross obudził się jak zwykle od miesiąca przytulony do brunetki. Zaczął jej się przyglądać, aż w końcu uświadomił sobie, że czuje coś do swojej przyjaciółki. Gdy upewnił się, że śpi szybko musnął jej usta, ale bardzo się zdziwił jak dziewczyna oddała pocałunek. Całowali się dosyć długo, ale wszystko co piękne kiedyś się kończy. Gdy się od siebie oderwali zaczęli się uśmiechać. Nie wiedzieli co mają powiedzieć.
- To może ja pujde zrobić śniadanie?- zapytała Lau wstając szybko z łóżka blondyna. On jednak szybko ją złapał za rękę i pociągnął na łóżko. Wylądowała na nim. Bardzo blisko jego twarzy. Ross nie mógł się powstrzymać i ją pocałował. Ten pocałunek jednak skończył się na sexe. Gdy się obudzili po południu, a tak w ogóle to obudził ich telefon blondyna, bo jego szef coś znalazł w sprawie ojca Laury. Chłopak nic nie mówiąc dziewczynie pojechał na komisariat. Tam dowiedział się o gangu, któremu pan Marano był winien sporo kasy i nadal jej nie spłacił. Szef powiedział mu również żeby uważał na Laure, bo wiedział, że się przyjaźnią. Powiedział mu tak, ponieważ był prawie pewnien, że to od niej będą chcieli zapłaty i się nie mylił. Jak blondyn wrócił do swojego domu to tam nie było brubetki tylko zostały silady jakby ktoś się z kimś tu szarpał. Chłopak się przeraźł i od razu zadzwonił do swojego szefa. Zaczęli szukać dziewczyny w całym LA, a także w jego okolicach.
*Miesiąc później*
Nadal nie odnaleźli dziewczyny, a chłopak chodzi cały smętny, bo nie może przyjąć do wiadomość tego, że jego miłość życia może już nieżyć, a on o tym nie wie. Właśnie siedział w pabie jak co piątek i zapijał swoje smutki w jak narazie jednym piwie. Gdy nagle do klubu weszła grupa podejrzanych typów z drobną dziewczyną. Ross na początku nie zwracał na nich większej uwagi, ale gdy ta dziewczyna podeszła koło niego do baru, po piwo rozpoznał w niej swoją ukochaną. Tak to była Laura. Musiała robić wszystko co te oblechy jej kazały, bo inaczej mogła stracić życie. Lau rozpoznała też blondyna. Mrugnęła do niego niezauważalinie. Dając tym znak, że to ona i potrzebuje pomocy. Chłopak tylko się lekko uśmiechnął, że znowu ją widzi i wysłał SMS do szefa, żeby przyjechał tu, bo znalazł dziewczyne. Jego szef z całą zgrają policniantów po chwili byli już w barze i aresztowali zbirów. Gdy Lau zobaczyła, że jest już bezpiecznie rzuciła się na szyje Rossowie. Chłopak nadal nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł uwieżyć w to, że jego ukochana jest już z nim cała i zdrowa.
- Kocham cie.- szepnął jej na ucho jak się przytulali.
- Ja ciebie też.- odszepnęła i go pocałowała.
*Rok później*
Laura jest już w 100% bezpieczna. Nic się nie zmieniło no oprócz tego, że są maużeństwem i brunetka jest w ciąży. Są kochającym się maużeństwem, które kłuci się bardzo żadko, a jak już to o jakieś nie istotne reczy. A przynajmniej tak mówią.

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 12

*Oczami narratora (nowość)*
Gdy Ross dojechał już do swojego domu szybko do niego wszedł, a na wejściu od razu przywitała go wściekła Emily.
- Możesz mi powiedzieć gdzie byłeś?!- zapytała cała czerwona.
- Może najpierw dasz mi wejść do domu?- zapytał chłodno blondyn.
- Nie najpierw mi powiesz gdzie byłeś i z kim, albo możesz sobie spać w samochodzie!- krzyknęła już wściekła dziewczyna.
- Chcesz wiedzieć gdzie byłem. To proszę bardzo. Byłem za miastem z Laurą i moją córką. Jeszcze coś?- powiedział wściekły blondyn, a Emily nie wiedziała co powiedzieć. Dobrze wiedziała, że jej narzeczony nie jest u rodziców, ale nie spodziewała się, że powie jej prawdę.
- Co?!- zapytała w końcu jak idiotka.
- To co słyszałaś byłem z Lau i Nikolom za miastem.- powiedział już spokojniej.
- Zdradziłeś mnie z tą szmatą czy nie!?- zapytała pewna, że powie prawdę. Chłopak jednak się trochę już uspokoił, ale Emily oleju do ognia dodała tym jak nazwała Laure.
- Ty jesteś szmatą i nie, nie zdradziłem cie z Laurą.- powiedział przez zęby. Powiedział to tak łatwo jakby to mówił codziennie. Emily trochę się zdziwiła, że Ross jest na nią taki wściekły, ale nie wiedziała czemu.
- No dobrze już wszystko wiem. Tylko następnym razem mi powiedz jak będziesz chciał pojechać na wakacje ze swoją byłą dziewczyną. Dobrze?- powiedziała, a on tylko pokiwał głową. Emily się ucieszyła i chciała go przytulić, ale on szybko się od niej odsunął. Dziewczyna spojrzała na blondyna nie ukrywając swojego zdziwienia. Ross oczywiście zauważył, że Emily się na niego dziwnie patrzy, ale nic sobie z tego nie zrobił i poszedł do łazienki wsiąść prysznic. Emily dalej stała tak zdziwiona zachowaniem swojego "ukochanego". Nie rozumiała czemu jeszcze dwa dni temu był dla niej taki kochany i ciepły, a teraz jest szorstki, niemiły i oschły w stosunku di niej. Tego nie potrafiła zrozumieć. "Co takiego stało się przez te dwa dni, że się tak zmienił?" - to pytanie non stop chodziło jej po głowie. Postanowiła, że znajdzie na nie odpowiedź, chodzi by miała kogoś zabić. Z tą myślą położyła się spać.


*Następnego dnia (Oczami Laury)*
Obudziła się dzisiaj o siódmej. Trochę się zdziwiłam, bo na dole nie było słychać żadnych głosów tylko jakieś ciche próby szczekania. No tak przecież ja od dwóch dni mam psa, z którym trzeba wyjść na dwór. Szybko wstała z łóżka i biorąc ubrania poszłam do łazienki. Tam się umyłam ubrałam i lekko umalowałam. Zeszłam na dół, a tam Van śpiąca na kanapie jakby nie miała własnego pokoju i łóżka.
- Vanessa pali się wstawaj i ratuj swoją dupę!!- krzyknęłam jej do ucha, a ona tak się przestraszyła, że aż spadła z kanapy. Ja za to stałam nad nią i się śmiałam.
- Bardzo śmieszne wiesz. Chyba muszę powiedzieć Rossowi, żeby znowu cie gdzieś wywiózł to będę miała spokój.- mówi Van, a ja nadal się cicho śmiałam.
- Dobra później pomyślisz jak mnie zabić, a teraz obudzi moją córę i daj jej śniadanie, a ja idę z Toffikiem na spacer.- powiedziałam do Van, a ona tylko pokiwała głową ze zrozumieniem, a ja poszłam zapiąć małego rozrabiaka na smycz i z nim wyszłam. Było bardzo ciepło jak na ranną porę, ale cóż się dziwić to w końcu LA. Gdy tak szłam, a raczej byłam ciągnięta przez Toffika wpadłam na kogoś. Jak się okazało był to jakiś strasznie zadufany w sobie frajer.
- Hej piękna może dasz się zaprosić na kawę?- zapytał i uśmiechnął się tak, że mogłam zobaczyć jego żółte zęby.
- Nie dzięki, mój mąż na mnie czeka.- powiedziałam i już chciałam od niego zwiać, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. O nie teraz jest bardzo blisko mnie, aż za blisko.
- Mała nie przejmuj się jakimś głupim frajerem i chodź z fajnym gościem na randkę.- powiedział, a jego ohydny oddech miałam na twarzy i myślałam, że zaraz puszcze pawia.
- Po pierwsze to mała może być twoja pała, po drugie zostaw mnie pieprzony frajerze, po trzecie rzygać mi się chce!- powiedziałam, a raczej wywrzeszczałam w jego ohydną mordę, ale on nie dawał za wygraną.
- Już nie udawaj takiej niedostępnej przecież wiem, że tego chcesz.- powiedział zbliżając do mnie swoją twarz. Już by mnie pocałował, gdyby nie Toffik, który go ugryzł w nogę. Dobry piesek.
- Głupi szczeniak!- wrzasnął ten pojeb jakby takie małe słoneczko mogło mu coś zrobić.
- Na drugi raz radze ci posłuchać jak dziewczyna mówi nie i ciesz się, że nie przyszłam z mężem tylko psem.- powiedziałam mu jeszcze i wróciłam do domu. Tak już była Van, Riker (?) i Nikola.
- Mama, a gdzie ty byłaś?- zapytała mnie Nikki.
- Byłam z Toffikiem na spacerze.- powiedziałam małej i pocałowałam ją w czoło.
- Jesz naleśniki?- zapytała moja kochana siostra.
- Tak tylko najpierw pójdę się przebrać, bo zaraz muszę wychodzić, bo się Ross wnerwi, a i co tu robi Riker?- zapytałam patrząc na Lyncha.
- Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę.- powiedział i dał mojej siostrze całusa w policzek. Ejj, ja też tak chce.
- Jesteście razem? Czemu mi nie powiedziałaś?- mówiłam i ich mocno przytuliłam.
- Tak jesteśmy i chcieliśmy powiedzieć wszystkim jutro na kolacji u Rydel.- wyjaśniła mi czarnowłosa, a ja jeszcze raz ją przytuliłam i poszłam się przebrać. Postanowiłam się ubrać w czarną, krótką spódniczkę, a do tego białą koszule z dekoltem. Poprawiłam jeszcze makijaż i zeszłam z powrotem na dół.
- Wow! Lau jak Rossiu cie taką zobaczy to chyba oszaleje.- powiedział Rik na mój wygląd.
- No mam nadzieje, że nie skoro niedługo bierze ślub.- powiedziałam tak jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.
- Laura on cie nadal kocha.- powiedział nagle, a ja tak się zdziwiłam, że wyplułam kawę, którą właśnie piłam na Vanesse.
- Fuu!- krzyknęła 'poszkodowana'.
- Coś ty powiedział?- zapytałam, gdy już to do mnie dotarło.
- To widać, a ty się o tym przekonasz już niedługo.- mówił bardzo poważnie, aż zaczęłam się bać.
- Dobra ja wiem swoje i ty też ale zobaczymy później, kto miał racje, bo teraz muszę iść do pracy, bo twój młodszy klon mnie zabije. Van zawieziesz Nikole prawda?- zapytałam jeszcze siostrę przed odejściem.
- Tak jasne i wiesz co mam to samo zdanie co Rikeruś.- powiedziała i objęła blondyna. Ja tylko przekręciłam oczami, pożegnałam się z córką i szybko wyszłam. Wzięłam samochód Van i ruszyłam Do pracy. Na szczęście nie było korków to zdążyłam na czas. Ja weszłam do biura to zastałam tam moją kochaną Monice.
- Lau, jak ja dawno cie nie widziałam.- powiedziała uradowana i mnie mocno przytuliła.
- Tak wiem też się stęskniłam.- powiedziałam oddając przytulaska.
- Opowiadaj jak było na wakacjach z szefem?- zapytała.
- Normalnie, a będąc przy temacie to jest już?- zapytałam.
- Wiesz, że i tak wyciągnę od ciebie wszystko Marano.- powiedziała patrząc na mnie groźnie.
- Tak wiem, ale jest czy nie?- zapytałam ponownie.
- Tak jest i chciał, żebyś do niego przyszła jak tylko przyjdziesz.- powiedziała na luzie.
- To czego mi tego od razu nie mówisz?- zapytałam ze śmiechem.
- Bo jak sobie trochę poczeka to nic mu się nie stanie.- zaczęła się śmiać jak nienormalna, a ja patrząc na nią jak na idiotkę udałam się do gabinetu blondyna. Szybko weszłam bez pukania, bo po co. Przecież nic niestosownego nie robi.
- Cześć, chciałeś, żebym przyszła to jestem. Co jest?- zapytałam, a chłopak zamiast mi odpowiedzieć zlustrował mnie od stóp do głów przegryzając przy tym dolną wargę.
- Ross możesz przestać się na mnie tak gapić?- zapytałam, a blondyn dopiero teraz raczył oderwać wzrok od moich hmm cycków.
- Nie, nie mogę.- powiedział podchodząc do mnie bliżej i łapiąc mnie za talie.
- Czemu?- zapytałam.
- Bo wyglądasz niezmiernie sexownie i jakbym mógł to bym przeleciał cie teraz, tutaj na tym o to biurku.- wyszeptał mi na ucho i wskazał przedmiot, który stał za nim.
- Bardzo mi przykro panie Lynch, ale musi się pan obejść smakiem.- odsunęłam go od siebie.
- Jeszcze zobaczymy panno Marano.
- Dobra po co chciałeś, żebym przyszła?- zapytałam już całkiem poważnie.
- Po pierwsze się za tobą stęskniłem- powiedział i ponownie przyciągnął mnie go siebie. - A po drugie to musisz ze mną zostać po godzinach.- powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić.
- Ale czemu ja nie może Monica?- zapytałam z nadzieją. Tak bardzo nie chce siedzieć sama w tym biurze do nocy.
- Nie może, bo jest umówiona z Rockym i oboje mnie o to prosili, a wiesz jaki ja jestem dobry.- powiedział posyłając mi swój niewinny uśmieszek.
- Tak bardzo, a tym bardzie jak chcesz mnie samą tu zostawić, na cały wieczór.- prychnęłam urażona.
- Kto powiedział, że zostaniesz sama?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- No to chyba logiczne, ale skoro tak, to proszę niech zostanie ze mną jakiś przystojniak.- powiedziałam.
- Twoje życzenie zostało spełnione.- uśmiechnął się bardzo słodko.
- Tak kto to znam go, na którym piętrze pracuje?- zasypywałam go głupimi pytaniami, a on tylko coraz dziwniejszą miał minę.
- Pracuje na tym samym piętrze co ty, znasz go doskonale. Coś jeszcze?- wytłumaczył mi, a ja chciałam się z nim jeszcze bardziej podroczyć. Zobaczymy czy jest o mnie zazdrosny.
- Ale na tym piętrze jedyny mężczyzna, którego znam to ty, ale ty nie jesteś aż tak przystojny.- powiedziałam robiąc smutną minkę.
- Jak to nie jestem przystojny?- zapytał odsuwając się ode mnie.
- No po prostu, a tak w ogóle to miałam nadzieje, że zostanie ze mną ten Josh z piętra Delly. On to dopiero ciacho.- mówiłam rozmarzonym głosem, a Ross robił się coraz bardziej czerwony.
- To on już od jutro tu nie pracuje.- powiedział bardzo poważnie, a ja już postanowiłam przerwać tą zabawę, bo ten chłopak na serio zostanie bez pracy.
- Ross, ale ty wiesz, że ja sobie jaja robię?- zapytałam, a blondyn popatrzył na mnie niepewnie.
- Czyli, że ty sobie ze mnie tylko żartujesz?
- No tak troszeczkę.- powiedziałam uśmiechając się do niego jak najsłodziej umiałam.
- Nie ładnie, bardzo nieładnie panno Marano.- powiedział przybliżając mnie do siebie.
- Mi tam się podobało.- powiedziałam jeszcze bardziej się do niego uśmiechając.
- No dobra powiedzmy, że już nie jestem na ciebie zły.- powiedział i już chciał mnie pocałować. No właśnie chciał, ale go odepchnęłam. Trochę się zdziwił, ale to nie ważne.
- Co jest?- zapytał zdziwiony.
- Nie tutaj, bo jeszcze ktoś wejdzie i nas zobaczy.- powiedziałam, a Ross zrobił smutną minę.
- Nikt tu nie wejdzie.- powiedział i znowu się do mnie przybliżył.
- Powiedziałam nie tu i nie teraz, a i jak tylko tyle miałeś mi do powiedzenia to wracam do pracy.- powiedziałam, a blondyn pokiwał głową więc wyszłam. Z Monicą siedziała Delly. W sumie to wcale mnie nie zdziwiło.
- Hej Rydel.- powiedziałam i ją przytuliłam.
- No cześć. Dobra opowiadaj jak było na 'wakacjach'?- zapytała bardzo hmm podniecona blondynka.
- Jak miało być, było normalnie.- powiedziałam i miałam nadzieje, że dadzą sobie już spokój, ale niestety nie takie rzeczy z dwoma blondynkami.
- Weź mnie wkurwiaj i mów jak było i co robiliście!- krzyknęła wściekła Delly, chyba ma dzisiaj zły dzień, albo pokłóciła się z Ellem.
- Dobra lepiej ty mów co jest?- zapytałam, a Rydel chciała mnie zabić wzrokiem.
- Nic tylko mam dzisiaj taki dzień, że mnie wszystko wkurwia więc lepiej nie zaczynaj i gadaj jak było.- powiedziała już spokojniej, ale nadal z jadem.
- Jak było, było tak normalnie. Nic niestosownego się nie stało. Ross kupił Nikoli pieska. Było fajnie nawet bardzo, ale to tylko iluzja.- powiedziałam, a dziewczyny popatrzyły na mnie z takim nie wiem smutkiem? Chyba tak.
- Czyli żadnego pieprzenia, ani nawet małego pocałunku nie było?- spytała z żalem Moni.
- No nie było. On jest tak wierny Emily, że mi nawet tak nie był. No ale cóż to co było kiedyś nie powróć. Mówi się trudno i żyje się dalej.- powiedziałam, a dziewczyny mnie przytuliły.
- Ja nie rozumiem ciebie. Takiego anioła zdradził, a tej jędzy nie. To jest niedorzeczne. Jego musieli podmienić w szpitalu, albo dostał urazu mózgu.- powiedziała Delly, a ja się cicho zaśmiałam.
- Kochanie takie jest życie.- wytłumaczyła jej Moni.
- Dobra, a co on od ciebie chciał tak z samego rana?
- Powiedzieć mi, że muszę zostać po godzinach z nim i pomóc mu z jakimiś papierami.- wytłumaczyłam im.
- Czemu akurat ty, a nie Monica?- podejrzenia Delly kiedyś zaprowadzą mnie do grobu.
- Kochanie weź przestań smuć domysły. Dobrze?- zapytałam ją.
- Dobrze, ale dlaczego ty?- ponowiła pytanie patrząc na mnie uważnie.
- Bo Monica ma dzisiaj randkę z Rockym i oboje go o to prosili.- wytłumaczyłam patrząc na wspomnianą dziewczynę. Monica jak usłyszała te słowa to się zaczerwieniła i spuściła głowę. Czyli to jednak prawda. Dobrze wiedzieć.
- Co??- krzyknęła zdziwiona Delly. No w sumie nic dziwnego by nie było w tym, że sobie krzyknęła, ale jak z gabinetu wybiegł przerażony Ross to już było dziwne.
- Siostra co się stało, że tak krzyczysz?- zapytał patrząc po nas.
- Jej nic tylko dowiedziała się o randce twojego starszego brata i Monici.- wytłumaczyłam mu.
- Aa chyba, że tak. To już tak nie krzycz, bo nie mogę się skupić na pracy.- powiedział i zniknął w gabinecie.
- Powiesz mi jak to się stało, że ty i Rocky jesteście razem?- zapytała już spokojniej blondynka.
- My nie jesteśmy razem, a to tylko wyjście dwójki przyjaciół.- zaczęła się głupio tłumaczyć i myślała, że jej w to uwierzymy.
- Tak, a ja jestem królową Wielkiej Brytanii.- powiedziałam.
- Nie wiedziałam pani wysokość.- powiedziała i się ukłoniła.
- Dobra bez jaj. Nas nie oszukasz kochanie.
- Tak wiem i tego boje się najbardziej.- po tych słowach Delly musiała wracać do siebie, a my z Monicą zaczęłyśmy w końcu pracować. Gdy wybiła piąta każdy zaczął się zbierać do domu, a ja sobie spokojniej siedziałam.
- Cześć Moni... Laura?- zapytał zaskoczony Rocky, który właśnie przyszedł po moją przyjaciółkę.
- Cześć Rocky.- powiedziałam, a chłopak mnie przytulił.
- Kiedy wróciłaś?- zapytał.
- Jakiś miesiąc temu.
- I mnie nie odwiedziłaś. Wstyd.- powiedział oburzony.
- Przepraszam, ale ty i Ell mieliście się dowiedzieć jutro na kolacji u twojej siostry, że wróciłam.- wytłumaczyłam mu.
- Dobra czegoś nie rozumiem. Ross wie, bo z nim pracujesz, Delly też, a Riker jak się dowiedział?
- Vanessa kiedyś na niego wpadła i teraz Rik jest częstym gościem w moim domu.
- Dobra gdzie moja dziewczyna?- wreszcie zakumkał, że jej tu nie ma.
- Czekaj ty powiedziałeś dziewczyna? Tak wiedziałam, że Monica kłamie.
- Powiesz mi w końcu gdzie jest.- zapytał nie ukrywając zdziwienia moim zachowaniem.
- Lau możesz mi z tym pomóc. O cześć brat.- jak zawsze Ross wiem kiedy przyjść.
- Cześć, czemu się nie pochwaliłeś, że twoja wielka miłość wróciła?- zapytał Rocky. Serio wielka miłość.
- Bo byłbyś znowu zazdrosny braciszku.- powiedział uśmiechnięty i objął mnie ramieniem.
- Rocky już jesteś?- wreszcie wróciła Monica.
- Tak i dowiedziałem się bardzo dużo ciekawych ciekawostek.- powiedział patrząc to na mnie to na Rossa. Tylko nie rozumiem o co mu z tym chodziło.
- Dobra to idziemy?- zapytała Moni, a brunet przytaknął. Pożegnali się i wyszli.
- To w czym miałam ci pomóc?- zapytałam blondyna.
- Bo szukam takich papierów, a nie mogę znaleźć.- poskarżył się robiąc smutną minę.
- Dobra chodź znajdziemy w tym bałaganie twoim.- powiedziałam i pociągnęłam go do gabinetu. Tylko nie myślałam, że z szukaniem jednego durnego papierku zejdzie mam dwie godziny.
- Jest! Znalazłem!- krzyknął uradowany blondyn.
- No nareszcie ile tego szukać można.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Długo. Chcesz kawy?- zapytał, a ja zdjęłam buty, bo moje nogi już nie wytrzymują.
- Tak, bardzo chętnie.- powiedziałam wstając i podchodząc do niego. Podał mi kawę, a ja zaczęłam ją pić. Po chwili Ross zaczął się cicho śmiać.
- Co cie tak bawi?- zapytała, a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać. - No co?- zapytałam jeszcze raz, bo zaczął mnie wkurzać. On jednak nic nie odpowiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nawet nie zdążyłam odwzajemnić pocałunku, bo już się ode mnie oderwał, ale nadal był blisko.
- Miałaś czarne wąsy od kawy.- powiedział, a jego słodki oddech odbił się od moich ust.
- To mogłeś powiedzieć.
- Po co jak już ich nie masz?- zapytał.
- No wiesz może ja nie chciałam się z tobą całować.- powiedziałam tak, żeby zabrzmiało poważnie i chyba mi się udało wnioskując po jego minię.
- Ależ czy na pewno jesteś tego pewna?- zapytał i przybliżył się jeszcze bliżej mnie. Skubaniec jeden wie co robić.
- Tak jestem tego pewna.- powiedziałam, a raczej szepnęłam. Ross za to się słodko uśmiechnął i zbliżył jeszcze.
- A mi się jednak wydaje, że chcesz.
- Po czym to wnioskujesz?- zapytałam prawie nie słyszalnie, ale on to usłyszał.
- Po tym.- powiedział i pocałował mnie bardzo stanowczo. Ja szybko oddałam pocałunek. Ross jak tylko poczuł, że odwzajemniał przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Ja zarzuciłam mu ręce na szyje i wplotłam we włosy, a on swoje położył na mojej tali. Bez butów byłam jeszcze niższa od niego i musiałam stać na palcach, ale cóż. Nasz pocałunek chodzi od samego początku był namiętny to co rusz był jeszcze bardziej łapczywy i namiętny. W końcu zmęczyłam się staniem na palcach. Więc podskoczyłam do góry obejmując blondyna nogami w okół bioder. Jego ręce za to powędrowały pod moją pupę. Chłopak zaczął ze mną gdzieś iść ciągle całując. Jak się okazało po hałasie to chyba na biurko. Po chwili już siedziałam nadal obejmując go nagami na biurku. Ross zaczął już ściągać moją koszule, a ja jego, ale niestety ktoś zapukał do drzwi. Na początku Ross się tym nie przejął, ale ja tak.
- Ross, ktoś puka.- powiedziałam między pocałunkami.
- Miech sobie puka.- on w ogóle się tym nie przejmuje i nadal mnie całuje.
- Ross, a jak to Emily.- powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No dobra niech już będzie.- powiedział i mnie puścił. Ja szybko zeszłam z biurka i zapięłam koszule, którą Ross rozpiął.
- A ty nie masz zamiaru zapinając swojej?- zapytałam, gdy zobaczyłam, że on się mi ciągle przygląda. Po moich słowach się otrząsnął i zaczął zapinać koszule. Gdy już skończył do gabinetu wleciała wściekła Emily.

~`*~`
Hej, tak wiem znowu nie było długo rozdziału, ale naprawdę nie dałam rady. Bardzo przepraszam. Mam nadzieje, że nie jesteście źli i moje wypociny wam się podobają.
Rozdział tak dzień przed świętami. Więc tak: Wesołych Świąt. Wesołego Alleluja i mokrego dyngusa.