Czy wy też czasami żałujecie swojej decyzji, która nie tylko
zraniła ciebie, ale też bliskie ci osoby? Ja tak mam właśnie teraz.
Dobra, ale może powiem kim jestem. Tak więc ja to Laura Marano.
Obecnie mam 21 lat i mieszkam w NY. Przeprowadziłam się tu 2 lata
temu z LA. Dlaczego się przeprowadziłam? Sama nie wiem.
Potrzebowałam zmiany otoczenia i ludzi. W LA zostawiłam całe moje życie. Przyjaciól, rodzinę i chłopaka, którego kochałam. Co dziwne
on o tym nie wiedział i nadal nie wiem. Chyba, ze Vanessa mu
powiedziała jak zniknęłam bez słowa. W NY mieszkam już dwa lata i w ciągu tych lat poznałam mojego obecnego narzeczonego. Jest to
brunet o brązowych oczach, a zwie się on Josh Smith. Jest ideałem
mężczyzny. Jest przystojny, umięśniony, romantyczny i kochany.
Pracuje w dużej firmie swojego ojca, w której jest prezesem.
Poznałam go jakiś rok temu i od razu mi się spodobał, a ja jemu.
Tylko czasem się zastanawiam czy to jest naprawdę miłości. Z moja
siostra nadal utrzymuje kontakt i ona mówi, że nadal kocham Rossa.
Tak dobrze myślicie Rossa Lyncha z R5. Ja jednak jestem święcie
przekonana, ze kocham Josha, a on mnie. Nie długo mam wyjść za
niego za mąż więc jestem tego pewna. Moje przemyślenia przerwał
dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Gdy zobaczyłam, kto stoi
po drugiej stronie nie mało mnie zaskoczyło.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona wizyta Van w
moim mieszkaniu.
- Też miło cie widzieć, ale mogę wejść trochę tu wieje.-
powiedziała jak zwykle z pogarda. Szybko ja wpuściłam, a ona mnie
przytuliła.
- Dobra to co tu robisz?- zapytałam ponownie, gdy siedziałyśmy w
salonie.
- R5 ma teraz trasę, a ja się zabrałam z nimi. Dzisiaj wieczorem
maja koncert na Manhatanie, a za tydzień lecimy do Europy. Więc
chciałam odwiedzić moja siostrę.- wyjaśniła mi.
- To czemu reszta nie przyszła razem z tobą?- zapytałam, choć
wiedziałam jak będzie odpowiedzi.
- Po tym jak nas zostawiłaś bez słowa, a później jak się
dowiedzieli, ze do mnie dzwonisz, a do nich nie. To uznali, że nie
ucieszysz się na ich widok. Nie chcieli się narzucać po prosty.-
powiedziała bardzo spokojnie, a ja poczułam się źle. Mogłam do nich
choć raz zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale nie.
- Nie dziwie się.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że nie jesteś tym zaskoczona. Jak bym nie była twoja
siostra i jak byś się do mnie nie odezwała też bym do ciebie nie
przyszła. I reszcie się wcale nie dziwie, że...- tutaj przerwała.
Pewnie zastanawiała się czy mi to powiedzieć czy sobie odpuścić.-
nie chcą cie znać.- powiedziała, a mnie to zatkało.
- Jak to nie chcą mnie znać?- zapytałam.
- Dziwisz się. Zostawiłaś nas z dnia na dzień bez żadnych
wyjaśnień. Po pół roku odezwałaś się tylko do mnie i nawet nie
zapytałaś co u nich, a do tego nadal nie wiem czemu tak nagle
wyjechałaś.- powiedziała trochę zła. Tak teraz może mi wszystko
powiedzieć. Bo przez telefon by tego nie zrobiła.
- Przepraszam, nie myślałam, ze to was tak dotchnię.- powiedzialam
spokojnie. Choci chcialo mi sie jak chorera rzucic teraz im
wszytskim na szyje i przeprosc.
- Dobra nie rozumiem twojej obojetnosc, ale mozesz przynajmniej
powiedziec czemu tak znimnelas.- Van chciala dobic swego. Ona jak
sie nie dowie to nie przestanie mnie nenkac.
- Potrzebowalam zmiamy w moim zyciu. Nowego otoczenia, nowych
ludzi. W LA za duzo sie wydarzylo zebym mogla tam dalej mieszkac.
Dlatego was zostawilam, a do ciebie zadzwonilam tylko dlatego, ze
jestes moja siostra.- powiedzialam nadla nie rozumiejac mojej
obojentnosc.
- Czyli jak bys nie potrzebowala porady na randke ze swoim boskim
Joshem to bys nie zadzwonila. Nis pomyslals nawet jak w tedy
poczuli sie te debile i Rydel, a nawet Ross.- powiedziala juz
wsciekla Vanessa.
- Co do tego wszystkiego ma Ross?!- zaczelam juz krzyczec bo nie
rozumualaam przeslania mojej siostry.
- Co Ross ma do tego. Serio jeszcze sie pytasz?- spijrzala na mnie
jak na idiotke, a ja tylko kiwnelam glowa.- Idiotko on cie kochal,
ale nie jestem pewna czy ty zaslugiwalas na ta milosc. Jak tak
szybko sie pocieszylas tu, a bylas taka zdruzgotana, ze on cie nie
kocha. Boze gdybys tylko go teraz zobaczyla to bys sie przerazla
cos zrobila z tym biednym chlopakiem.- powiedziala i chciala juz
wyjsc, ale ja zatrzylama.
- Co takiego mu zrobilam?- zapytalam w taki zimy sposob, ze sama
sie przerazlam, ze mnie to nie obchoc.
- Teraz nie jest tym samym slodkim, mikym i usmiechnientym
chlopakiem. Byl zamkniety w sobie do poki nie poznal Alex. Ona
przywrocila go do zycia, ale muzyka jest dla niego trudnoscia, a ta
trasa jest ostatnia trasa R5, bo juz nikt nie chce grac odkad Ross
sie zmienil i to wszustko przez ciebie siostrzyczko. Jak chcesz to
mozesz przyjsc na koncert. Masz tu bile i wejsciowke, bo Delly mnie
prosla, zebyl ci to dala. Choc nie wiem po co. Ja juz ide i prosze
jak nie chcesz to nie przychoc na koncert i do mnie nie dzwon. Pa-
powiedziala i chciala wyjsc, a w tym samym czasie wrocil Josh.
- Kochanie wrocilem.- powiedzial z korytarza.
- A i jak chcesz przyjsc to lepiej bez narzeczonego, bo Ross
jeszcze cos mu zrobi.- powiedziala sciszonym glosem.
- Lau jestes?- zapytal Josh wchodzac do salonu.- O nie wiedzialem,
ze dzisiaj bedziesz miala goscia.- powiedzial widzac Vanesse.
- Josh to moja siostra Vanessa, Vanessa to Josh moj narzeczony.-
przedstawilam ich, a Van tylko sie sztucznie usmiechnela.
- To moze ja was zostawie.- powiedzial zmieszany Josh, ale Van mu
szybko przerwala.
- Nie trzeba ja juz mialam wychodzic.- powiedziala i wyszlam.
- Dziwna jest ta twoja siostra.- zasmial sie Josh, a wemnie cos
penklo.
- Co jest w tym takiego smiesznego, ze cie nie zna i ze sie
spieszyla?! Co cie tak smiesz?!- zaczelam sie na niego eydzierac,
ale nie otrzymalam odpowiedzi, bo zadzwonila dzwonek do drzwi.
Poszlam otworzyc zostawiajac zdziwionego chlopaka. Jak otwoezylam
to mnie zatkalo jego to zupelnie sie nie spodziewalam.
- Ross co ty tu robisz?- zapytalam bardzo zdziwona.
- Chcialem ci tylko powiedziec, ze zmarnowalem na ciebie polowe
mojego zycia tak jak moja rodzina i w nia sie wlicza tez Vanessa bo
nie wiem czy wiesz, ze wziela slub z Rikerem. A ty nawet nie
raczysz do nas choc raz zadzwonic i wyjasnic czemu nas zostawilas.
Wiesz ile Rydel przez ciebie plakala nocy. Nie wiesz bo skad masz
wiedziec. Skoro ty sie tu swietnie bawilas. No skad.- mowil, a ja
nagle peklam jak banka. Zaczelam plakac, a chlopak na widok moich
lez przestal mowic.
- Myslisz, ze Vanessa nie opjeprzala mnie o to za kazdym razem jak
do niej dzwonilam. Probowalam tez zadzwonic do was, ale nie mialam
odwagi. Nie wiedzialam co wam powiedziec. Nie chcialam was
zostawiac, ale musialam.- powieialam i jeszcze bardziej sie
rozplakalam. Ross widziac to przytulil mnie do siebie i mowol ciche
cii. Zawsze mnie i uspakajalo i bylo tak tym razem. Chlopaka mnie
puscil.
- Wiesz ja musze juz wracac, za godzine mamy koncery.- powiedzial
juz lagodniej.
- Noge pojsci z toba bo tez chcialam isc, a bedzie nam razniej?-
zapytalam patrzac na blondyna. On tylko kwinal glowa. Ja poszlam po
plaszcz telefon i wejsciowki. Josh byl w lazience wiec nic nie
mowiac wyszlam z mieszkania razem z Rossem.
- Tak naprawde to wiemy czemu wyjechalas Vanessa nam o wszystki
mowila.- powiedzial tym samym przerywajac nasza cisze.
- Ja to powiedziala?- zapytalam zdziwiona.
- No normalnie. Wytlumaczyla nam, ze nie moglas tu zostac. Musialas
zmienic otoczenie i ludzi. Tylko nadal nie rozumiem czemu mi o tym
nie powiedzialas.- powiedzial spokojnie.
- Po prostu nie chcialam, zeby ktos wiedzial gdzie bede, a do Van
zadzwomilam, bo byla mi potrzebna rada.- powiedzialam.
- W czym rady?- zapytal. Vanessa chyba im nie mowila, ze mam
narzeczonego.
- W takiej jednej nie jstotnej sprawie.- nie wiem sama czemu
sklamalam, ale nie chcialam, znowu go stracic.
- Czyli to nie bylo nic waznego?- zapytal dla pewnosc patrzac na
mnie.
- Tak to stare dzieje i nawet nie wiem co to bylo.- powiedzialam
usmiechajac sie do niego. Chlopak chwile sie wachal, ale po chwili
zlapal mnie za reke. Gdy to poczulam przeszedl mnie przyjemny
dreszcz. Spojrzalam na nasze splecione palce i sie usmiechnelam.
Przez chwile szlismy w ciszy, ale czywiscie musial zadzwonic moj
telefon.
- Przepraszam na chwile. Halo. Co? Nie wazne gdzie jestem. Nie nie
szukaj mnie. Nie wiem kiedy wroce. Tak. Dobra daj mi spokoju.-
powiedzialam Joshowi i sie rozlonczylam.
- Kto to byl?- zapytal Ross znow lapiac mnie za reke.
- Nikt wazny.- powiedzialam, a blondyn tylko sie do mnie
usmiechnol. Szlismy juz do konca w ciszy. Gdy doszlismy zatrzymalam
sie przed wejsciem, a chlopak razem zemna wciaz trzymajac mnie za
reke.
- Chodzi wchodzimy. Wszyscy juz czekaja.- powiedzial i puscil moja
reke.
- Czekaja na ciebie o mnie nic nie wiedzia. Nie wiem czy to dobry
pomysl.- powiedzialam, a Ross na mnie spojrzal zdziwiony.
- Teraz nie masz juz wyjscia. Rydel strasznie liczy na to, ze
przyjde razme z toba. Prosze chodzi.- powiedzial i zlapal mnie za
reke. To dodalo mi teoche otuchu.
- Skad Delly wie, ze poszles do mnie?- zapytalam bo to mnie troche
zdziwilo.
- Bo jej powiedzialem i pytalem sie jeszcze pytalem Van gdzie
mieszkasz, ale na poczatku nie chciala mi powiedziec, ale ja
przekonalem. Wiec tylko chlopaki nie wiedzia, ze przyjdziesz.-
wytlumaczyl, a ja sie tylko usmiechnelam, ze chca nie zobaczyc.
- No dobrze to chodzimy.- powiedzialam, a on mnie z tego szczenscia
mnie przutulil. Jak sie zorientowal co zrobil to szybko mnie
puscil. Usmiechnol sie zmieszamy i juz chcial wejsc, ale zlapalam
go zareke i sie usmiechnelam. Tak o to trzymajac sie za rece
weszlismy do klubu.
- Wrocilem!- krzyknol Ross, a Rydel tak szybko przybiegla, ze sie
kurzylo.
- Aaaaaaa!- zaczela piszczec gdy tylko mnie zobaczyla.
- Co pali sie czy co?- zapytala reszta wchodziac do tego
pomieszczenia. Jak mnie zobaczyli to wyszczezyli tylko oczy i
roztwarli usta, az do podlogi.
- Dobra zrobilo sie zdziwnie.- powiedzial blondyn i dopiero teraz
puscil moja reke.
- Laura?- zapytala Delly.
- Tak mi na imie.- powiedzialam chcac zeby zabrzmialo jak zart, ale
za bardzo sie denerwowalam.
- Lau moja kochana Laurunia. Wiedzialam, ze przyjdziesz, ale z
Rossem nie z Van. Wiedzialam.- powiedziala ze lzami w oczach i mnie
przytulila. Zaraz po tym ockneli sie chlopaki i tez doloczyli sie
do uscisku. Ross i Van tylko sie przyglondali, ale tylko przez
chwile, bo zaraz dolaczyli do nas. Zaczelo brakowac mi tlenu i
chyba Ryd tez, bo zaczela sie drzec.
- Puszczac jelopy, bo po lbach!- wydarla sie, a reszta nas puscila.
Tak jak blondi sie wydrze to kazdy sie jej sucha.
- Powiem szczeze siostra nie wiezylam, ze przyjdziesz.- powiedziala
usmiechnieta Van.
- Tak mowilas mi juz to juz dzisiaj.- powiedzialam ze smutkiem
przypominajac sobie nasza dzisiejsza rozmowe.
- Laura wrocilas do nas!- krzyknol uradowany Ell i mnie porwal w
swoje obiejcia.
- Ellus obidziles nie dopiero czy co?- zapytala Delly i popatrzyla
na niego z czuloscia.
- Tak, a cos mmie ominelo.- powiedzial i przytulil blondynke. W tym
samym czasie drzwi do klubu sie otworzyly i weszla przez nie bardzo
ladna blondynka.
- Alex! Przyjechalas!- krzyknol uradowany Ross i porwal ja w
objecia. Nie wiem czemu, ale zabolalo mnie to. Vanessa na mnie
spojrzala, ale nic nie mowila. Patrzylam na ten obraz smutna, ale
chyba nikt tego nie zauwarzyl.
- Rossy tez sie ciesze, ze cie widzie, ale mozesz mnie juz puscic?-
zapytala ze smiechem blondynka, a Ross ja puscil.
- Dobra niech ci bedzie.- powiedzial i pokazal jej jezyk. Znow to
mmie zabolalo, bo wczesniej tylko ze mna sie tak przekomarzal.
- O, a co to za piekna brunetka?- zapytala usmiechajac sie do mnie.
- A to nikt wazny tylko stara milosc tego tam.- wytlumaczyl jej
Rocky, a Van i Ryd daly mu w lep.
- Auuu! Za co?!- krzyknol z bulu.
- Ty juz wiesz idioto czemu.- powiedziala Vanessa. Co mnie
zdziwilo, bo rano sie na mnie darla.
- Jestem Laura.- powiedzialam do blondynki.
- To o tobie tyle mi opowiadali, ciesze sie ze moge wkoncu cie
poznac. Jestem Alex.- powiedziala szczesliwa i mnie przytulila.
- Mnie to nikt nie przytuli!- zawyl zalosnie Rocky.
- Nie zasluzyles.- powiedziala Alex.
- Czemu nikt mnie nie kocha?- zapytal podnoszac rece do sufitu.
Alex chyba sie nad nim ulitowala, bo podeszla i go przytulila, a on
sie ucieszyl i zamknol.
- Dobra koniec tego witania. Na scene i prube robicie, bo zaraz
zaczynamy.- powiedzial RyRy, a calu zespol poszedl na scene. Ja
zostalam na widowni razem z Alex i Vanessa. Alex w pewnym momencie
poszla do lazienki czyli zostalam sama z moja siostra.
- Tak na prawde to sie ciesze, ze przyszlas.- powiedziala i mnie
przytulila. Ja tak sie wzruszylam, ze sie poplakalam.
- No juz dobrze nie placz mala.- powiedziala i jeszcze mocniej mnie
przytulila. Jak sie uspokojlam to mnie puscila.
- Kocham cie.- powiedzialam, a teraz to czarnowlosej lza poleciala
z oczu.
- Awww ja ciebie tez.- powiedziala i jeszcze raz mnie przytulila.
- Awww, ale wy jestescie slodkie!- krzyknela Alex i sie slodko
usmiechnela. Dopiero teraz zauwazylam, ze jest bardzo mloda.
- Mala juz ty sie tak nie slodz, bo dostaniesz cukrzycy.- zaczela
sie smiac moja siostra.
- Ejjj, za rok bede miec juz 17 lat wiec sie zamknij.- obuzyla sie,
a ja sie zdziwilam, ze ma tylko 16 lat.
- Lllooo. Myslalam, ze masz tylko 16 lat.- powiedzialam zdziwiona.
- Nie dziwie sie. Te jelopy tez myslaly, ze mam 19 lat, ale nie mam
pojecia czemu.- powiedziala zdumiona.
- Niech pomysle, bo nie masz twarzy glupiej nastolatki i masz
kolczy w wardzie i jeszcze tatulaz na nadgarstku.- wytlumaczyla jej
Vanessa.
- Nie moja wina, ze moj kolega robi takie rzeczy, a ja chcialam to
sobie zrobilam.- powiedziala.
- A jak sie w ogole poznaliscie?zapytalam, bo bardzo bylam ciekawa.
- To bylo rok temu. Bylam sobie w skeitparku. Jezdzilam sobie na
desce spokojnie, az tu nagle wpadlam na zalamanego Rossa. Zapytalam
co sie stalo, a on sie rozplakal i zaczol opowiadac, ze wyjechalas
bez slowa. Zaczol mi sie zwierzac. No i tak sie poznalismy. Cala
historia.- powiedziala i mnie przytulila. Ja juz nic nie mowi tylko
ja przytulilam. I tak wyszlo, ze Alex przytulala sie do mnie przez
cala probe. Po probie zaraz zaczeli wposzczac fanow i zaczol sie
koncert. Z dziewczynami swietnie sie bawilam. Koncert skonczyl sie
gdzies tak o 24.
- Laura idziesz z nami na imprezke do hotelu?- zapytala Delly.
- No niewiem. Nie chce sie narzucac.- powiedzialam.
- Prosze. To moze sie juz nie powturzyc, a tym bardziej jak
zostajesz w NY. Prosze.- zaczol mnie namawiac Ross. Po chwili sie
do niego usmiechnelam i kiwnelam glowa na tak.
- Niech bedzie.- powiedzialam, a blondyn mnie przytulil. Gdy sie od
siebie oderwalismy zaczelismy isc w strone hotelu w ktorym sie
zatrzymali. Jak doszlismy do ich pokoju nie moglam wyjsc z
zachwytu. Nigdy nie widzialam piekniejszego hotelu.
- Dobra to co robimy?- zapytala Alex.
- Mozemy zagrac w butelke, a pozniej sie zobaczy.- powiedzial
Rocky, a reszta przytaknela. Usiedlismy w kolku i zaczelismy grac.
Pierwszy krecil Rocky i wypadlo na Alex.
- No to co bierzesz malenka?- zapytal jak stary zboczeniec.
- Wole nieryzykozac dlatego wybieram pytanie.- powiedziala, a ja
bym zrobila to samo.
- Wiec tak. Kto ci sie najbardziej z naszego grona podoba.-
zapytal.
- Niech pomysle. Chyba tak najbardziej to Vanessa.- powiedziala, a
my wybuchlismy smiechem oprob Rockyego.
- Ale mi chodzilo o chlopakow.- powiedzial obuzony.
- Nie okresliles sie zbytnio slonko.- powiedzila i poklepala go po
ramieniu.
- Dobra koniec tego dobrego. Alex krec bo mi sie nudzi.- zazadal
RyRy, a blondynka zakrecila. Tym razem wypadlo na Rossa.
- Ooo Rossiu co wybierasz?- usmiechnela sie do niego slodko.
- Zaryzykuje niech bedzie wyzwanie.- powiedzial, a Alex zatarla
szyderczo rece.
- Na to czekalam. Wiec musisz hmmm pocalowac Lau.- powiedziala, a
ja zachlyschnelam sie powietrzem.
- No na co czekasz braciszku. Buzi buzi z Laurunia.- powiedzial
Riker, a ja mialam ochote go zabic. Ross sie tylko do mnie nachylil
i pocalowal delikatnie w usta. Nie wiem czemu, ale oddalam
pocalunek. Pocalunek z delikatnego przerodzil sie w bardziej
namietny. Po chwili przenioslam sie na kolana blondyna, bo bylo mi
niewygodnie, a nie chcialam psuc tak wspanialej chwili. Gdy
zabraklo nam powietrza to zaczelismy sie od siebie odryeac, ale
blondyn musial to zakonczyc nietypowo. Czyli najpierw przegryzl
moja dolna warge pozniej ja oblizal, a na koniec znow cmoknol i w
koncu odsunol. Gdy juz calkowicie sie od siebie oderwalismy Ross
sie do mnie usmiechnol, a ja do niego.
- No niezle sie do siebie przyssaliscie!- krzyknol Ell, a ja szybko
zeszlam z kolan blondyna.
- Lau mozemy pogadac?- zapytala w pewnym momencie Van.
- Tak jasne.- powiedzialam i poszlam z siostra na korytarz.
- O czym chcialas pogadac?- zapytalam, gdy juz nikt nie mogl nas
uslyszec.
- Mozesz mi powiedziec co ty wyprawiasz?- zapytala probujac
zachowac spokoj.
- Ale o co ci chodzi?- nie rozumialam o co jej chodzi.
- Chodzi mi o to po co calowalas sie z Rossem i dawalas mu
nadzieje?- powiedziala, a mnie ogarnelo zdziwienie.
- My przeciesz wykonalismy tylko zadanie, ktore dala mu Alex. Nie
rozumiem czemu robisz o to taka afere.- powiedzialam, a ona
spojrzala na mnie jak na idiotke.
- Serio tylko zadanie. Kazdy glupi widzial, ze to nie byl pocalunek
jak dwujki znajomych, ktorzy nic do siebie nie czuja. Dziewczyno
wez sie ogarnji za trzy miesiace bierzesz slub z tym calym Joshem,
a teraz obsiskujesz sie z Rossem, ktory cie kocha i nie ma bladego
pojecia o tym, ze ty masz go w dupie. Prosze zastanow sie nad tym.-
powiedziala i wrocila do srodka. Ja poszlam za nia. Tam impreza
rozkrecila sie juz na maxa. Szybko podeszlam do Rossa, ktory stal i
tylko sie patrzyl na wyglupy innych.
- Co tak stojsz?
- Nie mam co robic. Chcesz?- zapytal podajac mi piwo. Wzielam i na
raz wypilam pol. Stalismy tak i pilismy do poki nie przyszla Alex.
- Co tak stajcie i chlejecie?- zapytala.
- Mloda nie mamy co robic i sobie gadamy.- powiedzial Ross i objol
ja ramieniem.
- Serio was nie rozumiem. Musicie sie upic, zeby zaczac sie bawic.-
powiedziala zdruzgotana.
- Poczekaj troche i tez bez pica sie nie bedziesz bawic.-
powiedzialam, a ona tylko pokrecila glowa na nie i odeszla.
Zaczelam szukac mojej torebki, a jak juz ja znalazlam zaczelam sie
kieraowac w strone drzwi, ale zatrzymal mnie Ross.
- Gdzie idziesz?- zapytal, a ja pociagnelam go na korytarz.
- Musze juz wracac, ale jutro przyjde sie z wami porzegnac.-
powiedzialam i juz chcialam isc, ale przyciagnol mnie do siebie.
Bylismy bardzo blisko, az za blisko.
- Mysilisz, ze pozwole ci wracac o tej porze i w tym stanie samej.-
powiedzial patrzac mi w oczy.
- Tak, tak mysile.- powiedzialam usmiechajac sie do niego
najslodziej jak tylko umialam.
- To zle myslalas. Chodz pojdziemy juz spac do mojego pokoju.-
powiedzial i zaczol mnie ciagnac do jakis drzwi.
- Mysilalam, ze macie wspolny pokoj.- powiedzialam zdziwiona.
- To zle myslalas kochana.- powiedzial i otworzy drzwi od pokoju.
Jak weszlismy to dalo sie zauwarzyc, ze jest wiekszy i piekniejszy
od tamtego.
- Czemu nie macie wspolnego?- chcialam wiedziec, bo oni wczesniej
wszystko mieli razem.
- Lau kochanie jestem zmeczony, a ta historia jest bardzo dluga i
skomplikowana. Wiec opowiem ci ja kiedy indziej, a teraz idziesz
sie umyci.- powiedzial i pokazal mi drzwi od lazienki.
- Czekja, a w czym mam niby spac?- zapytalam patrzac na niego.
- Jak to w czym w mojej koszulce. Nie raz juz w niej spalas.-
powiedzial i dal mi swoja koszulke. Pokrecilam tylko glowa i
poszlam do lazienki. Tam szybko sie umylam i wrucilam do chlopaka,
ktory byl juz w samych bokserkach. Jak mnie zobaczyl to oczy wyszly
mu z orbit i gapil sie tak jakby chcial sie na mnie zaraz rzucic.
- Rossy blagam nie patrz sie tak na mnie.- powiedzialam, ale to nic
nie dalo i on nadal sie na mnie gapil. Podeszlam do niego troche
blizej. Polozylam rece na jego nagim torsie i nachylilam do jego
ucha.
- Ross prosze nie patrz sie tak na mnie bo czuje sie zawstydzona.-
powiedzialam mu prosto do ucha, a on zlapal mnie w talii. Czyli tym
razem zadzialalo.
- Jak mam sie nie potrzec jak jestes taka sexowna.- powiedzial i
nachylil sie do moich ust.
- Nie powiedziala bym.- rowniez sie do niego przyblizylam.
- Tak jestes strasznie sexowna.- powiedzial i zloczyl nasze usta.
Nie byl to taki pocalunek jak ten gdy gralismy w butelke. Ten
pocalunek byl bardzo namietny polaczony z pozadaniem. Ross w pewnym
momencie posadzil mnie sobid na kolanach, ja swoje rece zarzucilam
na jego kark i zaczelam przeczesywac jego wlosy. On za to wlozyl
swoje pod moja bluzke. Dalej byli jeszcze ciekawiej, ale nie bede
wam tego opisywac. Rano obudzilam sie w cieplych i silnych
ramionach blondyna.
- Czesc.- powiedzial chlopak usmiechajac sie do mnie.
- Hej, ktora godzina?- zapytalam przeciagajac sie jak kot.
- 9.30.- powiedzial bardzo spokojniej.
- Co juz tak pozno?!- krzyknelam i wstalam szybko z lozka, ale
zapomnialam o jednym malym szczegoliku. Ze jestem naga. Szybko
wrocilam na lozku, a Ross beszczeslie sie ze mnie smial.
- Bardzo smieszne. Wiesz po prostu sie usmialam.- powiedzialam, a
on coraz bardziej zanosl sie smiechem. Udalam obrazona i odwrocilam
sie od niego. Po chwili sie uspokojl i zaczol mnie przytulac.
- Lau przepraszam nie bede sie juz smial.- powiedzial, a ja sie do
niego odwrocilam.
- No jasne, ze nie bedziesz, a teraz wynocha bo chce sie ubrac.-
powiedzialam i wykopalam do z lozka.
- Teraz to ja bede obrazony, a i jeszcze jedno.
- Mow szybko, bo mi sie troche spieszy.
- Dzwonil do ciebie jakis Josh, ale nie odbieralem. No wkasnie kto
to bo dzwonil 10 razy?- zapytal, a ja teraz nie wiedzialam co
powiedziec.
- To moj narzeczony.- powiedzialam pod nosem, ale chlopak chyba
uslyszal.
- To ty masz narzeczonego!?- krzyknol zdziwiony, a ja zmieszana
pokiwalam glowa. On zrezygnowany wyszedl, a ja szybko sie ubralam i
juz chcialam wychodzic, ale niestety przyszla Alex.
- Lau chce cie o cos zapytac.- powiedziala i spijrzala na mnie.
- Troche sie spiesze, ale jasne pytaj.- powiedzialam i sie do niej
usmiechnelam.
- Czy to prawda, ze masz narzeczonego i juz nigdy sie nie
spotkamy?- popatrzyla na mnie ze smutkiem, a mi w oczach zebraly
sie lzy.
- Kochanie tak mam narzeczonego, ale jeszcze sie spotkamy
obiecuje.- powiedzialam i ja przytulilam.
- Dobra podobno sie spieszylas to idzi.- powiedziala i sie ode mnie
oderwala.
- Dobra ja ide, a ty przepros wszystkich ode mnie.- powiedzialam i
szybko wyszlam z hotelu. Zamowilam taksowke i pojechamal do domu.
Tam zastalam niezle wkurzonego Josha.
- Mozesz mi powiedziec czemu nie bylo cie cala noc, a twoj telefon
odbiera jakis koles?- zapytal, gdy mnie tylko zobaczyl. Ross mowil,
ze nie odbieral, ake teraz to wyjasnia sprawe czemu tak lagodie to
przyjol.
- Bylam ze starymi przyjaciolmi, a telefon odebral moj pezyjaciel,
bo spalam.- powiedzialam i chcialam isc do lazidenki, ale zatrzymal
mnie Josh.
- To czemu nawet esenesa nie napisalas. Wiesz jak ja sie
martwilem.- powiedzial i chcial mnie przytulic, ale ja sie od niego
odsunelam.
- Przepraszam nie pomyslala.- powiedzialam i poszlam do lazienki.
Jak wyszlam Josha juz nie bylo.
~ Dwa miesiace pozniej~
Nie to nie mozliwe. Ja nie moge byc w ciazy. Nie nie moge. Dobra
faktem jest, ze jestem w ciazy w drugim miesiacu, a z Joshem nie
spalam pol roku. Nie to nie mozliwe nie moge byc w ciazy z Rossem.
W sumie z tego co pamietam to sie nie zabespieczalismy. Nie to nie
mozliwe. No dobra mozliwe, ale co ja teraz zrobie. Za miesiac biore
slub, a do Van nie zadzwonie to wyjdzie na jej. Co prawda nie moge
wymazac z pamieci Rossa i za kazdym razem co Josh chce nie
pocalowac to widzie twarz Rossa. Czasami chce do niego zadzwonic,
ale wiem, ze nie bedzie chcial ze mna gadac. O mamusiu jak kocham
Rossa nie Josha, ale Ross nie chce nie znac. Moje przemyslenia
przerwal odglos otwieranych drzwi.
- Kochanie jestes?- zapytal od progu brunet.
- W salonie.- powiedzialam, a chlopak wszedl i mnie chcial
pocalowac. No wlasnie chcial odsunelam sie w ostatniej chwili.
- Co sie stalo?- zapytal, a ja juz wiedzialam ze musze mu o tym
powiedziec.
- Jestem w ciazy.- powiedzialam, a na jego twarzy pojawil sie lekki
usmiech.
- Tak bede tata!- krzyknol i mnie podnius. Troche jest mi smutno,
ze musze zgasc jego radosc, ale nic na to nie poradze.
- Josh poczekaj musze ci powiedziec cos waznego.- powiedzialam, a
on od razu mnie postawil.
- Cos jest z dzieckiem nie tak?- zapytal przestraszony.
- Nie z dzieckiem wszystko w pozadku.- powiedzialam.
- To o co chodzi?- zapytal juz spokojnej. Wzielam gleboki wdech.
- To nie jest twoje dziecko.- powiedzialam szybko.
- Jak to nie moje dziecko?- zapytal zdziwiony.
- Nie jest dla ciebie dziwne, ze spalismy ze soba pol roku temu, a
ja jestem w drugim miesiacu.- powiedzialam, a on chyba sie teraz
zkapnol.
- To jak nie moje to powiesz mi z kim mnie zdradzilas?- zapytal
bardzo spokojnie co mnie zdziwilo.
- Pamietasz jak dwa miesiace temu wrociala rano do domu?-
zapytalam, a on pokiwal glowa.- Powiedzialam ci wtedy, ze bylam z
przyjaciolmi i siostra. Tam troche wypilam z Rossem. I tak jakos
wyszlo, ze powiedzial, ze nie posci mnie do domu tak pozno i w
takim stanie. I tak od slowa do slowa zaczelismy sie calowac, a
dalej ci juz nie bede opowiadac.- skonczylam mowic, a Josh patrzyl
na mnie jakbym byla z innego swiata.
- To ten Ross przez ktorego tutaj przyjechalas?- zapytal po chwili.
- Tak to ten sam.- powiedzialam i chcialam wyjsc, ale mnie
zatrzymal.
- Dobra nie wazne. Za miesiac bierzemy slub, a dziecko bede kochal
jak swoje.- powiedzial i chcial mnjd przytulic, ale sie wyrwalam.
- Ty chyba nie rozemiesz. Ja chce to dziecko wychowac z Rossem, bo
go kocham. Przpraszam, ze ci to mowie, ale my do siebie nie
pasujemy. Jestes dla mnie kims wyjatkowym, ale nie tak jak Ross. Ja
go nigdy nie przestalam kochac, a ty byles tylko pieprzonym
zapychaczem. Nie chce cie ranic, ale musialam zajsc z nim w ciaze,
zeby sobie uswiadomic, ze nadal go kocham. Przepraszam, ale wracam
do LA. Jestes dobrym chlopakiem, ale ja nie jestem dziewczyna dla
ciebie.- powiedzialam szybko zabralam walizki i wyszlam nawet na
niego nie patrzac. Pojechalam na lotnisko, a stamtat prosto do
domu. Caly lot przespalam. Obudzil mnie komunikat i londowaniu. Z
lotniska udalam sie do mojego starego domu, bo z tego co wiem od
Van to nadal tam mieszka. Do domu dorlam o 18. Weszlam uzywajac
swoich kluczy, ktore zawsze mialam przy sobie. Nic sie tu nie
zmienilo. Skierowalam sie do swojego pokoju. Tam tez sie nic nie
zmienilo. Bylam zmeczona wiec szybko walnelam sie na lozko i
zasnelam. Nie wiem ile spalam, ale obudzily mnie szepty z progu
drzwi. Otworzylam oczy i popatrzylam w tamta strone. W drzwiach
staly Van i Delly.
- O obudzilas sie.- powiedziala Delly jak zobaczyla, ze sie
podnosze.
- Na to wyglada.- powiedzialam jeszcze zaspanym glosem.
- Laura czemu wrocilas ten twoj ukochany ci cos zrobil?- zapytala
Vanessa podchodziac do lozka.
- Nie. Juz nie jestesmy razem.- powiedzialam.
- Jak to?- zapytala tym razem Rydel.
- Nie ma z wami reszty?- spytalam dla upewnienia.
- Nie jestesmy same mozesz mowic.- powiedzialy, a ja wzielam
gleboki wdech.
- Ross wam mowil co miedzi nami zaszlo?- zapytalam, a blondynka
tylko kiwnela usmiechnieta glowa.
- Co bo ja wtedy spalam?- dopytywala sie Van.
- Przespali sie ze soba!- krzyknela zadowolmona blondyna.
- Dobra nie rozumiem twojej radosc, ale okay. Mow dalej.-
powiedziala Van i sie do mnie usmiechnela.
- Chodzi o to, ze ja jestem w ciazy.- powiedzialam, a dziewczyny
pisnely i rzucily sie na mnie. Dobrze, ze siedzialysmy na lozku, bo
bym zaliczyla bokesny upadek.
- Ale z Rossem prawda?- zapytala Rydel.
- Kochanie widac, ze ty jestes naturalna blondynka. Jakby nie byla
z Rossem to by nie wracala.- wyreczyla mnie siostra w tlumaczeniu
blondynce.
- A no tak. Sorrka, ale ty go kochasz prawda?- zapytalam.
- Tak kocham i nigdy nie przestalam. Tylko blagam nie mowcie
chlopaka, a tym bardziej Rossowie.- powiedzialam.
- Laura wiesz, ze nie ukryjesz tego przed Rossem i musisz mu o tym
powiedziec?- Van zaczela bawic sie w moja mame.
- Wiem, ale on jak na razie nie chce mnie znaci.- powiedzialam i
sposcilam glowe.
- Co ty za glupoty gadasz. Na koncertach co w drogiej fance widzial
ciebie. Kobieto on cie kocha!- krzyknela Delly i gdzies wybiegla.
- Gdzie ona pobiegla?- zapytalam lekko zdziwiona.
- Pewnie powiedziec cos Rossowi, zeby tu przyszedl to ja tez sie
ulotnie. Powodzienia!- krzyknela i wyszla. Po jakis 10 minutach
uslyszalam otwierajace sie drzwi. Szybko wstalam z lozka i
poprawiajac wlosy zeszlam na dol. W kuchni stal Ross i ewidentnie
czegos szukal. Stal do mnie tylem wiec mnie nie zobaczyl.
- Pomoc ci w czyms?- zapytalam nadla stojac w progu. On nadal sie
nie odwrocil tylko zaczol gadac cos do siebie pod nosem.
- Jak mnie obrazasz to powiedz glosniej bo nie slysze.-
powiedzialam cicho sie smiejac. Chlopak strasznie szybko odwrucil.
- Laura?- zapytal mrurzac oczy.
- Tak to ja, a tobie cos do oka wpadlo, bo tak mrurzysz?- zapytalam
podchodziac do niego.
- Nie, ale ty jestes tu naprawde czy snie, albo Van znowu sobie ze
mnie jaja robi?- zapytal nadla nie wierzac, ze to ja.
- Nie no serio ja chyba do niej, az tak podobna nie jestem, a
pozatym nie dotchnela bym Rikera palcem.- powiedzialam obuzona, a
blondyn zaczol sie smiac. Chyba juz uwierzyl.
- Dobra wierze, ze to ty.- powiedzial, a ja podskoczylam
zadowolona.
- No nareszcie! Jakbys nie wierzyl to chyba bym cie pocalowala,
zebys uwierzyl!- krzyknelam, a Ross usmiechnol sie slodko i do mnie
podszedl. Zlapal mnie w talii i przyciagnol do siebie.
- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- powiedzialam galiac sie w jego oczy.
- Ten twoj narzeczony nie przyjechal z toba?- zapytal, a ja sie
usmiechnelam.
- Jaki narzeczony jak ja nawet chlopaka nie mam.- powiedzialam
udajac smutek. Ross tylko sie cicho ucieszyl i mnie w koncu
pocalowal. Calowalismy sie dosyc dlugo, ale w koncu musialam to
przerwac.
- Co jest?- zapytal zdziwiony.
- Musze ci cos powiedziec.
- O co chodzi?- zapytal tak troche przestraszony. Ja wzielam
gleboki oddech.
- Kurde nie wiem jak ci to powiedziec!- krzyknelam, a blondyn znowu
sie zasmial.
- Powiedzi normalnie. Przeciez nic ci nie zrobie.- powiedzial i
zlapal mnie jednom reka za podbrudek i podnusl tak zebym spojrzala
mu w oczy. Dodalo mi to otuchy. Wzielam gleboki oddech i zaczelam
mowic.
- Bedziesz tata, bo jestem w ciazy.- powiedzialam i czekalam na
jego reakcje.
- Jaa, bede tata? Ty masz tam male dziecko?- byl w bardzo duzym
szoku, a przez slowo tam mial na mysli brzuch.
- Tak i tak.- powiedzialam, a Ross chyba to sobie wszystko
przyswojl, bo porwal mnie w swoje ramiona i zaczol mna krecic.
- Bede tata!!- krzyknol na cale gardlo, a ja nie moglam wytrzymac
ze smiechu.
- Widzie, ze sie cieszysz.- powiedzialam, a on mnie postawil i
pocalowal. Calowalibysmy sie o wiele dluzej gdyby nie smiechy
naszej rodzinki.
- Mowilam, ze wszystko bedzie dobrze. Jak oni razem slodko
wygladaja!- zawyla Alex.
- Dziewczyny mialyscie im nie mowic. Nigdy wiecej wam nie zaufam.-
powiedzialam obuzona, a Ross mnie przytulil.
- Ja chce byc chrzesna!- krzyknela zadowolona Alex.
- To ja chrzesnym!- zglosl sie RyRy. Co mnie zdziwilo. I tak sie
konczy ta historia. Jestem mama slicznego chlopca o imieniu Tobby.
I za dwa tygodnie wychodzie za Rossa. Wreszcze jestem szczesliwa. Z
Joshem nie mialam kontaktu i wcale na tym nie uboloewam. Z tego co
wiem to rodzina brunete mnie znienawidzila, bo biedaczek powiedzial
jaka to ja zla, a on taki dobry dla mnie. Dobra koncze te smuty, bo
ide z dziewczynami na zakupy.
~~*~~
Hej, tak jak obiecałam dzisiaj dodaje OS. Z góry przepraszam za błędy i w ogóle, ale pisałam na telefonie i nie mam siły poprawiać. Tak więc mam nadzieję, że się podoba i komentujcie.
Świetny OS! Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny siostrzyczko! Masz talent. <3 :*
OdpowiedzUsuńCudowny One Shot:)
OdpowiedzUsuń