środa, 25 lutego 2015

One Shot

Czy wy też czasami żałujecie swojej decyzji, która nie tylko zraniła ciebie, ale też bliskie ci osoby? Ja tak mam właśnie teraz. Dobra, ale może powiem kim jestem. Tak więc ja to Laura Marano. Obecnie mam 21 lat i mieszkam w NY. Przeprowadziłam się tu 2 lata temu z LA. Dlaczego się przeprowadziłam? Sama nie wiem. Potrzebowałam zmiany otoczenia i ludzi. W LA zostawiłam całe moje życie. Przyjaciól, rodzinę i chłopaka, którego kochałam. Co dziwne on o tym nie wiedział i nadal nie wiem. Chyba, ze Vanessa mu powiedziała jak zniknęłam bez słowa. W NY mieszkam już dwa lata i w ciągu tych lat poznałam mojego obecnego narzeczonego. Jest to brunet o brązowych oczach, a zwie się on Josh Smith. Jest ideałem mężczyzny. Jest przystojny, umięśniony, romantyczny i kochany. Pracuje w dużej firmie swojego ojca, w której jest prezesem. Poznałam go jakiś rok temu i od razu mi się spodobał, a ja jemu. Tylko czasem się zastanawiam czy to jest naprawdę miłości. Z moja siostra nadal utrzymuje kontakt i ona mówi, że nadal kocham Rossa. Tak dobrze myślicie Rossa Lyncha z R5. Ja jednak jestem święcie przekonana, ze kocham Josha, a on mnie. Nie długo mam wyjść za niego za mąż więc jestem tego pewna. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć. Gdy zobaczyłam, kto stoi po drugiej stronie nie mało mnie zaskoczyło.
- Vanessa co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona wizyta Van w moim mieszkaniu.
- Też miło cie widzieć, ale mogę wejść trochę tu wieje.- powiedziała jak zwykle z pogarda. Szybko ja wpuściłam, a ona mnie przytuliła.
- Dobra to co tu robisz?- zapytałam ponownie, gdy siedziałyśmy w salonie.
- R5 ma teraz trasę, a ja się zabrałam z nimi. Dzisiaj wieczorem maja koncert na Manhatanie, a za tydzień lecimy do Europy. Więc chciałam odwiedzić moja siostrę.- wyjaśniła mi.
- To czemu reszta nie przyszła razem z tobą?- zapytałam, choć wiedziałam jak będzie odpowiedzi.
- Po tym jak nas zostawiłaś bez słowa, a później jak się dowiedzieli, ze do mnie dzwonisz, a do nich nie. To uznali, że nie ucieszysz się na ich widok. Nie chcieli się narzucać po prosty.- powiedziała bardzo spokojnie, a ja poczułam się źle. Mogłam do nich choć raz zadzwonić i wszystko wyjaśnić, ale nie.
- Nie dziwie się.- powiedziałam cicho.
- To dobrze, że nie jesteś tym zaskoczona. Jak bym nie była twoja siostra i jak byś się do mnie nie odezwała też bym do ciebie nie przyszła. I reszcie się wcale nie dziwie, że...- tutaj przerwała. Pewnie zastanawiała się czy mi to powiedzieć czy sobie odpuścić.- nie chcą cie znać.- powiedziała, a mnie to zatkało.
- Jak to nie chcą mnie znać?- zapytałam.
- Dziwisz się. Zostawiłaś nas z dnia na dzień bez żadnych wyjaśnień. Po pół roku odezwałaś się tylko do mnie i nawet nie zapytałaś co u nich, a do tego nadal nie wiem czemu tak nagle wyjechałaś.- powiedziała trochę zła. Tak teraz może mi wszystko powiedzieć. Bo przez telefon by tego nie zrobiła.
- Przepraszam, nie myślałam, ze to was tak dotchnię.- powiedzialam spokojnie. Choci chcialo mi sie jak chorera rzucic teraz im wszytskim na szyje i przeprosc.
- Dobra nie rozumiem twojej obojetnosc, ale mozesz przynajmniej powiedziec czemu tak znimnelas.- Van chciala dobic swego. Ona jak sie nie dowie to nie przestanie mnie nenkac.
- Potrzebowalam zmiamy w moim zyciu. Nowego otoczenia, nowych ludzi. W LA za duzo sie wydarzylo zebym mogla tam dalej mieszkac. Dlatego was zostawilam, a do ciebie zadzwonilam tylko dlatego, ze jestes moja siostra.- powiedzialam nadla nie rozumiejac mojej obojentnosc.
- Czyli jak bys nie potrzebowala porady na randke ze swoim boskim Joshem to bys nie zadzwonila. Nis pomyslals nawet jak w tedy poczuli sie te debile i Rydel, a nawet Ross.- powiedziala juz wsciekla Vanessa.
- Co do tego wszystkiego ma Ross?!- zaczelam juz krzyczec bo nie rozumualaam przeslania mojej siostry.
- Co Ross ma do tego. Serio jeszcze sie pytasz?- spijrzala na mnie jak na idiotke, a ja tylko kiwnelam glowa.- Idiotko on cie kochal, ale nie jestem pewna czy ty zaslugiwalas na ta milosc. Jak tak szybko sie pocieszylas tu, a bylas taka zdruzgotana, ze on cie nie kocha. Boze gdybys tylko go teraz zobaczyla to bys sie przerazla cos zrobila z tym biednym chlopakiem.- powiedziala i chciala juz wyjsc, ale ja zatrzylama.
- Co takiego mu zrobilam?- zapytalam w taki zimy sposob, ze sama sie przerazlam, ze mnie to nie obchoc.
- Teraz nie jest tym samym slodkim, mikym i usmiechnientym chlopakiem. Byl zamkniety w sobie do poki nie poznal Alex. Ona przywrocila go do zycia, ale muzyka jest dla niego trudnoscia, a ta trasa jest ostatnia trasa R5, bo juz nikt nie chce grac odkad Ross sie zmienil i to wszustko przez ciebie siostrzyczko. Jak chcesz to mozesz przyjsc na koncert. Masz tu bile i wejsciowke, bo Delly mnie prosla, zebyl ci to dala. Choc nie wiem po co. Ja juz ide i prosze jak nie chcesz to nie przychoc na koncert i do mnie nie dzwon. Pa- powiedziala i chciala wyjsc, a w tym samym czasie wrocil Josh.
- Kochanie wrocilem.- powiedzial z korytarza.
- A i jak chcesz przyjsc to lepiej bez narzeczonego, bo Ross jeszcze cos mu zrobi.- powiedziala sciszonym glosem.
- Lau jestes?- zapytal Josh wchodzac do salonu.- O nie wiedzialem, ze dzisiaj bedziesz miala goscia.- powiedzial widzac Vanesse.
- Josh to moja siostra Vanessa, Vanessa to Josh moj narzeczony.- przedstawilam ich, a Van tylko sie sztucznie usmiechnela.
- To moze ja was zostawie.- powiedzial zmieszany Josh, ale Van mu szybko przerwala.
- Nie trzeba ja juz mialam wychodzic.- powiedziala i wyszlam.
- Dziwna jest ta twoja siostra.- zasmial sie Josh, a wemnie cos penklo.
- Co jest w tym takiego smiesznego, ze cie nie zna i ze sie spieszyla?! Co cie tak smiesz?!- zaczelam sie na niego eydzierac, ale nie otrzymalam odpowiedzi, bo zadzwonila dzwonek do drzwi. Poszlam otworzyc zostawiajac zdziwionego chlopaka. Jak otwoezylam to mnie zatkalo jego to zupelnie sie nie spodziewalam.
- Ross co ty tu robisz?- zapytalam bardzo zdziwona.
- Chcialem ci tylko powiedziec, ze zmarnowalem na ciebie polowe mojego zycia tak jak moja rodzina i w nia sie wlicza tez Vanessa bo nie wiem czy wiesz, ze wziela slub z Rikerem. A ty nawet nie raczysz do nas choc raz zadzwonic i wyjasnic czemu nas zostawilas. Wiesz ile Rydel przez ciebie plakala nocy. Nie wiesz bo skad masz wiedziec. Skoro ty sie tu swietnie bawilas. No skad.- mowil, a ja nagle peklam jak banka. Zaczelam plakac, a chlopak na widok moich lez przestal mowic.
- Myslisz, ze Vanessa nie opjeprzala mnie o to za kazdym razem jak do niej dzwonilam. Probowalam tez zadzwonic do was, ale nie mialam odwagi. Nie wiedzialam co wam powiedziec. Nie chcialam was zostawiac, ale musialam.- powieialam i jeszcze bardziej sie rozplakalam. Ross widziac to przytulil mnie do siebie i mowol ciche cii. Zawsze mnie i uspakajalo i bylo tak tym razem. Chlopaka mnie puscil.
- Wiesz ja musze juz wracac, za godzine mamy koncery.- powiedzial juz lagodniej.
- Noge pojsci z toba bo tez chcialam isc, a bedzie nam razniej?- zapytalam patrzac na blondyna. On tylko kwinal glowa. Ja poszlam po plaszcz telefon i wejsciowki. Josh byl w lazience wiec nic nie mowiac wyszlam z mieszkania razem z Rossem.
- Tak naprawde to wiemy czemu wyjechalas Vanessa nam o wszystki mowila.- powiedzial tym samym przerywajac nasza cisze.
- Ja to powiedziala?- zapytalam zdziwiona.
- No normalnie. Wytlumaczyla nam, ze nie moglas tu zostac. Musialas zmienic otoczenie i ludzi. Tylko nadal nie rozumiem czemu mi o tym nie powiedzialas.- powiedzial spokojnie.
- Po prostu nie chcialam, zeby ktos wiedzial gdzie bede, a do Van zadzwomilam, bo byla mi potrzebna rada.- powiedzialam.
- W czym rady?- zapytal. Vanessa chyba im nie mowila, ze mam narzeczonego.
- W takiej jednej nie jstotnej sprawie.- nie wiem sama czemu sklamalam, ale nie chcialam, znowu go stracic.
- Czyli to nie bylo nic waznego?- zapytal dla pewnosc patrzac na mnie.
- Tak to stare dzieje i nawet nie wiem co to bylo.- powiedzialam usmiechajac sie do niego. Chlopak chwile sie wachal, ale po chwili zlapal mnie za reke. Gdy to poczulam przeszedl mnie przyjemny dreszcz. Spojrzalam na nasze splecione palce i sie usmiechnelam. Przez chwile szlismy w ciszy, ale czywiscie musial zadzwonic moj telefon.
- Przepraszam na chwile. Halo. Co? Nie wazne gdzie jestem. Nie nie szukaj mnie. Nie wiem kiedy wroce. Tak. Dobra daj mi spokoju.- powiedzialam Joshowi i sie rozlonczylam.
- Kto to byl?- zapytal Ross znow lapiac mnie za reke.
- Nikt wazny.- powiedzialam, a blondyn tylko sie do mnie usmiechnol. Szlismy juz do konca w ciszy. Gdy doszlismy zatrzymalam sie przed wejsciem, a chlopak razem zemna wciaz trzymajac mnie za reke.
- Chodzi wchodzimy. Wszyscy juz czekaja.- powiedzial i puscil moja reke.
- Czekaja na ciebie o mnie nic nie wiedzia. Nie wiem czy to dobry pomysl.- powiedzialam, a Ross na mnie spojrzal zdziwiony.
- Teraz nie masz juz wyjscia. Rydel strasznie liczy na to, ze przyjde razme z toba. Prosze chodzi.- powiedzial i zlapal mnie za reke. To dodalo mi teoche otuchu.
- Skad Delly wie, ze poszles do mnie?- zapytalam bo to mnie troche zdziwilo.
- Bo jej powiedzialem i pytalem sie jeszcze pytalem Van gdzie mieszkasz, ale na poczatku nie chciala mi powiedziec, ale ja przekonalem. Wiec tylko chlopaki nie wiedzia, ze przyjdziesz.- wytlumaczyl, a ja sie tylko usmiechnelam, ze chca nie zobaczyc.
- No dobrze to chodzimy.- powiedzialam, a on mnie z tego szczenscia mnie przutulil. Jak sie zorientowal co zrobil to szybko mnie puscil. Usmiechnol sie zmieszamy i juz chcial wejsc, ale zlapalam go zareke i sie usmiechnelam. Tak o to trzymajac sie za rece weszlismy do klubu.
- Wrocilem!- krzyknol Ross, a Rydel tak szybko przybiegla, ze sie kurzylo.
- Aaaaaaa!- zaczela piszczec gdy tylko mnie zobaczyla.
- Co pali sie czy co?- zapytala reszta wchodziac do tego pomieszczenia. Jak mnie zobaczyli to wyszczezyli tylko oczy i roztwarli usta, az do podlogi.
- Dobra zrobilo sie zdziwnie.- powiedzial blondyn i dopiero teraz puscil moja reke.
- Laura?- zapytala Delly.
- Tak mi na imie.- powiedzialam chcac zeby zabrzmialo jak zart, ale za bardzo sie denerwowalam.
- Lau moja kochana Laurunia. Wiedzialam, ze przyjdziesz, ale z Rossem nie z Van. Wiedzialam.- powiedziala ze lzami w oczach i mnie przytulila. Zaraz po tym ockneli sie chlopaki i tez doloczyli sie do uscisku. Ross i Van tylko sie przyglondali, ale tylko przez chwile, bo zaraz dolaczyli do nas. Zaczelo brakowac mi tlenu i chyba Ryd tez, bo zaczela sie drzec.
- Puszczac jelopy, bo po lbach!- wydarla sie, a reszta nas puscila. Tak jak blondi sie wydrze to kazdy sie jej sucha.
- Powiem szczeze siostra nie wiezylam, ze przyjdziesz.- powiedziala usmiechnieta Van.
- Tak mowilas mi juz to juz dzisiaj.- powiedzialam ze smutkiem przypominajac sobie nasza dzisiejsza rozmowe.
- Laura wrocilas do nas!- krzyknol uradowany Ell i mnie porwal w swoje obiejcia.
- Ellus obidziles nie dopiero czy co?- zapytala Delly i popatrzyla na niego z czuloscia.
- Tak, a cos mmie ominelo.- powiedzial i przytulil blondynke. W tym samym czasie drzwi do klubu sie otworzyly i weszla przez nie bardzo ladna blondynka.
- Alex! Przyjechalas!- krzyknol uradowany Ross i porwal ja w objecia. Nie wiem czemu, ale zabolalo mnie to. Vanessa na mnie spojrzala, ale nic nie mowila. Patrzylam na ten obraz smutna, ale chyba nikt tego nie zauwarzyl.
- Rossy tez sie ciesze, ze cie widzie, ale mozesz mnie juz puscic?- zapytala ze smiechem blondynka, a Ross ja puscil.
- Dobra niech ci bedzie.- powiedzial i pokazal jej jezyk. Znow to mmie zabolalo, bo wczesniej tylko ze mna sie tak przekomarzal.
- O, a co to za piekna brunetka?- zapytala usmiechajac sie do mnie.
- A to nikt wazny tylko stara milosc tego tam.- wytlumaczyl jej Rocky, a Van i Ryd daly mu w lep.
- Auuu! Za co?!- krzyknol z bulu.
- Ty juz wiesz idioto czemu.- powiedziala Vanessa. Co mnie zdziwilo, bo rano sie na mnie darla.
- Jestem Laura.- powiedzialam do blondynki.
- To o tobie tyle mi opowiadali, ciesze sie ze moge wkoncu cie poznac. Jestem Alex.- powiedziala szczesliwa i mnie przytulila.
- Mnie to nikt nie przytuli!- zawyl zalosnie Rocky.
- Nie zasluzyles.- powiedziala Alex.
- Czemu nikt mnie nie kocha?- zapytal podnoszac rece do sufitu. Alex chyba sie nad nim ulitowala, bo podeszla i go przytulila, a on sie ucieszyl i zamknol.
- Dobra koniec tego witania. Na scene i prube robicie, bo zaraz zaczynamy.- powiedzial RyRy, a calu zespol poszedl na scene. Ja zostalam na widowni razem z Alex i Vanessa. Alex w pewnym momencie poszla do lazienki czyli zostalam sama z moja siostra.
- Tak na prawde to sie ciesze, ze przyszlas.- powiedziala i mnie przytulila. Ja tak sie wzruszylam, ze sie poplakalam.
- No juz dobrze nie placz mala.- powiedziala i jeszcze mocniej mnie przytulila. Jak sie uspokojlam to mnie puscila.
- Kocham cie.- powiedzialam, a teraz to czarnowlosej lza poleciala z oczu.
- Awww ja ciebie tez.- powiedziala i jeszcze raz mnie przytulila.
- Awww, ale wy jestescie slodkie!- krzyknela Alex i sie slodko usmiechnela. Dopiero teraz zauwazylam, ze jest bardzo mloda.
- Mala juz ty sie tak nie slodz, bo dostaniesz cukrzycy.- zaczela sie smiac moja siostra.
- Ejjj, za rok bede miec juz 17 lat wiec sie zamknij.- obuzyla sie, a ja sie zdziwilam, ze ma tylko 16 lat.
- Lllooo. Myslalam, ze masz tylko 16 lat.- powiedzialam zdziwiona.
- Nie dziwie sie. Te jelopy tez myslaly, ze mam 19 lat, ale nie mam pojecia czemu.- powiedziala zdumiona.
- Niech pomysle, bo nie masz twarzy glupiej nastolatki i masz kolczy w wardzie i jeszcze tatulaz na nadgarstku.- wytlumaczyla jej Vanessa.
- Nie moja wina, ze moj kolega robi takie rzeczy, a ja chcialam to sobie zrobilam.- powiedziala.
- A jak sie w ogole poznaliscie?zapytalam, bo bardzo bylam ciekawa.
- To bylo rok temu. Bylam sobie w skeitparku. Jezdzilam sobie na desce spokojnie, az tu nagle wpadlam na zalamanego Rossa. Zapytalam co sie stalo, a on sie rozplakal i zaczol opowiadac, ze wyjechalas bez slowa. Zaczol mi sie zwierzac. No i tak sie poznalismy. Cala historia.- powiedziala i mnie przytulila. Ja juz nic nie mowi tylko ja przytulilam. I tak wyszlo, ze Alex przytulala sie do mnie przez cala probe. Po probie zaraz zaczeli wposzczac fanow i zaczol sie koncert. Z dziewczynami swietnie sie bawilam. Koncert skonczyl sie gdzies tak o 24.
- Laura idziesz z nami na imprezke do hotelu?- zapytala Delly.
- No niewiem. Nie chce sie narzucac.- powiedzialam.
- Prosze. To moze sie juz nie powturzyc, a tym bardziej jak zostajesz w NY. Prosze.- zaczol mnie namawiac Ross. Po chwili sie do niego usmiechnelam i kiwnelam glowa na tak.
- Niech bedzie.- powiedzialam, a blondyn mnie przytulil. Gdy sie od siebie oderwalismy zaczelismy isc w strone hotelu w ktorym sie zatrzymali. Jak doszlismy do ich pokoju nie moglam wyjsc z zachwytu. Nigdy nie widzialam piekniejszego hotelu.
- Dobra to co robimy?- zapytala Alex.
- Mozemy zagrac w butelke, a pozniej sie zobaczy.- powiedzial Rocky, a reszta przytaknela. Usiedlismy w kolku i zaczelismy grac. Pierwszy krecil Rocky i wypadlo na Alex.
- No to co bierzesz malenka?- zapytal jak stary zboczeniec.
- Wole nieryzykozac dlatego wybieram pytanie.- powiedziala, a ja bym zrobila to samo.
- Wiec tak. Kto ci sie najbardziej z naszego grona podoba.- zapytal.
- Niech pomysle. Chyba tak najbardziej to Vanessa.- powiedziala, a my wybuchlismy smiechem oprob Rockyego.
- Ale mi chodzilo o chlopakow.- powiedzial obuzony.
- Nie okresliles sie zbytnio slonko.- powiedzila i poklepala go po ramieniu.
- Dobra koniec tego dobrego. Alex krec bo mi sie nudzi.- zazadal RyRy, a blondynka zakrecila. Tym razem wypadlo na Rossa.
- Ooo Rossiu co wybierasz?- usmiechnela sie do niego slodko.
- Zaryzykuje niech bedzie wyzwanie.- powiedzial, a Alex zatarla szyderczo rece.
- Na to czekalam. Wiec musisz hmmm pocalowac Lau.- powiedziala, a ja zachlyschnelam sie powietrzem.
- No na co czekasz braciszku. Buzi buzi z Laurunia.- powiedzial Riker, a ja mialam ochote go zabic. Ross sie tylko do mnie nachylil i pocalowal delikatnie w usta. Nie wiem czemu, ale oddalam pocalunek. Pocalunek z delikatnego przerodzil sie w bardziej namietny. Po chwili przenioslam sie na kolana blondyna, bo bylo mi niewygodnie, a nie chcialam psuc tak wspanialej chwili. Gdy zabraklo nam powietrza to zaczelismy sie od siebie odryeac, ale blondyn musial to zakonczyc nietypowo. Czyli najpierw przegryzl moja dolna warge pozniej ja oblizal, a na koniec znow cmoknol i w koncu odsunol. Gdy juz calkowicie sie od siebie oderwalismy Ross sie do mnie usmiechnol, a ja do niego.
- No niezle sie do siebie przyssaliscie!- krzyknol Ell, a ja szybko zeszlam z kolan blondyna.
- Lau mozemy pogadac?- zapytala w pewnym momencie Van.
- Tak jasne.- powiedzialam i poszlam z siostra na korytarz.
- O czym chcialas pogadac?- zapytalam, gdy juz nikt nie mogl nas uslyszec.
- Mozesz mi powiedziec co ty wyprawiasz?- zapytala probujac zachowac spokoj.
- Ale o co ci chodzi?- nie rozumialam o co jej chodzi.
- Chodzi mi o to po co calowalas sie z Rossem i dawalas mu nadzieje?- powiedziala, a mnie ogarnelo zdziwienie.
- My przeciesz wykonalismy tylko zadanie, ktore dala mu Alex. Nie rozumiem czemu robisz o to taka afere.- powiedzialam, a ona spojrzala na mnie jak na idiotke.
- Serio tylko zadanie. Kazdy glupi widzial, ze to nie byl pocalunek jak dwujki znajomych, ktorzy nic do siebie nie czuja. Dziewczyno wez sie ogarnji za trzy miesiace bierzesz slub z tym calym Joshem, a teraz obsiskujesz sie z Rossem, ktory cie kocha i nie ma bladego pojecia o tym, ze ty masz go w dupie. Prosze zastanow sie nad tym.- powiedziala i wrocila do srodka. Ja poszlam za nia. Tam impreza rozkrecila sie juz na maxa. Szybko podeszlam do Rossa, ktory stal i tylko sie patrzyl na wyglupy innych.
- Co tak stojsz?
- Nie mam co robic. Chcesz?- zapytal podajac mi piwo. Wzielam i na raz wypilam pol. Stalismy tak i pilismy do poki nie przyszla Alex.
- Co tak stajcie i chlejecie?- zapytala.
- Mloda nie mamy co robic i sobie gadamy.- powiedzial Ross i objol ja ramieniem.
- Serio was nie rozumiem. Musicie sie upic, zeby zaczac sie bawic.- powiedziala zdruzgotana.
- Poczekaj troche i tez bez pica sie nie bedziesz bawic.- powiedzialam, a ona tylko pokrecila glowa na nie i odeszla. Zaczelam szukac mojej torebki, a jak juz ja znalazlam zaczelam sie kieraowac w strone drzwi, ale zatrzymal mnie Ross.
- Gdzie idziesz?- zapytal, a ja pociagnelam go na korytarz.
- Musze juz wracac, ale jutro przyjde sie z wami porzegnac.- powiedzialam i juz chcialam isc, ale przyciagnol mnie do siebie. Bylismy bardzo blisko, az za blisko.
- Mysilisz, ze pozwole ci wracac o tej porze i w tym stanie samej.- powiedzial patrzac mi w oczy.
- Tak, tak mysile.- powiedzialam usmiechajac sie do niego najslodziej jak tylko umialam.
- To zle myslalas. Chodz pojdziemy juz spac do mojego pokoju.- powiedzial i zaczol mnie ciagnac do jakis drzwi.
- Mysilalam, ze macie wspolny pokoj.- powiedzialam zdziwiona.
- To zle myslalas kochana.- powiedzial i otworzy drzwi od pokoju. Jak weszlismy to dalo sie zauwarzyc, ze jest wiekszy i piekniejszy od tamtego.
- Czemu nie macie wspolnego?- chcialam wiedziec, bo oni wczesniej wszystko mieli razem.
- Lau kochanie jestem zmeczony, a ta historia jest bardzo dluga i skomplikowana. Wiec opowiem ci ja kiedy indziej, a teraz idziesz sie umyci.- powiedzial i pokazal mi drzwi od lazienki.
- Czekja, a w czym mam niby spac?- zapytalam patrzac na niego.
- Jak to w czym w mojej koszulce. Nie raz juz w niej spalas.- powiedzial i dal mi swoja koszulke. Pokrecilam tylko glowa i poszlam do lazienki. Tam szybko sie umylam i wrucilam do chlopaka, ktory byl juz w samych bokserkach. Jak mnie zobaczyl to oczy wyszly mu z orbit i gapil sie tak jakby chcial sie na mnie zaraz rzucic.
- Rossy blagam nie patrz sie tak na mnie.- powiedzialam, ale to nic nie dalo i on nadal sie na mnie gapil. Podeszlam do niego troche blizej. Polozylam rece na jego nagim torsie i nachylilam do jego ucha.
- Ross prosze nie patrz sie tak na mnie bo czuje sie zawstydzona.- powiedzialam mu prosto do ucha, a on zlapal mnie w talii. Czyli tym razem zadzialalo.
- Jak mam sie nie potrzec jak jestes taka sexowna.- powiedzial i nachylil sie do moich ust.
- Nie powiedziala bym.- rowniez sie do niego przyblizylam.
- Tak jestes strasznie sexowna.- powiedzial i zloczyl nasze usta. Nie byl to taki pocalunek jak ten gdy gralismy w butelke. Ten pocalunek byl bardzo namietny polaczony z pozadaniem. Ross w pewnym momencie posadzil mnie sobid na kolanach, ja swoje rece zarzucilam na jego kark i zaczelam przeczesywac jego wlosy. On za to wlozyl swoje pod moja bluzke. Dalej byli jeszcze ciekawiej, ale nie bede wam tego opisywac. Rano obudzilam sie w cieplych i silnych ramionach blondyna.
- Czesc.- powiedzial chlopak usmiechajac sie do mnie.
- Hej, ktora godzina?- zapytalam przeciagajac sie jak kot.
- 9.30.- powiedzial bardzo spokojniej.
- Co juz tak pozno?!- krzyknelam i wstalam szybko z lozka, ale zapomnialam o jednym malym szczegoliku. Ze jestem naga. Szybko wrocilam na lozku, a Ross beszczeslie sie ze mnie smial.
- Bardzo smieszne. Wiesz po prostu sie usmialam.- powiedzialam, a on coraz bardziej zanosl sie smiechem. Udalam obrazona i odwrocilam sie od niego. Po chwili sie uspokojl i zaczol mnie przytulac.
- Lau przepraszam nie bede sie juz smial.- powiedzial, a ja sie do niego odwrocilam.
- No jasne, ze nie bedziesz, a teraz wynocha bo chce sie ubrac.- powiedzialam i wykopalam do z lozka.
- Teraz to ja bede obrazony, a i jeszcze jedno.
- Mow szybko, bo mi sie troche spieszy.
- Dzwonil do ciebie jakis Josh, ale nie odbieralem. No wkasnie kto to bo dzwonil 10 razy?- zapytal, a ja teraz nie wiedzialam co powiedziec.
- To moj narzeczony.- powiedzialam pod nosem, ale chlopak chyba uslyszal.
- To ty masz narzeczonego!?- krzyknol zdziwiony, a ja zmieszana pokiwalam glowa. On zrezygnowany wyszedl, a ja szybko sie ubralam i juz chcialam wychodzic, ale niestety przyszla Alex.
- Lau chce cie o cos zapytac.- powiedziala i spijrzala na mnie.
- Troche sie spiesze, ale jasne pytaj.- powiedzialam i sie do niej usmiechnelam.
- Czy to prawda, ze masz narzeczonego i juz nigdy sie nie spotkamy?- popatrzyla na mnie ze smutkiem, a mi w oczach zebraly sie lzy.
- Kochanie tak mam narzeczonego, ale jeszcze sie spotkamy obiecuje.- powiedzialam i ja przytulilam.
- Dobra podobno sie spieszylas to idzi.- powiedziala i sie ode mnie oderwala.
- Dobra ja ide, a ty przepros wszystkich ode mnie.- powiedzialam i szybko wyszlam z hotelu. Zamowilam taksowke i pojechamal do domu. Tam zastalam niezle wkurzonego Josha.
- Mozesz mi powiedziec czemu nie bylo cie cala noc, a twoj telefon odbiera jakis koles?- zapytal, gdy mnie tylko zobaczyl. Ross mowil, ze nie odbieral, ake teraz to wyjasnia sprawe czemu tak lagodie to przyjol.
- Bylam ze starymi przyjaciolmi, a telefon odebral moj pezyjaciel, bo spalam.- powiedzialam i chcialam isc do lazidenki, ale zatrzymal mnie Josh.
- To czemu nawet esenesa nie napisalas. Wiesz jak ja sie martwilem.- powiedzial i chcial mnie przytulic, ale ja sie od niego odsunelam.
- Przepraszam nie pomyslala.- powiedzialam i poszlam do lazienki. Jak wyszlam Josha juz nie bylo.
~ Dwa miesiace pozniej~
Nie to nie mozliwe. Ja nie moge byc w ciazy. Nie nie moge. Dobra faktem jest, ze jestem w ciazy w drugim miesiacu, a z Joshem nie spalam pol roku. Nie to nie mozliwe nie moge byc w ciazy z Rossem. W sumie z tego co pamietam to sie nie zabespieczalismy. Nie to nie mozliwe. No dobra mozliwe, ale co ja teraz zrobie. Za miesiac biore slub, a do Van nie zadzwonie to wyjdzie na jej. Co prawda nie moge wymazac z pamieci Rossa i za kazdym razem co Josh chce nie pocalowac to widzie twarz Rossa. Czasami chce do niego zadzwonic, ale wiem, ze nie bedzie chcial ze mna gadac. O mamusiu jak kocham Rossa nie Josha, ale Ross nie chce nie znac. Moje przemyslenia przerwal odglos otwieranych drzwi.
- Kochanie jestes?- zapytal od progu brunet.
- W salonie.- powiedzialam, a chlopak wszedl i mnie chcial pocalowac. No wlasnie chcial odsunelam sie w ostatniej chwili.
- Co sie stalo?- zapytal, a ja juz wiedzialam ze musze mu o tym powiedziec.
- Jestem w ciazy.- powiedzialam, a na jego twarzy pojawil sie lekki usmiech.
- Tak bede tata!- krzyknol i mnie podnius. Troche jest mi smutno, ze musze zgasc jego radosc, ale nic na to nie poradze.
- Josh poczekaj musze ci powiedziec cos waznego.- powiedzialam, a on od razu mnie postawil.
- Cos jest z dzieckiem nie tak?- zapytal przestraszony.
- Nie z dzieckiem wszystko w pozadku.- powiedzialam.
- To o co chodzi?- zapytal juz spokojnej. Wzielam gleboki wdech.
- To nie jest twoje dziecko.- powiedzialam szybko.
- Jak to nie moje dziecko?- zapytal zdziwiony.
- Nie jest dla ciebie dziwne, ze spalismy ze soba pol roku temu, a ja jestem w drugim miesiacu.- powiedzialam, a on chyba sie teraz zkapnol.
- To jak nie moje to powiesz mi z kim mnie zdradzilas?- zapytal bardzo spokojnie co mnie zdziwilo.
- Pamietasz jak dwa miesiace temu wrociala rano do domu?- zapytalam, a on pokiwal glowa.- Powiedzialam ci wtedy, ze bylam z przyjaciolmi i siostra. Tam troche wypilam z Rossem. I tak jakos wyszlo, ze powiedzial, ze nie posci mnie do domu tak pozno i w takim stanie. I tak od slowa do slowa zaczelismy sie calowac, a dalej ci juz nie bede opowiadac.- skonczylam mowic, a Josh patrzyl na mnie jakbym byla z innego swiata.
- To ten Ross przez ktorego tutaj przyjechalas?- zapytal po chwili.
- Tak to ten sam.- powiedzialam i chcialam wyjsc, ale mnie zatrzymal.
- Dobra nie wazne. Za miesiac bierzemy slub, a dziecko bede kochal jak swoje.- powiedzial i chcial mnjd przytulic, ale sie wyrwalam.
- Ty chyba nie rozemiesz. Ja chce to dziecko wychowac z Rossem, bo go kocham. Przpraszam, ze ci to mowie, ale my do siebie nie pasujemy. Jestes dla mnie kims wyjatkowym, ale nie tak jak Ross. Ja go nigdy nie przestalam kochac, a ty byles tylko pieprzonym zapychaczem. Nie chce cie ranic, ale musialam zajsc z nim w ciaze, zeby sobie uswiadomic, ze nadal go kocham. Przepraszam, ale wracam do LA. Jestes dobrym chlopakiem, ale ja nie jestem dziewczyna dla ciebie.- powiedzialam szybko zabralam walizki i wyszlam nawet na niego nie patrzac. Pojechalam na lotnisko, a stamtat prosto do domu. Caly lot przespalam. Obudzil mnie komunikat i londowaniu. Z lotniska udalam sie do mojego starego domu, bo z tego co wiem od Van to nadal tam mieszka. Do domu dorlam o 18. Weszlam uzywajac swoich kluczy, ktore zawsze mialam przy sobie. Nic sie tu nie zmienilo. Skierowalam sie do swojego pokoju. Tam tez sie nic nie zmienilo. Bylam zmeczona wiec szybko walnelam sie na lozko i zasnelam. Nie wiem ile spalam, ale obudzily mnie szepty z progu drzwi. Otworzylam oczy i popatrzylam w tamta strone. W drzwiach staly Van i Delly.
- O obudzilas sie.- powiedziala Delly jak zobaczyla, ze sie podnosze.
- Na to wyglada.- powiedzialam jeszcze zaspanym glosem.
- Laura czemu wrocilas ten twoj ukochany ci cos zrobil?- zapytala Vanessa podchodziac do lozka.
- Nie. Juz nie jestesmy razem.- powiedzialam.
- Jak to?- zapytala tym razem Rydel.
- Nie ma z wami reszty?- spytalam dla upewnienia.
- Nie jestesmy same mozesz mowic.- powiedzialy, a ja wzielam gleboki wdech.
- Ross wam mowil co miedzi nami zaszlo?- zapytalam, a blondynka tylko kiwnela usmiechnieta glowa.
- Co bo ja wtedy spalam?- dopytywala sie Van.
- Przespali sie ze soba!- krzyknela zadowolmona blondyna.
- Dobra nie rozumiem twojej radosc, ale okay. Mow dalej.- powiedziala Van i sie do mnie usmiechnela.
- Chodzi o to, ze ja jestem w ciazy.- powiedzialam, a dziewczyny pisnely i rzucily sie na mnie. Dobrze, ze siedzialysmy na lozku, bo bym zaliczyla bokesny upadek.
- Ale z Rossem prawda?- zapytala Rydel.
- Kochanie widac, ze ty jestes naturalna blondynka. Jakby nie byla z Rossem to by nie wracala.- wyreczyla mnie siostra w tlumaczeniu blondynce.
- A no tak. Sorrka, ale ty go kochasz prawda?- zapytalam.
- Tak kocham i nigdy nie przestalam. Tylko blagam nie mowcie chlopaka, a tym bardziej Rossowie.- powiedzialam.
- Laura wiesz, ze nie ukryjesz tego przed Rossem i musisz mu o tym powiedziec?- Van zaczela bawic sie w moja mame.
- Wiem, ale on jak na razie nie chce mnie znaci.- powiedzialam i sposcilam glowe.
- Co ty za glupoty gadasz. Na koncertach co w drogiej fance widzial ciebie. Kobieto on cie kocha!- krzyknela Delly i gdzies wybiegla.
- Gdzie ona pobiegla?- zapytalam lekko zdziwiona.
- Pewnie powiedziec cos Rossowi, zeby tu przyszedl to ja tez sie ulotnie. Powodzienia!- krzyknela i wyszla. Po jakis 10 minutach uslyszalam otwierajace sie drzwi. Szybko wstalam z lozka i poprawiajac wlosy zeszlam na dol. W kuchni stal Ross i ewidentnie czegos szukal. Stal do mnie tylem wiec mnie nie zobaczyl.
- Pomoc ci w czyms?- zapytalam nadla stojac w progu. On nadal sie nie odwrocil tylko zaczol gadac cos do siebie pod nosem.
- Jak mnie obrazasz to powiedz glosniej bo nie slysze.- powiedzialam cicho sie smiejac. Chlopak strasznie szybko odwrucil.
- Laura?- zapytal mrurzac oczy.
- Tak to ja, a tobie cos do oka wpadlo, bo tak mrurzysz?- zapytalam podchodziac do niego.
- Nie, ale ty jestes tu naprawde czy snie, albo Van znowu sobie ze mnie jaja robi?- zapytal nadla nie wierzac, ze to ja.
- Nie no serio ja chyba do niej, az tak podobna nie jestem, a pozatym nie dotchnela bym Rikera palcem.- powiedzialam obuzona, a blondyn zaczol sie smiac. Chyba juz uwierzyl.
- Dobra wierze, ze to ty.- powiedzial, a ja podskoczylam zadowolona.
- No nareszcie! Jakbys nie wierzyl to chyba bym cie pocalowala, zebys uwierzyl!- krzyknelam, a Ross usmiechnol sie slodko i do mnie podszedl. Zlapal mnie w talii i przyciagnol do siebie.
- Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?- powiedzialam galiac sie w jego oczy.
- Ten twoj narzeczony nie przyjechal z toba?- zapytal, a ja sie usmiechnelam.
- Jaki narzeczony jak ja nawet chlopaka nie mam.- powiedzialam udajac smutek. Ross tylko sie cicho ucieszyl i mnie w koncu pocalowal. Calowalismy sie dosyc dlugo, ale w koncu musialam to przerwac.
- Co jest?- zapytal zdziwiony.
- Musze ci cos powiedziec.
- O co chodzi?- zapytal tak troche przestraszony. Ja wzielam gleboki oddech.
- Kurde nie wiem jak ci to powiedziec!- krzyknelam, a blondyn znowu sie zasmial.
- Powiedzi normalnie. Przeciez nic ci nie zrobie.- powiedzial i zlapal mnie jednom reka za podbrudek i podnusl tak zebym spojrzala mu w oczy. Dodalo mi to otuchy. Wzielam gleboki oddech i zaczelam mowic.
- Bedziesz tata, bo jestem w ciazy.- powiedzialam i czekalam na jego reakcje.
- Jaa, bede tata? Ty masz tam male dziecko?- byl w bardzo duzym szoku, a przez slowo tam mial na mysli brzuch.
- Tak i tak.- powiedzialam, a Ross chyba to sobie wszystko przyswojl, bo porwal mnie w swoje ramiona i zaczol mna krecic.
- Bede tata!!- krzyknol na cale gardlo, a ja nie moglam wytrzymac ze smiechu.
- Widzie, ze sie cieszysz.- powiedzialam, a on mnie postawil i pocalowal. Calowalibysmy sie o wiele dluzej gdyby nie smiechy naszej rodzinki.
- Mowilam, ze wszystko bedzie dobrze. Jak oni razem slodko wygladaja!- zawyla Alex.
- Dziewczyny mialyscie im nie mowic. Nigdy wiecej wam nie zaufam.- powiedzialam obuzona, a Ross mnie przytulil.
- Ja chce byc chrzesna!- krzyknela zadowolona Alex.
- To ja chrzesnym!- zglosl sie RyRy. Co mnie zdziwilo. I tak sie konczy ta historia. Jestem mama slicznego chlopca o imieniu Tobby. I za dwa tygodnie wychodzie za Rossa. Wreszcze jestem szczesliwa. Z Joshem nie mialam kontaktu i wcale na tym nie uboloewam. Z tego co wiem to rodzina brunete mnie znienawidzila, bo biedaczek powiedzial jaka to ja zla, a on taki dobry dla mnie. Dobra koncze te smuty, bo ide z dziewczynami na zakupy.

~~*~~
Hej, tak jak obiecałam dzisiaj dodaje OS. Z góry przepraszam za błędy i w ogóle, ale pisałam na telefonie i nie mam siły poprawiać. Tak więc mam nadzieję, że się podoba i komentujcie.

3 komentarze: