Tak jak obiecałam dzisiaj rozdział. Końcówkę napisała Karolina Marano za co jeszcze raz chce jej bardzo podziękować. Jak chcecie to wejdźcie na jej blogi bo są świetne: http://film-raura.blogspot.com/, http://bestfriendsandboys.blogspot.com/. To tyle ode mnie. Miłego czytania.
~*~
Spałam sobie, aż tu nagle poczułam coś mokrego i zimnego na
twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Nikole, która ma pistolet na
wodę i się słodko uśmiecha. Rossa, który stał w progu drzwi z
kamerą i patrzył na nas ze śmiechem.
- Nikola kochanie. Daj mamusi ten pistolet.- powiedziałam wstając z
łóżka. Nikola nic nie rozumiejąc podała mi pistolet, a ja się do
niej uśmiechnęłam i popstrykałam wodą. Mała zaczęła się śmiać, a ja
podeszłam do Rossa i zaczęłam go "podlewać".
- Nikola atak na mamę!- krzyknął chłopak odkładając kamerę na
stolik. Nikola chyba zrozumiała przekaz swojego tatusia, bo
wskoczyła mi na plecy, a ja ze śmiechem wywaliłam się na łóżko.
Zaraz po tym dołączył do nas Ross, który zaczął mnie łaskotać. Nie
mogłam już wytrzymać z tego śmiechu.
- Nikola pomóż mamusi.- powiedziałam przez śmiech, a mała przez
chwile się.zastanawiała czy mi pomóc i zdradzić blondyna, czy nie.
W końcu chyba wybrała tą pierwszą. W skoczyła blondynowi na plecy i
zaczęła go bić. Ross nic sobie z tego nie robił tylko złapał Nikole
i ją też zaczął łaskotać. Korzystając z tego, że teraz chłopak
zajął się bardziej Nikolom. Szybko się na niego rzuciłam
przewracając tym samym.
- Nikki szybko daj mi pistolet.- powiedziałam, a dziewczynka
szybko go podniosła i już chciała mi podać, ale blondyn jej nie
pozwolił.
- Nikola nie. Nie możesz dać mamie bo to się źle dla was skończy.-
powiedział, a najśmieszniejsze jest to, że Nikola w ogóle się tym nie
przejęła i dała mi broń.
- Nie ja już nie mam po co żyć. Własna córka jest przeciwko mnie.
Poddaje się tylko mnie nie zabijajcie. Błagam.- zaczął nad błagać.
- Nikola i co zabijamy czy robimy z niego niewolnika?- popatrzyłam
na córkę, która śmiała się w najlepsze. Dawno taka szczęśliwa nie
była.
- Niewolnika!- krzyknęła i wskoczyła na łóżko.
- To jak mam być niewolnikiem to zejdź z mojego brzucha babo.-
powiedział i zepchnął mnie na łóżko.
- Nie za to to musisz zginąć!- krzyknęłam i zaczęłam lać na niego
wodę z pistoletu. Chłopak się podniósł i niestety, ale zabrał mi
moją broń.
- To był twój błąd kochanie.- powiedział i już miał mnie oblać, ale
się woda skończyła.
- Tatusiu nie masz czym zabić mamusi.- powiedziała rozbawiona
Nikola, a ja do niej dołączyłam. Ross tylko patrzył to na
plastikowy pistolet to na siebie.
- Rossy skoro jesteś naszym niewolnikiem to zrobisz nam
śniadanie.- powiedziałam jak się już uspokoiliśmy.
- Tak jest. To co sobie panie życzą?- spytał niczym urodzony
kamerdyner. Spojrzałyśmy na siebie z Nikolom i uśmiechnęłyśmy się
do siebie.
- Naleśniki!- krzyknęłyśmy razem, a chłopak tylko się zaśmiał i
poszedł na dół. Ja z Nikolom zostałyśmy w łóżku. W pewnym momencie
mała usiadła mi na kolanach.
- Kochanie co się stało?- zapytałam zdziwiona jej zachowaniem.
- Nic. Tylko fajnie tu jest.- powiedziała i się do mnie przytuliła.
- Tak bardzo fajnie.- powiedziałam uśmiechając się sama do siebie i
przytulając do siebie mocniej moją małą księżniczkę.
- Dziewczyny chodzicie tu mam dla was niespodziankę!!- krzyknął z
dołu Ross, a ja z Nikki szybko zeszłyśmy na dół.
- To gdzie ta niespodzianka?- zapytałam nie wiedząc nic.
- No w sumie. To bardziej niespodzianka dla Nikoli.- powiedział, a
ja zaczęłam do niego podchodzić.
- To po co ja wychodziłam z tego ciepłego łóżka. Ty chyba serio
chcesz dzisiaj zakończyć swój żywot.- powiedziałam, a on podniósł
ręce z geście obrony.
- Mamusi zobacz jaki mały piesek jest pod stołem.- powiedziała
Nikki, a ja popatrzyłam tylko zdziwiona na Rossa i podeszłam do
dziewczynki.
Pod stałem spał sobie słodki mały szczeniaczek. Jak
tylko poczuł, że jest obserwowany od razu podniósł swój łebek i
zaczął machać wesoło ogonem. I jeszcze szybciej wyszedł z pod
stołu. Nikola od razu porwała go na ręce. Ross podszedł do nas i
kucnął przy małej i pogłaskał szczeniaczka po główce.
- To jak go nazwiesz?- zapytał patrząc na Nikole, która patrzyła na
szczeniaczka maślanymi oczami.
- Taffik.- powiedziała i przytuliła blondyna. - Dziękuje. Kocham
cie.- powiedziała to po raz pierwszy do Ross. Chłopak się tylko
lekko uśmiechnął i przytulił ją mocniej.
- Też cie kocham maluchu.- powiedział i ją puścił. - Dobra myć
łapki i zapraszam na śniadanie.- powiedział, a ja z Nikolom szybko
usiadłyśmy do stołu.
- Toffik choć ty też coś dostaniesz.- zawołałam pieska, a on od
razu przybiegł.
- Po śniadaniu zabieram was na wycieczkę.- powiedział Ross i nikt
już się nie odzywał.
~oczami narratora~ nowość.
Ross i jego dwie dziewczyny właśnie szykowali się do wyjścia na
wycieczkę, która jest kolejną niespodzianką od Rossa dla dziewczyn.
Jednak chce się skupić teraz na tym co robi Emily. Więc Emily jest
właśnie u swojej siostry w NY. Tylko nikt nie wie, że jej siotrą to
przyjaciółka Vanessy. Emily się właśnie pakuje, bo się o tym
dowiedziała.
- Emi, czekaj ja przecież nawet Laury nie znam. Nie przyjaźnie się z
nią tylko z jej siostrą, która i tak teraz jest w LA.- jej siostra
chciała ją zatrzymać, ale to nic nie dawało.
- Maggy proszę daj mi spokój! Przyjaźnisz się z siostrą dziewczyny,
która próbuje mi zabrać Rossyego!- tak już od godziny darła się
blondynka na swoją siostrę.
- No i co z tego. Ross i tak nigdy cie nie kochał. Kiedy ty to
zrozumiesz, że on i tak cie zostawi, a teraz jak ma dziecko z
Laurą. To już na sto procent. Zrozum to w końcu. Jedyną osobą z
rodziny Rossa, która cie lubi, bo stara się lubić każdego jest
Rydel. Przyjaźniłaś się z Monicą, którą nie wiem czemu kopnęłaś w
dupę i zrobiłaś z niej szmatę. Ja cie nie poznaje. Gdzie jest moja
kochana i przyjazna siostra? Bo ta suka, którą właśnie jesteś nią
na pewno nie jest.- pierwszy raz Maggy powiedziała siostrze co tak
naprawdę o niej myśli. Co z tego, że ona jest młodsza i jest u
rodziców idealna. Skoro to co jej powiedziała Maggi jest prawdą.
Emily kiedyś była kochaną osobą, która ze wszystkimi się
przyjaźniła, ale to się z mieniło odkąd zakochała się w Rossie. I
nie on jej nie zmienił. Tylko ona od początku wiedziała, że nie ma
szans z Laurą, o której jej ukochany jej tyle opowiadał. Dobrze
wiedziała, że jaj ona jednak wróci to straci go na zawsze. Dlatego
tak namawiała go na ślub. Chciała się z nim jak najszybciej za
niego wyjść, ale jednak jej plan się nie powiódł. Laura wróciła i
to jeszcze z dzieckiem Rossa. Emily wtedy się totalnie załamała.
Teraz nie wie co robić. Przyjechała do siostry tylko dlatego, że
myślała, że ona jej pomoże. Jednak Maggi ma już serdecznie dość
swojej siostry z charakterem suki. Chce, żeby wróciła jej słodka
młodsza siostra, którą każdy kocha.
- Co ty niby jesteś lepsza tak. Wcale nie jesteś taką samą zimną
suką jak ja. Mam ci przypomnieć jak odbijałaś swoim przyjaciółką
chłopaków w szkole i jaką byłaś księżniczką. Nie mów mi, że nagle
stałaś się taka życzliwa. Bo w to nigdy nie uwierzę. Zawsze byłaś
suką bez serca, a ja tylko próbuje zrobić to samo co ty. Tylko ten
głupi babsztyl nigdy nie będzie moją przyjaciółką, a Ross już nigdy
na nią nawet nie spojrzy. Zniknie z życia Rossa i wszystkich
Lynchów tak szybko jak się pojawiła.- powiedziała Emily kończąc
pakować swoje walizki. Mag jednak musiała ją zatrzymać.
- Tak ja byłam suką. Nie ma co kłamać, ale zrozumiałam ile osób
przez to zraniłam i straciłam osoby, które były dla mnie wszystkim,
które kochałam. Już nigdy ich nie zobaczyłam. I żałuje tego
najbardziej, że ich tak zraniłam i pozwoliłam odejść. Ty też byś
się nad tym zastanowiła, bo inaczej stracisz Rossa nie tylko jako
narzeczonego, ale też jako przyjaciela i Rydel, którą widzie, że
polubiłaś, a od Lau radzie ci się trzymać z daleka. Bo o nią nie
będzie walczył tylko Ross, ale też cała rodzina Lynchów, Monica i
Vanessa. Więc lepiej się zastanów co tak naprawdę chce zrobić.
Chcesz stracić to wszystko i miedź szansy Lynchom, żeby poznali
prawdziwą ciebie i może nawet polubili. Proszę nie zrób tego samego
błędy co ja. Zastanów się jeszcze nad tym.- Maggi próbowała wybić
od zawsze głupie pomysły swojej siostrze, ale nigdy jej się to nie
udało. Czy uda się jej tym razem się dowiemy. Emily nic nie
powiedziała tylko szybko wyszła i ruszyła na lotnisko i wsiadła do
samolotu lecącego do LA.
~ Oczami Laury ~
Ross zabrał nas na bardzo ładną polane. Gdzie wszędzie rosną kwiaty
i płynie mały strumyk. Nikola tak się zachwyciła jak zobaczyła to
miejsce, że oczy jej się zaświeciły, a Toffik zaczął biegać jak
szalony. Za nim oczywiście moja córka. Teraz aktualnie już zaczyna
się ściemniać. Nikola bawi się z Rossem i Toffikiem, a ja stoję
pod drzewem i patrze się na zachód słońca. Na te piękne
pomarańczowo-różowe plamy na niebie. To jest taki piękny widok, że
nie da się od niego oderwać wzroku. Tak się zapatrzyłam, że nie
zauważyłam, że ktoś za mną staje, a po chwili obejmuje w talii i
przytula. Na początku się przestraszyła, ale po chwili poczułam
znajomy zapach wybuchowej mieszanki Rossa. Znaczy pasta do zębów,
perfumy i szampon do włosów. Nikt inny nie ma tak zabójczego
połączenia jak Rossy.
- Zobacz jak pięknie to wygląda. Spokój cisza. Tylko nasza trójka.
Znaczy czwórka na tej jednej polanie całkiem odcięć od świata. Czy
tu nie jest pięknie?- zapytałam chłopaka nawet się do niego nie
odwracając.
- Masz racje kotek. Tylko my i nic więcej mógłbym tu zostać na
zawsze.- powiedział i pocałował mnie we włosy.
- Jesteś kochany wiesz?- zapytałam, a blondyn obrócił mnie sobie
przodem.
- Myślałem, że powiesz coś innego.- powiedział robiąc minie
szczeniaczka.
- Ale co bo nie wiem.- zaczęłam się z nim droczyć. Jak chce
usłyszeć te dwa jakże magiczne słowa. To musi sam mi je pierwszy
powiedzieć.
- Kocham cie.- powiedział uśmiechając się przy tym słodko.
- Też cie kocham mój głuptasie.- powiedziałam, a Ross dał mi
słodkiego całusa. Całowalibyśmy się dłużej, ale przerwała mam
Nikola.
- Mi i Toffikowi chce się spać.- powiedziała, a Ross tylko się
zaśmiał i wziął księżniczkę na ręce. Ja wzięłam za to smycz
Toffika. I w ten sposób ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy już
doszliśmy puściłam pieska, który od razu poszedł spać. Ross zaniósł
Nikole do pokoju, bo usnęła po drodze. Ja za to udałam się do
naszej sypialni. Wyszłam na balkon i zaczęłam patrzyć się na już
ciemny i tajemniczy świat. Długo sama nie byłam bo przyszedł zraz
blondyn. Stanął w drzwiach balkonowych, a ja się odwróciłam do
niego przodem, ale nadal byłam przy barierce.
- Tu jest
pięknie-rzekłam z zachwytem patrząc na widok za oknem.Chłopak
spojrzał na mnie i uśmiechnął się perliście.
- Zgadzam się.- odpowiedział. - Wiesz dlaczego cię tu zabrałem?
- Nie, zaskocz mnie.- odparłam
- Wiesz jak to zabrzmiało?- zaśmiał się. - Jakbyś mi coś proponowała
- A może proponuje?- spytałam zmysłowo, Ross spojrzał na mnie
rozbawiony i podszedł do mnie bardzo blisko, aż za blisko.
- Naprawdę?- zapytał i złączył nasze usta w pocałunku. Oparł swoje
ręce na barierkach, tak, że otaczał mnie nimi. Ja swoje natomiast
umieściłam w jego włosach. Jego cudownych, jedwabistych miękkich
blond włosach. Pociągnęłam za nie lekko, a on jak na zawołanie
wydał ze swojego gardła długi jęk, wprost do moich
ust. Uśmiechnęłam się lekko, a on znów mnie pocałował. Swoje dłonie
z ściągnął z barierki i umieścił na mojej talii. Podskoczyłam, a
swoimi nogami oplotłam jego biodra. Ross złapał mnie pod plecami i
kierował się w stronę wielkiego łoża . Ułożył mnie na nim delikatnie
i aby mnie nie zgnieść, ułożył się na mnie, podpierając się jedną
ręką. Złapałam rąbek jego koszulki i zaczęłam ją powoli
ściągać. Zrzuciłam ją z chłopaka i ujrzałam jego idealnie
wyrzeźbiony tors. Palcami jeździłam po jego skośnych mięśniach
brzucha, a następnie wbijałam palce w jego boki. Blondyn zdarł ze
mnie górną część stroju, łącznie z stanikiem. Usta przyłożył do
mojej szyi i zaczął ssać miejsce pulsu. Za każdym jego ruchem,
wydawałam z siebie cichy jęk.
Chłopak oderwał się od mojej szyi i
uśmiechnął się widząc, co na niej zrobił. Spojrzał na moje piersi i, tam się tym razem skierował. Całował moje piersi z ogromną
zachłannością. Przewróciłam chłopaka na plecy i zajęłam się jego
klatą. Całowałam jego ulubiony punkt, drogę do jego kolegi. Placami
odgarniałam jego włoski pod pępkiem i całowałam każde miejsce na
jego brzuchu. Blondasek znalazł się nade mną i ściągnął mi
spódniczkę wraz z majtkami. Językiem kreślił drogę po moich nogach,
do mojej kobiecości. Gdy dotarł do swojego "skarbu" zaczął
nie miłosiernie mnie tam miziać. Robił to na wiele sposobów. Na końcu
wybrał swój ulubiony sposób. Złapał moje wargi sromowe w swoje usta
i zaczął je ssać, a językiem robił kółka. Chwilę po tym leżałam na
chłopaku i robiłam mu "dobrze". Kciukiem masowałam główkę, podczas, gdy inne place jeździły po nim w górę i dół. Złapałam
jego penisa w swoje usta i zaczęłam go ssać. Najpierw czubek, potem
do połowy a na koniec do samego końca. On już podniecony na
maxa, obrócił mnie i wszedł we mnie.
- Delikatnie, dziecko jest w domu.- szepnęłam do chłopaka.
Jego ruchy były, delikatne i namiętne. Pocałował mnie w usta i
przesunął się w bok, trafiając w mój czuły punkt. Cichutko
zajęczałam do jego ust. Chłopak robił biodrami okrężne ruchy a
następnie wbijał się we mnie do końca. Lada moment moja pochwa
zacisnęła się na jego członku, a po moich udach popłynęła stróżka
spermy. Chłopak wyszedł ze mnie i przytulił.
- Dziękuje.- szepnął po czym pocałował mnie w czoło. Chciałam coś
odpowiedzieć, ale byłam tak zmęczona, że nie miałam siły i po
porostu zasnęłam.
piątek, 27 lutego 2015
środa, 25 lutego 2015
One Shot
Czy wy też czasami żałujecie swojej decyzji, która nie tylko
zraniła ciebie, ale też bliskie ci osoby? Ja tak mam właśnie teraz.
Dobra, ale może powiem kim jestem. Tak więc ja to Laura Marano.
Obecnie mam 21 lat i mieszkam w NY. Przeprowadziłam się tu 2 lata
temu z LA. Dlaczego się przeprowadziłam? Sama nie wiem.
Potrzebowałam zmiany otoczenia i ludzi. W LA zostawiłam całe moje życie. Przyjaciól, rodzinę i chłopaka, którego kochałam. Co dziwne
on o tym nie wiedział i nadal nie wiem. Chyba, ze Vanessa mu
powiedziała jak zniknęłam bez słowa. W NY mieszkam już dwa lata i w ciągu tych lat poznałam mojego obecnego narzeczonego. Jest to
brunet o brązowych oczach, a zwie się on Josh Smith. Jest ideałem
mężczyzny. Jest przystojny, umięśniony, romantyczny i kochany.
Pracuje w dużej firmie swojego ojca, w której jest prezesem.
Poznałam go jakiś rok temu i od razu mi się spodobał, a ja jemu.
Tylko czasem się zastanawiam czy to jest naprawdę miłości. Z moja
siostra nadal utrzymuje kontakt i ona mówi, że nadal kocham Rossa.
Tak dobrze myślicie Rossa Lyncha z R5. Ja jednak jestem święcie
przekonana, ze kocham Josha, a on mnie. Nie długo mam wyjść za
niego za mąż więc jestem tego pewna. Moje przemyślenia przerwał
dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Gdy zobaczyłam, kto stoi
po drugiej stronie nie mało mnie zaskoczyło.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona wizyta Van w moim mieszkaniu.
- Też miło cie widzieć, ale mogę wejść trochę tu wieje.- powiedziała jak zwykle z pogarda. Szybko ja wpuściłam, a ona mnie przytuliła.
- Dobra to co tu robisz?- zapytałam ponownie, gdy siedziałyśmy w salonie.
- R5 ma teraz trasę, a ja się zabrałam z nimi. Dzisiaj wieczorem maja koncert na Manhatanie, a za tydzień lecimy do Europy. Więc chciałam odwiedzić moja siostrę.- wyjaśniła mi.
- To czemu reszta nie przyszła razem z tobą?- zapytałam, choć wiedziałam jak będzie odpowiedzi.
- Po tym jak nas zostawiłaś bez słowa, a później jak się dowiedzieli, ze do mnie dzwonisz, a do nich nie. To uznali, że nie ucieszysz się na ich widok. Nie chcieli się narzucać po prosty.- powiedziała bardzo spokojnie, a ja poczułam się źle. Mogłam do nich choć raz zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale nie.
- Nie dziwie się.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że nie jesteś tym zaskoczona. Jak bym nie była twoja siostra i jak byś się do mnie nie odezwała też bym do ciebie nie przyszła. I reszcie się wcale nie dziwie, że...- tutaj przerwała. Pewnie zastanawiała się czy mi to powiedzieć czy sobie odpuścić.- nie chcą cie znać.- powiedziała, a mnie to zatkało.
- Jak to nie chcą mnie znać?- zapytałam.
- Dziwisz się. Zostawiłaś nas z dnia na dzień bez żadnych wyjaśnień. Po pół roku odezwałaś się tylko do mnie i nawet nie zapytałaś co u nich, a do tego nadal nie wiem czemu tak nagle wyjechałaś.- powiedziała trochę zła. Tak teraz może mi wszystko powiedzieć. Bo przez telefon by tego nie zrobiła.
- Przepraszam, nie myślałam, ze to was tak dotchnię.- powiedzialam spokojnie. Choci chcialo mi sie jak chorera rzucic teraz im wszytskim na szyje i przeprosc.
- Dobra nie rozumiem twojej obojetnosc, ale mozesz przynajmniej powiedziec czemu tak znimnelas.- Van chciala dobic swego. Ona jak sie nie dowie to nie przestanie mnie nenkac.
- Potrzebowalam zmiamy w moim zyciu. Nowego otoczenia, nowych ludzi. W LA za duzo sie wydarzylo zebym mogla tam dalej mieszkac. Dlatego was zostawilam, a do ciebie zadzwonilam tylko dlatego, ze jestes moja siostra.- powiedzialam nadla nie rozumiejac mojej obojentnosc.
- Czyli jak bys nie potrzebowala porady na randke ze swoim boskim Joshem to bys nie zadzwonila. Nis pomyslals nawet jak w tedy poczuli sie te debile i Rydel, a nawet Ross.- powiedziala juz wsciekla Vanessa.
- Co do tego wszystkiego ma Ross?!- zaczelam juz krzyczec bo nie rozumualaam przeslania mojej siostry.
- Co Ross ma do tego. Serio jeszcze sie pytasz?- spijrzala na mnie jak na idiotke, a ja tylko kiwnelam glowa.- Idiotko on cie kochal, ale nie jestem pewna czy ty zaslugiwalas na ta milosc. Jak tak szybko sie pocieszylas tu, a bylas taka zdruzgotana, ze on cie nie kocha. Boze gdybys tylko go teraz zobaczyla to bys sie przerazla cos zrobila z tym biednym chlopakiem.- powiedziala i chciala juz wyjsc, ale ja zatrzylama.
- Co takiego mu zrobilam?- zapytalam w taki zimy sposob, ze sama sie przerazlam, ze mnie to nie obchoc.
- Teraz nie jest tym samym slodkim, mikym i usmiechnientym chlopakiem. Byl zamkniety w sobie do poki nie poznal Alex. Ona przywrocila go do zycia, ale muzyka jest dla niego trudnoscia, a ta trasa jest ostatnia trasa R5, bo juz nikt nie chce grac odkad Ross sie zmienil i to wszustko przez ciebie siostrzyczko. Jak chcesz to mozesz przyjsc na koncert. Masz tu bile i wejsciowke, bo Delly mnie prosla, zebyl ci to dala. Choc nie wiem po co. Ja juz ide i prosze jak nie chcesz to nie przychoc na koncert i do mnie nie dzwon. Pa- powiedziala i chciala wyjsc, a w tym samym czasie wrocil Josh.
- Kochanie wrocilem.- powiedzial z korytarza.
- A i jak chcesz przyjsc to lepiej bez narzeczonego, bo Ross jeszcze cos mu zrobi.- powiedziala sciszonym glosem.
- Lau jestes?- zapytal Josh wchodzac do salonu.- O nie wiedzialem, ze dzisiaj bedziesz miala goscia.- powiedzial widzac Vanesse.
- Josh to moja siostra Vanessa, Vanessa to Josh moj narzeczony.- przedstawilam ich, a Van tylko sie sztucznie usmiechnela.
- To moze ja was zostawie.- powiedzial zmieszany Josh, ale Van mu szybko przerwala.
- Nie trzeba ja juz mialam wychodzic.- powiedziala i wyszlam.
- Dziwna jest ta twoja siostra.- zasmial sie Josh, a wemnie cos penklo.
- Co jest w tym takiego smiesznego, ze cie nie zna i ze sie spieszyla?! Co cie tak smiesz?!- zaczelam sie na niego eydzierac, ale nie otrzymalam odpowiedzi, bo zadzwonila dzwonek do drzwi. Poszlam otworzyc zostawiajac zdziwionego chlopaka. Jak otwoezylam to mnie zatkalo jego to zupelnie sie nie spodziewalam.
- Ross co ty tu robisz?- zapytalam bardzo zdziwona.
- Chcialem ci tylko powiedziec, ze zmarnowalem na ciebie polowe mojego zycia tak jak moja rodzina i w nia sie wlicza tez Vanessa bo nie wiem czy wiesz, ze wziela slub z Rikerem. A ty nawet nie raczysz do nas choc raz zadzwonic i wyjasnic czemu nas zostawilas. Wiesz ile Rydel przez ciebie plakala nocy. Nie wiesz bo skad masz wiedziec. Skoro ty sie tu swietnie bawilas. No skad.- mowil, a ja nagle peklam jak banka. Zaczelam plakac, a chlopak na widok moich lez przestal mowic.
- Myslisz, ze Vanessa nie opjeprzala mnie o to za kazdym razem jak do niej dzwonilam. Probowalam tez zadzwonic do was, ale nie mialam odwagi. Nie wiedzialam co wam powiedziec. Nie chcialam was zostawiac, ale musialam.- powieialam i jeszcze bardziej sie rozplakalam. Ross widziac to przytulil mnie do siebie i mowol ciche cii. Zawsze mnie i uspakajalo i bylo tak tym razem. Chlopaka mnie puscil.
- Wiesz ja musze juz wracac, za godzine mamy koncery.- powiedzial juz lagodniej.
- Noge pojsci z toba bo tez chcialam isc, a bedzie nam razniej?- zapytalam patrzac na blondyna. On tylko kwinal glowa. Ja poszlam po plaszcz telefon i wejsciowki. Josh byl w lazience wiec nic nie mowiac wyszlam z mieszkania razem z Rossem.
- Tak naprawde to wiemy czemu wyjechalas Vanessa nam o wszystki mowila.- powiedzial tym samym przerywajac nasza cisze.
- Ja to powiedziala?- zapytalam zdziwiona.
- No normalnie. Wytlumaczyla nam, ze nie moglas tu zostac. Musialas zmienic otoczenie i ludzi. Tylko nadal nie rozumiem czemu mi o tym nie powiedzialas.- powiedzial spokojnie.
- Po prostu nie chcialam, zeby ktos wiedzial gdzie bede, a do Van zadzwomilam, bo byla mi potrzebna rada.- powiedzialam.
- W czym rady?- zapytal. Vanessa chyba im nie mowila, ze mam narzeczonego.
- W takiej jednej nie jstotnej sprawie.- nie wiem sama czemu sklamalam, ale nie chcialam, znowu go stracic.
- Czyli to nie bylo nic waznego?- zapytal dla pewnosc patrzac na mnie.
- Tak to stare dzieje i nawet nie wiem co to bylo.- powiedzialam usmiechajac sie do niego. Chlopak chwile sie wachal, ale po chwili zlapal mnie za reke. Gdy to poczulam przeszedl mnie przyjemny dreszcz. Spojrzalam na nasze splecione palce i sie usmiechnelam. Przez chwile szlismy w ciszy, ale czywiscie musial zadzwonic moj telefon.
- Przepraszam na chwile. Halo. Co? Nie wazne gdzie jestem. Nie nie szukaj mnie. Nie wiem kiedy wroce. Tak. Dobra daj mi spokoju.- powiedzialam Joshowi i sie rozlonczylam.
- Kto to byl?- zapytal Ross znow lapiac mnie za reke.
- Nikt wazny.- powiedzialam, a blondyn tylko sie do mnie usmiechnol. Szlismy juz do konca w ciszy. Gdy doszlismy zatrzymalam sie przed wejsciem, a chlopak razem zemna wciaz trzymajac mnie za reke.
- Chodzi wchodzimy. Wszyscy juz czekaja.- powiedzial i puscil moja reke.
- Czekaja na ciebie o mnie nic nie wiedzia. Nie wiem czy to dobry pomysl.- powiedzialam, a Ross na mnie spojrzal zdziwiony.
- Teraz nie masz juz wyjscia. Rydel strasznie liczy na to, ze przyjde razme z toba. Prosze chodzi.- powiedzial i zlapal mnie za reke. To dodalo mi teoche otuchu.
- Skad Delly wie, ze poszles do mnie?- zapytalam bo to mnie troche zdziwilo.
- Bo jej powiedzialem i pytalem sie jeszcze pytalem Van gdzie mieszkasz, ale na poczatku nie chciala mi powiedziec, ale ja przekonalem. Wiec tylko chlopaki nie wiedzia, ze przyjdziesz.- wytlumaczyl, a ja sie tylko usmiechnelam, ze chca nie zobaczyc.
- No dobrze to chodzimy.- powiedzialam, a on mnie z tego szczenscia mnie przutulil. Jak sie zorientowal co zrobil to szybko mnie puscil. Usmiechnol sie zmieszamy i juz chcial wejsc, ale zlapalam go zareke i sie usmiechnelam. Tak o to trzymajac sie za rece weszlismy do klubu.
- Wrocilem!- krzyknol Ross, a Rydel tak szybko przybiegla, ze sie kurzylo.
- Aaaaaaa!- zaczela piszczec gdy tylko mnie zobaczyla.
- Co pali sie czy co?- zapytala reszta wchodziac do tego pomieszczenia. Jak mnie zobaczyli to wyszczezyli tylko oczy i roztwarli usta, az do podlogi.
- Dobra zrobilo sie zdziwnie.- powiedzial blondyn i dopiero teraz puscil moja reke.
- Laura?- zapytala Delly.
- Tak mi na imie.- powiedzialam chcac zeby zabrzmialo jak zart, ale za bardzo sie denerwowalam.
- Lau moja kochana Laurunia. Wiedzialam, ze przyjdziesz, ale z Rossem nie z Van. Wiedzialam.- powiedziala ze lzami w oczach i mnie przytulila. Zaraz po tym ockneli sie chlopaki i tez doloczyli sie do uscisku. Ross i Van tylko sie przyglondali, ale tylko przez chwile, bo zaraz dolaczyli do nas. Zaczelo brakowac mi tlenu i chyba Ryd tez, bo zaczela sie drzec.
- Puszczac jelopy, bo po lbach!- wydarla sie, a reszta nas puscila. Tak jak blondi sie wydrze to kazdy sie jej sucha.
- Powiem szczeze siostra nie wiezylam, ze przyjdziesz.- powiedziala usmiechnieta Van.
- Tak mowilas mi juz to juz dzisiaj.- powiedzialam ze smutkiem przypominajac sobie nasza dzisiejsza rozmowe.
- Laura wrocilas do nas!- krzyknol uradowany Ell i mnie porwal w swoje obiejcia.
- Ellus obidziles nie dopiero czy co?- zapytala Delly i popatrzyla na niego z czuloscia.
- Tak, a cos mmie ominelo.- powiedzial i przytulil blondynke. W tym samym czasie drzwi do klubu sie otworzyly i weszla przez nie bardzo ladna blondynka.
- Alex! Przyjechalas!- krzyknol uradowany Ross i porwal ja w objecia. Nie wiem czemu, ale zabolalo mnie to. Vanessa na mnie spojrzala, ale nic nie mowila. Patrzylam na ten obraz smutna, ale chyba nikt tego nie zauwarzyl.
- Rossy tez sie ciesze, ze cie widzie, ale mozesz mnie juz puscic?- zapytala ze smiechem blondynka, a Ross ja puscil.
- Dobra niech ci bedzie.- powiedzial i pokazal jej jezyk. Znow to mmie zabolalo, bo wczesniej tylko ze mna sie tak przekomarzal.
- O, a co to za piekna brunetka?- zapytala usmiechajac sie do mnie.
- A to nikt wazny tylko stara milosc tego tam.- wytlumaczyl jej Rocky, a Van i Ryd daly mu w lep.
- Auuu! Za co?!- krzyknol z bulu.
- Ty juz wiesz idioto czemu.- powiedziala Vanessa. Co mnie zdziwilo, bo rano sie na mnie darla.
- Jestem Laura.- powiedzialam do blondynki.
- To o tobie tyle mi opowiadali, ciesze sie ze moge wkoncu cie poznac. Jestem Alex.- powiedziala szczesliwa i mnie przytulila.
- Mnie to nikt nie przytuli!- zawyl zalosnie Rocky.
- Nie zasluzyles.- powiedziala Alex.
- Czemu nikt mnie nie kocha?- zapytal podnoszac rece do sufitu. Alex chyba sie nad nim ulitowala, bo podeszla i go przytulila, a on sie ucieszyl i zamknol.
- Dobra koniec tego witania. Na scene i prube robicie, bo zaraz zaczynamy.- powiedzial RyRy, a calu zespol poszedl na scene. Ja zostalam na widowni razem z Alex i Vanessa. Alex w pewnym momencie poszla do lazienki czyli zostalam sama z moja siostra.
- Tak na prawde to sie ciesze, ze przyszlas.- powiedziala i mnie przytulila. Ja tak sie wzruszylam, ze sie poplakalam.
- No juz dobrze nie placz mala.- powiedziala i jeszcze mocniej mnie przytulila. Jak sie uspokojlam to mnie puscila.
- Kocham cie.- powiedzialam, a teraz to czarnowlosej lza poleciala z oczu.
- Awww ja ciebie tez.- powiedziala i jeszcze raz mnie przytulila.
- Awww, ale wy jestescie slodkie!- krzyknela Alex i sie slodko usmiechnela. Dopiero teraz zauwazylam, ze jest bardzo mloda.
- Mala juz ty sie tak nie slodz, bo dostaniesz cukrzycy.- zaczela sie smiac moja siostra.
- Ejjj, za rok bede miec juz 17 lat wiec sie zamknij.- obuzyla sie, a ja sie zdziwilam, ze ma tylko 16 lat.
- Lllooo. Myslalam, ze masz tylko 16 lat.- powiedzialam zdziwiona.
- Nie dziwie sie. Te jelopy tez myslaly, ze mam 19 lat, ale nie mam pojecia czemu.- powiedziala zdumiona.
- Niech pomysle, bo nie masz twarzy glupiej nastolatki i masz kolczy w wardzie i jeszcze tatulaz na nadgarstku.- wytlumaczyla jej Vanessa.
- Nie moja wina, ze moj kolega robi takie rzeczy, a ja chcialam to sobie zrobilam.- powiedziala.
- A jak sie w ogole poznaliscie?zapytalam, bo bardzo bylam ciekawa.
- To bylo rok temu. Bylam sobie w skeitparku. Jezdzilam sobie na desce spokojnie, az tu nagle wpadlam na zalamanego Rossa. Zapytalam co sie stalo, a on sie rozplakal i zaczol opowiadac, ze wyjechalas bez slowa. Zaczol mi sie zwierzac. No i tak sie poznalismy. Cala historia.- powiedziala i mnie przytulila. Ja juz nic nie mowi tylko ja przytulilam. I tak wyszlo, ze Alex przytulala sie do mnie przez cala probe. Po probie zaraz zaczeli wposzczac fanow i zaczol sie koncert. Z dziewczynami swietnie sie bawilam. Koncert skonczyl sie gdzies tak o 24.
- Laura idziesz z nami na imprezke do hotelu?- zapytala Delly.
- No niewiem. Nie chce sie narzucac.- powiedzialam.
- Prosze. To moze sie juz nie powturzyc, a tym bardziej jak zostajesz w NY. Prosze.- zaczol mnie namawiac Ross. Po chwili sie do niego usmiechnelam i kiwnelam glowa na tak.
- Niech bedzie.- powiedzialam, a blondyn mnie przytulil. Gdy sie od siebie oderwalismy zaczelismy isc w strone hotelu w ktorym sie zatrzymali. Jak doszlismy do ich pokoju nie moglam wyjsc z zachwytu. Nigdy nie widzialam piekniejszego hotelu.
- Dobra to co robimy?- zapytala Alex.
- Mozemy zagrac w butelke, a pozniej sie zobaczy.- powiedzial Rocky, a reszta przytaknela. Usiedlismy w kolku i zaczelismy grac. Pierwszy krecil Rocky i wypadlo na Alex.
- No to co bierzesz malenka?- zapytal jak stary zboczeniec.
- Wole nieryzykozac dlatego wybieram pytanie.- powiedziala, a ja bym zrobila to samo.
- Wiec tak. Kto ci sie najbardziej z naszego grona podoba.- zapytal.
- Niech pomysle. Chyba tak najbardziej to Vanessa.- powiedziala, a my wybuchlismy smiechem oprob Rockyego.
- Ale mi chodzilo o chlopakow.- powiedzial obuzony.
- Nie okresliles sie zbytnio slonko.- powiedzila i poklepala go po ramieniu.
- Dobra koniec tego dobrego. Alex krec bo mi sie nudzi.- zazadal RyRy, a blondynka zakrecila. Tym razem wypadlo na Rossa.
- Ooo Rossiu co wybierasz?- usmiechnela sie do niego slodko.
- Zaryzykuje niech bedzie wyzwanie.- powiedzial, a Alex zatarla szyderczo rece.
- Na to czekalam. Wiec musisz hmmm pocalowac Lau.- powiedziala, a ja zachlyschnelam sie powietrzem.
- No na co czekasz braciszku. Buzi buzi z Laurunia.- powiedzial Riker, a ja mialam ochote go zabic. Ross sie tylko do mnie nachylil i pocalowal delikatnie w usta. Nie wiem czemu, ale oddalam pocalunek. Pocalunek z delikatnego przerodzil sie w bardziej namietny. Po chwili przenioslam sie na kolana blondyna, bo bylo mi niewygodnie, a nie chcialam psuc tak wspanialej chwili. Gdy zabraklo nam powietrza to zaczelismy sie od siebie odryeac, ale blondyn musial to zakonczyc nietypowo. Czyli najpierw przegryzl moja dolna warge pozniej ja oblizal, a na koniec znow cmoknol i w koncu odsunol. Gdy juz calkowicie sie od siebie oderwalismy Ross sie do mnie usmiechnol, a ja do niego.
- No niezle sie do siebie przyssaliscie!- krzyknol Ell, a ja szybko zeszlam z kolan blondyna.
- Lau mozemy pogadac?- zapytala w pewnym momencie Van.
- Tak jasne.- powiedzialam i poszlam z siostra na korytarz.
- O czym chcialas pogadac?- zapytalam, gdy juz nikt nie mogl nas uslyszec.
- Mozesz mi powiedziec co ty wyprawiasz?- zapytala probujac zachowac spokoj.
- Ale o co ci chodzi?- nie rozumialam o co jej chodzi.
- Chodzi mi o to po co calowalas sie z Rossem i dawalas mu nadzieje?- powiedziala, a mnie ogarnelo zdziwienie.
- My przeciesz wykonalismy tylko zadanie, ktore dala mu Alex. Nie rozumiem czemu robisz o to taka afere.- powiedzialam, a ona spojrzala na mnie jak na idiotke.
- Serio tylko zadanie. Kazdy glupi widzial, ze to nie byl pocalunek jak dwujki znajomych, ktorzy nic do siebie nie czuja. Dziewczyno wez sie ogarnji za trzy miesiace bierzesz slub z tym calym Joshem, a teraz obsiskujesz sie z Rossem, ktory cie kocha i nie ma bladego pojecia o tym, ze ty masz go w dupie. Prosze zastanow sie nad tym.- powiedziala i wrocila do srodka. Ja poszlam za nia. Tam impreza rozkrecila sie juz na maxa. Szybko podeszlam do Rossa, ktory stal i tylko sie patrzyl na wyglupy innych.
- Co tak stojsz?
- Nie mam co robic. Chcesz?- zapytal podajac mi piwo. Wzielam i na raz wypilam pol. Stalismy tak i pilismy do poki nie przyszla Alex.
- Co tak stajcie i chlejecie?- zapytala.
- Mloda nie mamy co robic i sobie gadamy.- powiedzial Ross i objol ja ramieniem.
- Serio was nie rozumiem. Musicie sie upic, zeby zaczac sie bawic.- powiedziala zdruzgotana.
- Poczekaj troche i tez bez pica sie nie bedziesz bawic.- powiedzialam, a ona tylko pokrecila glowa na nie i odeszla. Zaczelam szukac mojej torebki, a jak juz ja znalazlam zaczelam sie kieraowac w strone drzwi, ale zatrzymal mnie Ross.
- Gdzie idziesz?- zapytal, a ja pociagnelam go na korytarz.
- Musze juz wracac, ale jutro przyjde sie z wami porzegnac.- powiedzialam i juz chcialam isc, ale przyciagnol mnie do siebie. Bylismy bardzo blisko, az za blisko.
- Mysilisz, ze pozwole ci wracac o tej porze i w tym stanie samej.- powiedzial patrzac mi w oczy.
- Tak, tak mysile.- powiedzialam usmiechajac sie do niego najslodziej jak tylko umialam.
- To zle myslalas. Chodz pojdziemy juz spac do mojego pokoju.- powiedzial i zaczol mnie ciagnac do jakis drzwi.
- Mysilalam, ze macie wspolny pokoj.- powiedzialam zdziwiona.
- To zle myslalas kochana.- powiedzial i otworzy drzwi od pokoju. Jak weszlismy to dalo sie zauwarzyc, ze jest wiekszy i piekniejszy od tamtego.
- Czemu nie macie wspolnego?- chcialam wiedziec, bo oni wczesniej wszystko mieli razem.
- Lau kochanie jestem zmeczony, a ta historia jest bardzo dluga i skomplikowana. Wiec opowiem ci ja kiedy indziej, a teraz idziesz sie umyci.- powiedzial i pokazal mi drzwi od lazienki.
- Czekja, a w czym mam niby spac?- zapytalam patrzac na niego.
- Jak to w czym w mojej koszulce. Nie raz juz w niej spalas.- powiedzial i dal mi swoja koszulke. Pokrecilam tylko glowa i poszlam do lazienki. Tam szybko sie umylam i wrucilam do chlopaka, ktory byl juz w samych bokserkach. Jak mnie zobaczyl to oczy wyszly mu z orbit i gapil sie tak jakby chcial sie na mnie zaraz rzucic.
- Rossy blagam nie patrz sie tak na mnie.- powiedzialam, ale to nic nie dalo i on nadal sie na mnie gapil. Podeszlam do niego troche blizej. Polozylam rece na jego nagim torsie i nachylilam do jego ucha.
- Ross prosze nie patrz sie tak na mnie bo czuje sie zawstydzona.- powiedzialam mu prosto do ucha, a on zlapal mnie w talii. Czyli tym razem zadzialalo.
- Jak mam sie nie potrzec jak jestes taka sexowna.- powiedzial i nachylil sie do moich ust.
- Nie powiedziala bym.- rowniez sie do niego przyblizylam.
- Tak jestes strasznie sexowna.- powiedzial i zloczyl nasze usta. Nie byl to taki pocalunek jak ten gdy gralismy w butelke. Ten pocalunek byl bardzo namietny polaczony z pozadaniem. Ross w pewnym momencie posadzil mnie sobid na kolanach, ja swoje rece zarzucilam na jego kark i zaczelam przeczesywac jego wlosy. On za to wlozyl swoje pod moja bluzke. Dalej byli jeszcze ciekawiej, ale nie bede wam tego opisywac. Rano obudzilam sie w cieplych i silnych ramionach blondyna.
- Czesc.- powiedzial chlopak usmiechajac sie do mnie.
- Hej, ktora godzina?- zapytalam przeciagajac sie jak kot.
- 9.30.- powiedzial bardzo spokojniej.
- Co juz tak pozno?!- krzyknelam i wstalam szybko z lozka, ale zapomnialam o jednym malym szczegoliku. Ze jestem naga. Szybko wrocilam na lozku, a Ross beszczeslie sie ze mnie smial.
- Bardzo smieszne. Wiesz po prostu sie usmialam.- powiedzialam, a on coraz bardziej zanosl sie smiechem. Udalam obrazona i odwrocilam sie od niego. Po chwili sie uspokojl i zaczol mnie przytulac.
- Lau przepraszam nie bede sie juz smial.- powiedzial, a ja sie do niego odwrocilam.
- No jasne, ze nie bedziesz, a teraz wynocha bo chce sie ubrac.- powiedzialam i wykopalam do z lozka.
- Teraz to ja bede obrazony, a i jeszcze jedno.
- Mow szybko, bo mi sie troche spieszy.
- Dzwonil do ciebie jakis Josh, ale nie odbieralem. No wkasnie kto to bo dzwonil 10 razy?- zapytal, a ja teraz nie wiedzialam co powiedziec.
- To moj narzeczony.- powiedzialam pod nosem, ale chlopak chyba uslyszal.
- To ty masz narzeczonego!?- krzyknol zdziwiony, a ja zmieszana pokiwalam glowa. On zrezygnowany wyszedl, a ja szybko sie ubralam i juz chcialam wychodzic, ale niestety przyszla Alex.
- Lau chce cie o cos zapytac.- powiedziala i spijrzala na mnie.
- Troche sie spiesze, ale jasne pytaj.- powiedzialam i sie do niej usmiechnelam.
- Czy to prawda, ze masz narzeczonego i juz nigdy sie nie spotkamy?- popatrzyla na mnie ze smutkiem, a mi w oczach zebraly sie lzy.
- Kochanie tak mam narzeczonego, ale jeszcze sie spotkamy obiecuje.- powiedzialam i ja przytulilam.
- Dobra podobno sie spieszylas to idzi.- powiedziala i sie ode mnie oderwala.
- Dobra ja ide, a ty przepros wszystkich ode mnie.- powiedzialam i szybko wyszlam z hotelu. Zamowilam taksowke i pojechamal do domu. Tam zastalam niezle wkurzonego Josha.
- Mozesz mi powiedziec czemu nie bylo cie cala noc, a twoj telefon odbiera jakis koles?- zapytal, gdy mnie tylko zobaczyl. Ross mowil, ze nie odbieral, ake teraz to wyjasnia sprawe czemu tak lagodie to przyjol.
- Bylam ze starymi przyjaciolmi, a telefon odebral moj pezyjaciel, bo spalam.- powiedzialam i chcialam isc do lazidenki, ale zatrzymal mnie Josh.
- To czemu nawet esenesa nie napisalas. Wiesz jak ja sie martwilem.- powiedzial i chcial mnie przytulic, ale ja sie od niego odsunelam.
- Przepraszam nie pomyslala.- powiedzialam i poszlam do lazienki. Jak wyszlam Josha juz nie bylo.
~ Dwa miesiace pozniej~
Nie to nie mozliwe. Ja nie moge byc w ciazy. Nie nie moge. Dobra faktem jest, ze jestem w ciazy w drugim miesiacu, a z Joshem nie spalam pol roku. Nie to nie mozliwe nie moge byc w ciazy z Rossem. W sumie z tego co pamietam to sie nie zabespieczalismy. Nie to nie mozliwe. No dobra mozliwe, ale co ja teraz zrobie. Za miesiac biore slub, a do Van nie zadzwonie to wyjdzie na jej. Co prawda nie moge wymazac z pamieci Rossa i za kazdym razem co Josh chce nie pocalowac to widzie twarz Rossa. Czasami chce do niego zadzwonic, ale wiem, ze nie bedzie chcial ze mna gadac. O mamusiu jak kocham Rossa nie Josha, ale Ross nie chce nie znac. Moje przemyslenia przerwal odglos otwieranych drzwi.
- Kochanie jestes?- zapytal od progu brunet.
- W salonie.- powiedzialam, a chlopak wszedl i mnie chcial pocalowac. No wlasnie chcial odsunelam sie w ostatniej chwili.
- Co sie stalo?- zapytal, a ja juz wiedzialam ze musze mu o tym powiedziec.
- Jestem w ciazy.- powiedzialam, a na jego twarzy pojawil sie lekki usmiech.
- Tak bede tata!- krzyknol i mnie podnius. Troche jest mi smutno, ze musze zgasc jego radosc, ale nic na to nie poradze.
- Josh poczekaj musze ci powiedziec cos waznego.- powiedzialam, a on od razu mnie postawil.
- Cos jest z dzieckiem nie tak?- zapytal przestraszony.
- Nie z dzieckiem wszystko w pozadku.- powiedzialam.
- To o co chodzi?- zapytal juz spokojnej. Wzielam gleboki wdech.
- To nie jest twoje dziecko.- powiedzialam szybko.
- Jak to nie moje dziecko?- zapytal zdziwiony.
- Nie jest dla ciebie dziwne, ze spalismy ze soba pol roku temu, a ja jestem w drugim miesiacu.- powiedzialam, a on chyba sie teraz zkapnol.
- To jak nie moje to powiesz mi z kim mnie zdradzilas?- zapytal bardzo spokojnie co mnie zdziwilo.
- Pamietasz jak dwa miesiace temu wrociala rano do domu?- zapytalam, a on pokiwal glowa.- Powiedzialam ci wtedy, ze bylam z przyjaciolmi i siostra. Tam troche wypilam z Rossem. I tak jakos wyszlo, ze powiedzial, ze nie posci mnie do domu tak pozno i w takim stanie. I tak od slowa do slowa zaczelismy sie calowac, a dalej ci juz nie bede opowiadac.- skonczylam mowic, a Josh patrzyl na mnie jakbym byla z innego swiata.
- To ten Ross przez ktorego tutaj przyjechalas?- zapytal po chwili.
- Tak to ten sam.- powiedzialam i chcialam wyjsc, ale mnie zatrzymal.
- Dobra nie wazne. Za miesiac bierzemy slub, a dziecko bede kochal jak swoje.- powiedzial i chcial mnjd przytulic, ale sie wyrwalam.
- Ty chyba nie rozemiesz. Ja chce to dziecko wychowac z Rossem, bo go kocham. Przpraszam, ze ci to mowie, ale my do siebie nie pasujemy. Jestes dla mnie kims wyjatkowym, ale nie tak jak Ross. Ja go nigdy nie przestalam kochac, a ty byles tylko pieprzonym zapychaczem. Nie chce cie ranic, ale musialam zajsc z nim w ciaze, zeby sobie uswiadomic, ze nadal go kocham. Przepraszam, ale wracam do LA. Jestes dobrym chlopakiem, ale ja nie jestem dziewczyna dla ciebie.- powiedzialam szybko zabralam walizki i wyszlam nawet na niego nie patrzac. Pojechalam na lotnisko, a stamtat prosto do domu. Caly lot przespalam. Obudzil mnie komunikat i londowaniu. Z lotniska udalam sie do mojego starego domu, bo z tego co wiem od Van to nadal tam mieszka. Do domu dorlam o 18. Weszlam uzywajac swoich kluczy, ktore zawsze mialam przy sobie. Nic sie tu nie zmienilo. Skierowalam sie do swojego pokoju. Tam tez sie nic nie zmienilo. Bylam zmeczona wiec szybko walnelam sie na lozko i zasnelam. Nie wiem ile spalam, ale obudzily mnie szepty z progu drzwi. Otworzylam oczy i popatrzylam w tamta strone. W drzwiach staly Van i Delly.
- O obudzilas sie.- powiedziala Delly jak zobaczyla, ze sie podnosze.
- Na to wyglada.- powiedzialam jeszcze zaspanym glosem.
- Laura czemu wrocilas ten twoj ukochany ci cos zrobil?- zapytala Vanessa podchodziac do lozka.
- Nie. Juz nie jestesmy razem.- powiedzialam.
- Jak to?- zapytala tym razem Rydel.
- Nie ma z wami reszty?- spytalam dla upewnienia.
- Nie jestesmy same mozesz mowic.- powiedzialy, a ja wzielam gleboki wdech.
- Ross wam mowil co miedzi nami zaszlo?- zapytalam, a blondynka tylko kiwnela usmiechnieta glowa.
- Co bo ja wtedy spalam?- dopytywala sie Van.
- Przespali sie ze soba!- krzyknela zadowolmona blondyna.
- Dobra nie rozumiem twojej radosc, ale okay. Mow dalej.- powiedziala Van i sie do mnie usmiechnela.
- Chodzi o to, ze ja jestem w ciazy.- powiedzialam, a dziewczyny pisnely i rzucily sie na mnie. Dobrze, ze siedzialysmy na lozku, bo bym zaliczyla bokesny upadek.
- Ale z Rossem prawda?- zapytala Rydel.
- Kochanie widac, ze ty jestes naturalna blondynka. Jakby nie byla z Rossem to by nie wracala.- wyreczyla mnie siostra w tlumaczeniu blondynce.
- A no tak. Sorrka, ale ty go kochasz prawda?- zapytalam.
- Tak kocham i nigdy nie przestalam. Tylko blagam nie mowcie chlopaka, a tym bardziej Rossowie.- powiedzialam.
- Laura wiesz, ze nie ukryjesz tego przed Rossem i musisz mu o tym powiedziec?- Van zaczela bawic sie w moja mame.
- Wiem, ale on jak na razie nie chce mnie znaci.- powiedzialam i sposcilam glowe.
- Co ty za glupoty gadasz. Na koncertach co w drogiej fance widzial ciebie. Kobieto on cie kocha!- krzyknela Delly i gdzies wybiegla.
- Gdzie ona pobiegla?- zapytalam lekko zdziwiona.
- Pewnie powiedziec cos Rossowi, zeby tu przyszedl to ja tez sie ulotnie. Powodzienia!- krzyknela i wyszla. Po jakis 10 minutach uslyszalam otwierajace sie drzwi. Szybko wstalam z lozka i poprawiajac wlosy zeszlam na dol. W kuchni stal Ross i ewidentnie czegos szukal. Stal do mnie tylem wiec mnie nie zobaczyl.
- Pomoc ci w czyms?- zapytalam nadla stojac w progu. On nadal sie nie odwrocil tylko zaczol gadac cos do siebie pod nosem.
- Jak mnie obrazasz to powiedz glosniej bo nie slysze.- powiedzialam cicho sie smiejac. Chlopak strasznie szybko odwrucil.
- Laura?- zapytal mrurzac oczy.
- Tak to ja, a tobie cos do oka wpadlo, bo tak mrurzysz?- zapytalam podchodziac do niego.
- Nie, ale ty jestes tu naprawde czy snie, albo Van znowu sobie ze mnie jaja robi?- zapytal nadla nie wierzac, ze to ja.
- Nie no serio ja chyba do niej, az tak podobna nie jestem, a pozatym nie dotchnela bym Rikera palcem.- powiedzialam obuzona, a blondyn zaczol sie smiac. Chyba juz uwierzyl.
- Dobra wierze, ze to ty.- powiedzial, a ja podskoczylam zadowolona.
- No nareszcie! Jakbys nie wierzyl to chyba bym cie pocalowala, zebys uwierzyl!- krzyknelam, a Ross usmiechnol sie slodko i do mnie podszedl. Zlapal mnie w talii i przyciagnol do siebie.
- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- powiedzialam galiac sie w jego oczy.
- Ten twoj narzeczony nie przyjechal z toba?- zapytal, a ja sie usmiechnelam.
- Jaki narzeczony jak ja nawet chlopaka nie mam.- powiedzialam udajac smutek. Ross tylko sie cicho ucieszyl i mnie w koncu pocalowal. Calowalismy sie dosyc dlugo, ale w koncu musialam to przerwac.
- Co jest?- zapytal zdziwiony.
- Musze ci cos powiedziec.
- O co chodzi?- zapytal tak troche przestraszony. Ja wzielam gleboki oddech.
- Kurde nie wiem jak ci to powiedziec!- krzyknelam, a blondyn znowu sie zasmial.
- Powiedzi normalnie. Przeciez nic ci nie zrobie.- powiedzial i zlapal mnie jednom reka za podbrudek i podnusl tak zebym spojrzala mu w oczy. Dodalo mi to otuchy. Wzielam gleboki oddech i zaczelam mowic.
- Bedziesz tata, bo jestem w ciazy.- powiedzialam i czekalam na jego reakcje.
- Jaa, bede tata? Ty masz tam male dziecko?- byl w bardzo duzym szoku, a przez slowo tam mial na mysli brzuch.
- Tak i tak.- powiedzialam, a Ross chyba to sobie wszystko przyswojl, bo porwal mnie w swoje ramiona i zaczol mna krecic.
- Bede tata!!- krzyknol na cale gardlo, a ja nie moglam wytrzymac ze smiechu.
- Widzie, ze sie cieszysz.- powiedzialam, a on mnie postawil i pocalowal. Calowalibysmy sie o wiele dluzej gdyby nie smiechy naszej rodzinki.
- Mowilam, ze wszystko bedzie dobrze. Jak oni razem slodko wygladaja!- zawyla Alex.
- Dziewczyny mialyscie im nie mowic. Nigdy wiecej wam nie zaufam.- powiedzialam obuzona, a Ross mnie przytulil.
- Ja chce byc chrzesna!- krzyknela zadowolona Alex.
- To ja chrzesnym!- zglosl sie RyRy. Co mnie zdziwilo. I tak sie konczy ta historia. Jestem mama slicznego chlopca o imieniu Tobby. I za dwa tygodnie wychodzie za Rossa. Wreszcze jestem szczesliwa. Z Joshem nie mialam kontaktu i wcale na tym nie uboloewam. Z tego co wiem to rodzina brunete mnie znienawidzila, bo biedaczek powiedzial jaka to ja zla, a on taki dobry dla mnie. Dobra koncze te smuty, bo ide z dziewczynami na zakupy.
~~*~~
Hej, tak jak obiecałam dzisiaj dodaje OS. Z góry przepraszam za błędy i w ogóle, ale pisałam na telefonie i nie mam siły poprawiać. Tak więc mam nadzieję, że się podoba i komentujcie.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona wizyta Van w moim mieszkaniu.
- Też miło cie widzieć, ale mogę wejść trochę tu wieje.- powiedziała jak zwykle z pogarda. Szybko ja wpuściłam, a ona mnie przytuliła.
- Dobra to co tu robisz?- zapytałam ponownie, gdy siedziałyśmy w salonie.
- R5 ma teraz trasę, a ja się zabrałam z nimi. Dzisiaj wieczorem maja koncert na Manhatanie, a za tydzień lecimy do Europy. Więc chciałam odwiedzić moja siostrę.- wyjaśniła mi.
- To czemu reszta nie przyszła razem z tobą?- zapytałam, choć wiedziałam jak będzie odpowiedzi.
- Po tym jak nas zostawiłaś bez słowa, a później jak się dowiedzieli, ze do mnie dzwonisz, a do nich nie. To uznali, że nie ucieszysz się na ich widok. Nie chcieli się narzucać po prosty.- powiedziała bardzo spokojnie, a ja poczułam się źle. Mogłam do nich choć raz zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale nie.
- Nie dziwie się.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że nie jesteś tym zaskoczona. Jak bym nie była twoja siostra i jak byś się do mnie nie odezwała też bym do ciebie nie przyszła. I reszcie się wcale nie dziwie, że...- tutaj przerwała. Pewnie zastanawiała się czy mi to powiedzieć czy sobie odpuścić.- nie chcą cie znać.- powiedziała, a mnie to zatkało.
- Jak to nie chcą mnie znać?- zapytałam.
- Dziwisz się. Zostawiłaś nas z dnia na dzień bez żadnych wyjaśnień. Po pół roku odezwałaś się tylko do mnie i nawet nie zapytałaś co u nich, a do tego nadal nie wiem czemu tak nagle wyjechałaś.- powiedziała trochę zła. Tak teraz może mi wszystko powiedzieć. Bo przez telefon by tego nie zrobiła.
- Przepraszam, nie myślałam, ze to was tak dotchnię.- powiedzialam spokojnie. Choci chcialo mi sie jak chorera rzucic teraz im wszytskim na szyje i przeprosc.
- Dobra nie rozumiem twojej obojetnosc, ale mozesz przynajmniej powiedziec czemu tak znimnelas.- Van chciala dobic swego. Ona jak sie nie dowie to nie przestanie mnie nenkac.
- Potrzebowalam zmiamy w moim zyciu. Nowego otoczenia, nowych ludzi. W LA za duzo sie wydarzylo zebym mogla tam dalej mieszkac. Dlatego was zostawilam, a do ciebie zadzwonilam tylko dlatego, ze jestes moja siostra.- powiedzialam nadla nie rozumiejac mojej obojentnosc.
- Czyli jak bys nie potrzebowala porady na randke ze swoim boskim Joshem to bys nie zadzwonila. Nis pomyslals nawet jak w tedy poczuli sie te debile i Rydel, a nawet Ross.- powiedziala juz wsciekla Vanessa.
- Co do tego wszystkiego ma Ross?!- zaczelam juz krzyczec bo nie rozumualaam przeslania mojej siostry.
- Co Ross ma do tego. Serio jeszcze sie pytasz?- spijrzala na mnie jak na idiotke, a ja tylko kiwnelam glowa.- Idiotko on cie kochal, ale nie jestem pewna czy ty zaslugiwalas na ta milosc. Jak tak szybko sie pocieszylas tu, a bylas taka zdruzgotana, ze on cie nie kocha. Boze gdybys tylko go teraz zobaczyla to bys sie przerazla cos zrobila z tym biednym chlopakiem.- powiedziala i chciala juz wyjsc, ale ja zatrzylama.
- Co takiego mu zrobilam?- zapytalam w taki zimy sposob, ze sama sie przerazlam, ze mnie to nie obchoc.
- Teraz nie jest tym samym slodkim, mikym i usmiechnientym chlopakiem. Byl zamkniety w sobie do poki nie poznal Alex. Ona przywrocila go do zycia, ale muzyka jest dla niego trudnoscia, a ta trasa jest ostatnia trasa R5, bo juz nikt nie chce grac odkad Ross sie zmienil i to wszustko przez ciebie siostrzyczko. Jak chcesz to mozesz przyjsc na koncert. Masz tu bile i wejsciowke, bo Delly mnie prosla, zebyl ci to dala. Choc nie wiem po co. Ja juz ide i prosze jak nie chcesz to nie przychoc na koncert i do mnie nie dzwon. Pa- powiedziala i chciala wyjsc, a w tym samym czasie wrocil Josh.
- Kochanie wrocilem.- powiedzial z korytarza.
- A i jak chcesz przyjsc to lepiej bez narzeczonego, bo Ross jeszcze cos mu zrobi.- powiedziala sciszonym glosem.
- Lau jestes?- zapytal Josh wchodzac do salonu.- O nie wiedzialem, ze dzisiaj bedziesz miala goscia.- powiedzial widzac Vanesse.
- Josh to moja siostra Vanessa, Vanessa to Josh moj narzeczony.- przedstawilam ich, a Van tylko sie sztucznie usmiechnela.
- To moze ja was zostawie.- powiedzial zmieszany Josh, ale Van mu szybko przerwala.
- Nie trzeba ja juz mialam wychodzic.- powiedziala i wyszlam.
- Dziwna jest ta twoja siostra.- zasmial sie Josh, a wemnie cos penklo.
- Co jest w tym takiego smiesznego, ze cie nie zna i ze sie spieszyla?! Co cie tak smiesz?!- zaczelam sie na niego eydzierac, ale nie otrzymalam odpowiedzi, bo zadzwonila dzwonek do drzwi. Poszlam otworzyc zostawiajac zdziwionego chlopaka. Jak otwoezylam to mnie zatkalo jego to zupelnie sie nie spodziewalam.
- Ross co ty tu robisz?- zapytalam bardzo zdziwona.
- Chcialem ci tylko powiedziec, ze zmarnowalem na ciebie polowe mojego zycia tak jak moja rodzina i w nia sie wlicza tez Vanessa bo nie wiem czy wiesz, ze wziela slub z Rikerem. A ty nawet nie raczysz do nas choc raz zadzwonic i wyjasnic czemu nas zostawilas. Wiesz ile Rydel przez ciebie plakala nocy. Nie wiesz bo skad masz wiedziec. Skoro ty sie tu swietnie bawilas. No skad.- mowil, a ja nagle peklam jak banka. Zaczelam plakac, a chlopak na widok moich lez przestal mowic.
- Myslisz, ze Vanessa nie opjeprzala mnie o to za kazdym razem jak do niej dzwonilam. Probowalam tez zadzwonic do was, ale nie mialam odwagi. Nie wiedzialam co wam powiedziec. Nie chcialam was zostawiac, ale musialam.- powieialam i jeszcze bardziej sie rozplakalam. Ross widziac to przytulil mnie do siebie i mowol ciche cii. Zawsze mnie i uspakajalo i bylo tak tym razem. Chlopaka mnie puscil.
- Wiesz ja musze juz wracac, za godzine mamy koncery.- powiedzial juz lagodniej.
- Noge pojsci z toba bo tez chcialam isc, a bedzie nam razniej?- zapytalam patrzac na blondyna. On tylko kwinal glowa. Ja poszlam po plaszcz telefon i wejsciowki. Josh byl w lazience wiec nic nie mowiac wyszlam z mieszkania razem z Rossem.
- Tak naprawde to wiemy czemu wyjechalas Vanessa nam o wszystki mowila.- powiedzial tym samym przerywajac nasza cisze.
- Ja to powiedziala?- zapytalam zdziwiona.
- No normalnie. Wytlumaczyla nam, ze nie moglas tu zostac. Musialas zmienic otoczenie i ludzi. Tylko nadal nie rozumiem czemu mi o tym nie powiedzialas.- powiedzial spokojnie.
- Po prostu nie chcialam, zeby ktos wiedzial gdzie bede, a do Van zadzwomilam, bo byla mi potrzebna rada.- powiedzialam.
- W czym rady?- zapytal. Vanessa chyba im nie mowila, ze mam narzeczonego.
- W takiej jednej nie jstotnej sprawie.- nie wiem sama czemu sklamalam, ale nie chcialam, znowu go stracic.
- Czyli to nie bylo nic waznego?- zapytal dla pewnosc patrzac na mnie.
- Tak to stare dzieje i nawet nie wiem co to bylo.- powiedzialam usmiechajac sie do niego. Chlopak chwile sie wachal, ale po chwili zlapal mnie za reke. Gdy to poczulam przeszedl mnie przyjemny dreszcz. Spojrzalam na nasze splecione palce i sie usmiechnelam. Przez chwile szlismy w ciszy, ale czywiscie musial zadzwonic moj telefon.
- Przepraszam na chwile. Halo. Co? Nie wazne gdzie jestem. Nie nie szukaj mnie. Nie wiem kiedy wroce. Tak. Dobra daj mi spokoju.- powiedzialam Joshowi i sie rozlonczylam.
- Kto to byl?- zapytal Ross znow lapiac mnie za reke.
- Nikt wazny.- powiedzialam, a blondyn tylko sie do mnie usmiechnol. Szlismy juz do konca w ciszy. Gdy doszlismy zatrzymalam sie przed wejsciem, a chlopak razem zemna wciaz trzymajac mnie za reke.
- Chodzi wchodzimy. Wszyscy juz czekaja.- powiedzial i puscil moja reke.
- Czekaja na ciebie o mnie nic nie wiedzia. Nie wiem czy to dobry pomysl.- powiedzialam, a Ross na mnie spojrzal zdziwiony.
- Teraz nie masz juz wyjscia. Rydel strasznie liczy na to, ze przyjde razme z toba. Prosze chodzi.- powiedzial i zlapal mnie za reke. To dodalo mi teoche otuchu.
- Skad Delly wie, ze poszles do mnie?- zapytalam bo to mnie troche zdziwilo.
- Bo jej powiedzialem i pytalem sie jeszcze pytalem Van gdzie mieszkasz, ale na poczatku nie chciala mi powiedziec, ale ja przekonalem. Wiec tylko chlopaki nie wiedzia, ze przyjdziesz.- wytlumaczyl, a ja sie tylko usmiechnelam, ze chca nie zobaczyc.
- No dobrze to chodzimy.- powiedzialam, a on mnie z tego szczenscia mnie przutulil. Jak sie zorientowal co zrobil to szybko mnie puscil. Usmiechnol sie zmieszamy i juz chcial wejsc, ale zlapalam go zareke i sie usmiechnelam. Tak o to trzymajac sie za rece weszlismy do klubu.
- Wrocilem!- krzyknol Ross, a Rydel tak szybko przybiegla, ze sie kurzylo.
- Aaaaaaa!- zaczela piszczec gdy tylko mnie zobaczyla.
- Co pali sie czy co?- zapytala reszta wchodziac do tego pomieszczenia. Jak mnie zobaczyli to wyszczezyli tylko oczy i roztwarli usta, az do podlogi.
- Dobra zrobilo sie zdziwnie.- powiedzial blondyn i dopiero teraz puscil moja reke.
- Laura?- zapytala Delly.
- Tak mi na imie.- powiedzialam chcac zeby zabrzmialo jak zart, ale za bardzo sie denerwowalam.
- Lau moja kochana Laurunia. Wiedzialam, ze przyjdziesz, ale z Rossem nie z Van. Wiedzialam.- powiedziala ze lzami w oczach i mnie przytulila. Zaraz po tym ockneli sie chlopaki i tez doloczyli sie do uscisku. Ross i Van tylko sie przyglondali, ale tylko przez chwile, bo zaraz dolaczyli do nas. Zaczelo brakowac mi tlenu i chyba Ryd tez, bo zaczela sie drzec.
- Puszczac jelopy, bo po lbach!- wydarla sie, a reszta nas puscila. Tak jak blondi sie wydrze to kazdy sie jej sucha.
- Powiem szczeze siostra nie wiezylam, ze przyjdziesz.- powiedziala usmiechnieta Van.
- Tak mowilas mi juz to juz dzisiaj.- powiedzialam ze smutkiem przypominajac sobie nasza dzisiejsza rozmowe.
- Laura wrocilas do nas!- krzyknol uradowany Ell i mnie porwal w swoje obiejcia.
- Ellus obidziles nie dopiero czy co?- zapytala Delly i popatrzyla na niego z czuloscia.
- Tak, a cos mmie ominelo.- powiedzial i przytulil blondynke. W tym samym czasie drzwi do klubu sie otworzyly i weszla przez nie bardzo ladna blondynka.
- Alex! Przyjechalas!- krzyknol uradowany Ross i porwal ja w objecia. Nie wiem czemu, ale zabolalo mnie to. Vanessa na mnie spojrzala, ale nic nie mowila. Patrzylam na ten obraz smutna, ale chyba nikt tego nie zauwarzyl.
- Rossy tez sie ciesze, ze cie widzie, ale mozesz mnie juz puscic?- zapytala ze smiechem blondynka, a Ross ja puscil.
- Dobra niech ci bedzie.- powiedzial i pokazal jej jezyk. Znow to mmie zabolalo, bo wczesniej tylko ze mna sie tak przekomarzal.
- O, a co to za piekna brunetka?- zapytala usmiechajac sie do mnie.
- A to nikt wazny tylko stara milosc tego tam.- wytlumaczyl jej Rocky, a Van i Ryd daly mu w lep.
- Auuu! Za co?!- krzyknol z bulu.
- Ty juz wiesz idioto czemu.- powiedziala Vanessa. Co mnie zdziwilo, bo rano sie na mnie darla.
- Jestem Laura.- powiedzialam do blondynki.
- To o tobie tyle mi opowiadali, ciesze sie ze moge wkoncu cie poznac. Jestem Alex.- powiedziala szczesliwa i mnie przytulila.
- Mnie to nikt nie przytuli!- zawyl zalosnie Rocky.
- Nie zasluzyles.- powiedziala Alex.
- Czemu nikt mnie nie kocha?- zapytal podnoszac rece do sufitu. Alex chyba sie nad nim ulitowala, bo podeszla i go przytulila, a on sie ucieszyl i zamknol.
- Dobra koniec tego witania. Na scene i prube robicie, bo zaraz zaczynamy.- powiedzial RyRy, a calu zespol poszedl na scene. Ja zostalam na widowni razem z Alex i Vanessa. Alex w pewnym momencie poszla do lazienki czyli zostalam sama z moja siostra.
- Tak na prawde to sie ciesze, ze przyszlas.- powiedziala i mnie przytulila. Ja tak sie wzruszylam, ze sie poplakalam.
- No juz dobrze nie placz mala.- powiedziala i jeszcze mocniej mnie przytulila. Jak sie uspokojlam to mnie puscila.
- Kocham cie.- powiedzialam, a teraz to czarnowlosej lza poleciala z oczu.
- Awww ja ciebie tez.- powiedziala i jeszcze raz mnie przytulila.
- Awww, ale wy jestescie slodkie!- krzyknela Alex i sie slodko usmiechnela. Dopiero teraz zauwazylam, ze jest bardzo mloda.
- Mala juz ty sie tak nie slodz, bo dostaniesz cukrzycy.- zaczela sie smiac moja siostra.
- Ejjj, za rok bede miec juz 17 lat wiec sie zamknij.- obuzyla sie, a ja sie zdziwilam, ze ma tylko 16 lat.
- Lllooo. Myslalam, ze masz tylko 16 lat.- powiedzialam zdziwiona.
- Nie dziwie sie. Te jelopy tez myslaly, ze mam 19 lat, ale nie mam pojecia czemu.- powiedziala zdumiona.
- Niech pomysle, bo nie masz twarzy glupiej nastolatki i masz kolczy w wardzie i jeszcze tatulaz na nadgarstku.- wytlumaczyla jej Vanessa.
- Nie moja wina, ze moj kolega robi takie rzeczy, a ja chcialam to sobie zrobilam.- powiedziala.
- A jak sie w ogole poznaliscie?zapytalam, bo bardzo bylam ciekawa.
- To bylo rok temu. Bylam sobie w skeitparku. Jezdzilam sobie na desce spokojnie, az tu nagle wpadlam na zalamanego Rossa. Zapytalam co sie stalo, a on sie rozplakal i zaczol opowiadac, ze wyjechalas bez slowa. Zaczol mi sie zwierzac. No i tak sie poznalismy. Cala historia.- powiedziala i mnie przytulila. Ja juz nic nie mowi tylko ja przytulilam. I tak wyszlo, ze Alex przytulala sie do mnie przez cala probe. Po probie zaraz zaczeli wposzczac fanow i zaczol sie koncert. Z dziewczynami swietnie sie bawilam. Koncert skonczyl sie gdzies tak o 24.
- Laura idziesz z nami na imprezke do hotelu?- zapytala Delly.
- No niewiem. Nie chce sie narzucac.- powiedzialam.
- Prosze. To moze sie juz nie powturzyc, a tym bardziej jak zostajesz w NY. Prosze.- zaczol mnie namawiac Ross. Po chwili sie do niego usmiechnelam i kiwnelam glowa na tak.
- Niech bedzie.- powiedzialam, a blondyn mnie przytulil. Gdy sie od siebie oderwalismy zaczelismy isc w strone hotelu w ktorym sie zatrzymali. Jak doszlismy do ich pokoju nie moglam wyjsc z zachwytu. Nigdy nie widzialam piekniejszego hotelu.
- Dobra to co robimy?- zapytala Alex.
- Mozemy zagrac w butelke, a pozniej sie zobaczy.- powiedzial Rocky, a reszta przytaknela. Usiedlismy w kolku i zaczelismy grac. Pierwszy krecil Rocky i wypadlo na Alex.
- No to co bierzesz malenka?- zapytal jak stary zboczeniec.
- Wole nieryzykozac dlatego wybieram pytanie.- powiedziala, a ja bym zrobila to samo.
- Wiec tak. Kto ci sie najbardziej z naszego grona podoba.- zapytal.
- Niech pomysle. Chyba tak najbardziej to Vanessa.- powiedziala, a my wybuchlismy smiechem oprob Rockyego.
- Ale mi chodzilo o chlopakow.- powiedzial obuzony.
- Nie okresliles sie zbytnio slonko.- powiedzila i poklepala go po ramieniu.
- Dobra koniec tego dobrego. Alex krec bo mi sie nudzi.- zazadal RyRy, a blondynka zakrecila. Tym razem wypadlo na Rossa.
- Ooo Rossiu co wybierasz?- usmiechnela sie do niego slodko.
- Zaryzykuje niech bedzie wyzwanie.- powiedzial, a Alex zatarla szyderczo rece.
- Na to czekalam. Wiec musisz hmmm pocalowac Lau.- powiedziala, a ja zachlyschnelam sie powietrzem.
- No na co czekasz braciszku. Buzi buzi z Laurunia.- powiedzial Riker, a ja mialam ochote go zabic. Ross sie tylko do mnie nachylil i pocalowal delikatnie w usta. Nie wiem czemu, ale oddalam pocalunek. Pocalunek z delikatnego przerodzil sie w bardziej namietny. Po chwili przenioslam sie na kolana blondyna, bo bylo mi niewygodnie, a nie chcialam psuc tak wspanialej chwili. Gdy zabraklo nam powietrza to zaczelismy sie od siebie odryeac, ale blondyn musial to zakonczyc nietypowo. Czyli najpierw przegryzl moja dolna warge pozniej ja oblizal, a na koniec znow cmoknol i w koncu odsunol. Gdy juz calkowicie sie od siebie oderwalismy Ross sie do mnie usmiechnol, a ja do niego.
- No niezle sie do siebie przyssaliscie!- krzyknol Ell, a ja szybko zeszlam z kolan blondyna.
- Lau mozemy pogadac?- zapytala w pewnym momencie Van.
- Tak jasne.- powiedzialam i poszlam z siostra na korytarz.
- O czym chcialas pogadac?- zapytalam, gdy juz nikt nie mogl nas uslyszec.
- Mozesz mi powiedziec co ty wyprawiasz?- zapytala probujac zachowac spokoj.
- Ale o co ci chodzi?- nie rozumialam o co jej chodzi.
- Chodzi mi o to po co calowalas sie z Rossem i dawalas mu nadzieje?- powiedziala, a mnie ogarnelo zdziwienie.
- My przeciesz wykonalismy tylko zadanie, ktore dala mu Alex. Nie rozumiem czemu robisz o to taka afere.- powiedzialam, a ona spojrzala na mnie jak na idiotke.
- Serio tylko zadanie. Kazdy glupi widzial, ze to nie byl pocalunek jak dwujki znajomych, ktorzy nic do siebie nie czuja. Dziewczyno wez sie ogarnji za trzy miesiace bierzesz slub z tym calym Joshem, a teraz obsiskujesz sie z Rossem, ktory cie kocha i nie ma bladego pojecia o tym, ze ty masz go w dupie. Prosze zastanow sie nad tym.- powiedziala i wrocila do srodka. Ja poszlam za nia. Tam impreza rozkrecila sie juz na maxa. Szybko podeszlam do Rossa, ktory stal i tylko sie patrzyl na wyglupy innych.
- Co tak stojsz?
- Nie mam co robic. Chcesz?- zapytal podajac mi piwo. Wzielam i na raz wypilam pol. Stalismy tak i pilismy do poki nie przyszla Alex.
- Co tak stajcie i chlejecie?- zapytala.
- Mloda nie mamy co robic i sobie gadamy.- powiedzial Ross i objol ja ramieniem.
- Serio was nie rozumiem. Musicie sie upic, zeby zaczac sie bawic.- powiedziala zdruzgotana.
- Poczekaj troche i tez bez pica sie nie bedziesz bawic.- powiedzialam, a ona tylko pokrecila glowa na nie i odeszla. Zaczelam szukac mojej torebki, a jak juz ja znalazlam zaczelam sie kieraowac w strone drzwi, ale zatrzymal mnie Ross.
- Gdzie idziesz?- zapytal, a ja pociagnelam go na korytarz.
- Musze juz wracac, ale jutro przyjde sie z wami porzegnac.- powiedzialam i juz chcialam isc, ale przyciagnol mnie do siebie. Bylismy bardzo blisko, az za blisko.
- Mysilisz, ze pozwole ci wracac o tej porze i w tym stanie samej.- powiedzial patrzac mi w oczy.
- Tak, tak mysile.- powiedzialam usmiechajac sie do niego najslodziej jak tylko umialam.
- To zle myslalas. Chodz pojdziemy juz spac do mojego pokoju.- powiedzial i zaczol mnie ciagnac do jakis drzwi.
- Mysilalam, ze macie wspolny pokoj.- powiedzialam zdziwiona.
- To zle myslalas kochana.- powiedzial i otworzy drzwi od pokoju. Jak weszlismy to dalo sie zauwarzyc, ze jest wiekszy i piekniejszy od tamtego.
- Czemu nie macie wspolnego?- chcialam wiedziec, bo oni wczesniej wszystko mieli razem.
- Lau kochanie jestem zmeczony, a ta historia jest bardzo dluga i skomplikowana. Wiec opowiem ci ja kiedy indziej, a teraz idziesz sie umyci.- powiedzial i pokazal mi drzwi od lazienki.
- Czekja, a w czym mam niby spac?- zapytalam patrzac na niego.
- Jak to w czym w mojej koszulce. Nie raz juz w niej spalas.- powiedzial i dal mi swoja koszulke. Pokrecilam tylko glowa i poszlam do lazienki. Tam szybko sie umylam i wrucilam do chlopaka, ktory byl juz w samych bokserkach. Jak mnie zobaczyl to oczy wyszly mu z orbit i gapil sie tak jakby chcial sie na mnie zaraz rzucic.
- Rossy blagam nie patrz sie tak na mnie.- powiedzialam, ale to nic nie dalo i on nadal sie na mnie gapil. Podeszlam do niego troche blizej. Polozylam rece na jego nagim torsie i nachylilam do jego ucha.
- Ross prosze nie patrz sie tak na mnie bo czuje sie zawstydzona.- powiedzialam mu prosto do ucha, a on zlapal mnie w talii. Czyli tym razem zadzialalo.
- Jak mam sie nie potrzec jak jestes taka sexowna.- powiedzial i nachylil sie do moich ust.
- Nie powiedziala bym.- rowniez sie do niego przyblizylam.
- Tak jestes strasznie sexowna.- powiedzial i zloczyl nasze usta. Nie byl to taki pocalunek jak ten gdy gralismy w butelke. Ten pocalunek byl bardzo namietny polaczony z pozadaniem. Ross w pewnym momencie posadzil mnie sobid na kolanach, ja swoje rece zarzucilam na jego kark i zaczelam przeczesywac jego wlosy. On za to wlozyl swoje pod moja bluzke. Dalej byli jeszcze ciekawiej, ale nie bede wam tego opisywac. Rano obudzilam sie w cieplych i silnych ramionach blondyna.
- Czesc.- powiedzial chlopak usmiechajac sie do mnie.
- Hej, ktora godzina?- zapytalam przeciagajac sie jak kot.
- 9.30.- powiedzial bardzo spokojniej.
- Co juz tak pozno?!- krzyknelam i wstalam szybko z lozka, ale zapomnialam o jednym malym szczegoliku. Ze jestem naga. Szybko wrocilam na lozku, a Ross beszczeslie sie ze mnie smial.
- Bardzo smieszne. Wiesz po prostu sie usmialam.- powiedzialam, a on coraz bardziej zanosl sie smiechem. Udalam obrazona i odwrocilam sie od niego. Po chwili sie uspokojl i zaczol mnie przytulac.
- Lau przepraszam nie bede sie juz smial.- powiedzial, a ja sie do niego odwrocilam.
- No jasne, ze nie bedziesz, a teraz wynocha bo chce sie ubrac.- powiedzialam i wykopalam do z lozka.
- Teraz to ja bede obrazony, a i jeszcze jedno.
- Mow szybko, bo mi sie troche spieszy.
- Dzwonil do ciebie jakis Josh, ale nie odbieralem. No wkasnie kto to bo dzwonil 10 razy?- zapytal, a ja teraz nie wiedzialam co powiedziec.
- To moj narzeczony.- powiedzialam pod nosem, ale chlopak chyba uslyszal.
- To ty masz narzeczonego!?- krzyknol zdziwiony, a ja zmieszana pokiwalam glowa. On zrezygnowany wyszedl, a ja szybko sie ubralam i juz chcialam wychodzic, ale niestety przyszla Alex.
- Lau chce cie o cos zapytac.- powiedziala i spijrzala na mnie.
- Troche sie spiesze, ale jasne pytaj.- powiedzialam i sie do niej usmiechnelam.
- Czy to prawda, ze masz narzeczonego i juz nigdy sie nie spotkamy?- popatrzyla na mnie ze smutkiem, a mi w oczach zebraly sie lzy.
- Kochanie tak mam narzeczonego, ale jeszcze sie spotkamy obiecuje.- powiedzialam i ja przytulilam.
- Dobra podobno sie spieszylas to idzi.- powiedziala i sie ode mnie oderwala.
- Dobra ja ide, a ty przepros wszystkich ode mnie.- powiedzialam i szybko wyszlam z hotelu. Zamowilam taksowke i pojechamal do domu. Tam zastalam niezle wkurzonego Josha.
- Mozesz mi powiedziec czemu nie bylo cie cala noc, a twoj telefon odbiera jakis koles?- zapytal, gdy mnie tylko zobaczyl. Ross mowil, ze nie odbieral, ake teraz to wyjasnia sprawe czemu tak lagodie to przyjol.
- Bylam ze starymi przyjaciolmi, a telefon odebral moj pezyjaciel, bo spalam.- powiedzialam i chcialam isc do lazidenki, ale zatrzymal mnie Josh.
- To czemu nawet esenesa nie napisalas. Wiesz jak ja sie martwilem.- powiedzial i chcial mnie przytulic, ale ja sie od niego odsunelam.
- Przepraszam nie pomyslala.- powiedzialam i poszlam do lazienki. Jak wyszlam Josha juz nie bylo.
~ Dwa miesiace pozniej~
Nie to nie mozliwe. Ja nie moge byc w ciazy. Nie nie moge. Dobra faktem jest, ze jestem w ciazy w drugim miesiacu, a z Joshem nie spalam pol roku. Nie to nie mozliwe nie moge byc w ciazy z Rossem. W sumie z tego co pamietam to sie nie zabespieczalismy. Nie to nie mozliwe. No dobra mozliwe, ale co ja teraz zrobie. Za miesiac biore slub, a do Van nie zadzwonie to wyjdzie na jej. Co prawda nie moge wymazac z pamieci Rossa i za kazdym razem co Josh chce nie pocalowac to widzie twarz Rossa. Czasami chce do niego zadzwonic, ale wiem, ze nie bedzie chcial ze mna gadac. O mamusiu jak kocham Rossa nie Josha, ale Ross nie chce nie znac. Moje przemyslenia przerwal odglos otwieranych drzwi.
- Kochanie jestes?- zapytal od progu brunet.
- W salonie.- powiedzialam, a chlopak wszedl i mnie chcial pocalowac. No wlasnie chcial odsunelam sie w ostatniej chwili.
- Co sie stalo?- zapytal, a ja juz wiedzialam ze musze mu o tym powiedziec.
- Jestem w ciazy.- powiedzialam, a na jego twarzy pojawil sie lekki usmiech.
- Tak bede tata!- krzyknol i mnie podnius. Troche jest mi smutno, ze musze zgasc jego radosc, ale nic na to nie poradze.
- Josh poczekaj musze ci powiedziec cos waznego.- powiedzialam, a on od razu mnie postawil.
- Cos jest z dzieckiem nie tak?- zapytal przestraszony.
- Nie z dzieckiem wszystko w pozadku.- powiedzialam.
- To o co chodzi?- zapytal juz spokojnej. Wzielam gleboki wdech.
- To nie jest twoje dziecko.- powiedzialam szybko.
- Jak to nie moje dziecko?- zapytal zdziwiony.
- Nie jest dla ciebie dziwne, ze spalismy ze soba pol roku temu, a ja jestem w drugim miesiacu.- powiedzialam, a on chyba sie teraz zkapnol.
- To jak nie moje to powiesz mi z kim mnie zdradzilas?- zapytal bardzo spokojnie co mnie zdziwilo.
- Pamietasz jak dwa miesiace temu wrociala rano do domu?- zapytalam, a on pokiwal glowa.- Powiedzialam ci wtedy, ze bylam z przyjaciolmi i siostra. Tam troche wypilam z Rossem. I tak jakos wyszlo, ze powiedzial, ze nie posci mnie do domu tak pozno i w takim stanie. I tak od slowa do slowa zaczelismy sie calowac, a dalej ci juz nie bede opowiadac.- skonczylam mowic, a Josh patrzyl na mnie jakbym byla z innego swiata.
- To ten Ross przez ktorego tutaj przyjechalas?- zapytal po chwili.
- Tak to ten sam.- powiedzialam i chcialam wyjsc, ale mnie zatrzymal.
- Dobra nie wazne. Za miesiac bierzemy slub, a dziecko bede kochal jak swoje.- powiedzial i chcial mnjd przytulic, ale sie wyrwalam.
- Ty chyba nie rozemiesz. Ja chce to dziecko wychowac z Rossem, bo go kocham. Przpraszam, ze ci to mowie, ale my do siebie nie pasujemy. Jestes dla mnie kims wyjatkowym, ale nie tak jak Ross. Ja go nigdy nie przestalam kochac, a ty byles tylko pieprzonym zapychaczem. Nie chce cie ranic, ale musialam zajsc z nim w ciaze, zeby sobie uswiadomic, ze nadal go kocham. Przepraszam, ale wracam do LA. Jestes dobrym chlopakiem, ale ja nie jestem dziewczyna dla ciebie.- powiedzialam szybko zabralam walizki i wyszlam nawet na niego nie patrzac. Pojechalam na lotnisko, a stamtat prosto do domu. Caly lot przespalam. Obudzil mnie komunikat i londowaniu. Z lotniska udalam sie do mojego starego domu, bo z tego co wiem od Van to nadal tam mieszka. Do domu dorlam o 18. Weszlam uzywajac swoich kluczy, ktore zawsze mialam przy sobie. Nic sie tu nie zmienilo. Skierowalam sie do swojego pokoju. Tam tez sie nic nie zmienilo. Bylam zmeczona wiec szybko walnelam sie na lozko i zasnelam. Nie wiem ile spalam, ale obudzily mnie szepty z progu drzwi. Otworzylam oczy i popatrzylam w tamta strone. W drzwiach staly Van i Delly.
- O obudzilas sie.- powiedziala Delly jak zobaczyla, ze sie podnosze.
- Na to wyglada.- powiedzialam jeszcze zaspanym glosem.
- Laura czemu wrocilas ten twoj ukochany ci cos zrobil?- zapytala Vanessa podchodziac do lozka.
- Nie. Juz nie jestesmy razem.- powiedzialam.
- Jak to?- zapytala tym razem Rydel.
- Nie ma z wami reszty?- spytalam dla upewnienia.
- Nie jestesmy same mozesz mowic.- powiedzialy, a ja wzielam gleboki wdech.
- Ross wam mowil co miedzi nami zaszlo?- zapytalam, a blondynka tylko kiwnela usmiechnieta glowa.
- Co bo ja wtedy spalam?- dopytywala sie Van.
- Przespali sie ze soba!- krzyknela zadowolmona blondyna.
- Dobra nie rozumiem twojej radosc, ale okay. Mow dalej.- powiedziala Van i sie do mnie usmiechnela.
- Chodzi o to, ze ja jestem w ciazy.- powiedzialam, a dziewczyny pisnely i rzucily sie na mnie. Dobrze, ze siedzialysmy na lozku, bo bym zaliczyla bokesny upadek.
- Ale z Rossem prawda?- zapytala Rydel.
- Kochanie widac, ze ty jestes naturalna blondynka. Jakby nie byla z Rossem to by nie wracala.- wyreczyla mnie siostra w tlumaczeniu blondynce.
- A no tak. Sorrka, ale ty go kochasz prawda?- zapytalam.
- Tak kocham i nigdy nie przestalam. Tylko blagam nie mowcie chlopaka, a tym bardziej Rossowie.- powiedzialam.
- Laura wiesz, ze nie ukryjesz tego przed Rossem i musisz mu o tym powiedziec?- Van zaczela bawic sie w moja mame.
- Wiem, ale on jak na razie nie chce mnie znaci.- powiedzialam i sposcilam glowe.
- Co ty za glupoty gadasz. Na koncertach co w drogiej fance widzial ciebie. Kobieto on cie kocha!- krzyknela Delly i gdzies wybiegla.
- Gdzie ona pobiegla?- zapytalam lekko zdziwiona.
- Pewnie powiedziec cos Rossowi, zeby tu przyszedl to ja tez sie ulotnie. Powodzienia!- krzyknela i wyszla. Po jakis 10 minutach uslyszalam otwierajace sie drzwi. Szybko wstalam z lozka i poprawiajac wlosy zeszlam na dol. W kuchni stal Ross i ewidentnie czegos szukal. Stal do mnie tylem wiec mnie nie zobaczyl.
- Pomoc ci w czyms?- zapytalam nadla stojac w progu. On nadal sie nie odwrocil tylko zaczol gadac cos do siebie pod nosem.
- Jak mnie obrazasz to powiedz glosniej bo nie slysze.- powiedzialam cicho sie smiejac. Chlopak strasznie szybko odwrucil.
- Laura?- zapytal mrurzac oczy.
- Tak to ja, a tobie cos do oka wpadlo, bo tak mrurzysz?- zapytalam podchodziac do niego.
- Nie, ale ty jestes tu naprawde czy snie, albo Van znowu sobie ze mnie jaja robi?- zapytal nadla nie wierzac, ze to ja.
- Nie no serio ja chyba do niej, az tak podobna nie jestem, a pozatym nie dotchnela bym Rikera palcem.- powiedzialam obuzona, a blondyn zaczol sie smiac. Chyba juz uwierzyl.
- Dobra wierze, ze to ty.- powiedzial, a ja podskoczylam zadowolona.
- No nareszcie! Jakbys nie wierzyl to chyba bym cie pocalowala, zebys uwierzyl!- krzyknelam, a Ross usmiechnol sie slodko i do mnie podszedl. Zlapal mnie w talii i przyciagnol do siebie.
- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- powiedzialam galiac sie w jego oczy.
- Ten twoj narzeczony nie przyjechal z toba?- zapytal, a ja sie usmiechnelam.
- Jaki narzeczony jak ja nawet chlopaka nie mam.- powiedzialam udajac smutek. Ross tylko sie cicho ucieszyl i mnie w koncu pocalowal. Calowalismy sie dosyc dlugo, ale w koncu musialam to przerwac.
- Co jest?- zapytal zdziwiony.
- Musze ci cos powiedziec.
- O co chodzi?- zapytal tak troche przestraszony. Ja wzielam gleboki oddech.
- Kurde nie wiem jak ci to powiedziec!- krzyknelam, a blondyn znowu sie zasmial.
- Powiedzi normalnie. Przeciez nic ci nie zrobie.- powiedzial i zlapal mnie jednom reka za podbrudek i podnusl tak zebym spojrzala mu w oczy. Dodalo mi to otuchy. Wzielam gleboki oddech i zaczelam mowic.
- Bedziesz tata, bo jestem w ciazy.- powiedzialam i czekalam na jego reakcje.
- Jaa, bede tata? Ty masz tam male dziecko?- byl w bardzo duzym szoku, a przez slowo tam mial na mysli brzuch.
- Tak i tak.- powiedzialam, a Ross chyba to sobie wszystko przyswojl, bo porwal mnie w swoje ramiona i zaczol mna krecic.
- Bede tata!!- krzyknol na cale gardlo, a ja nie moglam wytrzymac ze smiechu.
- Widzie, ze sie cieszysz.- powiedzialam, a on mnie postawil i pocalowal. Calowalibysmy sie o wiele dluzej gdyby nie smiechy naszej rodzinki.
- Mowilam, ze wszystko bedzie dobrze. Jak oni razem slodko wygladaja!- zawyla Alex.
- Dziewczyny mialyscie im nie mowic. Nigdy wiecej wam nie zaufam.- powiedzialam obuzona, a Ross mnie przytulil.
- Ja chce byc chrzesna!- krzyknela zadowolona Alex.
- To ja chrzesnym!- zglosl sie RyRy. Co mnie zdziwilo. I tak sie konczy ta historia. Jestem mama slicznego chlopca o imieniu Tobby. I za dwa tygodnie wychodzie za Rossa. Wreszcze jestem szczesliwa. Z Joshem nie mialam kontaktu i wcale na tym nie uboloewam. Z tego co wiem to rodzina brunete mnie znienawidzila, bo biedaczek powiedzial jaka to ja zla, a on taki dobry dla mnie. Dobra koncze te smuty, bo ide z dziewczynami na zakupy.
~~*~~
Hej, tak jak obiecałam dzisiaj dodaje OS. Z góry przepraszam za błędy i w ogóle, ale pisałam na telefonie i nie mam siły poprawiać. Tak więc mam nadzieję, że się podoba i komentujcie.
wtorek, 24 lutego 2015
Rozdział 9
NOTKA!!!!!
~~*~~
- Mamusiu chodź pomożesz mi się spakować!- krzyknęła Nikki jak tylko mnie zobaczyła. Szybko wzięła mnie za rękę i pociągnęła na górę do swojego pokoju. Pokazywała mi wszystko co chciała zabrać czyli cały pokój. Wybrałam jej tylko najpotrzebniejsze rzeczy i jej ukochanego misia. Jak Nikola była już spakowana to pobiegła na dół, a ja zajęłam się sobą. Zbyt dużo czasu mi nie zajęło pakowanie więc szybko zeszłam na dół. Tam Nikola bawiła się w najlepsze z Rossem. Uśmiechnęłam się tylko na ten widok i dopiero teraz zauważyłam, że Vanessa znów gdzieś zniknęła.
- Gdzie znowu podziała się Vanessa?- zapytałam blondyna.
- Poszła się spotkać z moim bratem. Jesteście już gotowe?- powiedział, a ja tylko przytaknęłam i wyszliśmy z domu.
- Tatusiu, a długo będziemy jechać?- zapytała Nikola jak już jechaliśmy.
- No tak troszeczkę.- odpowiedział jej, a mała zaczęła ziewać.
- Kochanie prześpij się.- powiedziałam, a mała się rozłożyła z tyłu i poszła spać. Ja z Rossem nie odzywaliśmy się do siebie podczas drogi. Nawet nie wiem czemu. Po prostu cieszyliśmy się podróżą.
- Lau możesz mi podać okulary ze schowka?- zapytał w pewnym momencie Ross.
- Jasne.- odpowiedziałam i zaczęłam szperać w schowku. Boże ile on ma tu niepotrzebnych rzeczy. Wreszcie znalazłam jego okulary i mu dałam.
- Dziękuje.- powiedział uśmiechając się od mnie.
- Możesz mi powiedzieć po co ci kamera w schowku?- zapytałam, gdy napotkałam jeszcze kamerę.
- Nie wiem. Delly kiedyś mi ją tam wrzuciła i tak sobie leży.- powiedział całkiem spokojnie.
- Jest naładowana czy nie?- bardzo mnie korciło, żeby ją teraz włączyć i nagrać jakieś głupoty.
- Pewnie tak. Zobacz.- powiedział, a ja zachęcona ją włączyłam. Bateria była w połowie pełna. Zaczęłam nagrywać chłopaka, a jak zauważył, że sobie go nagrywam zaczął robić głupie miny. Śmiałam się z niego tak głośno, że aż dziwne, że Nikola się nie obudziła. W chwili nieuwagi Ross zabrał mi kamerę i teraz to ja byłam nagrywana przez chłopaka. Tylko dziwi mnie to, że jeszcze nie trafiliśmy w żadne drzewo, ani nic. Czyli muszę przyznać, że chłopak na podzielną uwagę. Gdy kamera już nie wytrzymała to ją odłożyłam.
- W domu ją naładujemy i będzie jak nowa.- powiedział mi chłopak, gdy ją chowałam za co oberwał w ramię. Powiedział ciche "auu" na co ja się zaśmiałam pod nosem. Jechaliśmy już jakieś dwie godziny. Słońce po woli zaczęło zachodzić za horyzont. Ten widok był bardzo piękny. Nie mogłam oderwać oczu od widoku przed nami. Ross chyba to zauważył, bo położył mi jedną rękę na nodze. Ten gest był tak niespodziewany, że na początku się trochę przestraszyłam, ale zaraz wszystko wróciło do normy. W końcu słońce całkowicie zaszło, a ja poczułam jak oczy robią mi się senne. Sam nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy, jak chłopak zaparkował. Jak się okazało byliśmy już na miejscu. Rossa nie było w samochodzie co mnie na początku zdziwiło, ale później sobie uświadomiłam, że poszedł zanieść Nikole do łóżka. Wyszłam z samochodu i w tym samym momencie Ross wyszedł z domu.
- Oo, jak dobrze, że się obudziłaś nie będę musiał cie dźwigać.- zaśmiał się jak zobaczył, że stoję przed samochodem.
- Bardzo śmieszne. Wcześniej nosiłeś mnie bez problemu.- powiedziałam oburzona, a on zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
- Kochanie, ale to było kiedyś, a teraz zapraszam do środka.- powiedział i złapał mnie za rękę. No doba domek zewnątrz był bardzo ładny, ale w środku był jeszcze ładniejszy. Ross zaczął mnie ciągnąć do jakiegoś pokoju. Czyli jeśli się dobrze domyślam do mojej sypialni. Pokój był bardzo ładny i duży. Zaczęłam się rozglądać, gdy już wszystko zobaczyłam wróciłam wzrokiem do chłopaka, który leżał rozwalony na łóżku.
- Blondasku, a ty przypadkiem nie pomyliłeś pokojów?- zapytałam, a on na mnie dziwnie spojrzał.
- Nie kochanie nie pomyliłem, a teraz idź do łazienki się myć i chodź spać.- powiedział bardzo spokojnie, a ja miałam ochotę walnąć go w tą jego śliczną mordkę. Niestety musiałam się powstrzymać. Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i wróciłam do blondaska. Ross jak tylko mnie zobaczył to podszedł do mnie i przyciągnął mnie bardzo blisko siebie.
- Czego pan chce?- zapytałam patrząc w jego śliczne ślepia.
- Pani już dobrze wie czego ja chce.- powiedział i już chciał mnie pocałować. No właśnie chciał w ostatniej chwili szybko się mu wyrwałam i położyłam się na łóżko. Chłopak dopiero po chwili się skumał, że całuję się z powietrzem, ja za to nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Ross jak zobaczył, że się z niego śmieje udał obrażonego i położył się koło mnie. Jak się już uspokoiłam to dałam mu całusa w policzek i odwróciłam się do niego plecami. Już prawie zasnęłam, gdy poczułam jak Ross się do mnie przytula. Nie tak normalnie tylko tak mocno jakbym miała mu zaraz uciec, a ja jak na razie nie mam zamiaru uciekać.
~~*~~
Hej misie. Dzisiaj trochę dłuższy, ale nie zbyt mi się podoba, ale może wam będzie się podobał. Nie wiedziałam kompletnie co napisać, ale się wysiliłam i jest. Mam nadzieje, że się cieszycie. Zaglądajcie też na mojego drugiego bloga bo coś czuje że nikt go nie czyta i jest mi troszkę smutno. Jak wam się spodoba to możecie zostawić jakiegoś koma. Co prawda jest na razie tylko jeden rozdział, ale zaraz zabieram się za drugi. I jeszcze jedna sprawa jak chcecie, żebym dodała OS, który jest już napisany to piszcie w komach. To dodam jeszcze dzisiaj, a jak nie dzisiaj to jutro. Tak więc komentujcie, jak najwięcej bo to dla mnie bardzo ważne. Nowy rozdział może pojawić się już jutro więc komentujcie.
~~*~~
- Mamusiu chodź pomożesz mi się spakować!- krzyknęła Nikki jak tylko mnie zobaczyła. Szybko wzięła mnie za rękę i pociągnęła na górę do swojego pokoju. Pokazywała mi wszystko co chciała zabrać czyli cały pokój. Wybrałam jej tylko najpotrzebniejsze rzeczy i jej ukochanego misia. Jak Nikola była już spakowana to pobiegła na dół, a ja zajęłam się sobą. Zbyt dużo czasu mi nie zajęło pakowanie więc szybko zeszłam na dół. Tam Nikola bawiła się w najlepsze z Rossem. Uśmiechnęłam się tylko na ten widok i dopiero teraz zauważyłam, że Vanessa znów gdzieś zniknęła.
- Gdzie znowu podziała się Vanessa?- zapytałam blondyna.
- Poszła się spotkać z moim bratem. Jesteście już gotowe?- powiedział, a ja tylko przytaknęłam i wyszliśmy z domu.
- Tatusiu, a długo będziemy jechać?- zapytała Nikola jak już jechaliśmy.
- No tak troszeczkę.- odpowiedział jej, a mała zaczęła ziewać.
- Kochanie prześpij się.- powiedziałam, a mała się rozłożyła z tyłu i poszła spać. Ja z Rossem nie odzywaliśmy się do siebie podczas drogi. Nawet nie wiem czemu. Po prostu cieszyliśmy się podróżą.
- Lau możesz mi podać okulary ze schowka?- zapytał w pewnym momencie Ross.
- Jasne.- odpowiedziałam i zaczęłam szperać w schowku. Boże ile on ma tu niepotrzebnych rzeczy. Wreszcie znalazłam jego okulary i mu dałam.
- Dziękuje.- powiedział uśmiechając się od mnie.
- Możesz mi powiedzieć po co ci kamera w schowku?- zapytałam, gdy napotkałam jeszcze kamerę.
- Nie wiem. Delly kiedyś mi ją tam wrzuciła i tak sobie leży.- powiedział całkiem spokojnie.
- Jest naładowana czy nie?- bardzo mnie korciło, żeby ją teraz włączyć i nagrać jakieś głupoty.
- Pewnie tak. Zobacz.- powiedział, a ja zachęcona ją włączyłam. Bateria była w połowie pełna. Zaczęłam nagrywać chłopaka, a jak zauważył, że sobie go nagrywam zaczął robić głupie miny. Śmiałam się z niego tak głośno, że aż dziwne, że Nikola się nie obudziła. W chwili nieuwagi Ross zabrał mi kamerę i teraz to ja byłam nagrywana przez chłopaka. Tylko dziwi mnie to, że jeszcze nie trafiliśmy w żadne drzewo, ani nic. Czyli muszę przyznać, że chłopak na podzielną uwagę. Gdy kamera już nie wytrzymała to ją odłożyłam.
- W domu ją naładujemy i będzie jak nowa.- powiedział mi chłopak, gdy ją chowałam za co oberwał w ramię. Powiedział ciche "auu" na co ja się zaśmiałam pod nosem. Jechaliśmy już jakieś dwie godziny. Słońce po woli zaczęło zachodzić za horyzont. Ten widok był bardzo piękny. Nie mogłam oderwać oczu od widoku przed nami. Ross chyba to zauważył, bo położył mi jedną rękę na nodze. Ten gest był tak niespodziewany, że na początku się trochę przestraszyłam, ale zaraz wszystko wróciło do normy. W końcu słońce całkowicie zaszło, a ja poczułam jak oczy robią mi się senne. Sam nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero wtedy, jak chłopak zaparkował. Jak się okazało byliśmy już na miejscu. Rossa nie było w samochodzie co mnie na początku zdziwiło, ale później sobie uświadomiłam, że poszedł zanieść Nikole do łóżka. Wyszłam z samochodu i w tym samym momencie Ross wyszedł z domu.
- Oo, jak dobrze, że się obudziłaś nie będę musiał cie dźwigać.- zaśmiał się jak zobaczył, że stoję przed samochodem.
- Bardzo śmieszne. Wcześniej nosiłeś mnie bez problemu.- powiedziałam oburzona, a on zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
- Kochanie, ale to było kiedyś, a teraz zapraszam do środka.- powiedział i złapał mnie za rękę. No doba domek zewnątrz był bardzo ładny, ale w środku był jeszcze ładniejszy. Ross zaczął mnie ciągnąć do jakiegoś pokoju. Czyli jeśli się dobrze domyślam do mojej sypialni. Pokój był bardzo ładny i duży. Zaczęłam się rozglądać, gdy już wszystko zobaczyłam wróciłam wzrokiem do chłopaka, który leżał rozwalony na łóżku.
- Blondasku, a ty przypadkiem nie pomyliłeś pokojów?- zapytałam, a on na mnie dziwnie spojrzał.
- Nie kochanie nie pomyliłem, a teraz idź do łazienki się myć i chodź spać.- powiedział bardzo spokojnie, a ja miałam ochotę walnąć go w tą jego śliczną mordkę. Niestety musiałam się powstrzymać. Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i wróciłam do blondaska. Ross jak tylko mnie zobaczył to podszedł do mnie i przyciągnął mnie bardzo blisko siebie.
- Czego pan chce?- zapytałam patrząc w jego śliczne ślepia.
- Pani już dobrze wie czego ja chce.- powiedział i już chciał mnie pocałować. No właśnie chciał w ostatniej chwili szybko się mu wyrwałam i położyłam się na łóżko. Chłopak dopiero po chwili się skumał, że całuję się z powietrzem, ja za to nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Ross jak zobaczył, że się z niego śmieje udał obrażonego i położył się koło mnie. Jak się już uspokoiłam to dałam mu całusa w policzek i odwróciłam się do niego plecami. Już prawie zasnęłam, gdy poczułam jak Ross się do mnie przytula. Nie tak normalnie tylko tak mocno jakbym miała mu zaraz uciec, a ja jak na razie nie mam zamiaru uciekać.
~~*~~
Hej misie. Dzisiaj trochę dłuższy, ale nie zbyt mi się podoba, ale może wam będzie się podobał. Nie wiedziałam kompletnie co napisać, ale się wysiliłam i jest. Mam nadzieje, że się cieszycie. Zaglądajcie też na mojego drugiego bloga bo coś czuje że nikt go nie czyta i jest mi troszkę smutno. Jak wam się spodoba to możecie zostawić jakiegoś koma. Co prawda jest na razie tylko jeden rozdział, ale zaraz zabieram się za drugi. I jeszcze jedna sprawa jak chcecie, żebym dodała OS, który jest już napisany to piszcie w komach. To dodam jeszcze dzisiaj, a jak nie dzisiaj to jutro. Tak więc komentujcie, jak najwięcej bo to dla mnie bardzo ważne. Nowy rozdział może pojawić się już jutro więc komentujcie.
sobota, 21 lutego 2015
Rozdział 8
Dosyć szybko dojechaliśmy do mnie do domu. Wyszliśmy i weszliśmy do domu. Zdziwiłam się trochę, bo było dosyć cicho. Poszłam do pokoju Nikoli. Dziewczynka sobie siedziała przy biurku i rysowała. Podeszłam do niej i przytuliła.
- Mama, co tak wcześnie?- zapytała i się do mnie odwróciła.
- Tak jakoś, a gdzie ciocia?- zapytałam, bo trochę mnie zdziwiło, że nie ma mojej siostry.
- Poszła po coś do sklepu. Tata przyszedł z tobą?- zapytała z nadzieją. Uśmiechnęłam się do niej.
- Chodź i sama zobaczysz.- powiedziałam, a Nikoli już nie było. Jak zeszłam na dół to Nikola już zdążyła dopaść Rossa. Uśmiechnęłam się na ten widok. Jak Nikola w końcu puściła blondyna to on kucnął koło niej.
- Nikola, a co powiesz jak zabiorę ciebie i mamę na takie małe wakacje?- zapytał patrząc na mnie.
- Tylko nasza trójka bez tej Emily?- zapytała mała.
- Tak kochanie, tylko nasza trójka.- powiedział, a Nikola tylko szeroko się uśmiechnęła i rzuciła się mu na szyje. W tym samym momencie do domu wróciła Van.
- Co wy tu robicie?- zapytała nie ukrywając zdziwienia.
- Siostrzyczko pragnę ci przypomnieć, że ja tu mieszkam, a Ross to się tak wprosił, a ty czemu Nikole zostawiasz samą?- Vanessa zmieszała się i podeszła do mnie.
- Musiałam wyjść do sklepu, a teraz mi powiedz czemu Nikola jest taka rozpromieniona.- zaczęła się dopytywać.
- Bo Ross zabiera nas na małe wakacje.- powiedziałam i chciałam już podejść do córki, ale Van mnie zatrzymała.
- Poczekaj musimy pogadać.- powiedziała i zaprowadziła mnie do kuchni.
- To o czy chciałaś pogadać?- zapytałam, gdy już nie mogli nas usłyszeć.
- Powiesz mi co ty wyprawiasz. Przecież Ross bierze ślub, a ty z nim wyjeżdżasz. Może mi jeszcze powiesz, że masz z nim romans?- zaczęła prawić mi kazania jakby ona była święta.
- To tylko wyjazd dwójki przyjaciół z dzieckiem na małe wakacje. Ross mnie o to poprosił bo chce się zbliżyć do Nikoli. W końcu to jego córka, a teraz ma okazje bo Emily wyjechała do swojej siostry. Proszę nie martw się o mnie nic głupiego nie zrobię, bo będzie z nami Nikola.- powiedziałam, a Van chyba się troszkę uspokoiła.
- No dobrze, ale pamiętaj Nikola będzie moim szpiegiem. Wszystko mi powie co tam robiliście. Jasne?- popatrzyła na mnie znaczącym wzrokiem.
- Jasne. Chodź już do nich, bo boje się, że Nikola go udusiła.- powiedziałam ze śmiechem. Van tylko się uśmiechnęła i skierowałyśmy się w stronę salonu.
~*~
Hej. Tak wiem dawno mnie nie było, a jak już jestem to dodaje takie gówno, ale na tygodniu postaram się dodawać rozdziały codziennie. Co prawda ferie mam już od tygodnia, ale jak masz starszą siostrę i tylko jeden komputer to nie masz szans. Od poniedziałku już siostra wraca na uczelnie więc rozdziały będą częściej, a przynajmniej mam taką nadzieje.
- Mama, co tak wcześnie?- zapytała i się do mnie odwróciła.
- Tak jakoś, a gdzie ciocia?- zapytałam, bo trochę mnie zdziwiło, że nie ma mojej siostry.
- Poszła po coś do sklepu. Tata przyszedł z tobą?- zapytała z nadzieją. Uśmiechnęłam się do niej.
- Chodź i sama zobaczysz.- powiedziałam, a Nikoli już nie było. Jak zeszłam na dół to Nikola już zdążyła dopaść Rossa. Uśmiechnęłam się na ten widok. Jak Nikola w końcu puściła blondyna to on kucnął koło niej.
- Nikola, a co powiesz jak zabiorę ciebie i mamę na takie małe wakacje?- zapytał patrząc na mnie.
- Tylko nasza trójka bez tej Emily?- zapytała mała.
- Tak kochanie, tylko nasza trójka.- powiedział, a Nikola tylko szeroko się uśmiechnęła i rzuciła się mu na szyje. W tym samym momencie do domu wróciła Van.
- Co wy tu robicie?- zapytała nie ukrywając zdziwienia.
- Siostrzyczko pragnę ci przypomnieć, że ja tu mieszkam, a Ross to się tak wprosił, a ty czemu Nikole zostawiasz samą?- Vanessa zmieszała się i podeszła do mnie.
- Musiałam wyjść do sklepu, a teraz mi powiedz czemu Nikola jest taka rozpromieniona.- zaczęła się dopytywać.
- Bo Ross zabiera nas na małe wakacje.- powiedziałam i chciałam już podejść do córki, ale Van mnie zatrzymała.
- Poczekaj musimy pogadać.- powiedziała i zaprowadziła mnie do kuchni.
- To o czy chciałaś pogadać?- zapytałam, gdy już nie mogli nas usłyszeć.
- Powiesz mi co ty wyprawiasz. Przecież Ross bierze ślub, a ty z nim wyjeżdżasz. Może mi jeszcze powiesz, że masz z nim romans?- zaczęła prawić mi kazania jakby ona była święta.
- To tylko wyjazd dwójki przyjaciół z dzieckiem na małe wakacje. Ross mnie o to poprosił bo chce się zbliżyć do Nikoli. W końcu to jego córka, a teraz ma okazje bo Emily wyjechała do swojej siostry. Proszę nie martw się o mnie nic głupiego nie zrobię, bo będzie z nami Nikola.- powiedziałam, a Van chyba się troszkę uspokoiła.
- No dobrze, ale pamiętaj Nikola będzie moim szpiegiem. Wszystko mi powie co tam robiliście. Jasne?- popatrzyła na mnie znaczącym wzrokiem.
- Jasne. Chodź już do nich, bo boje się, że Nikola go udusiła.- powiedziałam ze śmiechem. Van tylko się uśmiechnęła i skierowałyśmy się w stronę salonu.
~*~
Hej. Tak wiem dawno mnie nie było, a jak już jestem to dodaje takie gówno, ale na tygodniu postaram się dodawać rozdziały codziennie. Co prawda ferie mam już od tygodnia, ale jak masz starszą siostrę i tylko jeden komputer to nie masz szans. Od poniedziałku już siostra wraca na uczelnie więc rozdziały będą częściej, a przynajmniej mam taką nadzieje.
sobota, 14 lutego 2015
Rozdział 7
Rano obudziłam się o 7.00. Szybko wstałam i poszłam do łazienki. Tam zrobiłam wszystkie poranne czynność i poszłam do garderoby. Dzisiaj postanowiłam się ubrać w zwykłe, czarne spodnie i białą koszulę. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Jak się okazało moja siostra już nie spała i nawet zrobiła mi śniadanie.
- Cześć, dzisiaj nie chcesz uwieść Rossa?- zapytała patrząc na mój strój.
- Daj sobie spokój z tym co.- powiedziałam i usiadłam.
- Dobra jak tam chcesz. Tylko, żeby nie było, że cię nie uprzedzałam.- powiedziała Van i podała mi jajecznicę.
- Gdzie jest Nikola?- zapytałam.
- Nie wiem jeszcze nie wstała.- powiedziała spokojnie Vanessa. Coś musi być nie tak. Nikola zawsze pierwsza wstaje. Szybko poszłam do pokoju mojej córki. Gdy tam weszłam dziewczynka leżała na łóżku.
- Kochanie co się dzieje? Czemu nie wstajesz?- zapytałam przytulając mojego szkraba.
- Mamusi, brzuszek mnie boli.- powiedziała i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła.
- Chcesz zostać dzisiaj z ciocią w domu?- zapytałam, a Nikola pokiwała głową. - Dobrze ja muszę już iść, ale ciocia za ras przyjdzie.- powiedziałam i pocałowałam ją w główkę. Nikola wygodnie się położyła, a ja zeszłam na dół.
- No i co z nią?- zapytała Van, gdy tylko weszłam do kuchni.
- Brzuch ją boli. Idź do niej, a ja wychodzie bo znowu się spóźnię. Pa.- powiedziałam czarnowłosej i wyszłam szybko z domu. Nie brałam samochodu Van bo chciałam się trochę przejść. Zaczęłam myśleć o wczorajszym zajściu z Rossem. Czy to coś zmienia? Czy on traktuje to jak przypadek i ożeni się z Emily? Czy jak będzie miał swoje dzieci ze swoją żoną to zapomnię o mnie i Nikoli? Te pytania kłębiły mi się w głowię od samego początku. Może te pocałunki jednak dla niego coś znaczyły. Myślałam tak do puki nie dotarłam do biura. Jak się okazało w nim był tylko blondyn imieniem Ross, którego najmniej chciałam teraz spotkać. Gdy mnie tylko zobaczył uśmiechnął się i podszedł do mnie bardzo blisko. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie wiem czemu nie potrafiłam się od niego odsunąć. Nie raczej wiem, dlatego, że on przyciąga mnie jak magnes i nie umiem nad tym panować. Albo może tego nie chce. Chłopak zagłuszył moje myśli pocałunkiem. Pocałował mnie zupełnie inaczej niż wczoraj. Dzisiaj pocałował mnie tak jak kiedyś. Całym sobą wyrażając w tym geście wszystkie swoje emocje. Uczucia, którymi mnie darzył. Po dość długim czasie w końcu się ode mnie oderwał i znów uśmiechnął.
- Cześć.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Cześć.- odpowiedziałam mu z trudem, a on cały czas mi się przyglądał.
- Czemu dzisiaj nie założyłaś spódniczki?- zapytał ze smutną miną.
- Bo nie chciałam.- odpowiedziałam już normalnie.
- Ale mi się w spódniczkach bardzo, ale to bardzo podobasz.- powiedział.
- To chyba nie ja powinnam ci się podobać tylko twoja narzeczona.- powiedziałam, a chłopak zrobił dziwną minę.
- Co do tego ma Emily?- zapytał jak kompletny idiota.
- To mój drogi, że jest twoją przyszłą żoną, a zdradzasz ją od wczoraj ze mną!- krzyknęłam, bo już nie panowałam nad moimi emocjami.
- Sama mi na to pozwalasz, a teraz masz pretensje i nagle zaczęła cię interesować Emily! Coś mi się nie chce wierzyć, że robisz to bo nie chcesz, żeby cierpiała!- krzyknął tak samo jak ja. Tylko z taką małą uwagą, że ja się boje jak on krzyczy.
- Tak nie chce, żeby cierpiała przez ciebie! Nie chce żeby przechodziła przez to samo co ja jak zdradzałeś mnie z Emmą! Może zachowuje się jak suka, ale nie chce, żeby cierpiała tak jak ja! Tylko ja pozwalam ci to robić z innego powodu niż Emma!- krzyknęłam, a Ross spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha. Pewnie zastanawia się skąd wiem, że zdradzał mnie z Emmą. Oczywiście nigdy mi o tym nie powiedział, ani on, ani ona. Chodzi wtedy Emma była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie przeszkodziło jej to w uwiedzeniu mojego chłopaka, którego kochałam ponad życie i zresztą nadal kocham. Powiedziała mi o tym Vanessa razem z Delly. Nigdy nie mówiłam Rossowi o tym, że wiem i nie pokazywałam tego. W sumie na dobre to mi wyszło.
- Skąd wiesz o Emme?- zapytała już spokojnie.
- No na pewno nie od ciebie i tej suki.- powiedziałam.
- To skąd!?- i znowu się zaczyna.
- Powiedziałam mi Rydel jak rzekomo wyjechałeś do cioci z rodziną, ale dziwnym trafem cała twoja rodzina została w domu, a Rydel już dawno widziała cię z Emmą! Nie mówiłam ci nigdy o tym bo za bardzo cię kochałam, żeby się z tobą rozstać! Dlatego udawałam przez te dwa lata, że nic się nie dzieje. Odetchnęłam dopiero jak Emma się wyprowadziła i przestałeś mnie unikać. To było dla mnie ciężkie i nie chce, żeby kolejna dziewczyna przez takiego dupka jak ty cierpiała.- mówiłam na początku z gniewem, ale jak zaczęłam sobie to przypominać to nie mogłam pohamować łez. Czemu to nadal tak bardzo mnie boli? Ross gdy już wszystko przetrawił i zobaczył, że płacze od razu mnie przytulił. Mocno się w niego wtuliłam. Zawszę się uspokajałam gdy mnie przytulał i tak było, i tym razem.
- Przepraszam. Wiem popełniłem niewybaczalny błąd, ale ty mnie nie zostawiłaś. Tylko dalej nie rozumiem dlaczego pozwalasz się całować skoro nie chcesz, żebym skrzywdził Emily?- zapytał, gdy się już uspokoiłam. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- Naprawdę się nie domyślasz?- zapytałam, a on pokręcił głową. Westchnęłam i postanowiłam mu powiedzieć prawdę. - Pozwalam ci na to tylko dlatego, że cię kocham i to bardzo mocno. Wróciłam do LA tylko i wyłącznie dla ciebie. Nie dlatego, że tęskniłam za starymi śmieciami, ale za tobą. Chciałam, żebyśmy stworzyli rodzinę dla Nikoli. Chciałam, żeby w końcu poznała tatę, o którym tyle razy próbowałam zapomnieć. Vanessa na początku mówiła mi, że pewnie ułożyłeś sobie już życie i masz cudowną rodzinę. Tylko ja nie chciałam jej słuchać. W końcu, gdy Nikola zaczęła coraz częściej płakać o to, że nie ma taty i zamykać się w sobie. Wtedy Van sama zaczęła namawiać mnie do wrócenia do LA, do ciebie. No i wróciłam tylko spełnił się scenariusz Van. Masz już narzeczoną i planujesz z nią wspólne życie. Ja nic nie mogę z tym zrobić. Tylko jak ty mnie całujesz to nie umiem cię odepchnąć i powiedzieć nie. Miłość i pragnienie twojej bliskość jest ode mnie silniejsze.- powiedziałam na jednym tchu, a blondyn tylko mi się przyglądał.
- Czyli ty mnie kochasz tak samo jak ja ciebie?- zapytała, a raczej stwierdził blondyn.
- Na to wygląda.- powiedziałam, a Ross tak się ucieszył, że zaczął się kręcić ze mną na rękach. Po jakiś 2 minutach mnie postawił i zaczął całować. Jak się od siebie oderwaliśmy to musiałam go o to zapytać.
- Czemu mówisz mi, że mnie kochasz i mnie non stop całujesz jak bierzesz ślub za nie całe dwa miesiące?- zapytałam, a Rossa chyba zaskoczyło to pytanie, bo nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Daj mi trochę czasu, a załatwię tą sprawę z Emily.- powiedział spokojnie.
- Dobra niech ci będzie, ale masz się przy mnie z nią nie miziać bo się porzygam i zrobię awanturę.- powiedziałam ostrym tonem, żeby nie uznał tego za żarty.
- Tak jest kapitanie, a teraz zbieraj się.- powiedział i popchnął mnie w stronę wyjścia.
- Gdzie ty mnie tak pchasz?- zapytałam.
- Jedziemy po Nikole i jedziemy nad jezioro.- powiedział spokojnie, gdy już byliśmy przy samochodzie. Ja już nic nie mówiłam. Gdy staliśmy na światłach Ross położył swoją rękę na moim udzie. To było całkiem przyjemne.
- Czekaj, czekaj, a co powiesz Emily jak się zapyta gdzie byłeś i z kim?- zapytałam patrząc na blondyna.
- Kochanie, Emily jest u siostry w NY. Wróci dopiero za dwa tygodnie.- powiedział uśmiechnięty. Ja też nie mogłam się nie uśmiechnąć na myśl o spędzeniu dwóch tygodni z Rossem, bez Emily w pakiecie. No i co z tego, że teraz to ja zostałam tą kochanką, którą wyzywa się od suk i złodziejki mężczyzn. Nie obchodzi mnie to co inni o mnie będą myśleć. Skoro mogę być z facetem, którego kocham.
~*~
Hej! Obiecałam, że rozdział będzie dzisiaj i tak się stało jest. Pewnie się cieszycie lub nie. Nieważne. Dobra nie będę już tak zanudzać. Powiem tylko tyle. Piszcie komentarze jak wam się podoba i czy was zaskoczyłam, a jak wam się nie podoba to też napiszcie co. Wtedy postaram się nad tym popracować. Jeszcze jedno może niektórzy z was już weszli na mojego nowego bloga, a jak nie to zapraszam. <KLIK>
- Cześć, dzisiaj nie chcesz uwieść Rossa?- zapytała patrząc na mój strój.
- Daj sobie spokój z tym co.- powiedziałam i usiadłam.
- Dobra jak tam chcesz. Tylko, żeby nie było, że cię nie uprzedzałam.- powiedziała Van i podała mi jajecznicę.
- Gdzie jest Nikola?- zapytałam.
- Nie wiem jeszcze nie wstała.- powiedziała spokojnie Vanessa. Coś musi być nie tak. Nikola zawsze pierwsza wstaje. Szybko poszłam do pokoju mojej córki. Gdy tam weszłam dziewczynka leżała na łóżku.
- Kochanie co się dzieje? Czemu nie wstajesz?- zapytałam przytulając mojego szkraba.
- Mamusi, brzuszek mnie boli.- powiedziała i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła.
- Chcesz zostać dzisiaj z ciocią w domu?- zapytałam, a Nikola pokiwała głową. - Dobrze ja muszę już iść, ale ciocia za ras przyjdzie.- powiedziałam i pocałowałam ją w główkę. Nikola wygodnie się położyła, a ja zeszłam na dół.
- No i co z nią?- zapytała Van, gdy tylko weszłam do kuchni.
- Brzuch ją boli. Idź do niej, a ja wychodzie bo znowu się spóźnię. Pa.- powiedziałam czarnowłosej i wyszłam szybko z domu. Nie brałam samochodu Van bo chciałam się trochę przejść. Zaczęłam myśleć o wczorajszym zajściu z Rossem. Czy to coś zmienia? Czy on traktuje to jak przypadek i ożeni się z Emily? Czy jak będzie miał swoje dzieci ze swoją żoną to zapomnię o mnie i Nikoli? Te pytania kłębiły mi się w głowię od samego początku. Może te pocałunki jednak dla niego coś znaczyły. Myślałam tak do puki nie dotarłam do biura. Jak się okazało w nim był tylko blondyn imieniem Ross, którego najmniej chciałam teraz spotkać. Gdy mnie tylko zobaczył uśmiechnął się i podszedł do mnie bardzo blisko. Wiedziałam co chce zrobić, ale nie wiem czemu nie potrafiłam się od niego odsunąć. Nie raczej wiem, dlatego, że on przyciąga mnie jak magnes i nie umiem nad tym panować. Albo może tego nie chce. Chłopak zagłuszył moje myśli pocałunkiem. Pocałował mnie zupełnie inaczej niż wczoraj. Dzisiaj pocałował mnie tak jak kiedyś. Całym sobą wyrażając w tym geście wszystkie swoje emocje. Uczucia, którymi mnie darzył. Po dość długim czasie w końcu się ode mnie oderwał i znów uśmiechnął.
- Cześć.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Cześć.- odpowiedziałam mu z trudem, a on cały czas mi się przyglądał.
- Czemu dzisiaj nie założyłaś spódniczki?- zapytał ze smutną miną.
- Bo nie chciałam.- odpowiedziałam już normalnie.
- Ale mi się w spódniczkach bardzo, ale to bardzo podobasz.- powiedział.
- To chyba nie ja powinnam ci się podobać tylko twoja narzeczona.- powiedziałam, a chłopak zrobił dziwną minę.
- Co do tego ma Emily?- zapytał jak kompletny idiota.
- To mój drogi, że jest twoją przyszłą żoną, a zdradzasz ją od wczoraj ze mną!- krzyknęłam, bo już nie panowałam nad moimi emocjami.
- Sama mi na to pozwalasz, a teraz masz pretensje i nagle zaczęła cię interesować Emily! Coś mi się nie chce wierzyć, że robisz to bo nie chcesz, żeby cierpiała!- krzyknął tak samo jak ja. Tylko z taką małą uwagą, że ja się boje jak on krzyczy.
- Tak nie chce, żeby cierpiała przez ciebie! Nie chce żeby przechodziła przez to samo co ja jak zdradzałeś mnie z Emmą! Może zachowuje się jak suka, ale nie chce, żeby cierpiała tak jak ja! Tylko ja pozwalam ci to robić z innego powodu niż Emma!- krzyknęłam, a Ross spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha. Pewnie zastanawia się skąd wiem, że zdradzał mnie z Emmą. Oczywiście nigdy mi o tym nie powiedział, ani on, ani ona. Chodzi wtedy Emma była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie przeszkodziło jej to w uwiedzeniu mojego chłopaka, którego kochałam ponad życie i zresztą nadal kocham. Powiedziała mi o tym Vanessa razem z Delly. Nigdy nie mówiłam Rossowi o tym, że wiem i nie pokazywałam tego. W sumie na dobre to mi wyszło.
- Skąd wiesz o Emme?- zapytała już spokojnie.
- No na pewno nie od ciebie i tej suki.- powiedziałam.
- To skąd!?- i znowu się zaczyna.
- Powiedziałam mi Rydel jak rzekomo wyjechałeś do cioci z rodziną, ale dziwnym trafem cała twoja rodzina została w domu, a Rydel już dawno widziała cię z Emmą! Nie mówiłam ci nigdy o tym bo za bardzo cię kochałam, żeby się z tobą rozstać! Dlatego udawałam przez te dwa lata, że nic się nie dzieje. Odetchnęłam dopiero jak Emma się wyprowadziła i przestałeś mnie unikać. To było dla mnie ciężkie i nie chce, żeby kolejna dziewczyna przez takiego dupka jak ty cierpiała.- mówiłam na początku z gniewem, ale jak zaczęłam sobie to przypominać to nie mogłam pohamować łez. Czemu to nadal tak bardzo mnie boli? Ross gdy już wszystko przetrawił i zobaczył, że płacze od razu mnie przytulił. Mocno się w niego wtuliłam. Zawszę się uspokajałam gdy mnie przytulał i tak było, i tym razem.
- Przepraszam. Wiem popełniłem niewybaczalny błąd, ale ty mnie nie zostawiłaś. Tylko dalej nie rozumiem dlaczego pozwalasz się całować skoro nie chcesz, żebym skrzywdził Emily?- zapytał, gdy się już uspokoiłam. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- Naprawdę się nie domyślasz?- zapytałam, a on pokręcił głową. Westchnęłam i postanowiłam mu powiedzieć prawdę. - Pozwalam ci na to tylko dlatego, że cię kocham i to bardzo mocno. Wróciłam do LA tylko i wyłącznie dla ciebie. Nie dlatego, że tęskniłam za starymi śmieciami, ale za tobą. Chciałam, żebyśmy stworzyli rodzinę dla Nikoli. Chciałam, żeby w końcu poznała tatę, o którym tyle razy próbowałam zapomnieć. Vanessa na początku mówiła mi, że pewnie ułożyłeś sobie już życie i masz cudowną rodzinę. Tylko ja nie chciałam jej słuchać. W końcu, gdy Nikola zaczęła coraz częściej płakać o to, że nie ma taty i zamykać się w sobie. Wtedy Van sama zaczęła namawiać mnie do wrócenia do LA, do ciebie. No i wróciłam tylko spełnił się scenariusz Van. Masz już narzeczoną i planujesz z nią wspólne życie. Ja nic nie mogę z tym zrobić. Tylko jak ty mnie całujesz to nie umiem cię odepchnąć i powiedzieć nie. Miłość i pragnienie twojej bliskość jest ode mnie silniejsze.- powiedziałam na jednym tchu, a blondyn tylko mi się przyglądał.
- Czyli ty mnie kochasz tak samo jak ja ciebie?- zapytała, a raczej stwierdził blondyn.
- Na to wygląda.- powiedziałam, a Ross tak się ucieszył, że zaczął się kręcić ze mną na rękach. Po jakiś 2 minutach mnie postawił i zaczął całować. Jak się od siebie oderwaliśmy to musiałam go o to zapytać.
- Czemu mówisz mi, że mnie kochasz i mnie non stop całujesz jak bierzesz ślub za nie całe dwa miesiące?- zapytałam, a Rossa chyba zaskoczyło to pytanie, bo nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Daj mi trochę czasu, a załatwię tą sprawę z Emily.- powiedział spokojnie.
- Dobra niech ci będzie, ale masz się przy mnie z nią nie miziać bo się porzygam i zrobię awanturę.- powiedziałam ostrym tonem, żeby nie uznał tego za żarty.
- Tak jest kapitanie, a teraz zbieraj się.- powiedział i popchnął mnie w stronę wyjścia.
- Gdzie ty mnie tak pchasz?- zapytałam.
- Jedziemy po Nikole i jedziemy nad jezioro.- powiedział spokojnie, gdy już byliśmy przy samochodzie. Ja już nic nie mówiłam. Gdy staliśmy na światłach Ross położył swoją rękę na moim udzie. To było całkiem przyjemne.
- Czekaj, czekaj, a co powiesz Emily jak się zapyta gdzie byłeś i z kim?- zapytałam patrząc na blondyna.
- Kochanie, Emily jest u siostry w NY. Wróci dopiero za dwa tygodnie.- powiedział uśmiechnięty. Ja też nie mogłam się nie uśmiechnąć na myśl o spędzeniu dwóch tygodni z Rossem, bez Emily w pakiecie. No i co z tego, że teraz to ja zostałam tą kochanką, którą wyzywa się od suk i złodziejki mężczyzn. Nie obchodzi mnie to co inni o mnie będą myśleć. Skoro mogę być z facetem, którego kocham.
~*~
Hej! Obiecałam, że rozdział będzie dzisiaj i tak się stało jest. Pewnie się cieszycie lub nie. Nieważne. Dobra nie będę już tak zanudzać. Powiem tylko tyle. Piszcie komentarze jak wam się podoba i czy was zaskoczyłam, a jak wam się nie podoba to też napiszcie co. Wtedy postaram się nad tym popracować. Jeszcze jedno może niektórzy z was już weszli na mojego nowego bloga, a jak nie to zapraszam. <KLIK>
niedziela, 8 lutego 2015
Rozdział 6
Proszę przeczytajcie NOTKĘ pod spodem!
~*~
Poszłam otworzyć, a w drzwiach stała moja siostra.
- Vanessa co ty tutaj robisz? Miałaś zostać w NY.- powiedziałam i ją mocno przytuliłam.
- Postanowiłam do ciebie przyjechać, bo się za wami stęskniłam.Gdzie jest moja księżniczka?- wyjaśniła i weszła do środka.
- Ogląda bajkę, chodzi.- pociągnęłam ją za sobą do salonu.
- Ciocia!- krzyknęła Nikki i mocno przytuliła czarnowłosą.
- Też się za tobą stęskniłam.- powiedziała i puściła moją córkę. Bajkę obejrzałyśmy do końca.
- Kochanie czas iść spać.- powiedziałam do Nikoli.
- Mamusiu, ale ja nie chcę.- powiedziała i ziewnęła.
- Właśnie widzie jak nie chcesz. Chodzi.- powiedziałam i wzięłam ją na ręce. Poszłam z nią do jej pokoju. Przebrałam w piżamę i położyłam na łóżku. Co mnie zdziwiło to to, że usnęła bardzo szybko i bez bajki na dobranoc. Zeszłam więc na dół, gdzie siedziała Van.
- To opowiadaj co się ostatnio działo.- powiedziała z iskierkami w oczach. Ta ona nadal liczy na to, że opowiem jej historie niczym z filmu z ostrym sexem w tle.
- Nic tylko dostałam pracę w biurze Rossa i spotkałam Rydel. Tyle.- skończyłam mówić, a ona nadal na mnie patrzyła.
- Co? To nie było z Rossem żadnego ruchania na biurku czy co?- pytała. Ta to cała Van.
- Nie masz na co liczyć. On ma narzeczoną, z którą za dwa miesiące bierze ślub.- wytłumaczyłam jej, a ona spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Kochanie tak mi przykro, ale powiedziałaś mu, że Nikola to jego córka, a Nikki wreszcie, że ma tatę?- spojrzała na mnie wyczekująco.
- Tak nawet Delly wie.- powiedziałam, a ona by mnie wzrokiem zabiła jakby mogła.
- Delly się z tobą widziała, a do mnie nawet nie zadzwoniła. To nie fer.- powiedziała oburzona.
- Nie przejmuj się tym tak.- starałam się ją pocieszyć.
- Dobra, ale jutro zabierasz mnie ze sobą do pracy.- powiedziała, a raczej rozkazała.
- Tak jest kapitanie, a teraz chodzi spać.- powiedziałam i popchnęłam ją w stronę schodów.
- Też cię kocham wiesz.- powiedziała z sarkazmem wyczuwalnym na pół metra. Ona nigdy nie lubi jak jej rozkazuje. Uważa, że jak jestem to nie mam prawa jej rozkazywać tylko ona mi. Na pewno jej niedoczekanie.
- Wiem, a teraz wypad mi stąd.- powiedziałam, a jej już nie było. Szybko poszłam się umyć i przebrać do łazienki. Po nie całej godzinie wyszłam. Sprawdziłam jeszcze telefon przed pójściem spać. I jak się okazało miałam 30 nieodebranych połączeń od samego Rossa. Ciekawe co chciał, ale pewnie to nic ważnego. Położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam. Rano obudziłam się o 7.33. Co!!!!!! Przecież ja się spóźnię się!! Czemu nikt mnie nie obudził? Jeszcze Nikole do przedszkola muszę zaprowadzić. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się w białą koszulę i obcisłą, czarną, krótką spódniczkę. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźnego koka. Gotowa zeszła na dół, a tam już na mnie ze śniadaniem czekały Van i Nikola.
- Mamusiu ślicznie wyglądasz.- powiedziała moja córka przytulając się do mnie.
- Dziękuje kochanie. Ty też ślicznie wyglądasz.- powiedziałam całując ją w główkę.
- Mała ma rację powalisz Rossa na kolana w tym stroju i nie tylko jego.- rzekła Van puszczając mi oczko.
- Przestań! Co na śniadanie?- zapytałam siadając przy stole.
- Naleśniki. Masz i jedz tylko szybko, bo się spóźnisz.- powiedziała, a ja sobie spokojnie jadłam. Popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No na co się tak patrzysz?- spytałam.
- No bo coś ci nie śpieszno do tej pracy.- powiedziała nadal patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Daj spokój, każdemu zdarza się zaspać. Po za tym jak sobie poczeka to nic mu się nie stanie.- powiedziałam spokojnie i dokończyłam jeść moje śniadanie. Jak już skończyłam poszłyśmy do samochodu.
- Mamusiu, a spotkam się dzisiaj z tatą?- zapytała mnie Nikki jak jechałyśmy.
- Nie wiem kochanie, ale chyba nie.- powiedziałam, a mała posmutniała.
- Pszczółko nie smuć się. Tata na pewno się z tobą dzisiaj spotka.- próbowała ją pocieszyć Vanessa.
- Na pewno?- spytała nie pewnie blondynka.
- Tak na pewno.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam. Gdy dojechaliśmy na miejsce poszłyśmy odprowadzić małą.
- O dzień dobry Nikola. Widzie, że dzisiaj nie przyszłaś tylko z mamusią.- powiedziała miło do mojej córki pani Marii.
- Dzień dobry. Tak to moja ciocia.odpowiedziała Nikola.
- Kochanie idź do grupy.- powiedziałam całując małą w policzek. Ona tylko jeszcze przytuliła Vanesse i poszła do swoich koleżanek.
- To moja siostra Vanessa, Van to pani Marii opiekunka Nikki.- powiedziałam.
- Dzień dobry.- powiedziała czarnowłosa i podała rękę pani Marii.
- Więc dzisiaj Nikole odbiera ciocia tak?- zapytała dla pewność.
- Tak Nikole dzisiaj odbiera Van, a teraz będziemy już iść bo ja jestem już spóźniona do pracy.- powiedziałam i pożegnałam się z panią Marii. Zabierając ze sobą Vanesse wyszłam z budynku. Do biura nie jechałyśmy długo. Gdy tylko znalazłyśmy się na miejscu dostrzegłam tam blondynkę. Czekaj jak ona miała na imię. Monica? Tak Monica!
- Dzień dobry.- powiedziała miło.
-Błagam nie mów do mnie jak do starszej osoby. Laura jestem.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam.
- Dobrze, a więc ja to Monica.- powiedziała i mnie przytuliła.
- Co to za czułe powitanie beze mnie?- zapytała Ness za moimi plecami. Oderwałam się od Moni i spojrzałam na siostrę.
- - Van to Monica, Moni to moja siostra Vanessa.- powiedziałam, a one się przytuliły. Chwilę gadałyśmy do puki nie przeszła Delly.
- Moni jest może mój zacny braciszek?- zapytała i chyba jak na razie mnie, ani Van nie zauważyła.
- Jest, ale nie sam tylko z tą całą Emily.- powiedziała i się skrzywiła. Coś mi się wydaje, że za nią nie przepada.
- Nie no zawsze jak mam do niego sprawę to musi się migdalić z Emily!- krzyknęła wkurwiona blondynka.
- Ryd spokojnie.- powiedziałam podchodząc do niej.
- Lau! Co ty tutaj robisz?- zapytała i popatrzyła na mnie jak na ducha.
- Z tego co wiem to pracuje bo twój braciszek mnie przyjął wczoraj do pracy.- powiedziałam jakby to było normalne. Dziewczyna tylko krzyknęła i mnie przytuliła. Bardzo mocno, za mocno.
- Delly, kochanie dusisz.- ledwo co powiedziałam.
- Dobra Delly puść, bo mi siostrę udusisz!- krzyknęła Vanessa, a blondynka popatrzyła na nią jak na zjawę.
- Vanessa to na prawdę ty?- zapytała i zaczęła obmacywać ją po twarzy(?)
- Tak to ja. Też się ciesze, że cię widzie. Weź mnie już puść!- powiedziała czarnowłosa, a blondi ją puściła, ale zaraz zaczęła ją dusić.
- Rydel puść! Nie dobry piesek! No puść proszę!- darłyśmy się tak z Monicą z 10 minut, aż w końcu z gabinetu wyszedł Ross ze swoją niewiastą. Ross miał rozpiętą koszulę i poczochrane włosy, a ona rozmazaną szminkę i podwiniętą spódnicę do góry. Czy oni się tam pieprzyli? Czy tylko zaczynali, a nasze wrzaski im przerwały? Dobra nieważne. To mnie wcale nie obchodzi. Jest dorosły i może robić co chce.
- Co tu się dzieje i kogo dusi moja siostra?- zapytał rozkojarzony blondyn.
- Twoja siostra właśnie dusi moją siostrę! No co tak stoisz! Zrób coś!- krzyknęłam zrozpaczona, a chłopak tylko podszedł do swojej siostry.
- Delly, Ell przyszedł!- krzyknął jej do ucha, a ta od razu popędziła na górę.
- Czemu ja na to nie wpadłam.- pacnęłam się w czoło, a Ross razem z Monicą zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bo nie jesteś mną.- powiedział chłopaka i pokazał mi język.
- Bardzo śmieszne po prost się uśmiałam, że cho cho!- powiedziałam i podeszłam do swojego biurka.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony blondyn.
- Też miło cię widzieć blondi.- odpowiedziała z tą swoją ironią w głosie.
- No też się ciesze, ale co ty tutaj robisz?- zapytał jeszcze raz.
- Przyjechałam odwiedzić moją siostrę i siostrzenicę, a co nie wolno?
- Wolno, ale ja nie rozumiem czemu jesteś w mojej firmie.- no to teraz chyba każdy rozumie o co mu chodzi.
- Chciałam zobaczyć gdzie pracuje moja siostrzyczka, a jak się dowiedziałam, że z wami to was chciałam zobaczyć. Bo nie widzieliśmy się cztery lata.- objaśniła mu, a ja zwijałam się ze śmiech. Choć nawet nie wiem z czego.
- Dobra chodzi tu do mnie.- powiedział i rozłożył szeroko ramiona. Moja siostra tylko popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Seri myślisz, że się do ciebie przytulę?- zapytała poważnie Van.
- No w sumie to byś mogła.- powiedział i zrobił smutną minę. Van chyba dała się przekonać, bo się do niego przytuliła.
- Van uważaj, bo jak Riker się dowie to będzie zazdrosny.- powiedziałam, a ona oderwała się od blondyna.
- Bardzo śmieszne!- krzyknęła oburzona. Ross zaczął się śmiać, ale jak Ness na niego się spojrzała to od razu przestał.
- Rossy, kochanie ja będę już szła. Spotkamy się wieczorem prawda?- odezwała się do tej pory milcząca Emily.
- Ta oczywiście.- powiedział i ją pocałował. Łłee to jest obrzydliwe. Chyba zaraz zwymiotuje.
- Fuuuuuuuu!!!- krzyknęły dziewczyny, a tamci się od siebie oderwali. Emily wyszła.
- Van, a może ty też byś już tak sobie poszła?- zapytałam siostrę.
- E tam u was jest weselej.
- Chce ci tylko przypomnieć, że masz iść za godzinę po Nikole. Nie zapomnij i spieprzaj do domu!- krzyknęłam, a ona z jękiem wyszła.
- Lau możemy porozmawiać?- zapytał Ross.
- Wiesz mam dużo pracy, może później.- powiedziałam, a on poszedł do swojego gabinetu.
- Czemu go unikasz?- zapytała mnie Monica.
- Nie unikam go tylko nie chce z nim gadać.
- Mi się wydaje jednak, że chodzi o to, że ty go nadal kochasz, ale jest ci przykro, że ma narzeczoną. Więc próbujesz go unikać na wszystkie możliwe sposoby. Bo myślisz, że dzięki temu się odkochasz. Powiem ci jedno kochana nie licz na to, że się odkochasz teraz jak przez cztery lata tego nie zrobiłaś.- skończyła mówić, a mnie zamurowało. Skąd ona tyle o mnie i Rossie wie?
- Ja go wcale nie kocham.- powiedziałam pewnie. Choć czuje jakbym sama siebie oszukiwała. I to jest prawda samom siebie oszukuje bo go kocham.
- Wmawiaj to sobie, ale wiedz, że mnie i tak nie oszukasz.- powiedziałam i wyszła po kawę. Ja za to myślałam o tym co powiedziała mi przed chwilą blondynka. Ona może mieć racje z tym, że się nie odkocham. Jak w NY nie dałam przez cztery lata, gdzie go w ogóle nie widziała. To teraz jak będę go oglądać codziennie to tym bardzie się nie odkocham. Po chwili weszła blondynka, ale ja nawet nie zwróciłam na nią uwagi.
- Lari, ktoś do ciebie.- powiedziała, a ja dopiero teraz wróciłam do świata, żywych.
- Nikola skąd się tutaj wzięłaś?- zapytałam, bo tym gościem okazała się moja własna córka.
- Ciocia mnie przywiozła.- powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu.
- To gdzie jest ciocia?- zapytałam córkę, ale była tak pochłonięta rozglądaniem się po budynku, że mi nie odpowiedziała.
- Van jest na parkingu, mała jej zwiała, a że mnie wczoraj widziała to jak mnie zobaczyła to podbiegła i poprosiła, żebym ją do ciebie przyprowadziła.- wytłumaczyła mi Monica, a ja się zdziwiłam.
- Kochanie czemu ciocia cię tu przywiozła?- zapytała, gdy dziewczynka przestała rozglądać się po budynku.
- Bo chciałam zobaczyć tatę.- powiedziała, a jak na zawałowanie blondyn wyszedł z gabinetu. - Tatuś!- krzyknęła jak go tylko zobaczyła.
- Cześć misiek. Co ty tutaj robisz?- zapytał Ross trzymając ją na rękach.
- Ciocia mnie przywiozła.- powiedziała uśmiechnięta i jeszcze bardzie wtuliła się w Rossa.
- Zapomniałaś dodać, że po drodze zwiałaś cioci.- powiedziałam, a blondyn popatrzył po mnie zdziwiony. - Co się na mnie tak patrzysz?- zapytałam.
- Jak to zwiała Vance?- zapytał nadal będąc zdziwionym.
- Normalnie matole.- tym razem odezwała się Monica. Po chwili w biurze pojawiła się też Van. Strasznie zdyszana. Co ona maraton przebiegła czy co.
- Nikola ty zdrajco nigdy więcej tak nie uciekaj.- powiedziała Van na jednym tchu i zgięła się w pół.
- Dobra powiedz mi lepiej jak wy się tu w ogóle znalazłyście.
- No bo Nikki zaczęła marudzić, że chce zobaczyć tego białego szczyla. Więc ją przywiozłam, tylko na parkingu mi zwiała.- powiedziała bardzo słabo.
- Ej, ja nie jestem białym szczyle!- oburzył się Ross.
- Jesteś już i zawsze byłeś.- powiedziała jak zawsze miła Van. Ona nigdy go nie lubiła, a tym bardziej jak zaczęliśmy chodzić. Dopiero go tak bardzo znienawidziła jak się dowiedziała o ciąży. Co to się działo.
- Nikola czemu to zrobiłaś?- zapytałam kucając przy córce.
- Bo chciałam zobaczyć tatę, a wy mi obiecałyście, że go dzisiaj zobaczę więc chciałam teraz.- powiedziała i się słodko uśmiechnęła.
- Kochanie, ale tata by przyszedł na wieczór.- powiedziałam, a Ross spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. -No co cię tak patrzysz?- zapytałam, bo zaczął mnie wkurzać.
- Nic tylko tak jakoś. Nikki, ale mama ma rację bym do was przyszedł, ale później. Więc teraz zmykaj z ciocią do domu, a ja do ciebie przyjdę na wieczór.- powiedział, a mała tylko kiwnęła głową i go przytuliła.
- No do chodzi idziemy.- powiedziała Van już normalnym głosem. Nikki tylko jeszcze mnie przytuliła i wyszła razem z Van.
- Lau możemy porozmawiać?- zapytał mnie chłopak.
- Tak jasne.- powiedziałam i poszłam z nim do jego gabinetu.
- To co tam u ciebie?- zapytał jak jakiś idiota.
- Wiesz jak to nic ważnego to muszę iść.- powiedziałam i już chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.
- Chciałem wiedzieć czemu mnie unikasz.- powiedział, a ja się zdziwiłam.
- Ja cię nie unikam tylko próbuje pracować.- znów próbowałam wyjść, ale tym razem pociągnął mnie do siebie za rękę. Wylądowałam między jego nogami, a on opierał się o biurko. Byliśmy blisko siebie, za blisko na moją wole. Jeszcze do tego spojrzał mi w oczy. Tak jeszcze tego brakowało.
- Niezmiernie mnie podniecasz w tych ciuszkach.- powiedział i nie czekając na moją odpowiedzi po prostu mnie pocałował. Na początku nie oddawałam pocałunku, ale po jakiś czasie poddałam się i oddałam jego namiętne pocałunki. Całowaliśmy się coraz namiętniej, a blondy położył swoje dłonie na moich pośladkach i zaczął je ściskać. Ja nie byłam mu dłużna bo po chwili zaczęłam rozpinać mu koszule i jeździć palcami po jego nagim już torsie. Rossowi chyba znudziła się zabawa moimi pośladkami, bo zaczął rozpinać mi koszule. Nie wiem jak by się to skończyło gdyby ktoś nie zapukał do drzwi.
- Kurwa!- krzyknął i zaczął zakładać koszule. Ja zrobiłam to samo.
- Proszę!- powiedział bardzo zły.
- Nie chcę przeszkadzać, ale twoja narzeczona zaraz tu będzie.- powiedziała Monica i wyszła.
- To nigdy więcej ma się nie powtórzyć.- powiedziałam oschle i zanim wyszłam usłyszałam głos chłopaka, który mówi "podobało jej się". Zarumieniłam się i wyszłam. Akurat jak wchodziłam minęłam się z Emily. Zaczęła mi się dokładnie przyglądać, a ja bez słowa wróciłam do swojej pracy. Po jakiejś godzinie wyszli z gabinetu w takim samym stanie jak rano. Ten debil, albo jest nie wyżyty, albo po prostu głupi. Oczywiście dziewczyna zanim wyszła musiała namiętnie go pocałować. Monica, żeby na to nie patrzeć po prostu wyszła, a ja musiałam zostać. Po jakiś 15 minutach wreszcie się od siebie odessali, a wielka pani wyszła. Blondyn jak tylko jego pani odeszła podszedł do mnie. Nachylił się i zaczął namiętnie całować po szyj. Na początku się poddałam, ale po chwili sobie przypomniałam, że zaraz wróć Monica. Odepchnęłam go od siebie delikatnie, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Zaraz Monica wróć.- powiedziałam, a on jakby zrobił się zawiedziony. Nachylił się jeszcze raz i pocałował delikatnie, ale tym razem w usta.
- Blondi weź się opanuj.- powiedziałam odpychając go mocniej. On tylko się zadziornie uśmiechnął i poszedł do siebie. Po chwili wróciła Monica.
- Laura jak chcesz to możesz już iść do domu.- powiedziała i się od mnie uśmiechnęła.
- Dziękuje.- powiedziałam i całując ją w policzek wyszłam. Ciekawi mnie mina Rossa jak zobaczy, że mnie już nie ma. Do domu dotarłam szybko.
- Mama, a gdzie tata?- zapytała Nikola mocno mnie tuląc.
- Tata przyjdzie później, a teraz chodzi idziemy robić naleśniki. Gdzie jest ciocia?- udałam się z małą do kuchni.
- Ciocia jest w salonie z moim nowym wujkiem.- powiedziała ucieszona blondyneczka.
- Kochanie, a jak ten wujek ma na imię?- spytałam stawiając córkę na stole.
- Riker chyba, nie, tak na pewno Riker i jest podobny do tatusia.- powiedziałam znów się do mnie przytulając. Wzięłam ją na ręce i udałam się z nią do salonu.
- Co się tu tutaj dzieje?- zapytałam niby zadziwiona. Haha ich miny były nie do opisania.
- Laura co ty tak wcześnie?- zaczęła moja siostra.
- Też się ciesze, że jestem wcześniej w domu.- powiedziałam ironicznie.
- Mamusiu miałyśmy zrobić naleśniki.- powiedziała Nikki.
- Zaraz kochanie dobrze?- spytałam, a ona jeszcze bardzie się we mnie wtuliła.
- Van, ale przecież to twoje dziecko i nie wróciłaś z Laurą.- powiedział Rik.
- Wiesz co dzięki. Też miło cię widzieć.- powiedziałam sarkastycznie. Co on sobie myśli.
- Sorry mała, na chodzi przytul się.- powiedział rozkładając ramiona.
- Teraz zapomnij o misiaczku.- powiedziałam i pokazałam mu język.
- Dobra Van powiedz mi o co tu chodzi.- próbował dalej dowiedzieć się prawdy od mojej siostry.
- Bo Nikola wszystko zawaliła. No dobra Nikola to córka Laury i Rossa. Lau wróciła tylko z Nikolom do LA, a ja do nich przyjechałam wczoraj. Tyle.- wytłumaczyła na jednym tchu.
- Jak to Rossa i Laury?- zapytał jak kompletny idiota.
- Normalnie nie wiesz skąd się dzieci biorą.- ale on jest żałosny.
- Dzieci przynoś bociek!- krzyknęła uradowana Nikki wciąż na moich rękach.
- Okay, mała złaś, bo mi ręce zaraz odpadną.- powiedziałam i ją postawiłam.
- Ross o tym wie?- to serio idiota, a pomyśleć, że on jest najstarszy z Lynchów.
- Jakby nie wiedział to bym ci nie mówiła.- powiedziała już wpieniona Vanessa.
- Dobra tak tylko pytam.- Van już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej dzwonek do drzwi. Nikola w podskokach poszła otworzyć.
- Tata!- krzyknęła i rzuciła się mu na szyję. Niestety nie był sam tylko z tym pasztetem.(co z tego, że ona jest ładna).
- Cześć mała i Lau.- powiedział i chciał pocałować mnie w policzek, ale się szybko odsunęłam.
- Cześć Ross i...- tutaj się zacięłam bo chciałam, żeby chłopak nas sobie przedstawił.
- No tak Lau to Emily moja narzeczona, Emily to Laura matka mojej córki i moja przyjaciółka.- powiedział i się do mnie uśmiechnął, a blondynka podała rękę.
- Wchodzicie do środka.- powiedziałam i ich wpuściłam. - Nikki zawołaj ciocię.- powiedziałam, a mała pobiegła do salonu. My poszliśmy do kuchni.
- Miałam właśnie robić naleśniki. Skuście się?- zapytałam.
- Jak twoje to zawszę.- powiedział uśmiechnięty Ross.
- Już nie przesadzaj twoje są lepsze. Emily, a ty?- próbowałam być miła, chodzi nie za dobrze mi to wychodziło.
- Nie dzięki jestem na diecie.- powiedziała jak jakaś dama i złapała blondyna za rękę. Po chwili do kuchni wbiegła Nikola.
- Gdzie ciocia?- spytałam.
- Powiedziała, że jak chcesz ją zabić to tylko i wyłącznie przy świadkach. Choć nie wiem co to znaczy.- powiedziała i usiadła Rossowi na kolanach.
- Vanessa dupa do góry chłoptasia za rękę i do kuchni natychmiast! Bo inaczej cie serio zabije!- krzyknęłam, a para była po chwili w kuchni. Jakie było zdziwienie Rikera i Rossa jak siebie zobaczyli.
- Co wy/ty tu robisz?- zapytali w tym samym czasie.
- Ja przyszedłem odwiedzić córkę, a Emily chciała ją poznać, a ty?- powiedział Ross na luzie.
- Ja przyszedłem zobaczyć się z Vanessą.- powiedział i objął. To był jego błąd, bo wam za to dala mu w pyśka.
- Widać, że nie za bardzo się cieszy.- powiedziała śmieją się Emily.
- Ta, a Ross jakoś nie jest zadowolony z wizji życia u twojego boku.- powiedział starszy blondyn, a ja z Vanessą zaczęłyśmy się z tego śmiać.
- Odszczekaj to szczylu.- powiedziała groźnie.
- Nie mam zamiaru.- powiedział i dalej się śmiał.
- Rossy powiedz mu coś bo on mnie obraża.- powiedziała, a Ross sam się z tego śmiał. Serio ona jest taka głupia.
- Wiesz co Emily myślę, że on cie w ogóle nie obraził.- powiedziała Van zanosząc się śmiechem.
- Ross wychodzimy!- krzyknęła cała czerwona ze złości Emily.
- Ja nie chce, żeby tata już szedł.- powiedziałam Nikola ze łzami w oczach, a Ross i ja od razu spoważnieliśmy.
- Kochanie, ale ja nigdzie nie idę, nie płacz.- powiedział i ją przytulił, a ja uśmiechnęłam się lekko na ten widok.
- Rossy, ale ja tu nie będę siedzieć jak ktoś mnie obraża.- dalej mówiła swoje ta dziewoja.
- No to idź droga wolna.- powiedziała jej Van. Dziewczyna już się zamknęła i usiadła obrażona. Wreszcie zaczęłam robić naleśniki. Gdy już wszyscy byli najedzeni (oprócz Emily, bo nie jej takich tłustych rzeczy). Zaczęliśmy się bawić z Nikolom, znów bez Emily bo mówi, że nie chce się pobrudzić. Przecież to widać, że ona nie lubi dzieci, a Ross chce mać dużą rodzinę. Czemu jest z nią to ja nie wiem.
- Lau, Nikola usnęła.- z moich rozmyślań wybudził mnie cichy głos Rossa przy moim ucho. Nie kontrolując sama siebie uśmiechnęłam się.
- Chodzi pokaże ci gdzie ją masz położyć.- powiedziałam i poszłam w stronę schodów, a on za mną. Gdy doszliśmy do pokoju małej blondyn położył ją na łóżku, a ja patrzyłam na to z uśmiechem. Ross w pewnym momencie stanął za mną i przytulił od tyłu.
- Na dole jest twoja narzeczona.- powiedziałam szeptem, choć nie chciałam, żeby mnie puszczał.
- Ona i tak tutaj nie wejdzie.- powiedział mi na ucho i pocałował w kark. Było mi w jego ramionach tak dobrze jak nigdy. Znów czułam się bezpiecznie. Moje prze myślenia znów przerwał chłopak. Tylko tym razem odwracając mnie do siebie przodem.
- Kocham cię.- szepnął mi na ucho i mnie pocałował. Całowaliśmy się zupełnie inaczej niż w jego gabinecie. Teraz całowaliśmy się delikatnie. Całowalibyśmy się zapewne dłużej gdyby nie kroki na schodach. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Jak się okazało była to Van, którą przysłała Emily. Szybko zeszliśmy na dół. Chłopaki i ta wiedźma zaczęli się zbierać. Riker mnie przytulił, a Vanesse pocałował w policzek. Coś się tu kroi. Ross za to Ness przytulił, a mnie przytulił szepcząc na ucho ciche "Kocham cię" i jeszcze mnie pocałował w policzek. Mam nadzieje, że nikt nie widział moich rumieńców bo by było źle.
- Lau co jest między tobą, a tą blond wycieraczką?- zapytała, gdy już wyszli.
- Mogę cię zapytać o to samo, a teraz idę spać. Dobranoc.- powiedziałam i poszłam do góry.
- Mów co chcesz ja i tak wiem swoje!- usłyszałam jeszcze głos Vanki i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i poszłam spać.
~*~
Hej rozdział mam nadzieje, że wam się podobał, ale nie o tym chciałam powiedzieć. Chciałam przypomnieć o konkursie na OS. Tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że prze duże czas do 16 lutego, ponieważ jak na razie mam jedną prace, a bardzo mi zależy na tym, żebyście przysłali swoje prace. Nie muście prowadzić bloga, a ni nic. Tylko proszę przysyłajcie na ten adres: alex_rock00666@o2.pl. Proszę czekam do 16 lutego.
~*~
Poszłam otworzyć, a w drzwiach stała moja siostra.
- Vanessa co ty tutaj robisz? Miałaś zostać w NY.- powiedziałam i ją mocno przytuliłam.
- Postanowiłam do ciebie przyjechać, bo się za wami stęskniłam.Gdzie jest moja księżniczka?- wyjaśniła i weszła do środka.
- Ogląda bajkę, chodzi.- pociągnęłam ją za sobą do salonu.
- Ciocia!- krzyknęła Nikki i mocno przytuliła czarnowłosą.
- Też się za tobą stęskniłam.- powiedziała i puściła moją córkę. Bajkę obejrzałyśmy do końca.
- Kochanie czas iść spać.- powiedziałam do Nikoli.
- Mamusiu, ale ja nie chcę.- powiedziała i ziewnęła.
- Właśnie widzie jak nie chcesz. Chodzi.- powiedziałam i wzięłam ją na ręce. Poszłam z nią do jej pokoju. Przebrałam w piżamę i położyłam na łóżku. Co mnie zdziwiło to to, że usnęła bardzo szybko i bez bajki na dobranoc. Zeszłam więc na dół, gdzie siedziała Van.
- To opowiadaj co się ostatnio działo.- powiedziała z iskierkami w oczach. Ta ona nadal liczy na to, że opowiem jej historie niczym z filmu z ostrym sexem w tle.
- Nic tylko dostałam pracę w biurze Rossa i spotkałam Rydel. Tyle.- skończyłam mówić, a ona nadal na mnie patrzyła.
- Co? To nie było z Rossem żadnego ruchania na biurku czy co?- pytała. Ta to cała Van.
- Nie masz na co liczyć. On ma narzeczoną, z którą za dwa miesiące bierze ślub.- wytłumaczyłam jej, a ona spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Kochanie tak mi przykro, ale powiedziałaś mu, że Nikola to jego córka, a Nikki wreszcie, że ma tatę?- spojrzała na mnie wyczekująco.
- Tak nawet Delly wie.- powiedziałam, a ona by mnie wzrokiem zabiła jakby mogła.
- Delly się z tobą widziała, a do mnie nawet nie zadzwoniła. To nie fer.- powiedziała oburzona.
- Nie przejmuj się tym tak.- starałam się ją pocieszyć.
- Dobra, ale jutro zabierasz mnie ze sobą do pracy.- powiedziała, a raczej rozkazała.
- Tak jest kapitanie, a teraz chodzi spać.- powiedziałam i popchnęłam ją w stronę schodów.
- Też cię kocham wiesz.- powiedziała z sarkazmem wyczuwalnym na pół metra. Ona nigdy nie lubi jak jej rozkazuje. Uważa, że jak jestem to nie mam prawa jej rozkazywać tylko ona mi. Na pewno jej niedoczekanie.
- Wiem, a teraz wypad mi stąd.- powiedziałam, a jej już nie było. Szybko poszłam się umyć i przebrać do łazienki. Po nie całej godzinie wyszłam. Sprawdziłam jeszcze telefon przed pójściem spać. I jak się okazało miałam 30 nieodebranych połączeń od samego Rossa. Ciekawe co chciał, ale pewnie to nic ważnego. Położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam. Rano obudziłam się o 7.33. Co!!!!!! Przecież ja się spóźnię się!! Czemu nikt mnie nie obudził? Jeszcze Nikole do przedszkola muszę zaprowadzić. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się w białą koszulę i obcisłą, czarną, krótką spódniczkę. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźnego koka. Gotowa zeszła na dół, a tam już na mnie ze śniadaniem czekały Van i Nikola.
- Mamusiu ślicznie wyglądasz.- powiedziała moja córka przytulając się do mnie.
- Dziękuje kochanie. Ty też ślicznie wyglądasz.- powiedziałam całując ją w główkę.
- Mała ma rację powalisz Rossa na kolana w tym stroju i nie tylko jego.- rzekła Van puszczając mi oczko.
- Przestań! Co na śniadanie?- zapytałam siadając przy stole.
- Naleśniki. Masz i jedz tylko szybko, bo się spóźnisz.- powiedziała, a ja sobie spokojnie jadłam. Popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No na co się tak patrzysz?- spytałam.
- No bo coś ci nie śpieszno do tej pracy.- powiedziała nadal patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Daj spokój, każdemu zdarza się zaspać. Po za tym jak sobie poczeka to nic mu się nie stanie.- powiedziałam spokojnie i dokończyłam jeść moje śniadanie. Jak już skończyłam poszłyśmy do samochodu.
- Mamusiu, a spotkam się dzisiaj z tatą?- zapytała mnie Nikki jak jechałyśmy.
- Nie wiem kochanie, ale chyba nie.- powiedziałam, a mała posmutniała.
- Pszczółko nie smuć się. Tata na pewno się z tobą dzisiaj spotka.- próbowała ją pocieszyć Vanessa.
- Na pewno?- spytała nie pewnie blondynka.
- Tak na pewno.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam. Gdy dojechaliśmy na miejsce poszłyśmy odprowadzić małą.
- O dzień dobry Nikola. Widzie, że dzisiaj nie przyszłaś tylko z mamusią.- powiedziała miło do mojej córki pani Marii.
- Dzień dobry. Tak to moja ciocia.odpowiedziała Nikola.
- Kochanie idź do grupy.- powiedziałam całując małą w policzek. Ona tylko jeszcze przytuliła Vanesse i poszła do swoich koleżanek.
- To moja siostra Vanessa, Van to pani Marii opiekunka Nikki.- powiedziałam.
- Dzień dobry.- powiedziała czarnowłosa i podała rękę pani Marii.
- Więc dzisiaj Nikole odbiera ciocia tak?- zapytała dla pewność.
- Tak Nikole dzisiaj odbiera Van, a teraz będziemy już iść bo ja jestem już spóźniona do pracy.- powiedziałam i pożegnałam się z panią Marii. Zabierając ze sobą Vanesse wyszłam z budynku. Do biura nie jechałyśmy długo. Gdy tylko znalazłyśmy się na miejscu dostrzegłam tam blondynkę. Czekaj jak ona miała na imię. Monica? Tak Monica!
- Dzień dobry.- powiedziała miło.
-Błagam nie mów do mnie jak do starszej osoby. Laura jestem.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam.
- Dobrze, a więc ja to Monica.- powiedziała i mnie przytuliła.
- Co to za czułe powitanie beze mnie?- zapytała Ness za moimi plecami. Oderwałam się od Moni i spojrzałam na siostrę.
- - Van to Monica, Moni to moja siostra Vanessa.- powiedziałam, a one się przytuliły. Chwilę gadałyśmy do puki nie przeszła Delly.
- Moni jest może mój zacny braciszek?- zapytała i chyba jak na razie mnie, ani Van nie zauważyła.
- Jest, ale nie sam tylko z tą całą Emily.- powiedziała i się skrzywiła. Coś mi się wydaje, że za nią nie przepada.
- Nie no zawsze jak mam do niego sprawę to musi się migdalić z Emily!- krzyknęła wkurwiona blondynka.
- Ryd spokojnie.- powiedziałam podchodząc do niej.
- Lau! Co ty tutaj robisz?- zapytała i popatrzyła na mnie jak na ducha.
- Z tego co wiem to pracuje bo twój braciszek mnie przyjął wczoraj do pracy.- powiedziałam jakby to było normalne. Dziewczyna tylko krzyknęła i mnie przytuliła. Bardzo mocno, za mocno.
- Delly, kochanie dusisz.- ledwo co powiedziałam.
- Dobra Delly puść, bo mi siostrę udusisz!- krzyknęła Vanessa, a blondynka popatrzyła na nią jak na zjawę.
- Vanessa to na prawdę ty?- zapytała i zaczęła obmacywać ją po twarzy(?)
- Tak to ja. Też się ciesze, że cię widzie. Weź mnie już puść!- powiedziała czarnowłosa, a blondi ją puściła, ale zaraz zaczęła ją dusić.
- Rydel puść! Nie dobry piesek! No puść proszę!- darłyśmy się tak z Monicą z 10 minut, aż w końcu z gabinetu wyszedł Ross ze swoją niewiastą. Ross miał rozpiętą koszulę i poczochrane włosy, a ona rozmazaną szminkę i podwiniętą spódnicę do góry. Czy oni się tam pieprzyli? Czy tylko zaczynali, a nasze wrzaski im przerwały? Dobra nieważne. To mnie wcale nie obchodzi. Jest dorosły i może robić co chce.
- Co tu się dzieje i kogo dusi moja siostra?- zapytał rozkojarzony blondyn.
- Twoja siostra właśnie dusi moją siostrę! No co tak stoisz! Zrób coś!- krzyknęłam zrozpaczona, a chłopak tylko podszedł do swojej siostry.
- Delly, Ell przyszedł!- krzyknął jej do ucha, a ta od razu popędziła na górę.
- Czemu ja na to nie wpadłam.- pacnęłam się w czoło, a Ross razem z Monicą zaczęli się ze mnie śmiać.
- Bo nie jesteś mną.- powiedział chłopaka i pokazał mi język.
- Bardzo śmieszne po prost się uśmiałam, że cho cho!- powiedziałam i podeszłam do swojego biurka.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony blondyn.
- Też miło cię widzieć blondi.- odpowiedziała z tą swoją ironią w głosie.
- No też się ciesze, ale co ty tutaj robisz?- zapytał jeszcze raz.
- Przyjechałam odwiedzić moją siostrę i siostrzenicę, a co nie wolno?
- Wolno, ale ja nie rozumiem czemu jesteś w mojej firmie.- no to teraz chyba każdy rozumie o co mu chodzi.
- Chciałam zobaczyć gdzie pracuje moja siostrzyczka, a jak się dowiedziałam, że z wami to was chciałam zobaczyć. Bo nie widzieliśmy się cztery lata.- objaśniła mu, a ja zwijałam się ze śmiech. Choć nawet nie wiem z czego.
- Dobra chodzi tu do mnie.- powiedział i rozłożył szeroko ramiona. Moja siostra tylko popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Seri myślisz, że się do ciebie przytulę?- zapytała poważnie Van.
- No w sumie to byś mogła.- powiedział i zrobił smutną minę. Van chyba dała się przekonać, bo się do niego przytuliła.
- Van uważaj, bo jak Riker się dowie to będzie zazdrosny.- powiedziałam, a ona oderwała się od blondyna.
- Bardzo śmieszne!- krzyknęła oburzona. Ross zaczął się śmiać, ale jak Ness na niego się spojrzała to od razu przestał.
- Rossy, kochanie ja będę już szła. Spotkamy się wieczorem prawda?- odezwała się do tej pory milcząca Emily.
- Ta oczywiście.- powiedział i ją pocałował. Łłee to jest obrzydliwe. Chyba zaraz zwymiotuje.
- Fuuuuuuuu!!!- krzyknęły dziewczyny, a tamci się od siebie oderwali. Emily wyszła.
- Van, a może ty też byś już tak sobie poszła?- zapytałam siostrę.
- E tam u was jest weselej.
- Chce ci tylko przypomnieć, że masz iść za godzinę po Nikole. Nie zapomnij i spieprzaj do domu!- krzyknęłam, a ona z jękiem wyszła.
- Lau możemy porozmawiać?- zapytał Ross.
- Wiesz mam dużo pracy, może później.- powiedziałam, a on poszedł do swojego gabinetu.
- Czemu go unikasz?- zapytała mnie Monica.
- Nie unikam go tylko nie chce z nim gadać.
- Mi się wydaje jednak, że chodzi o to, że ty go nadal kochasz, ale jest ci przykro, że ma narzeczoną. Więc próbujesz go unikać na wszystkie możliwe sposoby. Bo myślisz, że dzięki temu się odkochasz. Powiem ci jedno kochana nie licz na to, że się odkochasz teraz jak przez cztery lata tego nie zrobiłaś.- skończyła mówić, a mnie zamurowało. Skąd ona tyle o mnie i Rossie wie?
- Ja go wcale nie kocham.- powiedziałam pewnie. Choć czuje jakbym sama siebie oszukiwała. I to jest prawda samom siebie oszukuje bo go kocham.
- Wmawiaj to sobie, ale wiedz, że mnie i tak nie oszukasz.- powiedziałam i wyszła po kawę. Ja za to myślałam o tym co powiedziała mi przed chwilą blondynka. Ona może mieć racje z tym, że się nie odkocham. Jak w NY nie dałam przez cztery lata, gdzie go w ogóle nie widziała. To teraz jak będę go oglądać codziennie to tym bardzie się nie odkocham. Po chwili weszła blondynka, ale ja nawet nie zwróciłam na nią uwagi.
- Lari, ktoś do ciebie.- powiedziała, a ja dopiero teraz wróciłam do świata, żywych.
- Nikola skąd się tutaj wzięłaś?- zapytałam, bo tym gościem okazała się moja własna córka.
- Ciocia mnie przywiozła.- powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu.
- To gdzie jest ciocia?- zapytałam córkę, ale była tak pochłonięta rozglądaniem się po budynku, że mi nie odpowiedziała.
- Van jest na parkingu, mała jej zwiała, a że mnie wczoraj widziała to jak mnie zobaczyła to podbiegła i poprosiła, żebym ją do ciebie przyprowadziła.- wytłumaczyła mi Monica, a ja się zdziwiłam.
- Kochanie czemu ciocia cię tu przywiozła?- zapytała, gdy dziewczynka przestała rozglądać się po budynku.
- Bo chciałam zobaczyć tatę.- powiedziała, a jak na zawałowanie blondyn wyszedł z gabinetu. - Tatuś!- krzyknęła jak go tylko zobaczyła.
- Cześć misiek. Co ty tutaj robisz?- zapytał Ross trzymając ją na rękach.
- Ciocia mnie przywiozła.- powiedziała uśmiechnięta i jeszcze bardzie wtuliła się w Rossa.
- Zapomniałaś dodać, że po drodze zwiałaś cioci.- powiedziałam, a blondyn popatrzył po mnie zdziwiony. - Co się na mnie tak patrzysz?- zapytałam.
- Jak to zwiała Vance?- zapytał nadal będąc zdziwionym.
- Normalnie matole.- tym razem odezwała się Monica. Po chwili w biurze pojawiła się też Van. Strasznie zdyszana. Co ona maraton przebiegła czy co.
- Nikola ty zdrajco nigdy więcej tak nie uciekaj.- powiedziała Van na jednym tchu i zgięła się w pół.
- Dobra powiedz mi lepiej jak wy się tu w ogóle znalazłyście.
- No bo Nikki zaczęła marudzić, że chce zobaczyć tego białego szczyla. Więc ją przywiozłam, tylko na parkingu mi zwiała.- powiedziała bardzo słabo.
- Ej, ja nie jestem białym szczyle!- oburzył się Ross.
- Jesteś już i zawsze byłeś.- powiedziała jak zawsze miła Van. Ona nigdy go nie lubiła, a tym bardziej jak zaczęliśmy chodzić. Dopiero go tak bardzo znienawidziła jak się dowiedziała o ciąży. Co to się działo.
- Nikola czemu to zrobiłaś?- zapytałam kucając przy córce.
- Bo chciałam zobaczyć tatę, a wy mi obiecałyście, że go dzisiaj zobaczę więc chciałam teraz.- powiedziała i się słodko uśmiechnęła.
- Kochanie, ale tata by przyszedł na wieczór.- powiedziałam, a Ross spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. -No co cię tak patrzysz?- zapytałam, bo zaczął mnie wkurzać.
- Nic tylko tak jakoś. Nikki, ale mama ma rację bym do was przyszedł, ale później. Więc teraz zmykaj z ciocią do domu, a ja do ciebie przyjdę na wieczór.- powiedział, a mała tylko kiwnęła głową i go przytuliła.
- No do chodzi idziemy.- powiedziała Van już normalnym głosem. Nikki tylko jeszcze mnie przytuliła i wyszła razem z Van.
- Lau możemy porozmawiać?- zapytał mnie chłopak.
- Tak jasne.- powiedziałam i poszłam z nim do jego gabinetu.
- To co tam u ciebie?- zapytał jak jakiś idiota.
- Wiesz jak to nic ważnego to muszę iść.- powiedziałam i już chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.
- Chciałem wiedzieć czemu mnie unikasz.- powiedział, a ja się zdziwiłam.
- Ja cię nie unikam tylko próbuje pracować.- znów próbowałam wyjść, ale tym razem pociągnął mnie do siebie za rękę. Wylądowałam między jego nogami, a on opierał się o biurko. Byliśmy blisko siebie, za blisko na moją wole. Jeszcze do tego spojrzał mi w oczy. Tak jeszcze tego brakowało.
- Niezmiernie mnie podniecasz w tych ciuszkach.- powiedział i nie czekając na moją odpowiedzi po prostu mnie pocałował. Na początku nie oddawałam pocałunku, ale po jakiś czasie poddałam się i oddałam jego namiętne pocałunki. Całowaliśmy się coraz namiętniej, a blondy położył swoje dłonie na moich pośladkach i zaczął je ściskać. Ja nie byłam mu dłużna bo po chwili zaczęłam rozpinać mu koszule i jeździć palcami po jego nagim już torsie. Rossowi chyba znudziła się zabawa moimi pośladkami, bo zaczął rozpinać mi koszule. Nie wiem jak by się to skończyło gdyby ktoś nie zapukał do drzwi.
- Kurwa!- krzyknął i zaczął zakładać koszule. Ja zrobiłam to samo.
- Proszę!- powiedział bardzo zły.
- Nie chcę przeszkadzać, ale twoja narzeczona zaraz tu będzie.- powiedziała Monica i wyszła.
- To nigdy więcej ma się nie powtórzyć.- powiedziałam oschle i zanim wyszłam usłyszałam głos chłopaka, który mówi "podobało jej się". Zarumieniłam się i wyszłam. Akurat jak wchodziłam minęłam się z Emily. Zaczęła mi się dokładnie przyglądać, a ja bez słowa wróciłam do swojej pracy. Po jakiejś godzinie wyszli z gabinetu w takim samym stanie jak rano. Ten debil, albo jest nie wyżyty, albo po prostu głupi. Oczywiście dziewczyna zanim wyszła musiała namiętnie go pocałować. Monica, żeby na to nie patrzeć po prostu wyszła, a ja musiałam zostać. Po jakiś 15 minutach wreszcie się od siebie odessali, a wielka pani wyszła. Blondyn jak tylko jego pani odeszła podszedł do mnie. Nachylił się i zaczął namiętnie całować po szyj. Na początku się poddałam, ale po chwili sobie przypomniałam, że zaraz wróć Monica. Odepchnęłam go od siebie delikatnie, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Zaraz Monica wróć.- powiedziałam, a on jakby zrobił się zawiedziony. Nachylił się jeszcze raz i pocałował delikatnie, ale tym razem w usta.
- Blondi weź się opanuj.- powiedziałam odpychając go mocniej. On tylko się zadziornie uśmiechnął i poszedł do siebie. Po chwili wróciła Monica.
- Laura jak chcesz to możesz już iść do domu.- powiedziała i się od mnie uśmiechnęła.
- Dziękuje.- powiedziałam i całując ją w policzek wyszłam. Ciekawi mnie mina Rossa jak zobaczy, że mnie już nie ma. Do domu dotarłam szybko.
- Mama, a gdzie tata?- zapytała Nikola mocno mnie tuląc.
- Tata przyjdzie później, a teraz chodzi idziemy robić naleśniki. Gdzie jest ciocia?- udałam się z małą do kuchni.
- Ciocia jest w salonie z moim nowym wujkiem.- powiedziała ucieszona blondyneczka.
- Kochanie, a jak ten wujek ma na imię?- spytałam stawiając córkę na stole.
- Riker chyba, nie, tak na pewno Riker i jest podobny do tatusia.- powiedziałam znów się do mnie przytulając. Wzięłam ją na ręce i udałam się z nią do salonu.
- Co się tu tutaj dzieje?- zapytałam niby zadziwiona. Haha ich miny były nie do opisania.
- Laura co ty tak wcześnie?- zaczęła moja siostra.
- Też się ciesze, że jestem wcześniej w domu.- powiedziałam ironicznie.
- Mamusiu miałyśmy zrobić naleśniki.- powiedziała Nikki.
- Zaraz kochanie dobrze?- spytałam, a ona jeszcze bardzie się we mnie wtuliła.
- Van, ale przecież to twoje dziecko i nie wróciłaś z Laurą.- powiedział Rik.
- Wiesz co dzięki. Też miło cię widzieć.- powiedziałam sarkastycznie. Co on sobie myśli.
- Sorry mała, na chodzi przytul się.- powiedział rozkładając ramiona.
- Teraz zapomnij o misiaczku.- powiedziałam i pokazałam mu język.
- Dobra Van powiedz mi o co tu chodzi.- próbował dalej dowiedzieć się prawdy od mojej siostry.
- Bo Nikola wszystko zawaliła. No dobra Nikola to córka Laury i Rossa. Lau wróciła tylko z Nikolom do LA, a ja do nich przyjechałam wczoraj. Tyle.- wytłumaczyła na jednym tchu.
- Jak to Rossa i Laury?- zapytał jak kompletny idiota.
- Normalnie nie wiesz skąd się dzieci biorą.- ale on jest żałosny.
- Dzieci przynoś bociek!- krzyknęła uradowana Nikki wciąż na moich rękach.
- Okay, mała złaś, bo mi ręce zaraz odpadną.- powiedziałam i ją postawiłam.
- Ross o tym wie?- to serio idiota, a pomyśleć, że on jest najstarszy z Lynchów.
- Jakby nie wiedział to bym ci nie mówiła.- powiedziała już wpieniona Vanessa.
- Dobra tak tylko pytam.- Van już chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej dzwonek do drzwi. Nikola w podskokach poszła otworzyć.
- Tata!- krzyknęła i rzuciła się mu na szyję. Niestety nie był sam tylko z tym pasztetem.(co z tego, że ona jest ładna).
- Cześć mała i Lau.- powiedział i chciał pocałować mnie w policzek, ale się szybko odsunęłam.
- Cześć Ross i...- tutaj się zacięłam bo chciałam, żeby chłopak nas sobie przedstawił.
- No tak Lau to Emily moja narzeczona, Emily to Laura matka mojej córki i moja przyjaciółka.- powiedział i się do mnie uśmiechnął, a blondynka podała rękę.
- Wchodzicie do środka.- powiedziałam i ich wpuściłam. - Nikki zawołaj ciocię.- powiedziałam, a mała pobiegła do salonu. My poszliśmy do kuchni.
- Miałam właśnie robić naleśniki. Skuście się?- zapytałam.
- Jak twoje to zawszę.- powiedział uśmiechnięty Ross.
- Już nie przesadzaj twoje są lepsze. Emily, a ty?- próbowałam być miła, chodzi nie za dobrze mi to wychodziło.
- Nie dzięki jestem na diecie.- powiedziała jak jakaś dama i złapała blondyna za rękę. Po chwili do kuchni wbiegła Nikola.
- Gdzie ciocia?- spytałam.
- Powiedziała, że jak chcesz ją zabić to tylko i wyłącznie przy świadkach. Choć nie wiem co to znaczy.- powiedziała i usiadła Rossowi na kolanach.
- Vanessa dupa do góry chłoptasia za rękę i do kuchni natychmiast! Bo inaczej cie serio zabije!- krzyknęłam, a para była po chwili w kuchni. Jakie było zdziwienie Rikera i Rossa jak siebie zobaczyli.
- Co wy/ty tu robisz?- zapytali w tym samym czasie.
- Ja przyszedłem odwiedzić córkę, a Emily chciała ją poznać, a ty?- powiedział Ross na luzie.
- Ja przyszedłem zobaczyć się z Vanessą.- powiedział i objął. To był jego błąd, bo wam za to dala mu w pyśka.
- Widać, że nie za bardzo się cieszy.- powiedziała śmieją się Emily.
- Ta, a Ross jakoś nie jest zadowolony z wizji życia u twojego boku.- powiedział starszy blondyn, a ja z Vanessą zaczęłyśmy się z tego śmiać.
- Odszczekaj to szczylu.- powiedziała groźnie.
- Nie mam zamiaru.- powiedział i dalej się śmiał.
- Rossy powiedz mu coś bo on mnie obraża.- powiedziała, a Ross sam się z tego śmiał. Serio ona jest taka głupia.
- Wiesz co Emily myślę, że on cie w ogóle nie obraził.- powiedziała Van zanosząc się śmiechem.
- Ross wychodzimy!- krzyknęła cała czerwona ze złości Emily.
- Ja nie chce, żeby tata już szedł.- powiedziałam Nikola ze łzami w oczach, a Ross i ja od razu spoważnieliśmy.
- Kochanie, ale ja nigdzie nie idę, nie płacz.- powiedział i ją przytulił, a ja uśmiechnęłam się lekko na ten widok.
- Rossy, ale ja tu nie będę siedzieć jak ktoś mnie obraża.- dalej mówiła swoje ta dziewoja.
- No to idź droga wolna.- powiedziała jej Van. Dziewczyna już się zamknęła i usiadła obrażona. Wreszcie zaczęłam robić naleśniki. Gdy już wszyscy byli najedzeni (oprócz Emily, bo nie jej takich tłustych rzeczy). Zaczęliśmy się bawić z Nikolom, znów bez Emily bo mówi, że nie chce się pobrudzić. Przecież to widać, że ona nie lubi dzieci, a Ross chce mać dużą rodzinę. Czemu jest z nią to ja nie wiem.
- Lau, Nikola usnęła.- z moich rozmyślań wybudził mnie cichy głos Rossa przy moim ucho. Nie kontrolując sama siebie uśmiechnęłam się.
- Chodzi pokaże ci gdzie ją masz położyć.- powiedziałam i poszłam w stronę schodów, a on za mną. Gdy doszliśmy do pokoju małej blondyn położył ją na łóżku, a ja patrzyłam na to z uśmiechem. Ross w pewnym momencie stanął za mną i przytulił od tyłu.
- Na dole jest twoja narzeczona.- powiedziałam szeptem, choć nie chciałam, żeby mnie puszczał.
- Ona i tak tutaj nie wejdzie.- powiedział mi na ucho i pocałował w kark. Było mi w jego ramionach tak dobrze jak nigdy. Znów czułam się bezpiecznie. Moje prze myślenia znów przerwał chłopak. Tylko tym razem odwracając mnie do siebie przodem.
- Kocham cię.- szepnął mi na ucho i mnie pocałował. Całowaliśmy się zupełnie inaczej niż w jego gabinecie. Teraz całowaliśmy się delikatnie. Całowalibyśmy się zapewne dłużej gdyby nie kroki na schodach. Szybko się od siebie oderwaliśmy. Jak się okazało była to Van, którą przysłała Emily. Szybko zeszliśmy na dół. Chłopaki i ta wiedźma zaczęli się zbierać. Riker mnie przytulił, a Vanesse pocałował w policzek. Coś się tu kroi. Ross za to Ness przytulił, a mnie przytulił szepcząc na ucho ciche "Kocham cię" i jeszcze mnie pocałował w policzek. Mam nadzieje, że nikt nie widział moich rumieńców bo by było źle.
- Lau co jest między tobą, a tą blond wycieraczką?- zapytała, gdy już wyszli.
- Mogę cię zapytać o to samo, a teraz idę spać. Dobranoc.- powiedziałam i poszłam do góry.
- Mów co chcesz ja i tak wiem swoje!- usłyszałam jeszcze głos Vanki i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i poszłam spać.
~*~
Hej rozdział mam nadzieje, że wam się podobał, ale nie o tym chciałam powiedzieć. Chciałam przypomnieć o konkursie na OS. Tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że prze duże czas do 16 lutego, ponieważ jak na razie mam jedną prace, a bardzo mi zależy na tym, żebyście przysłali swoje prace. Nie muście prowadzić bloga, a ni nic. Tylko proszę przysyłajcie na ten adres: alex_rock00666@o2.pl. Proszę czekam do 16 lutego.
niedziela, 1 lutego 2015
Rozdział 5
- Emily to narzeczona tego idioty. Nie mów, że ci nie powiedział.- Rydel popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Ja nie mogłam w to uwierzyć. Jak to on ma narzeczoną, a non stop całował mnie i jeszcze nic nie powiedział.
- Nie, nie powiedział i pewnie by wcale nie powiedział.- powiedziałam patrząc na Rossa.
- To się bracie wkopałeś.- powiedziała Delly klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki siostra.- powiedział z ironią cały czas patrząc na mnie.
- Ryd możesz nas zostawić samych, chce porozmawiać z Rossem?- zapytałam, a blondynka wzięła Nikole i wyszła na dwór.
- To kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć?- zapytałam jak na razie spokojnie.
- Nie wiem.- powiedział.
- Tak myślałam bym się dowiedziała dopiero w tedy, gdyby przyszła do ciebie do biura lub tutaj.- mówiłam bardzo spokojnie. Co mnie samom dziwiło.
- Nie prawda bym ci powiedział, ale nie wiem kiedy. Jak na razie chciałem zobaczyć jakby to było gdybyś nie wyjechała.- powiedział, a ja już nic nie rozumiałam.
- Ty sobie chyba jaja robisz! Myślisz, że bym była twoją kochanką, albo lalką do zabawy!?- zaczęłam tracić już po woli nerwy.
- Nie, nie o to mi chodzi.- powiedział szybko.
- To o co bo ja chyba nie rozumiem.
- Ja chciałem zobaczyć czy jakbym nie był z Emily to czy bym mógł być z tobą.- powiedział, ale chyba sam tego nie rozumiał.
- Co?- zapytałam.
- W moich myślach to lepiej brzmiało.- powiedział jakby sam do siebie.
- Za ile bierzesz ten ślub?- zapytałam, chodzi tak na prawdę w ogóle mnie to nie interesowało.
- Za dwa miesiące.- powiedział nie pewnie.
- To fajnie ja będę już iść. Powiedz tylko, na którą jutro mam przyjść.- powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
- Przecież możesz razem z Nikolom zostać na noc.- powiedział starając się mnie zatrzymać.
- Nie dzięki. Wole nie spotkać dzisiaj twojej narzeczonej.- powiedziałam i wyszłam. Przed domem czekała na mnie Rydel z moją córką. Gdy blondynka mnie zobaczyła kazała małej iść do samochodu, a sama do mnie podeszła i przytuliła. Wtuliłam się w nią jak najmocniej mogłam i się rozpłakałam. Jak się uspokoiłam poszłyśmy z blondynką do samochodu, gdzie była Nikola.
- Mamo, a czemu nie zostajemy u taty?- zapytała.
- Bo tata ma dużo pracy i nie możemy mu przeszkadzać.- powiedziałam uśmiechając się do niej.
- A jutro przyjdziesz razem z tatą po mnie?- zapytała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie wiem kochanie, ale jak nie z tatą to z ciocią Rydel. Może być?- zapytałam, a Nikki pokiwała energicznie główką. Droga do mnie do domu nie trwała długo, ja już zdążyłam zapomnieć, że blondi jeździ jak wariatka.
- Nigdy więcej nie wsiądę z tobą do samochodu!- krzyknęłam jak otwierałam drzwi do domu.
- Bez przesady wcześniej gorzej jeździłam.- powiedziała i machnęła na to ręką.
- Nikki idź na górę porysuj, a ja z ciocią zrobimy coś do jedzenia.- powiedziałam, a Nikola szybko popędziła do góry.
- Fajną masz córkę.- powiedziała Delly przyglądając się jej rysunkom i zdjęciom na ścianie.
- Tak wiem. Tylko gorzej z jej ojcem.- powiedziałam i w momencie posmutniałam.
- Ej, nie przejmuj się tym blond-idiotą. Jak zobaczy co stracił to wróci.- powiedziała i mnie przytuliła.
- A kim ta Emily w ogóle jest?- zapytałam.
- Kiedyś pracowała jako jego sekretarka, ale rok temu odeszła, bo zaczęli się spotykać. Miesiąc temu on jej się oświadczył, ale nie sam z siebie. Tylko ona non stop gadała o tym, że chce już założyć rodzinę. On nie był za bardzo przekonany nadal myślał tylko o tobie, ale jak rodzice zaczęli mu mówić, że też najwyższy czas. Można powiedzieć, że został przyparty do ściany i nie miał innego wyjścia.- skończyła Ryd opowiadać tą historię, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
- Jak to o mnie myślał?- zapytałam nie rozumiejąc tego przesłania.
- No normalnie. Zwierzał mi się, że wie, że ty w końcu wrócisz, a Emily to tylko taka odskocznia, ale jak każdy zaczął go cisnąć o tym, że ma się jej oświadczyć to nie wiedział co zrobić. I to w sumie ja mu doradziłam, żeby jej się oświadczył.- powiedziała, a ja nic nie rozumiała.
- Czemu przez ciebie?
- Ja mu poradziłam, żeby spróbował, bo nie wierzyłam, że tak nagle wrócisz, a Emily polubiłam. On na początku się na mnie wydarł, że jak mogę nie wierzyć w to, że moja przyjaciółka wróci, ale w końcu sam przestał w to powoli wierzyć, ale był przekonany, że jednak wrócisz.- powiedziała i spuściła głowę ze wstydu.
- Dobra nie ważne. Miał prawo ułożyć sobie życie, bo zostawiłam go cztery lata temu i nie dawałam, żadnych oznak życia. I nic już nas nie łączy oprócz pracy.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam.
- Łączy was jeszcze Nikola.- powiedziała blondynka.
- No tak to tylko Nikola i praca ewentualnie jeszcze przyjaciele, ale nic po za tym.- mówiłam cały czas ze sztucznym uśmiechem.
- To znaczy, że nie będziesz się z Rossem przyjaźnić tak jak przed tym jak zostaliście parą?- blondi szła w zaparte.
- Blondi daj mi już spokój.- powiedziałam ze śmiechem.
- Ja tylko chce ci udowodnić, że w brew pozorom dużo was łączy.- powiedziała i mnie przytuliła. Później zamówiłyśmy pizze bo nie chciało się nam nic robić. Delly musiała iść więc zostałam sama z Nikolom. Mała namówiła mnie na bajkę. Więc sobie z nią obejrzałam. Gdy bajka trwała, ktoś zadzwonił do drzwi.
~~*~~
Proszę rozdział dodaje dzisiaj bo na tygodniu chyba nic nowego się nie pojawi. Ferie mam dopiero za dwa tygodnie. Ja umrę w tej szkole, ale tyle dobrego, że już niedługo mam ferie. Mam nadzieje, że w ferie będę miała jak wstawiać rozdziały i wstawiać je będę częściej. To piszcie jak wam się podobają moje wypociny, a jak nie podobają to też piszcie.
- Nie, nie powiedział i pewnie by wcale nie powiedział.- powiedziałam patrząc na Rossa.
- To się bracie wkopałeś.- powiedziała Delly klepiąc go po ramieniu.
- Dzięki siostra.- powiedział z ironią cały czas patrząc na mnie.
- Ryd możesz nas zostawić samych, chce porozmawiać z Rossem?- zapytałam, a blondynka wzięła Nikole i wyszła na dwór.
- To kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć?- zapytałam jak na razie spokojnie.
- Nie wiem.- powiedział.
- Tak myślałam bym się dowiedziała dopiero w tedy, gdyby przyszła do ciebie do biura lub tutaj.- mówiłam bardzo spokojnie. Co mnie samom dziwiło.
- Nie prawda bym ci powiedział, ale nie wiem kiedy. Jak na razie chciałem zobaczyć jakby to było gdybyś nie wyjechała.- powiedział, a ja już nic nie rozumiałam.
- Ty sobie chyba jaja robisz! Myślisz, że bym była twoją kochanką, albo lalką do zabawy!?- zaczęłam tracić już po woli nerwy.
- Nie, nie o to mi chodzi.- powiedział szybko.
- To o co bo ja chyba nie rozumiem.
- Ja chciałem zobaczyć czy jakbym nie był z Emily to czy bym mógł być z tobą.- powiedział, ale chyba sam tego nie rozumiał.
- Co?- zapytałam.
- W moich myślach to lepiej brzmiało.- powiedział jakby sam do siebie.
- Za ile bierzesz ten ślub?- zapytałam, chodzi tak na prawdę w ogóle mnie to nie interesowało.
- Za dwa miesiące.- powiedział nie pewnie.
- To fajnie ja będę już iść. Powiedz tylko, na którą jutro mam przyjść.- powiedziałam kierując się w stronę drzwi.
- Przecież możesz razem z Nikolom zostać na noc.- powiedział starając się mnie zatrzymać.
- Nie dzięki. Wole nie spotkać dzisiaj twojej narzeczonej.- powiedziałam i wyszłam. Przed domem czekała na mnie Rydel z moją córką. Gdy blondynka mnie zobaczyła kazała małej iść do samochodu, a sama do mnie podeszła i przytuliła. Wtuliłam się w nią jak najmocniej mogłam i się rozpłakałam. Jak się uspokoiłam poszłyśmy z blondynką do samochodu, gdzie była Nikola.
- Mamo, a czemu nie zostajemy u taty?- zapytała.
- Bo tata ma dużo pracy i nie możemy mu przeszkadzać.- powiedziałam uśmiechając się do niej.
- A jutro przyjdziesz razem z tatą po mnie?- zapytała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie wiem kochanie, ale jak nie z tatą to z ciocią Rydel. Może być?- zapytałam, a Nikki pokiwała energicznie główką. Droga do mnie do domu nie trwała długo, ja już zdążyłam zapomnieć, że blondi jeździ jak wariatka.
- Nigdy więcej nie wsiądę z tobą do samochodu!- krzyknęłam jak otwierałam drzwi do domu.
- Bez przesady wcześniej gorzej jeździłam.- powiedziała i machnęła na to ręką.
- Nikki idź na górę porysuj, a ja z ciocią zrobimy coś do jedzenia.- powiedziałam, a Nikola szybko popędziła do góry.
- Fajną masz córkę.- powiedziała Delly przyglądając się jej rysunkom i zdjęciom na ścianie.
- Tak wiem. Tylko gorzej z jej ojcem.- powiedziałam i w momencie posmutniałam.
- Ej, nie przejmuj się tym blond-idiotą. Jak zobaczy co stracił to wróci.- powiedziała i mnie przytuliła.
- A kim ta Emily w ogóle jest?- zapytałam.
- Kiedyś pracowała jako jego sekretarka, ale rok temu odeszła, bo zaczęli się spotykać. Miesiąc temu on jej się oświadczył, ale nie sam z siebie. Tylko ona non stop gadała o tym, że chce już założyć rodzinę. On nie był za bardzo przekonany nadal myślał tylko o tobie, ale jak rodzice zaczęli mu mówić, że też najwyższy czas. Można powiedzieć, że został przyparty do ściany i nie miał innego wyjścia.- skończyła Ryd opowiadać tą historię, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
- Jak to o mnie myślał?- zapytałam nie rozumiejąc tego przesłania.
- No normalnie. Zwierzał mi się, że wie, że ty w końcu wrócisz, a Emily to tylko taka odskocznia, ale jak każdy zaczął go cisnąć o tym, że ma się jej oświadczyć to nie wiedział co zrobić. I to w sumie ja mu doradziłam, żeby jej się oświadczył.- powiedziała, a ja nic nie rozumiała.
- Czemu przez ciebie?
- Ja mu poradziłam, żeby spróbował, bo nie wierzyłam, że tak nagle wrócisz, a Emily polubiłam. On na początku się na mnie wydarł, że jak mogę nie wierzyć w to, że moja przyjaciółka wróci, ale w końcu sam przestał w to powoli wierzyć, ale był przekonany, że jednak wrócisz.- powiedziała i spuściła głowę ze wstydu.
- Dobra nie ważne. Miał prawo ułożyć sobie życie, bo zostawiłam go cztery lata temu i nie dawałam, żadnych oznak życia. I nic już nas nie łączy oprócz pracy.- powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam.
- Łączy was jeszcze Nikola.- powiedziała blondynka.
- No tak to tylko Nikola i praca ewentualnie jeszcze przyjaciele, ale nic po za tym.- mówiłam cały czas ze sztucznym uśmiechem.
- To znaczy, że nie będziesz się z Rossem przyjaźnić tak jak przed tym jak zostaliście parą?- blondi szła w zaparte.
- Blondi daj mi już spokój.- powiedziałam ze śmiechem.
- Ja tylko chce ci udowodnić, że w brew pozorom dużo was łączy.- powiedziała i mnie przytuliła. Później zamówiłyśmy pizze bo nie chciało się nam nic robić. Delly musiała iść więc zostałam sama z Nikolom. Mała namówiła mnie na bajkę. Więc sobie z nią obejrzałam. Gdy bajka trwała, ktoś zadzwonił do drzwi.
~~*~~
Proszę rozdział dodaje dzisiaj bo na tygodniu chyba nic nowego się nie pojawi. Ferie mam dopiero za dwa tygodnie. Ja umrę w tej szkole, ale tyle dobrego, że już niedługo mam ferie. Mam nadzieje, że w ferie będę miała jak wstawiać rozdziały i wstawiać je będę częściej. To piszcie jak wam się podobają moje wypociny, a jak nie podobają to też piszcie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)